Strona 1 z 4

Rozrzutny czy oszczędny?

: 11 maja 2009, 17:29
autor: Libra
Jesteście raczej rozrzutni, szczegółowo planujecie wydatki czy może dusigrosze z Was?




Do tego tematu pchnęły mnie buty ;) : zamówione przez internet specjalne obuwie dla biegania mające poprzez swoją specyfikę uczynić bieganie zdrowszym i mniej bolesnym(mam problem ze stopami, a te buty są przewidziane dla osób z taką budową stopy), wydalam na to prawie 1/3 wypłaty i aktualnie jestem na etapie biadolenia, że wcale mi to potrzebne nie było, że na cholerę mi takie drogie... ;)
Wiem, że to porządny zakup, w dodatku potrzebny bo bieganie zaczęłam traktować poważnie, ale zgred sknera we mnie kwili i kwili... zapewne przejdzie mi jak buty przyjdą i zrobię pierwszą przebieżkę ;)
Spowiadając się tu z tego zakupu wciąż chyba usiłuję uspokoić sumienie :P

Kwalifikuję się do grona osób które wszelki zakup muszą przemyśleć wzdłuż i wszerz zanim się zdecydują( a potem i tak czasami miewają wątpliwości)

: 11 maja 2009, 18:21
autor: Artemis
Nie oszczędzam, ale i nie szastam.
Nie lubię robić zakupów, zwłaszcza pod presją, na jakąś okazję. Lubię, i długo noszę rzeczy kupione spontanicznie, w których "zakochałam się od pierwszego wejrzenia".
Nawet jak zastanawiam się nad zakupem, powodem nie jest cena. Wiem, na co mogę sobie pozwolić (dlatego chodzę po terakocie, a nie marmurach :) ).
Potrafię wydać całkiem sporo, ale raczej na jakiś wyjazd, kurs, czy prezent.
Staram się planować wydatki i nie przepłacać. Prawie zawsze się targuję, a tak dla zasady :P .

: 11 maja 2009, 19:26
autor: Libra
Artemis pisze: Prawie zawsze się targuję, a tak dla zasady :P .
Ja nigdy - mam alergię na targowanie się :P
Pracuję jako sprzedawca, u mnie obowiązuje zasada że rabatu udzielić może tylko szef, gdy zrobi to pracownik leci się mu po wypłacie, więc upustów nie udzielam... czego klienci pojąć nie mogą, niejednokrotnie się obrażają... ;) brrr.

Jeszcze trochę offa pociągnę bo pewne zdarzenie we łbie mi siedzi: pani X chciała kupić pewną rzecz i pyta się ile rabatu na to dostanie, na co ja jej grzecznie i szczerze odpowiadam, że nie leży to w mojej mocy. Klientka fuknęła i wyszła. Po jakimś czasie wróciła, i przy okazji pochwaliła się, że kupiła ową rzecz gdzie indziej i to z 10 % rabatem płacąc sumę XXX zł. Cieszy mnie jej szczęście niezmiernie, tylko jednego nie pojęłam: ja tę rzecz miałam o ok 20 zł taniej niż ona zapłaciła z rabatem... czyżby chodziło jej o samą satysfakcję z rabatu a nie o tani zakup? Cholera wi...

: 11 maja 2009, 19:48
autor: Agnieszka
Każdy zakup muszę przemyśleć, ale raczej pod kątem użyteczności niż finansowym. Najdłużej myślę, jak już muszę kupić ubranie, bo tego typu wydatek z definicji wydaje mi się zbędny, więc odczuwam dyskomfort psychiczny w sytuacji, kiedy muszę kupić na przykład spodnie :lol: Ale jeśli już nie mam wyjścia, to nie latam po dziesięciu sklepach i nie porównuję cen - ja po prostu wychodzę z domu z planem. Wiem, co chcę kupić, jak ma wyglądać i żadnych odstępstw nie praktykuję. Finansowo jestem raczej rozsądna, zawsze mam jakiś zapas gotówki, oszczędności na czarną godzinę (właściwie to na czarny rok). Nie umiałabym żyć od pierwszego do pierwszego bez żelaznej rezerwy w postaci lokaty lub dwóch, ale to się u mnie zaczęło już w dzieciństwie xD Jak dostałam pieniądze na komunię od chrzestnych i dziadków, to poprosiłam mamę, żeby mi założyła książeczkę oszczędnościową :lol: Kieszonkowe też odkładałam xD

Nie żal mi kasy na naukę (kursy, podręczniki itp.), jedzenie, wyjście do knajpy czy kawiarni, komputer, gry, książki, filmy i muzykę. Nie widzę też problemu w kupnie prezentów dla bliskich.

Bolą mnie wydatki na ciuchy, meble, durnostojki, firanki, kwiatki, obrusy, dywany, lampy, naczynia, wazony itp.

: 11 maja 2009, 20:09
autor: dziwożona
Nie cierpię, kiedy mam coś kupić. Po prostu, jeśli czuję taką potrzebę, to idę do sklepu i robię odpowiedni zakup. Raz taką potrzebą jest dla mnie kwiatek, innym razem książka, a jeszcze innym jakiś ciuch. Nie dorabiam do zakupów żadnej filozofii. Nigdy w życiu niczego nie żałuję, dlatego też nie roztkliwiam się nad:
- całą stertą grafomańskich dzieł, które zalegają moją piwnicę,
- zbyt małymi bluzeczkami zakupionymi w ataki iluzji, że posiadam mniejszy rozmiar biustu,
- ogromnymi kajakami, czyli szałowymi butami, które "akurat musiałam mieć", ale nie było mojego rozmiaru,
Ostatnio mam parcie na zakupy różnego rodzaju słowników.

A oszczędności mam. Na najczarniejszą z najczarniejszych godzin. Ale zaczęłam je robić dopiero w tym roku, bo poprzednie spędzałam dosyć beztrosko :lol:

: 11 maja 2009, 20:35
autor: Ernest
ja tę rzecz miałam o ok 20 zł taniej niż ona zapłaciła z rabatem... czyżby chodziło jej o samą satysfakcję z rabatu a nie o tani zakup? Cholera wi...
Z tego co wiem, to właśnie na tej zasadzie działa. Przecież... podobnie jest z tymi ,,wielkimi wyprzedażami do 70%(sic!)." Zawyżają ceny pierwotne, tak żeby po ,,upuście" rzeczywiście różnica niejednokrotnie sięgała tych kilkudziesięciu procent. W istocie obniżka jest nieznaczna... no ale przecież OBNIŻKA TO OBNIŻKA! :)

Do niedawna ciężko mi było rozstać się z pieniędzmi. Paradoksalnie kupowałem rzeczy nie zawsze potrzebne. Głupota.
Teraz wydaję głównie na ciuchy i nie mam z tego tytułu wyrzutów. Wręcz przeciwnie, pokonuję swoją awersję do robienia zakupów :D

: 11 maja 2009, 22:36
autor: Blv.
Nie mam większego problemu z wydawaniem pieniędzy, ale też nie szastam nimi na wszystkie strony. Oprócz jedzenia najwięcej przepuszczam na książki i muzykę. Od przeprowadzki do Krakowa nie zapisałem się do żadnej biblioteki, a interesujące mnie książki kupuję - wychodzi drożej, ale przyjemniej ;). A co do muzyki, to chociaż od piractwa nie stronię, po prostu lubię mieć to samo także na CD.

Ubrań nie lubię kupować, ale głównie dlatego, że większość mi się po prostu nie podoba. Na tę zimę musiałem sobie kupić kurtkę - z dziesiątek, które obejrzałem, tylko jedna nie była paskudna. Przynajmniej nie grozi mi zostanie fashion victim...

: 11 maja 2009, 23:56
autor: damian-dec
a ja tam lubie szastac pieniedzmi...na prawo i lewo :P ...-co tez wbrew pozorom nie znaczy ze mam ich na tyle :wink:

U mnie to cecha rodzinna, ze pieniadze sie mnie nie trzymaja.
W ogole nie potrafie oszczedzac (czesto zdarza mi sie wydac wiecej niz mam :wink: )-a jak juz musze przystopowac wydawanie bo skladam na jakis konkretny cel-to jest to straszna meka :?

Z kolei jakos nie mam awersji do robienia zakupow, tzn. mialem wtedy gdy nie posiadalem wlasnych pieniedzy. Odkad zarabiam wlasna kaske to jakos mi to minelo.

A tzw. SKRUCZY szczerze nie znosze :evil: :evil: :evil: .
Jest to jedna z kategorii ludzi ktora zeslalbym na bezludna wyspe :diabel:

: 12 maja 2009, 15:17
autor: shadew
Ja nie jestem ani rozrzutny ale też specjalnie oszczędny.Na razie mieszkam z mamą(17latek) i jedynie na co wydaje to na gazetkę sportową czasem na coś innego.Zdarza się też że kupuje coś drogiego np. markowy ciuch ale to rzadko.

: 12 maja 2009, 20:14
autor: Ramizes
Hehhe :) hmm bez bólu powiem ze pierwsze trzy wypłaty poszły w drobny mak :) a następne będę oszczędzał na mieszkanie :)
a już bym miał przez 6 mscy 8 koła :(

: 13 maja 2009, 10:53
autor: Gizmo
Taa, ja od paru lat próbuję oszczędzać na mieszkanie. Na razie nic z tego. Pieniądze się mnie nie trzymają :/ Po wypłacie są.. i nagle ich nie ma, a ja nie mogę pojąć, jak to się stało.

: 13 maja 2009, 16:41
autor: dzola007
Wszystkie moje wydatki są planowane i przemyslane ale zdarzaja sie wpadki. Mam plany i cele wiec do nich dąze a jesli ktos ich nie na to po co ma oszczedzac?

: 15 maja 2009, 00:11
autor: Arilin
Agnieszka pisze:
Nie żal mi kasy na naukę (kursy, podręczniki itp.), jedzenie, wyjście do knajpy czy kawiarni, komputer, gry, książki, filmy i muzykę. Nie widzę też problemu w kupnie prezentów dla bliskich.

Bolą mnie wydatki na ciuchy, meble, durnostojki, firanki, kwiatki, obrusy, dywany, lampy, naczynia, wazony itp.
Mam podobnie :D A kupowanie ciuchów to dla mnie horror. Kupuję jak muszę i również idę do jednego sklepu i tam kupuję co mi potrzebne. No i ja jeszcze nie kupuję gier, bo w nie gram, po prostu nie lubię.

Rozrzutny czy oszczędny?

: 15 maja 2009, 12:12
autor: DZIEWICA8
Hmmm? Rozrzutna czy oszczędna? :roll: :roll: :roll:
Sama nie wiem, a żadna z powyższych odpowiedzi nie pasuje do mnie całkowicie. Trochę pieniędzy oszczędzam w banku, trochę też wydaję, głównie na własne przyjemniości: jedzenie, bilety do teatru, pocztówki z kotami, płyty z filmami i muzyką. Wydaję też pieniądze na mojego kota: jedzenie, żwirek do kuwety. Dokładam się też do budżetu domowego,żeby nie być tak całkiem na utrzymaniu rodziców. Jednak ogólnie nie wydaję dużo i przeważnie pieniądze, które w danej chwili mam wystarczają mi, nie mam długów. Nie wydaję natomiast pieniędzy na rzeczy typowo kobiece: ubrania buty, kosmetyki. I tak to waśnie ze mną jest.
DZIEWICA8

: 16 maja 2009, 17:13
autor: Lalaith
Zazwyczaj ani nie oszczędzam, ani nie szastam pieniędzmi. Kupuję na co mam ochotę, zawsze w pewnych granicach, które nieświadomie sobie ustaliłam i równie nieświadomie się trzymam. Taka po prostu jestem. I dzięki temu nie narzekam na brak pieniędzy.
Czasem jedynie gdy przyjdzie mi zrobić jakiś większy zakup typu aparat, telefon czy jakaś wycieczka to muszę trochę pooszczędzać, ale nie odczuwam tego zbytnio :)