Hej! Wiesz, to długi temat... 12-letni
przynajmniej. A ja od bardzo bardzo niedawna wiem, że jestem AS-em. O tym, że coś jest ze mną nie tak pomyślałam przy pierwszym facecie, którego pokochałam. Miałam wtedy 20 lat. Przez dwa lata związku żadnego seksu w wydaniu tradycyjnym. Ponieważ się rozstaliśmy i długo byłam sama, to o tym nie myślałam. Swojego obecnego męża poznałam jak miałam 26 lat i wtedy się zaczęło. On cierpliwie czekał do ślubu, bo jestem osobą wierzącą, więc, że dziewica i tak dalej... A ja myślałam, że w końcu przyjdzie mi ochota. Nie przyszła. Dziewicą przestałam być 3 lata po ślubie w gabinecie ginekologa-seksuologa w narkozie zastrzykowej. Ile ja lekarzy odwiedziłam! A ile zaliczyliśmy kłótni i to naprawdę ostrych, nie zliczę. Mój mąż do dzisiaj nie potrafi pojąć, że ja po prostu nie mam takich potrzeb. Zawsze myślałam, że gdybym trafiła do seksuologa z prawdziwego zdarzenia, to coś by w tym temacie zrobił, a ja mieszkam na zadupiu i do seksuologa mam set kilometrów. Nie da się przejść terapii na odległość. 3,5 roku po ślubie zlitowała się nad nami jedna z lekarek, wynajęliśmy pokój w hotelu, dostałam jakieś zastrzyki (przeciwbólowe, ogłupiające) i zrobiliśmy to pierwszy raz i to było na tyle. 4 lata po ślubie trafiłam na kolejną lekarkę. Kazała się wziąć w garść, mężowi robić pewne rzeczy
i tym sposobem bez żadnych uniesień i przyjemności po 5 latach małżeństwa zostałam mamą po raz pierwszy. Tylko to mnie motywowało do jakiś starań. I tak po kolejnych 3 latach przyszło na świat drugie dziecko. No i straciłam motywację, bo więcej dzieci nie chcę (wiek już nie ten). Zresztą do czego tu mieć motywację, skoro seks mógłby dla mnie nie istnieć. Mobilizuję się tak zupełnie kilka razy do roku, poza tym załatwiamy to w inny sposób
i jakoś leci, chociaż docinki słyszę codziennie. Jednak odkąd mamy dzieci nie pokłóciliśmy się ostro ani razu i to jest na plus. Zresztą u nas właściwie tylko temat współżycia jest drażliwy. Poza tym spoko. A i zauważyłam, że w porównaniu z początkami małżeństwa nie chce mu się tak często jak kiedyś, za to jest bardziej zgryźliwy.
Były takie momenty w moim życiu, że myślałam, że powinnam wyjść za mąż za geja. Byłabym dla niego przykrywką (gdyby chciał) jeśli chodzi o rodzinę czy znajomych, miałby swoje życie, a mnie nikt by nagabywał i już. Tyle, że nie miałabym własnych dzieci, a to osobny temat i nie na to forum. Jak już pisałam w innym wątku, dzisiaj prawdopodobnie podjęłabym inne decyzje, ale jest jak jest.