
Według klasyfikacji zaproponowanej na stronie AVEN, określiłbym się heteroaseksualnym mężczyzną, który przekroczył już półmetek pomiędzy 20 a 30 rokiem swojego życia.
Napisałem "heteroaseksualny", ponieważ tylko kobiety wzbudzają moje zainteresowanie, aczkolwiek nie-seksualne. W przeciwieństwie do wielu asów/asek nigdy nie miałem najmniejszej wątpliwości, co do orientacji na płeć przeciwną. Problem tkwił jedynie w tym, że nie mogłem pojąć (i nadal nie mogę) jak atrakcyjność fizyczna (którą dostrzegam), może skutkować podnieceniem seksualnym. Jestem zdolny do "obdarzenia" kobiety prawdziwym uczuciem, co zresztą kilka razy mi się przydarzyło, niestety w stosunku do seksualnej partnerki nic z tego dobrego wyniknąć nie chce.
Jeśli chodzi z kolei o moją przeszłość, uderzające dla mnie jest to, że mój życiorys jest bardzo podobny do wielu innych, jakie znalazłem na głównej stronie AVEN, a także i tu, na jej polskiej wersji. Właściwie to chyba mógłbym wybrać jeden, skopiować i podpisać własnym imieniem. Nie chcę przez to napisać, że wszystkie asy(/aski?) żyją według jednego schematu, niemniej wychodzi na to, że wielu jednak tak właśnie żyje. Mam tu na myśli pewien stopień izolacji od ludzi (przynajmniej przestrzenno-fizycznej), narastający od okresu dojrzewania, który zdaje się być skutkiem aseksualności. Tak było i w moim przypadku. Do około 14-15 roku życia miałem przyjaciół, z którymi tworzyłem tzw. "zgrane paczki" (było ich więcej niż jedna). Jednak od wspomnianego wieku coś zaczęło się zmieniać. Powoli, ku mojemu poirytowaniu, obserwowałem jak niegdysiejsze "paczki" zaczęły się ode mnie dystansować, a o zgraniu z nowymi (szkoła średnia) nie było mowy. Aby nie zostać źle zrozumianym dodam, że nie chodzi mi tu o ogólną liczbę znajomych (ta nie tylko się nie zmieniła ale nawet i wzrosła). Chodzi raczej o zmianę statusu z przyjaciela na znajomego, czyli kogoś, z kim można pogadać na niektóre tematy, odpisać zadanie w szkole czy na studiach, coś pożyczyć, pośmiać się z czegoś, ponarzekać itp. rzeczy nie wymagające większej zażyłości. Z czasem okazało się, że wszystkie moje znajomości to tylko wspólnoty określonych zainteresowań i prywatnych interesów. Nic więcej.
Dziś, po latach (wiem, brzmi jakbym miał z 80 lat i wspominał młodość), zaczynam rozumieć (a przynajmniej tak mi się wydaje), co tak właściwie się stało. Po prostu w pewnym wieku, jeśli nie zaczniesz interesować się seksem i kwestiami z nim związanymi, dotychczasowi przyjaciele mogą poszukać sobie innych kontaktów, dzięki którym mogą dyskutować na bardziej lub mniej wzniosłym poziome o rzeczach, których znaczenie w ich życiu zaczęło drastycznie wzrastać. Następnie do tego dochodzą wspólne wypady na imprezy i inne "okazje do poderwania", aż w końcu, przekroczywszy próg dorosłości (gdziekolwiek byśmy go nie umiejscowili na skali czasu), do zawierania znajomości z niedwuznacznym podtekstem. Jeżeli w pewnym momencie nie wskoczymy na ten "statek" i nie popłyniemy z prądem, możemy zacząć być postrzegani jako osoby dziwne, nudne, zbyt grzeczne/święte, czy tzw. potencjalne "homo", a to nie sprzyja chyba szczególnie wspomnianej już zażyłości w kontaktach z ludźmi. Tak przynajmniej zdaje się wyglądać męski świat. Kobiecy być może wygląda inaczej...
Na podstawie własnych doświadczeń, a także Waszych postów, pokuszę się o uwagę, że my też nie pozostajemy im całkowicie "dłużni". Drugą stroną "aseksualnego medalu" zdaje się być pewna powściągliwość w zaufaniu do ludzi, oraz potrzebie kontaktu z nimi. W moim przypadku okazało się, że choć znajomi odstawiali mnie coraz bardziej na margines przyjaźni, to mój dyskomfort z tym związany malał wraz z wiekiem i coraz większą niezależnością. Jestem osobą raczej optymistyczną, która akceptuje świat takim,jaki jest (lub zdaje się być), w tym również samego siebie. W związku z tym nigdy nie czułem się źle ze swoją "odmiennością" i nie sądzę, aby uległo to zmianie. Nie zmieni tego chyba nawet fakt, że prawdopodobnie nie uda mi się nigdy stworzyć wymarzonego, aseksualnego związku, choć przecież nigdy nic nie wiadomo...
Patrząc teraz na to, co napisałem, odnoszę wrażenie, że chyba będzie to najdłuższe przywitanie z dotychczasowych na tym forum

