Co mnie sprowadza na forum AS-ów. Och... wiele kwestii. Na przykład fakt, że sama jestem aseksualna. Zawsze byłam. Miałam długoletniego narzeczonego. Seks traktowałam raczej w kategoriach... obowiązku. Nie twierdzę, że nie było mi, czasem, przyjemnie, czy się do czegoś zmuszałam. To znaczy... kiedy zaczęłam się zmuszać do seksu, no to był początek końca mojego związku. Musiałabym długo pisać, szczegółowo, na czym polega relacja dwóch osób, z których jedno ma zniżkujące potrzeby seksualne albo nawet zerowe, a druga strona to mężczyzna w seksualnej sile wieku, który myśli o seksie co siedem sekund. Czy jak to się określa. Związek AS-a i osoby seksualnej to, w moim mniemaniu dramat. DRAMAT.
Mój związek to był właśnie dramat. Dla mnie, dla mojego partnera. Fachowiec, czyli seksuolog, określił ten dramat jako "poważną różnicę temperamentów seksualnych". Łał, serio? Ale SERIO?! Nie widziałam innej możliwości, trzeba było się rozstać. Myślę, że to wyszło na zdrowie, w tym psychiczne, mojemu partnerowi i mnie. NIe, nie mam złamanego serca ani nic w tym stylu. Minęło już dobrych naście lat. Poza tym ulżyło mi, serio. Jedno wielkie UFF zagościło w głowie, hej.
No i teraz tak. Złapałam się na tym, że czasami bym z kimś pogadała, popisała, porozmawiała. Jak człowiek. O wszystkim, niczym, pierdołach, sprawach ważnych, cytując Osła ze Shreka: o życiu, śmierci, a rano zrobię jajecznicę.
Dla kogoś, bo sama nie lubię jajecznicy

Bo, jak się pewnie domyślacie, moja każda albo prawie każda próba nawiązania nowej znajomości sprowadzała się na temat albo w kierunku seksu. Ja chciałam pogadać, ale chyba mówię po chińsku

Nie jestem typem imprezowiczki, nakręconej jak sprężyna od zegarka. Jestem domatorką, introwertyczną bardziej, niż mi się wydawało. Pisać lubię i umiem, łatwiej mi jest coś napisać, niż powiedzieć. W chwilach wolnych zdarza mi się napisać jakiś tekst dłuższy, opowiadanie, książkę nawet. Czasami nagrywam podcast. Bo mi nie wyszło z radiem. Długa opowieść, może kiedyś... Trochę rysuję, bo to mnie odpręża. Mam kilka psów. Lubię kreskówki. Dużo czytam. Słucham muzyki. Lubię gotować, najlepiej dla kogoś. I wtedy olbrzymią satysfakcję daje mi patrzenie, jak "jedzo aż im się uszy trzęso".
Wiadomo, że będąc między ludźmi trzeba się wpisać w jakieś szablony, uśmiechać, recytować formułki, stosować się do zasad, w pracy szczególnie... Ale od kilku lat siedzę w domu i... nie mam do kogo przysłowiowej gęby otworzyć. Znajomi są zajęci swoim życiem i nie mam o to do nich pretensji. Jak pisałam powyżej - próbowałam zaczynać nowe znajomości, ale z marnym skutkiem. Nie wychodzi mi poznawanie nowych znajomych, z wielu względów.
Oczywiście, po rozstaniu z trollem, jak nazywam mojego ex-... moje koleżanki próbowały mnie wypychać na randki w ciemno. Jakiś znajomy, kuzyn, o, wpadnij do nas na grilla, będzie taki jeden. O MATKO HUTO, co to było?! Kiedyś na YT widziałam jakiś filmik, nagrany przez kilku standuperów. O randkowaniu z Tindera. To moje randki tak wyglądały. Albo nawet gorzej. Czyli kolejny dramat. DRAMAT.
A teraz poważniej: życie mnie trochę sponiewierało, ludzie też. Bywało różnie, kwadratowo i podłużnie. Niekiedy chce się wyć, łzy same ciekną po twarzy i nóż w kieszeni otwiera. Ale są i momenty, kiedy stara baba (czyli w tym przypadku, ja) piszczy i podskakuje, machając dłońmi, z uciechy, że coś się jej udało. I kiedy jest tak... fajnie.
I chciałabym mieć możliwość z kimś o tym wszystkim pogadać.
Może tu mi się uda
