Samotnosc...
Jeśli nie ogarniasz tematu w całości, zaczynasz czepiać się szczegółów... znam to z autopsji, ale podobno na tym polega dyskusja...
Jest to takie ogólnikowe stwierdzenie, nie odnoszę go do powyższej dysputy, bo zwyczajnie nie śledzę jej z zainteresowaniem.
Pozdrawiam,
Zixx
Jest to takie ogólnikowe stwierdzenie, nie odnoszę go do powyższej dysputy, bo zwyczajnie nie śledzę jej z zainteresowaniem.
Pozdrawiam,
Zixx
Musisz zadać sobie jedno, bardzo ważne pytanie: "Co pragniesz w życiu robić... i zwyczajnie zacznij to robić..."
Re: no nie
Według jednych to agresja, według innych - szczerość, otwarte wyrażanie własnych poglądów etc. etc.asior pisze:nie odniosę się do wszystkich wypowiedzi, bo to nie ma sensu. czasami wydaje mi sie, że część z nich jest nawet trochę agresywna.
No dla mnie jest to akurat normalne, bo łatwiej mi dosłownie odczytać zdanie niż szukać ukrytych sensów, grzebać między wierszami czy interpretować myśli autoraasior pisze: Nie przepadam za formuła, p.t. teraz podajemy cytat z przedmówcy, i do jednego, lub kilku zdań się odnosimy. Literalne, dosłowne odczytywanie każdego zdania jest chyba trochę dziwne.
Nie no, oczywiście, masz prawo do swoich poglądów, ale skoro prezentujesz je na forum dyskusyjnym, to inni użytkownicy chyba słusznie zakładają, że oczekujesz wymiany zdań na temat tychże poglądów - również jeśli te zdania są odmienne.asior pisze:Wydaje mi się, że gdy piszę, żę każdy nadaje się do związku, to tak uważam. Tyle i tylko tyle. Nie znaczy to, iż chciałbym kogokolwiek do czegokolwiek przymuszać, zachęcać do uszczęśliwiania na siłę. Ot pogląd. I tyle....
pozdrawiam,
Generalizujesz w swoich wypowiedziach, więc raczej nie powinno Cię dziwić to, że wiele osób wchodzi z Tobą w polemikę - koniec końców są podstawy, aby wątpić w to, czy Twoja wiedza pozwala na wyciąganie aż tak uogólniających wniosków o całej populacji ludzkiej - musiałbyś bowiem znać 'związkowy potencjał' kilku miliardów ludzi
Czy Twoim zdaniem ktoś na forum nie ogarnia tematu w całości? I nie mówię o tej dyspucie, tylko pytam ogólnie.Zixxar pisze:Jeśli nie ogarniasz tematu w całości, zaczynasz czepiać się szczegółów... znam to z autopsji, ale podobno na tym polega dyskusja...
Jeśli piszemy coś na forum(które jest przecież miejscem publicznym) to najzwyczajniej bierzemy odpowiedzialność za dobór słów, zdania,wyrażone poglądy.....
Trzeba mieć trochę odporności na krytykę.Nie zawsze możemy oczekiwać pochwał i pochlebstw ( nie tylko w rzeczywistości wirtualnej,ale w codziennym życiu też). Zresztą krytyka też nas czegoś uczy...
Jeśli ktoś generalizuje...to krytyka raczej nieunikniona. Generalizowanie frustruje...i nie ma w tym nic dziwnego.
Trzeba mieć trochę odporności na krytykę.Nie zawsze możemy oczekiwać pochwał i pochlebstw ( nie tylko w rzeczywistości wirtualnej,ale w codziennym życiu też). Zresztą krytyka też nas czegoś uczy...
Jeśli ktoś generalizuje...to krytyka raczej nieunikniona. Generalizowanie frustruje...i nie ma w tym nic dziwnego.
Mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
Re: no nie
Agnieszka - nie widzisz, nie zauważasz postów na Forum, w których NAGLE zmienia się sens dyskusji, przeskakuje na "inne tory", bo wszyscy podchwytują temat umiejętnie "przekierowany" przez osoby o których wspominałem wcześniej. Ma to swoją nazwę... "OFFTOPowanie"? czy jakoś tak ?Agnieszka pisze:Czy Twoim zdaniem ktoś na forum nie ogarnia tematu w całości? I nie mówię o tej dyspucie, tylko pytam ogólnie.
Pzdr,
Zixx
Musisz zadać sobie jedno, bardzo ważne pytanie: "Co pragniesz w życiu robić... i zwyczajnie zacznij to robić..."
zgadzam sie calkowicie;)DAMA pisze:Jeśli piszemy coś na forum(które jest przecież miejscem publicznym) to najzwyczajniej bierzemy odpowiedzialność za dobór słów, zdania,wyrażone poglądy.....
Trzeba mieć trochę odporności na krytykę.Nie zawsze możemy oczekiwać pochwał i pochlebstw ( nie tylko w rzeczywistości wirtualnej,ale w codziennym życiu też). Zresztą krytyka też nas czegoś uczy...
Jeśli ktoś generalizuje...to krytyka raczej nieunikniona. Generalizowanie frustruje...i nie ma w tym nic dziwnego.
- damian-dec
- AS gaduła
- Posty: 415
- Rejestracja: 12 lut 2008, 23:14
- Lokalizacja: Dublin/Wroclaw
Gość pisze:DAMA pisze:Jeśli piszemy coś na forum(które jest przecież miejscem publicznym) to najzwyczajniej bierzemy odpowiedzialność za dobór słów, zdania,wyrażone poglądy.....
Trzeba mieć trochę odporności na krytykę.Nie zawsze możemy oczekiwać pochwał i pochlebstw ( nie tylko w rzeczywistości wirtualnej,ale w codziennym życiu też). Zresztą krytyka też nas czegoś uczy...
Jeśli ktoś generalizuje...to krytyka raczej nieunikniona. Generalizowanie frustruje...i nie ma w tym nic dziwnego.
zgadzam sie calkowicie;)
a ja nie do konca
-pierwsza czesc OK
-ale stwierdzam uroczyscie ze jesli chodzi o cale to GENERALIZOWANIE to absolutnie mnie to nie frustruje
no i wybaczcie ze odnosze sie tylko do tego fragmenciku dyskusji jako ze powyzej to chyba o mnie mowa byla bo
......chyba nie ogarniam TEMATU
a wracajac do mysli przewodniej tematu:
mi tam czasem przeszkadza a czasem nie, bycie samotnym...
i niestety jakos niespecjalnie duzo robie zeby to zmienic.
No ale wynika to raczej z braku silnej woli niz z wyboru
albo moze na odwrot ??:roll: ??
Generalizowanie? No nie wiem.. Czy będę generalizować, jeśli napiszę: każdy może polubić Mozarta. I uargumentuję: tak myślę, bo ja go lubię.
Przecież wiadomo, że np. osoby niesłyszące nie mogą polubić muzyki Mozarta, nie są do tego fizycznie zdolne. Ja jestem obojętna romantycznie więc nie nadaję się do związku. Samotność rozumiana jako "odczuwalny brak drugiej połówki" to dla mnie abstrakcja.
Przecież wiadomo, że np. osoby niesłyszące nie mogą polubić muzyki Mozarta, nie są do tego fizycznie zdolne. Ja jestem obojętna romantycznie więc nie nadaję się do związku. Samotność rozumiana jako "odczuwalny brak drugiej połówki" to dla mnie abstrakcja.
Ciężko zmienić coś, co nam nie przeszkadzadamian-dec pisze:mi tam czasem przeszkadza a czasem nie, bycie samotnym...
i niestety jakos niespecjalnie duzo robie zeby to zmienic.
No ale wynika to raczej z braku silnej woli niz z wyboru
albo moze na odwrot ??
Urania pisze:
"Nie nadaję się do związku. Mam ponad 30 lat i wystarczająco dużo życiowych doświadczeń, by wiedzieć, co mówię. Dobrze mi samej, i stanu tego za nic nie chciałabym zmieniać. Jeśli komuś jest źle samemu, to nie znaczy, że każdy w podobnej sytuacji będzie czuł się tak samo. Proste."
Ja raczej przychylę się do stanowiska Asiora.
Razem jest o wilele łatwiej .
Relacje ze znajomymi i kolegami nie wypełnią pustki w sercu.
Dla otoczenia jest się tylko jedną z wielu znanych osób, nikim znaczącym.
Według mnie warto spotkać osobę pokrewną mentalnie, z którą spędzi się resztę swoich dni.
Miłość( taka prawdziwa) to najpiękniejsze uczucie- cudownie żyć ze świadomością , że istnieje osoba , dla której jesteśmy najważniejsi, która żyć bez nas nie może i własne szczęście i życie poświęciła by dla naszego dobra.
Wiele osób, które zabrały głos w tej sprawie , uznaje się za osoby samowystarczalne, czerpiące radość życia z własnych poczynań.
Nie mam nic przeciwko miłości własnej, bo jest ona jak najbardziej pozytywna, ale w prezentowanych wypowiedziach czuję
( moge być w błędzie- nie chcę nikogo urazić) pewien egoizm.
Czy zdanie większości z Was , nie wynika z tłumionego żalu , względem kogoś , na kim w życiu się zawiedliście?
Może ktoś z Was czuł kiedyś tak samo jak ja, tylko los sprawił, że zmieniliście zdanie.
Czy aby nie jest właśnie tak jak mówię?
"Nie nadaję się do związku. Mam ponad 30 lat i wystarczająco dużo życiowych doświadczeń, by wiedzieć, co mówię. Dobrze mi samej, i stanu tego za nic nie chciałabym zmieniać. Jeśli komuś jest źle samemu, to nie znaczy, że każdy w podobnej sytuacji będzie czuł się tak samo. Proste."
Ja raczej przychylę się do stanowiska Asiora.
Razem jest o wilele łatwiej .
Relacje ze znajomymi i kolegami nie wypełnią pustki w sercu.
Dla otoczenia jest się tylko jedną z wielu znanych osób, nikim znaczącym.
Według mnie warto spotkać osobę pokrewną mentalnie, z którą spędzi się resztę swoich dni.
Miłość( taka prawdziwa) to najpiękniejsze uczucie- cudownie żyć ze świadomością , że istnieje osoba , dla której jesteśmy najważniejsi, która żyć bez nas nie może i własne szczęście i życie poświęciła by dla naszego dobra.
Wiele osób, które zabrały głos w tej sprawie , uznaje się za osoby samowystarczalne, czerpiące radość życia z własnych poczynań.
Nie mam nic przeciwko miłości własnej, bo jest ona jak najbardziej pozytywna, ale w prezentowanych wypowiedziach czuję
( moge być w błędzie- nie chcę nikogo urazić) pewien egoizm.
Czy zdanie większości z Was , nie wynika z tłumionego żalu , względem kogoś , na kim w życiu się zawiedliście?
Może ktoś z Was czuł kiedyś tak samo jak ja, tylko los sprawił, że zmieniliście zdanie.
Czy aby nie jest właśnie tak jak mówię?
Argument egoizmu można zastosować też bardzo łatwo do potrzeby bycia z kimś, bo... "we dwoje łatwiej - więc nie wszystko na mojej jednej głowie...!" - czyli potrzeba komfortu, potrzeba bycia docenionym przez osoby trzecie... - czyli trochę egoistycznej próżności w potrzebie podobania się innym... etc. Sama piszesz: "Miłość (taka prawdziwa) to najpiękniejsze uczucie - cudownie żyć ze świadomością , że istnieje osoba , dla której jesteśmy najważniejsi, która żyć bez nas nie może i własne szczęście i życie poświęciła by dla naszego dobra." - poświęcić się DLA MNIE - JA! JA! JA! JESTEM NAJWAŻNIEJSZA! - czy to nie egoizm... (?) [- pytanie retoryczne]. I prawie każdy chciałby być pępkiem wokół którego kręci się świat... - niemal każdemu się wydaje, że nim jest - to próżność, to znamię egoizmu.KLARISSA pisze:Urania pisze:
"Nie nadaję się do związku. Mam ponad 30 lat i wystarczająco dużo życiowych doświadczeń, by wiedzieć, co mówię. Dobrze mi samej, i stanu tego za nic nie chciałabym zmieniać. Jeśli komuś jest źle samemu, to nie znaczy, że każdy w podobnej sytuacji będzie czuł się tak samo. Proste."
Ja raczej przychylę się do stanowiska Asiora.
Razem jest o wilele łatwiej .
Relacje ze znajomymi i kolegami nie wypełnią pustki w sercu.
Dla otoczenia jest się tylko jedną z wielu znanych osób, nikim znaczącym.
Według mnie warto spotkać osobę pokrewną mentalnie, z którą spędzi się resztę swoich dni.
Miłość( taka prawdziwa) to najpiękniejsze uczucie- cudownie żyć ze świadomością , że istnieje osoba , dla której jesteśmy najważniejsi, która żyć bez nas nie może i własne szczęście i życie poświęciła by dla naszego dobra.
Wiele osób, które zabrały głos w tej sprawie , uznaje się za osoby samowystarczalne, czerpiące radość życia z własnych poczynań.
Nie mam nic przeciwko miłości własnej, bo jest ona jak najbardziej pozytywna, ale w prezentowanych wypowiedziach czuję
( moge być w błędzie- nie chcę nikogo urazić) pewien egoizm.
Czy zdanie większości z Was , nie wynika z tłumionego żalu , względem kogoś , na kim w życiu się zawiedliście?
Może ktoś z Was czuł kiedyś tak samo jak ja, tylko los sprawił, że zmieniliście zdanie.
Czy aby nie jest właśnie tak jak mówię?
Jestem mizantropem, swiadomie unikam ludzi, nie mam w zasadzie znajomych, kolegów... - nie mam też "pustki w sercu". Poświęcam się dla zwierząt. Fascynują mnie ich szczere emocje. Przygnębia ich los... Stosunek większości ludzi do zwierząt... przedmiotowy. Itd.
Miłość własna... ? Ja wobec siebie jestem bardzo krytyczna, może nawet za bardzo. Nawet tzw. "zdrowego egoizmu" trochę mi brak, nad czym ubolewam...
Odniosłam wszystko do siebie, bo poczułam się "wywołana do tablicy"
Pozdrawiam.
Omnia mea mecum porto...
Clarisso nasza dyskusja, do której się odniosłaś dotyczyła głównie kwestii tego,że nie każdy człowiek nadaje się do związku i jest mnóstwo argumentów potwierdzających taką a nie inną opinię.
Kwestia spotkania kogoś zbliżonego mentalnie,o podobnym wartościowaniu nie świadczy o tym,że będziemy w stanie funkcjonować na co dzień w związku, i że będzie to dla nas sytuacja optymalna. Za wypowiedziami osób,które dobitnie stwierdziły,że nie chcą być w związku ewentualnie,że nie czują takiej wewnętrznej potrzeby zapewne nie stoi egoizm,a raczej indywidualny wybór,indywidualne decyzje i przemyślenia uzasadnione osobistymi powodami.Sądzę ( a nawet jestem o tym głęboko przekonana),że taka postawa wcale nie musi wynikać z rozterek i zawodów miłosnych z przeszłości. Weż pod uwagę także to,że jesteśmy na forum dla asów.... Pozdrawiam
Kwestia spotkania kogoś zbliżonego mentalnie,o podobnym wartościowaniu nie świadczy o tym,że będziemy w stanie funkcjonować na co dzień w związku, i że będzie to dla nas sytuacja optymalna. Za wypowiedziami osób,które dobitnie stwierdziły,że nie chcą być w związku ewentualnie,że nie czują takiej wewnętrznej potrzeby zapewne nie stoi egoizm,a raczej indywidualny wybór,indywidualne decyzje i przemyślenia uzasadnione osobistymi powodami.Sądzę ( a nawet jestem o tym głęboko przekonana),że taka postawa wcale nie musi wynikać z rozterek i zawodów miłosnych z przeszłości. Weż pod uwagę także to,że jesteśmy na forum dla asów.... Pozdrawiam
Mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
Zgadzam się z Uranią. Zabawne, że można tak 'reklamować' miłość i jeszcze podejrzewać osoby lubiące samotność o egoizmUrania pisze:Sama piszesz: "Miłość (taka prawdziwa) to najpiękniejsze uczucie - cudownie żyć ze świadomością , że istnieje osoba , dla której jesteśmy najważniejsi, która żyć bez nas nie może i własne szczęście i życie poświęciła by dla naszego dobra." - poświęcić się DLA MNIE - JA! JA! JA! JESTEM NAJWAŻNIEJSZA! - czy to nie egoizm... (?) [- pytanie retoryczne]
Zdaje się, że nawet gdybym miała skłonności romantyczne, to nie nadawałabym się do związku, bo jestem zbytnią altruistką - nie chciałabym być niczyim pępkiem świata
Swego czasu rozmawiałam z koleżanką, która żaliła mi się, że jest sama. Bo ona by chciała, żeby ktoś ją przytulał, robił jej herbatę i pomagał płacić za mieszkanie. Kiedy stwierdziłam, że chyba powinna też chcieć dawać coś od siebie, to odparła, że chce dawać, ale nie za darmo. He he.
Nazywam to o czym napisałaś Gizmo ( przykład Twojej koleżanki) relacją ( czy związkiem) funkcjonującym na zasadzie umowy gospodarczej. Coś za coś.....,czyli relacja czysto interesowna. To nie ma nic wspólnego z miłością tylko z wykorzystywaniem drugiej osoby do zaspokojenia swoich indywidualnych potrzeb,czy celów. Niestety mnóstwo czegoś podobnego wokół nas.....Pozdr
Mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
Nigdy do tej kwestii w ten sposób nie podchodziłem. No i muszę przyznać wam rację. Ale chyba każdy chociaż troszkę chciał by takim pępkiem być Tu oczywiście poruszamy kwestię bardziej poważną - bo związki nie powinny być na takim podłożu budowane, niestety widzę na co dzień że są. To jednak sprawa tych ludzi, nie mieszam się do nich.Gizmo pisze:Zgadzam się z Uranią. Zabawne, że można tak 'reklamować' miłość i jeszcze podejrzewać osoby lubiące samotność o egoizmUrania pisze:Sama piszesz: "Miłość (taka prawdziwa) to najpiękniejsze uczucie - cudownie żyć ze świadomością , że istnieje osoba , dla której jesteśmy najważniejsi, która żyć bez nas nie może i własne szczęście i życie poświęciła by dla naszego dobra." - poświęcić się DLA MNIE - JA! JA! JA! JESTEM NAJWAŻNIEJSZA! - czy to nie egoizm... (?) [- pytanie retoryczne]
Zdaje się, że nawet gdybym miała skłonności romantyczne, to nie nadawałabym się do związku, bo jestem zbytnią altruistką - nie chciałabym być niczyim pępkiem świata
Bardzo pozytywna postawa Uranio.Urania pisze:Poświęcam się dla zwierząt. Fascynują mnie ich szczere emocje. Przygnębia ich los... Stosunek większości ludzi do zwierząt... przedmiotowy. Itd.
Samiec Alfa