Cześć.

Każdy nowy użytkownik musi się wpisać! No dobra, to tylko żart, ale przedstawcie się. :)
Kira.
przedszkolASek
Posty: 7
Rejestracja: 24 maja 2017, 16:41

Cześć.

Post autor: Kira. »

Witam wszystkich.
Jestem Kira, mam 17 lat, mieszkam na Pomorzu, chodzę sobie do 2 liceum, jestem harcerką (jeszcze... zastanawiam się nad zostawieniem tego, ale to dość skomplikowane i związane z tym o czym zaraz napiszę), mam lekko poryte w głowie (jestem po próbach samobójczych, mam silne stany lękowe, lęk społeczny i inne głupie rzeczy, ale to nie miejsce od tego)
Mam problem z sobą i tym jakiej orientacji na prawdę jestem. Nigdy nikogo nie miałam, nie jarało mnie to, ale teraz może się to zmieni, choć dalej uważam się za osobę aseksualną.
Trochę minęło od kiedy się tu zarejestrowałam, ale uznałam, że w końcu coś napiszę (nie umiem zbytnio pisać na forach internetowych [ani ogólnie pisać i rozmawiać z ludźmi, ale shhh])
Tak więc, witam!
Awatar użytkownika
TinaDemi
starszASek
Posty: 39
Rejestracja: 29 maja 2017, 19:17
Lokalizacja: Szczecin

Re: Cześć.

Post autor: TinaDemi »

Witaj :)

Nie uważam, żebyś miała poryte w głowie. Gdybyś chciała z kimś porozmawiać, lub się wygadać, to możesz śmiało do mnie pisać na PW :)
“Do you think I’ve gone round the bend?”
“I’m afraid so. You’re mad, bonkers, completely off your head. But I’ll tell you a secret. All the best people are.
― Lewis Carroll, Alice in Wonderland
Kira.
przedszkolASek
Posty: 7
Rejestracja: 24 maja 2017, 16:41

Re: Cześć.

Post autor: Kira. »

Trochę mam. Unikam lekarzy, więc w sumie nie wiem co mi jest, ale mam moje chęci do życia są zwykle na ujemnym poziomie, mam trochę martwy środeczek i właśnie silne lęki odnośnie wszystkiego (głównie boję się przyszłości, a co za tym idzie szkoły, pracy, życia i śmierci.
Dzięki, może kiedyś napiszę, jeśli będę w stanie, bo mam problem z pisaniem z ludźmi zwykle.
Nightfall

Re: Cześć.

Post autor: Nightfall »

Unikam lekarzy, więc w sumie nie wiem co mi jest, ale mam moje chęci do życia są zwykle na ujemnym poziomie, mam trochę martwy środeczek i właśnie silne lęki odnośnie wszystkiego (głównie boję się przyszłości, a co za tym idzie szkoły, pracy, życia i śmierci.
Kira bardzo możliwe, że masz depresję. Nie mam zamiaru wysyłać Cię na siłę do lekarza - musisz sama o tym zdecydować. Chciałam Ci tylko powiedzieć, że często depresję da się wyleczyć samymi lekami. Wydaje mi się, że rok zażywania dwóch pastylek dziennie, to niska cena za lepsze samopoczucie. Szkoda się tak męczyć psychicznie. Spróbuj się przełamać i iść na wizytę do lekarza, ewentualnie do szkolnego psychologa/pedagoga, jeśli jest to fajna osoba. Powinna Ci doradzić gdzie udać się dalej, żeby "sobie pomóc".

Przy depresji często libido jest niskie, lub nawet zanika. Więc jeśli to depresja, to czy jesteś asem, okaże się tak naprawdę po wyjściu z choroby :)
Kira.
przedszkolASek
Posty: 7
Rejestracja: 24 maja 2017, 16:41

Re: Cześć.

Post autor: Kira. »

Nightfall pisze: depresję da się wyleczyć samymi lekami.
No tak słabo. Depresję powinno się leczyć terapią, leki ewentualny wspomagacz, ale nie podstawa leczenia.

Jakby wiem, że powinnam pójść, ale to nie takie proste. Rodzice nie zrozumieją. A ja jeszcze boję się leczenia (uważam, że życie nie ma sensu, po śmierci nic nie ma i to mnie przeraża. Cokolwiek zrobię to to stracę, więc wolę nic nie robić. A jeśli lekarz by zmienił to co uważam o życiu i śmierci to tak na prawdę bym sama się oszukiwała, bo nic nie ma potem i wszystko się traci)

Psycholog szkolna jest tępa, raz u niej byłam z jednym problemem i w sumie nie umiała zrozumieć nic.
Nightfall pisze: Przy depresji często libido jest niskie, lub nawet zanika. Więc jeśli to depresja, to czy jesteś asem, okaże się tak naprawdę po wyjściu z choroby :)
Zdaje sobie z tego sprawę. Tylko no... Ja od zawsze nie ogarniałam takich tematów, nie rozumiałam tego latania za innymi ludźmi i nigdy nic mnie za bardzo nie podniecało. Wcześniej to zlewałam, ale jakoś od roku, gdy mam trochę gorszy czas zaczęłam odczuwać dużą samotność (Woho, stany lękowe takie super) i zaczęłam myśleć nad tym że w sumie zawsze byłam sama i szukałam powodu.
Teraz właśnie chyba kogoś będę mieć, ale okropnie się boję związku i myśl o tym, że ktoś będzie mnie przeraża. Pomimo to, dalej uważam się za osobę aseksualną (odczuwam potrzebę identyfikacji).
Awatar użytkownika
morowy
pASibrzuch
Posty: 256
Rejestracja: 15 paź 2014, 08:02
Lokalizacja: Laniakea

Re: Cześć.

Post autor: morowy »

Kira. pisze: No tak słabo. Depresję powinno się leczyć terapią, leki ewentualny wspomagacz, ale nie podstawa leczenia.
Uważam, że nie masz pojęcia o czym mówisz, ale mniejsza z tym. :wink:

Jesteś Kira z tej mangi/anime o "diabelskim notatniku"? To jedyne anime, które obejrzałem tak przynajmniej do połowy serii, bo normalnie nie jestem w stanie wytrzymać nawet piętnastu minut z jednego odcinka "chińskich bajek".

Pozdro i witaj na forum :ciasto: :)
"Gdy moderator/-ka banuje użytkownika bez ostrzeżenia, a jedyny argument to argument siły - w tym samym czasie gdzieś na świecie umiera jedna tancerka brzucha albo panda w ciąży." - prawo internetu
Awatar użytkownika
Biała
pASibrzuch
Posty: 244
Rejestracja: 9 gru 2014, 21:08

Re: Cześć.

Post autor: Biała »

Akurat nie wydaje mi się, że po wyleczeniu z depresji człowiek zaczyna wierzyć w życie pozagrobowe. Znam osoby wierzące, które mają depresję i wierzą w życie po śmierci przy braku chęci do życia na co dzień i braku poczucia sensu i zatwardziałych ateistów bez depresji. Więc poglądów raczej się w ten sposób nie zmieni i tego nie powinno się obawiać. Zmienia się raczej stan emocjonalny.
Matka jest o 21 lat starsza od swojego dziecka. Za 6 lat dziecko będzie 5 razy młodsze od matki. Gdzie jest ojciec??
Kira.
przedszkolASek
Posty: 7
Rejestracja: 24 maja 2017, 16:41

Re: Cześć.

Post autor: Kira. »

morowy pisze: Uważam, że nie masz pojęcia o czym mówisz, ale mniejsza z tym.
A mogę wiedzieć dlaczego tak uważasz?
Mam swoje podstawy by tak uważać.
Akurat tym się dość mocno zainteresowałam, jak próbowałam zrozumieć co mi się w życiu zepsuło. Większość (nie wszystkie) osoby, które mają depresje/nerwice mają problem z lekami. Uzależniają, dają niemiłe działania niepożądane, trudno dobrać odpowiednią dawkę, nie na wszystkich działają tak samo. Leki (z tego co ja wiem i słyszałam od ludzi) są bardzo pomocne w już bardzo głębokiej depresji, by w ogóle zacząć terapię.
Lekarze zwykle starają się unikać sztucznego wspierania organizmu, jeśli się nie da bez to tak, dostają skierowanie do psychiatry, ale dużo lepsze efekty "długoterminowe" daje po prostu poukładanie wszystkiego w głowie, w czasie terapii.
Nawet na zajęciach z psychologiem w szkole, podkreślają to, że najważniejsza jest terapia, że nie trzeba brać od razu leków i da się bez nich wyjść.
No, takie jest moje zdanie.
morowy pisze: Jesteś Kira z tej mangi/anime o "diabelskim notatniku"? )
Nope. Nawet nie widziałam. W skrócie kilka lat temu, jak miałam jeszcze dwie dość bliskie znajome nazwały mnie tak i tak się przedstawiam zwykle w internecie, bo mojego imienia nie lubię.
Biała pisze:Akurat nie wydaje mi się, że po wyleczeniu z depresji człowiek zaczyna wierzyć w życie pozagrobowe. Znam osoby wierzące, które mają depresję i wierzą w życie po śmierci przy braku chęci do życia na co dzień i braku poczucia sensu i zatwardziałych ateistów bez depresji. Więc poglądów raczej się w ten sposób nie zmieni i tego nie powinno się obawiać. Zmienia się raczej stan emocjonalny.
Nie twierdzę, że po wyleczeniu z depresji zaczęłabym być wierząca. Mój ateizm jest ze mną od zawsze. Spróbuję to wytłumaczyć może jeszcze raz.
Boję się niewiadomego, tego co będzie, bo nie jestem w stanie wiedzieć co nastąpi. To sprawia, że powstał cholernie długi łańcuch, z którego elementami radzę sobie bardziej lub mniej. Tak więc, boję się szkoły, tego, że nie zdam, nie będę mieć pracy, nie będę mieć za co żyć, nie będę miała nikogo bliskiego; boję się, że umrę. Nie faktu śmierci. Tego, że nie wiem co jest po niej, bo najprawdopodobniej nie ma nic. Skoro wszystko co bym osiągnęła i tak stracę wraz z śmiercią, a by to zdobyć muszę się okropnie namęczyć, to wolę nic nie robić (wiem, błędne koło)
I teraz, mam dużo powodów dla których nie chcę się leczyć, boję się tego.
Jednym z nich jest to, że uważam, tak jak uważam. Twierdzę, że i tak umrę i wszystko stracę. ja to wiem. Więc w momencie, w którym zaczęłabym myśleć, że życie ma sens, tak na prawdę kłóciłoby się to ze mną, bo na końcu wszystko stracę. Dla mnie to było by jak okłamanie samej siebie. Bo koniec jest jeden. Nie ważne czy umrę mają miliony na koncie, czy będą pod mostem, umrę i nic mi nie zostanie.
Wiem, że sama sobie kopie dołki, zamykam się na możliwość "normalnego" życia, ale ja tak po prostu uważam. Przyzwyczaiłam się do tego i wolę nic nie zmieniać, bo pamiętam, jak bardzo źle było jeszcze pół roku temu.

+ bardziej nerwica lękowa niż depresja
Awatar użytkownika
TinaDemi
starszASek
Posty: 39
Rejestracja: 29 maja 2017, 19:17
Lokalizacja: Szczecin

Re: Cześć.

Post autor: TinaDemi »

Kira. pisze: Akurat tym się dość mocno zainteresowałam, jak próbowałam zrozumieć co mi się w życiu zepsuło. Większość (nie wszystkie) osoby, które mają depresje/nerwice mają problem z lekami. Uzależniają, dają niemiłe działania niepożądane, trudno dobrać odpowiednią dawkę, nie na wszystkich działają tak samo. Leki (z tego co ja wiem i słyszałam od ludzi) są bardzo pomocne w już bardzo głębokiej depresji, by w ogóle zacząć terapię.
Lekarze zwykle starają się unikać sztucznego wspierania organizmu, jeśli się nie da bez to tak, dostają skierowanie do psychiatry, ale dużo lepsze efekty "długoterminowe" daje po prostu poukładanie wszystkiego w głowie, w czasie terapii.
Nie do końca bym się z Tobą zgodziła. Wszystko zależy od przypadku, Twojego podejścia i chęci do wyleczenia się. Jeśli komuś nie przeszkadza AŻ TAK BARDZO to, co się z nim dzieje, to nie podejmie działań w kierunku poprawy sytuacji. Mówię z doświadczenia.

W wieku 20-21 lat miałam podobne stany, myśli i poglądy jak Ty, Kira. Zaczęłam brać leki na nerwicę (OCD, zespół lęku uogólnionego, mizofobia, trochę fobia społeczna, stany depresyjne) i była to najlepsza decyzja jaką podjęłam w życiu. Rok później, w związku z wypieraniem pewnego wydarzenia w moim życiu, przeszłam załamanie nerwowe i trafiłam na 3 miesiące do szpitala na oddział leczenia nerwic. Co również okazało się być najlepszą rzeczą jaka mi się przytrafiła.

Branie leków wyrównało braki w neurotransmiterach (główna przyczyna depresji, stanów lękowych i zaburzeń psychicznych to właśnie nieprawidłowe funkcjonowanie pompy wychwytu zwrotnego neurotransmiterów na zakończeniach nerwowych), a terapia poukładała mi odrobinę w głowie - poznałam wspaniałych ludzi, z którymi kontakt mam do dzisiaj i odkryłam nowe hobby na zajęciach terapeutycznych (taniec).

Tylko dzięki temu, że trafiłam na oddział udało mi się skończyć studia psychologiczne, w trakcie których byłam w momencie hospitalizacji (i zacząć kolejne). Dzięki lekom czuję się jak normalny człowiek, a odkąd skończyłam terapię nie miałam ani jednego ataku paniki.

Ale... po załamaniu nerwowym CHCIAŁAM zmian w życiu, bo widziałam tylko dwa rozwiązania - albo mi się poprawi, albo się zabiję.

Nie będę Cię namawiać do wizyt u lekarza, do leków, do terapii. Sama musisz podjąć taką decyzję, gdy do tego dojrzejesz i będziesz tego chciała. Jednak nie odrzucałabym leków i nie upierałabym się przy stanowisku, że leki to ostateczność zarezerwowana jedynie dla "najgrubszych" przypadków :)

Mam nadzieję, że ten wywód chociaż trochę Ci pomoże. Trzymaj się ciepło.
“Do you think I’ve gone round the bend?”
“I’m afraid so. You’re mad, bonkers, completely off your head. But I’ll tell you a secret. All the best people are.
― Lewis Carroll, Alice in Wonderland
Nightfall

Re: Cześć.

Post autor: Nightfall »

No tak słabo. Depresję powinno się leczyć terapią, leki ewentualny wspomagacz, ale nie podstawa leczenia.
Morowy ma rację :) I nie masz powodu się gniewać. Depresję w pierwszej kolejności trzeba próbować leczyć farmakologicznie, można wspierająco stosować terapię (najlepiej poznawczo-behawioralną). Jednak sporo osób nie podejmuje terapii, bo po prostu jest to duży koszt - lekką ręką jakieś 400zł na miesiąc. Owszem są różne przypadki np. oporne na leki, albo takie, w których działa tylko terapia. Jednak z tego co napisałaś, jeszcze nie próbowałaś żadnej metody leczenia, więc nie ma sensu zakładać czarnych scenariuszy.
Większość (nie wszystkie) osoby, które mają depresje/nerwice mają problem z lekami. Uzależniają, dają niemiłe działania niepożądane, trudno dobrać odpowiednią dawkę, nie na wszystkich działają tak samo.
Ok, zdarza się, że może być problem z dobraniem leku. Więc się próbuje, psychiatra zajmujący się zaburzeniami nastroju raczej będzie miał dobrą intuicję w takich kwestiach. W lekach nowej generacji skutki niepożądane są niemal niezauważalne. Nie powodują dyskomfortu pacjenta. Co do uzależnienia, to zależy od tylu czynników, że nawet nie będę rozwijała tego tematu :)
Nawet na zajęciach z psychologiem w szkole, podkreślają to, że najważniejsza jest terapia, że nie trzeba brać od razu leków i da się bez nich wyjść.
Ulubionym zwrotem psychologów jest podobno "to zależy". I właśnie to zależy, jeśli miałaś jakieś traumy, ciężkie przeżycia w przeszłości i chcesz je rozwiązać na terapii to ok. Chociaż leki też mogą pomóc, nie ma co ich demonizować.
bardziej nerwica lękowa niż depresja
No może, tak strzelałam po opisie, a ty znasz siebie i swoją sytuację najlepiej.

Co do dręczących Cię problemów. Ludzie mają mechanizmy obronne, które sprawiają, że hmm wydaje się, że śmierć może dotyczyć wszystkich na około, tylko nie ich samych. Skoro tak może warto spróbować naprawić ten mechanizm. Może warto spróbować terapii egzystencjalnej albo psychodynamicznej.

Powodzenia i działaj. Bo szkoda się pogrążać w emocjonalnym bagnie.
Awatar użytkownika
JacobMcAllen
łASuch
Posty: 190
Rejestracja: 28 kwie 2017, 14:13
Lokalizacja: Zawiercie

Re: Cześć.

Post autor: JacobMcAllen »

Witaj na forum Kira :)
Skąd możesz wiedzieć, że po śmierci nic nie ma, skoro nigdy tam nie byłaś? :D To taki mój osobisty pogląd na te sprawy, nie bierz tego do siebie. Po prostu uważam, że nikt z nas tego nie przeżył, więc nie mamy pewności co do kwestii życia po życiu. To nie kwestia wiary, bo wierzący często wątpią a ateistom zdarza się jednak wierzyć, że coś po śmierci "jest". Myślę, że to po prostu kwestia podejścia i pewnie też światopoglądu.
Jeżeli chodzi o depresję, to nie będę się wypowiadał, gdyż nigdy nie miałem z tym żadnych doświadczeń, więc nie poradzę Ci nic ponad jakieś teoretyczne wywody. Uważam, że dobrze jest pójść do lekarza, jeśli sytuacja jest poważna albo skorzystać z jakiejś innej formy pomocy, np. jakiś telefon zaufania lub rozmowa przez Internet jeśli wstydzisz się tak w cztery oczy zwierzać komuś obcemu ze swoich problemów.
Przede wszystkim jesteś bardzo młoda, za młoda żeby martwić się takimi rzeczami, chociaż dobrze, że o tym myślisz :)
Dieu le veut
Kira.
przedszkolASek
Posty: 7
Rejestracja: 24 maja 2017, 16:41

Re: Cześć.

Post autor: Kira. »

JacobMcAllen pisze: Skąd możesz wiedzieć, że po śmierci nic nie ma, skoro nigdy tam nie byłaś?
No właśnie nie wiem, ale boję się tego, że nic tam nie będzie.
To nie jest jakoś bardzo uzasadnione, po prostu boję się nieznanego i mało umiem poradzić na to, że strach mnie paraliżuje.
JacobMcAllen pisze: Przede wszystkim jesteś bardzo młoda, za młoda żeby martwić się takimi rzeczami, chociaż dobrze, że o tym myślisz
Wiem, że jestem bardzo młoda i powinnam mieć w to dość mocno wylane, ale nie umiem. Boję się wszystkiego panicznie, trudno mi funkcjonować na co dzień, ale już wypracowałam sobie jakiś tam sposób na to. Właśnie staram się nie myśleć o tym. Nie zastanawiać się co będzie potem i nic nie planować, bo każde głębsze rozważanie na temat tego co będzie (czy to szkoła, praca, ludzie, życie, śmierć) kończy się tym, że na (zwykle) ponad godzinę jestem wyłączona z świata, po prostu leżę, boję się i nie jestem w stanie zapanować nad sobą i tym co się dzieje.
Awatar użytkownika
JacobMcAllen
łASuch
Posty: 190
Rejestracja: 28 kwie 2017, 14:13
Lokalizacja: Zawiercie

Re: Cześć.

Post autor: JacobMcAllen »

Wydaje mi się, że Twoje problemy są w całości związane właśnie z tym, że przyjęłaś pewien schemat myślenia - niczego nie warto robić, bo i tak wszystko skończy się, prędzej czy później, tak samo.
Pomyśl jednak o tym, co jeszcze czeka Cię przed śmiercią - to całe Twoje życie. Nie masz żadnych marzeń, aspiracji?
Przecież studia, wykształcenie czy praca mają być przede wszystkim dla Ciebie i Twojego komfortu życia.
Trudno jest przeżyć, nic nie robiąc - nie mówię tutaj o pracy, bo np. ja zawsze myślałem, że fajnie by było mieć majątek np. rodzinny i nie pracować, nie studiować a całe dnie poświęcać na swoje pasje i rozwój osobisty, ewentualnie drugą połówkę, gdy uda mi się już ją znaleźć :D
Więc nie chodzi mi już nawet o pracę czy studia, ale o jakieś zainteresowania, pasje, coś co Cię rozwinie i dzięki czemu odkryjesz radość życia.
Te lęki, o których wspomniałaś wcześniej są akurat bardzo powszechne i nie jesteś jedyna pod tym względem. Ale strach nie może Cię paraliżować przed dalszym życiem - staraj się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki i nie rozmyślaj o problemach za dużo, a myślę, że będziesz mieć większe szanse np. na zdanie matury czy wymarzone studia. Zamartwianie się na zapas nie ma żadnego sensu. Tak jak mówię, jeśli chodzi o rzeczy - zarówno te materialne, jak i niematerialne - one być może nie dają nam nieśmiertelności, ale z pewnością też są potrzebne, właśnie by nasza egzystencja była bardzie komfortowa.
Oczywiście, to tylko takie moje luźne uwagi do Twoich postów i rozmyślań, skądinąd bardzo ciekawych - jeśli czujesz, że masz jakieś problemy, może warto skorzystać z pomocy dobrego psychologa lub tego typu osoby.
Jeśli chodzi o pedagogów szkolnych, to z moich obserwacji w czasie szkolnym - sam na szczęście nie miałem potrzeby z ich pomocy korzystać - stwierdzam, że większość z nich nie nadaje się do wykonywania swojego zawodu.
Dieu le veut
Awatar użytkownika
Nightmarine
pASibrzuch
Posty: 290
Rejestracja: 22 maja 2010, 01:39

Re: Cześć.

Post autor: Nightmarine »

Cześć Kira. Też mi przyszedł na myśl Kira z Death Note :)

Ja osobiście leki sobie chwalę, a co do terapii, to nie jest dla mnie. Jeżeli jednak preferujesz terapię to nawet lepiej, bo nie ma sensu się faszerować dragami bez potrzeby. Jacob słusznie pisze, żeby skupić się na tu i teraz i nie wybiegać za bardzo w przyszłość myślami, bo to sprzyja tworzeniu czarnych scenariuszy. Dobrze jest wiedzieć co chcesz mniej więcej w bliższej i dalszej przyszłości osiągnąć, bo wtedy możesz się skupić na konkretnych działaniach, które musisz wykonać żeby tam dotrzeć. Powoli, spokojnie, krok po kroku wszystko ogarniesz. Umrzemy w końcu wszyscy, ale nie ma sensu nad tym rozmyślać, bo to marnotrawstwo życia.
???
Kira.
przedszkolASek
Posty: 7
Rejestracja: 24 maja 2017, 16:41

Re: Cześć.

Post autor: Kira. »

JacobMcAllen pisze: Nie masz żadnych marzeń, aspiracji?
JacobMcAllen pisze: Więc nie chodzi mi już nawet o pracę czy studia, ale o jakieś zainteresowania, pasje, coś co Cię rozwinie i dzięki czemu odkryjesz radość życia.
Szczerze to tak niezbyt. Wiem, że to brzmi pewnie okropnie głupio, ale ja nie mam zainteresowań. Wiem, że sama za to odpowiadam, ale nie mam siły na to. Każda czynność męczy mnie okropnie, codziennie wstaje, ogarniam się i idę do szkoły, tylko po to by rodzice nie mieli problemu, potem wracam i siedzę i nic nie robi. Dosłownie, siedzę i przez kilka godzin patrzę się w ścianę nie robiąc nic.
JacobMcAllen pisze:
Ale strach nie może Cię paraliżować przed dalszym życiem - staraj się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki i nie rozmyślaj o problemach za dużo, a myślę, że będziesz mieć większe szanse np. na zdanie matury czy wymarzone studia. Zamartwianie się na zapas nie ma żadnego sensu.
Wiem o tym. Na prawdę. To nie tak, że uznałam: lol nie robię nic, nie chce mi się, będę siedzieć i się zamartwiać. Samo przyszło. Nie umiem nie myśleć i się nie martwić. Boję się niezależnie od tego gdzie jestem, co robię.
JacobMcAllen pisze: jeśli czujesz, że masz jakieś problemy, może warto skorzystać z pomocy dobrego psychologa lub tego typu osoby.
No mam problemy, ale staram się sobie sama radzić. Wiem, źle (już mi to mówiono, ja to wiem, ale nie umiem od tak pójść i tego zmienić)
Nightmarine pisze:Jacob słusznie pisze, żeby skupić się na tu i teraz i nie wybiegać za bardzo w przyszłość myślami, bo to sprzyja tworzeniu czarnych scenariuszy.
To nie takie proste, świat dosłownie wpaja mi, że muszę wiedzieć co chcę robić po liceum, w przyszłości. A każde głębsze myślenie o tym kończy się tym, że dostaję stanów i nie jestem w stanie się opanować (no dobra, mam jeden sposób na to, ale nikt go nie pochwala i zakładam, że wszyscy mnie zjadą na tym forum, jeśli napiszę, że się tnę...)

Eh, trochę mi głupio, bo nie przyszłam na to forum, by pisać jak bardzo nam nasrane w głowie. Ja wiem, że robię źle, ale mam swoje powody, nie chce nikogo zawieść, rodziny, ludzi z harcerstwa i tej małej grupy osób, które gdzieś tam znam i lubię, a wiem, że by ich to wszystko zabolało. Ostatnio i tak jest lepiej niż dawniej.
Dziękuję wszystkim za odpowiedzi, bo nie spodziewałam się by tu ktoś próbował mi w tym poradzić coś. Mój martwy środeczek jest wdzięczny.
ODPOWIEDZ