Samotnosc...
I utonął?
A 'ciemne chmurki' rzuciłam, bo obserwuję co się dzieje w okół mnie. Czasami ludzie którzy szczęściem emanowali nagle zaczynają się żreć i czasami nie bardzo jest co ratować.
Harmonijny związek na całe życie to wg mnie coś na co obie strony muszą chuchać, dmuchać, polerować a przede wszystkim rozmawiać i wyjaśniać...zauważyłam, że niestety wiele par nie potrafi ze sobą szczerze porozmawiać( "on powinien to wiedzieć, a nie żebym ja mu mówiła! " ) i być może tu się rodzi potwór niszczący więź.
A 'ciemne chmurki' rzuciłam, bo obserwuję co się dzieje w okół mnie. Czasami ludzie którzy szczęściem emanowali nagle zaczynają się żreć i czasami nie bardzo jest co ratować.
Harmonijny związek na całe życie to wg mnie coś na co obie strony muszą chuchać, dmuchać, polerować a przede wszystkim rozmawiać i wyjaśniać...zauważyłam, że niestety wiele par nie potrafi ze sobą szczerze porozmawiać( "on powinien to wiedzieć, a nie żebym ja mu mówiła! " ) i być może tu się rodzi potwór niszczący więź.
-
- fantAStyczny
- Posty: 551
- Rejestracja: 21 lut 2007, 15:28
- Lokalizacja: Północ
A zastanawiałaś się, czy to jest na pewno przyjażń?Libra pisze:
To, że jestem sama nie przeszkadza mi w ogóle: boli mnie jednak to, że kilka osób na których bardzo mi zależy nie potrafi tego zaakceptować. Stąd nieustanne próby "swatania", zaczynanie rozmów w których nie mam ochoty uczestniczyć, nie przyjmowanie do siebie argumentów, bo ktoś wie lepiej co dla mnie dobre... Z tego powodu wczoraj nerwy mi puściły... nie chodzi o samo swatanie, i gadanie bo to głupstwo, tylko generalnie o postawę przyjaciółki: nie jest w stanie mnie w pełni zaakceptować, usilnie stara się mnie "dostosować" do siebie, mimo iż trochę mnie zna, i mimo iż wiele razy rozmawiałam z nią na ten temat co ona kwitowała krótkim! "E!! Niemożliwe!" dopowiadając jeszcze, że do czasów pierwszego związku też tak miała
Kiedyś umiałabym się od tego zdystansować ale na chwilę obecną bardzo się w tę przyjaźń zaangażowałam, to że ona wciąż nie może mnie "strawić" to dla mnie jak kopniak w brzuch.
.
Może za bardzo idealizujesz Waszą relację, może to po prostu zwykłe koleżeństwo.
Ja nigdy w życiu nie miałam przyjaciółki, choć wiele bardzo dobrych koleżanek miałam i do dziś mam, ale to nie jest prawdziwa przyjażń. Owszem, możemy porozmawiać o wielu sprawach, ale jest ok. 10 % tematów, na które nie rozmawiamy (oczywiście są to tematy związane z życiem, aseksualizmem, przyszłością, moimi fobiami itd), bo znam podejście moich koleżanek na te tematy i się z takich rzeczy nie zwierzam. Wiem, że raczej nikt by tego nie zrozumiał, może jedynie psycholog.
Wiesz, chyba trafiłaś: cały czas się waham między umiejscowienie jej w przedziale "barrrdzo dobra koleżanka"a " przyjaciółka".
cóż to się dzieje w dzisiejszym świecie, instynkt samozachowawczy diabli wzięli!Utonął
jeszcze się czepnę : bywa i tak że kobieta mówiąc coś porządnego, potrzebuje dyskusji ,a nie przytaknięcia. Chociaż znam i takie które dyskusji nie znoszą, i dla których poprzez swoją postawę byłbyś złotkiem, moim zdaniem jak kobieta coś mówi porządnego to ma rację
Ale jaka jest najlepsza metoda na miłosnego "głoda" heehhe
Szukać go miedzy półkami w sklepie czy na mieście ?
Czy poczekać aż większy głodomorek mnie pochłonie,hmm bo niby ta aktywność zaczyna być raczej już męcząca.
Wiadomo,że nie ma księgi gdzie odczytam
Arielu w dniu 01.05.2009 zostaniesz obdarowany wieczną miłością.
hehe moja wyobraźnia przebija wszystko
komicznie to zabrzmiało
pozdrowionka dla głodomorków i najedzonych
Szukać go miedzy półkami w sklepie czy na mieście ?
Czy poczekać aż większy głodomorek mnie pochłonie,hmm bo niby ta aktywność zaczyna być raczej już męcząca.
Wiadomo,że nie ma księgi gdzie odczytam
Arielu w dniu 01.05.2009 zostaniesz obdarowany wieczną miłością.
hehe moja wyobraźnia przebija wszystko
komicznie to zabrzmiało
pozdrowionka dla głodomorków i najedzonych
Re: Samotnosc...
dzola007 pisze:Czy przeszkadza Wam to ze jestescie sami? pytam bo mi przeszkadza i jestem ciekawa jak i kto zapatruje sie na ta kwestie. jesli tak to czy staracie sie to jakos zmienic?
Nie, chyba nie przeszadza. Przyzwyczailam się do tego stanu, wręcz czasami odnoszę wrazenie, że jest wpisany w moje jestestwo Chociaż tak do końca nie jestem sama, mam dziecko, które wprawdzie za jakiś czas wyfrunie z domu. Mam też przyjaciól, znajomych itd (mam - ale czy można kogos miec?)
Oczywiście, ze dobrze byloby byc z kims, ale nie wiem czy tak naprawdę tego chce.
Bycie samej pozwala mi w jakis sposób na zastanowienie się nad soba, na poczucie pewnego rodzaju wolności, na tworzenie swojej własnej przestrzeni, do której mam dostęp tylko ja. Może to jest trochę egoistyczne podejscie, ale każdy z nas tego potrzebuje. To czy kiedyś komus pozwolę na przesuniecie granicy tego psychologicznego koła, ktore ma całkiem spory promien, zależy ode mnie, a własciwie od mojej dojrzałosci ku temu.
Czyli jednym slowem poczucie wolnosci, wlasnie to sprawia, że nie czuje się źle bedac sama
Napisałeś to, o co mi chodziło. Nie wyobrażam sobie kogos kręcącego się po mieszkaniu i burzącego mój porządek rzeczy mozna dzielic z kims swoj czas, ale dobrze jest miec tę opcję - swój azyl, do którego można wrocic i zamknac za soba drzwi. I ponarzekac ze jest źle, wiedząc że tak do konca to nie jest.Lampart pisze: Z drugiej strony chyba ciezko by mi bylo teraz zaakceptować kogoś chodzącego po domu kogoś z kim musiałbym podzielić się swoim czasem i sobą. - nie wiem czy chciałbym z tego zrezygnować.
- Keri
- łASkawca
- Posty: 1656
- Rejestracja: 16 cze 2009, 11:13
- Lokalizacja: ze źródła światła :D (okolice Łodzi :P )
moze i niezbyt dobre okreslenie ale jak nazwiesz osobe zgodna z toba nawet w 80%? moze blizniaczka?AStronom pisze:Też tak myślę. Nawet jak znajdę swoją "drugą połówkę" (nie lubię tego określenia) to będę potrzebował trochę przestrzeni życiowej tylko dla siebie.
ale samotnie to nawet sprzatac lubie gdy rodzicow nie ma nikt nie wytyka nie narzuca nie mowiac a wrzaskach w lozeczkach juz jeden bachor mnie za okna obudzil