Forum SEA

U mnie to jest chyba wszystko z umiarem. Nie szastam pieniędzmi, ale też przesadnie nie oszczędzam. Gdy czegoś potrzebuję, albo coś mi się spodoba to po prostu kupuję. Nie bywa jednak tak, że bezmyślnie na coś wydaje.

Patrząc prawdzie w oczy muszę się przyznać, że jestem sknerą.

jestem chora na punkcie oszczędzania.
To nie tak, że żałuję sobie na jedzenie, czy coś w tym stylu, nie. W moim domu ZAWSZE musi być coś konkretnego do jedzenia i... fajki (wagon na miesiąc, nie więcej).
Ale nie kupuję nowych ciuchów, czy butów, nie mam potrzeby, żeby z moich szafek wysypywały sie kosmetyki i nie czuję się lepsza, gdy mam milion olejków, płynów, soli/Bóg wie czego jeszcze do kąpieli.
Nie cierpię wydawać pieniędzy i tak, jak większości kobiet robi się lepiej gdy pójdą do jakiegoś centrum handlowego i zostawią tam pół wypłaty, ja liczę każdy grosz, a gdy sobie coś kupię, boleję nad tym przez miesiąc.
To się chyba leczy
ale dzięki temu zawsze mam zaoszczędzone pieniądze i nie boję się, że gdy (odpukać) stracę pracę, nie będę miała za co żyć przez choćby miesiąc

Jeśli chodzi o mnie to - "Każdy zakup muszę solidnie, kilka razy przemyśleć zanim zdecyduje się wydać pieniądze." Jakąś tam bardzo oszczędną osobą to nie jestem, ale też do rozrzutnych nie należę. Kupuję jak potrzebuję Wolę sobie zaplanować wszystko.

Jestem osobą rozrzutną - lubię wydawać pieniądze, oszczędzać nie umiem i nie wstydzę się tego
Nie jest jednak tak, że nie kontroluję swoich wydatków czy się zadłużam - wszystko przeliczam, wiem zawsze ile i na co wydaję, ale nie mam takiego nawyku by cokolwiek zaoszczędzić na dłużej. Swoją drogą, nie mam też jakichś wygórowanych pragnień, drogich fanaberii, na które musiałbym skrupulatnie oszczędzać.
Życie jest za krótkie, by odmawiać sobie przyjemności

jestem rozrzutna, mam podobnie jak kolega wyżej.

Oszczędna. Jak nie muszę czegoś koniecznie mieć to nie kupuję. Jak jest opcja to kupuję używane. Wyjątki stanowią dekoracje do domu, podróże i przybory do kolorowania - ale nawet tu staram się jak najskromniej, jednocześnie zachowując pewien standard. Lubię mieć oszczędności na czarną godzinę, łagodzą psychiczny dyskomfort.

Do niedawna bylem oszczedny. Aktualnie jedyna oszczednosc to comiesieczne odkladanie stalej kwoty swoich zarobkow, reszte wydaje.

W ubiegłym miesiącu udało mi sie zaoszczędzić aż 200 zł... właśnie przepierniczyłam na książki.
Ale jestem szczęśliwa

Muszę być oszczędny, bo zleceniodawcy nie dają mi zarobić tyle, żebym mógł pozwolić sobie na rozrzutność Niemniej stanowczo za dużo wydaję na wycieczki ostatnio. Ale te Czechy (i Czeszki) takie ładne, że żal nie jeździć, zwłaszcza latem...

Podróże wzbogacają, więc się opłaca