Lubisz dzieci?

Dodaj swój głos! (ankiety są anonimowe)

Czy lubisz dzieci?

Tak
102
25%
Nie
178
44%
Czasami
79
19%
Zależy jakie (i wpisz jakie w osobnym poście)
48
12%
 
Liczba głosów: 407

Agnieszka
ninjAS
Posty: 2626
Rejestracja: 10 sie 2005, 16:38

Post autor: Agnieszka »

Aha, ok w takim razie ;)

Ludzi niestety nie zmienisz, zawsze się znajdzie ktoś, kto się będzie wtrącał - do wszystkiego co możliwe - czy to dzieci, czy fakt, że się pracuje w domu, a nie wśród ludzi xD
Można się oburzać, można obruszać, można próbować tłumaczyć, ale czy to nie jest syzyfowa praca? ;)
Awatar użytkownika
Selene
ASiołek
Posty: 67
Rejestracja: 10 paź 2008, 15:41
Lokalizacja: z własnego świata

Post autor: Selene »

tak, nie można się wtrącać w czyjeś prywatne wybory
tylko, że jest jeden problem:
nie u każdego sytuacja rodzinna wynika z podjętego przez niego wczesniej czy obecnie wyboru
może niektórych to zaszokuje, ale są osoby które nad małżeństwem, dziećmi, planami rodzinnymi nie zastanawiali się wcale... nigdy...
oni zostali wychowani w przeświadczeniu, że wszyscy biorą śluby i mają dzieci i to jest normalne i tak musi być i że wszyscy tak i nie ma co się zastanawiać tak po prostu trzeba i tyle
rodzina przyjaciele znajomi sąsiedzi otoczenie wie że ta osoba weźmie ślub i będzie miała dzieci i tego od niej oczekuje, bo to jest oczywiste, bo wszyscy tak robią to niby czemu z nim by miało być inaczej...
ludzie często podporządkowują się woli społeczeństwa
często to, jak żyją nie jest wcale ich prywatnym wyborem
nie jest nawet ich wyborem

i teraz niech każdy odpowie sobie na pytanie: czy tego, czego chcę, chcę naprawdę ja? czy też chcę tego, bo wiem, że powinnam tego chcieć, bo tak chce moje otoczenie?

mnie samej odpowiedź zajęła 6 lat, ale teraz dopiero mogę powiedzieć, że jestem osobą w pełni myślowo niezależną.

co do rodzin wielo- i bezdzietnych, jeśli to ich wybór, jeśli konsekwencjami takiego stanu rzeczy nie obciążają wszystkich naokoło, tylko sami spełniają role, jakie sobie napisali, to ich sprawa i mnie nic do tego...

nie cierpię kawy, okropnie pachnie, w smaku straszna i do tego niezdrowa
ale to nie znaczy, że mam zabraniać ją pić osobom, które ją lubią

uwielbiam mleko, jest pyszne i zdrowe
ale nie latam z kartonem mleka i nie terroryzuję nim ludzi, którzy go nie piją

z dziećmi jest podobnie. Nigdy nie zgodziłabym się na ciążę i poród, wolałabym się zabić
ale to nie znaczy, że nie ma kobiet, dla których ciąża to radość i błogosławieństwo
bardzo bym chciała mieć jednak w domu takiego szkraba
ale to nie znaczy że bezdzietnych mam wyzywać na ulicy od egoistów

jeżeli dla tej kobiety 18 poród, 18 dziecko to szczęście, jeśli ona naprawdę chce mieć jeszcze jedno, stać ich na to, nie zaniedbają dotychczasowych dzieci, a 19 maluszek będzie kolejną pociechą do kochania, to daj jej Panie Boże szczęście i zdrowie i wszystkiego najlepszego... i powiem tylko jedno: wyrazy najwyższego szacunku dla niej...
*per ASpera ad AStra*
*****
*I nawet kiedy będę sam*
*Nie zmienię się, bo mam swój świat*
wilczek
pASibrzuch
Posty: 286
Rejestracja: 17 lip 2007, 18:46

Post autor: wilczek »

DAMA pisze:Mówi się,że miłość rodziców do dzieci to miłość bezwarunkowa. I tak według mnie powinno być. Myślę,że nie ma żadnego powodu do miłości rodzicielskiej.Jednak nie zawsze tak jest....Są rodzice,którzy kochają za coś ( na przykład za osiągnięcia)stawiają warunki,które trzeba zrealizować,spełnić,uszczęśliwić ich.W niektórych przypadkach rodzice w taki właśnie sposób realizują jakieś swoje niespełnione ambicje,czasami powody takiej miłości warunkowej są trudne do wyjaśnienia...Rodzicielska miłość warunkowa....To nie egoizm?
W końcu kocha się za nic.....
I tu można ładnie podstawić biologiczny aspekt miłości. Rodzice "kochają" czyli troszczą się, opiekują, wychowują itp. swoje DNA. Już mi tam gdzieś wcześniej zarzucano że to typowo męski punkt widzenia, czy jakoś tak... Ale taką zasadę uznaję i już.
A co do rodziców którzy kochają za coś - no cóż w przyrodzie też tak jest że faworyzowane są np. szczenięta silniejsze, zwinniejsze - mają większą szansę a przetrwanie a później na przekazanie lepszego materiału genetycznego. Uważam że pomimo tego mówienia o uczuciach, miłości i pojmowania śwata rozumem, nadal mamy w sobie pierwotne instynkty które w pewnym stopniu nami kierują.

Selene pisze:oni zostali wychowani w przeświadczeniu, że wszyscy biorą śluby i mają dzieci i to jest normalne i tak musi być i że wszyscy tak i nie ma co się zastanawiać tak po prostu trzeba i tyle
rodzina przyjaciele znajomi sąsiedzi otoczenie wie że ta osoba weźmie ślub i będzie miała dzieci i tego od niej oczekuje, bo to jest oczywiste, bo wszyscy tak robią to niby czemu z nim by miało być inaczej...
Czy ja wiem. W dzisiejszych czasach? Teraz modny jest indywidualizm i troska o samego siebie. Więc uważasz że ludzie mimo to ludzie bawią się w rodzinę "bo tak trzeba"? Rozumiem że biorą ślub "bo muszą", ale teraz na presję społeczeństwa mało kto zwraca uwagę, przynajmniej tak mi się wydaje?!

Selene pisze:uwielbiam mleko, jest pyszne i zdrowe
A podobno wcale nie takie zdrowe. Dorośli nie trawią laktozy, jest coraz częściej alergogenne i powoduje biegunki. Ale też je lubię ;)
Samiec Alfa 8)
Awatar użytkownika
DAMA
Zbanowana
Posty: 221
Rejestracja: 6 lis 2008, 11:02

Post autor: DAMA »

wilczek pisze:
DAMA pisze:Mówi się,że miłość rodziców do dzieci to miłość bezwarunkowa. I tak według mnie powinno być. Myślę,że nie ma żadnego powodu do miłości rodzicielskiej.Jednak nie zawsze tak jest....Są rodzice,którzy kochają za coś ( na przykład za osiągnięcia)stawiają warunki,które trzeba zrealizować,spełnić,uszczęśliwić ich.W niektórych przypadkach rodzice w taki właśnie sposób realizują jakieś swoje niespełnione ambicje,czasami powody takiej miłości warunkowej są trudne do wyjaśnienia...Rodzicielska miłość warunkowa....To nie egoizm?
W końcu kocha się za nic.....
I tu można ładnie podstawić biologiczny aspekt miłości. Rodzice "kochają" czyli troszczą się, opiekują, wychowują itp. swoje DNA. Już mi tam gdzieś wcześniej zarzucano że to typowo męski punkt widzenia, czy jakoś tak... Ale taką zasadę uznaję i już.
A co do rodziców którzy kochają za coś - no cóż w przyrodzie też tak jest że faworyzowane są np. szczenięta silniejsze, zwinniejsze - mają większą szansę a przetrwanie a później na przekazanie lepszego materiału genetycznego. Uważam że pomimo tego mówienia o uczuciach, miłości i pojmowania śwata rozumem, nadal mamy w sobie pierwotne instynkty które w pewnym stopniu nami kierują.

Selene pisze:oni zostali wychowani w przeświadczeniu, że wszyscy biorą śluby i mają dzieci i to jest normalne i tak musi być i że wszyscy tak i nie ma co się zastanawiać tak po prostu trzeba i tyle
rodzina przyjaciele znajomi sąsiedzi otoczenie wie że ta osoba weźmie ślub i będzie miała dzieci i tego od niej oczekuje, bo to jest oczywiste, bo wszyscy tak robią to niby czemu z nim by miało być inaczej...
Czy ja wiem. W dzisiejszych czasach? Teraz modny jest indywidualizm i troska o samego siebie. Więc uważasz że ludzie mimo to ludzie bawią się w rodzinę "bo tak trzeba"? Rozumiem że biorą ślub "bo muszą", ale teraz na presję społeczeństwa mało kto zwraca uwagę, przynajmniej tak mi się wydaje?!

Wilczku, piszesz rodzice kochają swoje DNA....Myślę,że nie jest to tylko i wyłącznie męski punkt widzenia...A z tym DNA....niekoniecznie zawsze rodzice chcą żeby dzieci były dokładnie takie jak oni i szły ich drogą ( różnie z tym bywa),powielały ich cechy.Chociaż bardzo często tak właśnie jest i dodatkowo rodzice dążą do tego żeby dzieci były od nich jeszcze lepsze. Zresztą kwestia rodzicielskiej miłości warunkowej to złożone pojęcie,bo w zależności od rodziców te warunki mogą być inne.I jeżeli napisałam o "osiągnięciach" to każdy rodzic przez to określenie może rozumieć coś zupełnie innego.
A w kwestii tej całej presji społeczeństwa i sugerowania pewnych zachowań to w pełni się zgadzam. Chociaż uważam,że to też kwestia środowisk, w których się obracamy,a także kwestia wielkich miast i małych miasteczek. Ostatnio ktoś mi opowiadał,że w małych miasteczkach można się jeszcze na dzień dzisiejszy spotkać z presją otoczenia gdyż panuje tam ciągle schematyczna mentalność. Duże miasta wojewódzkie są bardziej liberalne i wyzwolone.
Mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
Bardzo Dziwna Osoba
fantAStyczny
Posty: 551
Rejestracja: 21 lut 2007, 15:28
Lokalizacja: Północ

Post autor: Bardzo Dziwna Osoba »

Mieszkam w dużym mieście, ale w moim środowisku jest tak, że nawet najbardziej zagorzałe feministki w końcu chcą mieć rodzinę.
Sąsiedzi bardzo interesują się życiem innych- zupełnie jak w różnych polskich filmach, w których akcja toczy się na wsi. Rówieśnicy dziwią się mniej lub bardziej otwarcie, gdy ktoś w okolicach 30tki nie marzy chociażby o samym mężu albo mieszkaniu z partnerem. A jeszcze nigdy nie spotkałam się z inną reakcją niż szok, gdy powiedziałam, że są ludzie, którym dobrze się żyje samemu i nie zamierzają nigdy nikogo mieć. Zawsze słyszę określenie, że to pewnie jacyś dziwacy itd, że to nienaturalne.
Awatar użytkownika
Urania
mASełko
Posty: 138
Rejestracja: 10 gru 2008, 16:00
Lokalizacja: Terra Incognita

Post autor: Urania »

Bardzo Dziwna Osoba pisze:Mieszkam w dużym mieście, ale w moim środowisku jest tak, że nawet najbardziej zagorzałe feministki w końcu chcą mieć rodzinę.
Sąsiedzi bardzo interesują się życiem innych- zupełnie jak w różnych polskich filmach, w których akcja toczy się na wsi. Rówieśnicy dziwią się mniej lub bardziej otwarcie, gdy ktoś w okolicach 30tki nie marzy chociażby o samym mężu albo mieszkaniu z partnerem. A jeszcze nigdy nie spotkałam się z inną reakcją niż szok, gdy powiedziałam, że są ludzie, którym dobrze się żyje samemu i nie zamierzają nigdy nikogo mieć. Zawsze słyszę określenie, że to pewnie jacyś dziwacy itd, że to nienaturalne.
... i to jest właśnie typowy objaw myślenia schematycznego, o którym wcześniej pisałam... :?
Omnia mea mecum porto...
Awatar użytkownika
camellia
ciAStoholik
Posty: 355
Rejestracja: 21 maja 2007, 23:27

Post autor: camellia »

Kiedy ja na studiach będąc, oświadczyłam znajomym, że nie zamierzam wiązać się z mężczyzną, że dobrze jest mi samej, wszyscy robili wielkie oczy. W pamięci utkwił mi komentarz koleżanki, która stwierdziła, że nie powinnam myśleć o zawodzie nauczyciela, bo będę wredna, demonstrując swoje staropanieństwo :shock: Zabolał mnie jej komentarz. Do ludzi takich jak ona nie docierało, że można realizować się w życiu, nie mając partnera.
Moja mam też mi mówi, że wiele ważnych i ciekawych przeżyć mnie omija, z powodu braku faceta, rzecz jasna.
Nie jestem jeszcze stara, jak dotąd nikogo bliskiego tak naprawdę nie miałam i przyzwyczaiłam się już do tego, ale nie jestem pewna, czy nadal byłabym taka twarda, rozmawiając ze znajomymi o mojej partnerskiej samotności, czy twierdziłabym, że to takie to wspaniałe, że tak mi dobrze itp. Było tak, dopóki miałam znajomych. Czułam, że nie jestem sama, a teraz oni związali się ze swoimi "drugimi połówkami" i odsunęli się, a ja mam swoje cztery ściany, robotę, której nie lubię, siostrę, która ma swoje życie, rodziców, którym siedzę na głowie już stanowczo za długo i babcię, która, niestety, wiecznie żyć nie będzie. I tak to wygląda. Boję się przyszłości...
Panie, co oznacza to, czym mnie doświadczasz...
Awatar użytkownika
Urania
mASełko
Posty: 138
Rejestracja: 10 gru 2008, 16:00
Lokalizacja: Terra Incognita

Post autor: Urania »

camellia pisze:Kiedy ja na studiach będąc, oświadczyłam znajomym, że nie zamierzam wiązać się z mężczyzną, że dobrze jest mi samej, wszyscy robili wielkie oczy. W pamięci utkwił mi komentarz koleżanki, która stwierdziła, że nie powinnam myśleć o zawodzie nauczyciela, bo będę wredna, demonstrując swoje staropanieństwo :shock: Zabolał mnie jej komentarz. Do ludzi takich jak ona nie docierało, że można realizować się w życiu, nie mając partnera.
Moja mam też mi mówi, że wiele ważnych i ciekawych przeżyć mnie omija, z powodu braku faceta, rzecz jasna.
Nie jestem jeszcze stara, jak dotąd nikogo bliskiego tak naprawdę nie miałam i przyzwyczaiłam się już do tego, ale nie jestem pewna, czy nadal byłabym taka twarda, rozmawiając ze znajomymi o mojej partnerskiej samotności, czy twierdziłabym, że to takie to wspaniałe, że tak mi dobrze itp. Było tak, dopóki miałam znajomych. Czułam, że nie jestem sama, a teraz oni związali się ze swoimi "drugimi połówkami" i odsunęli się, a ja mam swoje cztery ściany, robotę, której nie lubię, siostrę, która ma swoje życie, rodziców, którym siedzę na głowie już stanowczo za długo i babcię, która, niestety, wiecznie żyć nie będzie. I tak to wygląda. Boję się przyszłości...
Doskonale Cię rozumiem!

Mam też obecnie taka sytuację... Moja siostra lada dzień spodziewa się dziecka. Od jakiegos czasu czuję, że zaczyna traktować mnie jakby na dystans... tzn. nic nie mogę jej np. powiedzieć, poradzić, bo jak mówi: "Ty nie przeżywasz tego co ja. Ty nie jestes w ciąży... etc." W przyszłosci, pewnie jeśli cokolwiek będę chciała powiedzieć, to zapewne usłyszę: "co Ty tam wiesz, przecież nie masz dzieci..." Strasznie mnie to denerwuje... i przykra jest ta świadomość, że nasze drogi się rozchodzą... :?

Z drugiej strony, nie uważam, że bycie z kimś jest jakimś panaceum. Próbowałam być w związkach i niestety czułam, że nie do końca mogę być sobą - z czasem stawało się to udręką nie do wytrzymania... Poznanie kogoś, kto mógłby być, jak to mówią Anglicy: "soul mate" - graniczy z cudem... [Dlatego mnie to już nie interesuje, - to szukanie, próbowanie, opowiadanie po raz kolejny historii swojego życia, żeby ktoś znów "obrócił się na pięcie..." - strasznie męczące, a poza tym, denerwowało by mnie, że ktoś kręci mi się po domu... Całe życie musiałam z kims dzielić mieszkanie [tłum w łazience, tłum w kuchni...], a ja chciałabym sobie po prostu wreszcie psychicznie odpocząć... w samotności, w ciszy... (pies mi wystarczy)].
Omnia mea mecum porto...
Agnieszka
ninjAS
Posty: 2626
Rejestracja: 10 sie 2005, 16:38

Post autor: Agnieszka »

camellia pisze:Moja mam też mi mówi, że wiele ważnych i ciekawych przeżyć mnie omija, z powodu braku faceta, rzecz jasna.
Poproś mamę, żeby Ci powiedziała, co DOKŁADNIE i KONKRETNIE Cię omija z powodu braku faceta. Jakieś przykłady.
Awatar użytkownika
clouds clear
golAS
Posty: 1288
Rejestracja: 4 wrz 2006, 13:36
Lokalizacja: ZIELONA GóRA

Post autor: clouds clear »

Równie dobrze może nas ominąć wiele "ważnych" i "ciekawych" przeżyć, ponieważ nie polecimy w kosmos. Tak bym to ujęła :wink:
einmal ist keinmal
Awatar użytkownika
urtika
sASanka
Posty: 2427
Rejestracja: 27 maja 2008, 21:06

Post autor: urtika »

Uważam, że miałam i mam o wiele więcej " ważnych i ciekawych " przeżyć niż wiekszość moich znajomych spośród tych, które mają faceta.

BTW. Polecam książkę E. Kay Trimberger pt. Nowa singielka. Jest to książka mówiąca o tym, że jest to jak najbardziej możliwe by nie mając partnera prowadzić szczęśliwe i spełnione życie. Jedna z jej recenzji mówi, że gdyby Bridget Jones jako nastolatka spotkała Trimberger,napisałaby zupełnie inny dziennik.
Autorka, z wykształcenia socjolog, sama będąc singielką po 50-tce, przeprowadziła badania w połowie lat 90-tych wśród kobiet między 30-tym a 60-tym rokiem życia i wówczas nie znalazła ani jednej zadowolonej z życia singielki. Powtórzyła wywiady z tymi samymi kobietami 10 lat później - i tym razem okazało się, że większość z nich wiedzie szczęśliwe i harmonijne życie. Okazało się, że ich pogląd na bycie singielką a także i stosunek otaczającego świata uległ przekształceniu. :wink: W poszczególnych rozdziałach książki autorka prezentuje historię wybranych kobiet, odpowiadając przy tym na pytanie z jakimi przeszkodami muszą się mierzyć, jak wygląda kwestia posiadania dzieci lub ich braku i perspektywy samotnej starości. Sposób przedstawienia przez Trimberger nowoczesnych singielek wyróżnia się tym, że nie próbuje ona ukazać samotności jako lepszej drogi. Po prostu pokazuje, jak można sobie z nią radzić, jeśli tak właśnie potoczy nam się życie.
Quirkyalone
Awatar użytkownika
DAMA
Zbanowana
Posty: 221
Rejestracja: 6 lis 2008, 11:02

Post autor: DAMA »

Zgadzam się ze stanowiskiem Urtiki. Nie wszyscy muszą mieć jednakowe doświadczenia.Jednych omija to,innych tamto.....Kwestia nie posiadania partnera ( a także nie posiadania w przyszłości rodziny) nie oznacza,że doświadczenia i przeżycia takiej osoby nie mogą być ciekawe,wartościowe,rozwijające,a nawet szalone ( to aluzja do bardziej przebojowych osób :D ). Może być wręcz przeciwnie....A czy nie obiło Wam się przypadkiem o uszy narzekanie na prozę życia osób,które wybrały życie w tradycyjnej rodzinie ( mąż,żona,potomstwo) ? To zależy kto się w czym spełnia i przez co się realizuje. Wydaje mi się,że jakaś część ludzi bardzo płytko interpretuje kwestię " bycia singlem". Interpretuje ją płytko,bo interpretuje stereotypowo. Pozdr :D
Mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
asior
starszASek
Posty: 42
Rejestracja: 13 kwie 2008, 20:42
Lokalizacja: poznań
Kontakt:

odpowiedż na pytanie

Post autor: asior »

Tak, lubię dzieci. One też lubią mnie, łatwo nawiązuje z nimi kontakt.
Czasami wydaje mi się, iż jeśli ma się dzieci i rodzinę, wszyskie problemy zawodowe, czy to szeroko rozumiane życiowe, bledną w obliczu tego, jeśli pojawiają się problemy, np zdrowotne u dzieci.
Ale rodzina ta i dzieci mogą też stanowić schronienie, o jakie gdzie indziej trudno. pozdrawiam :?
Awatar użytkownika
DAMA
Zbanowana
Posty: 221
Rejestracja: 6 lis 2008, 11:02

Post autor: DAMA »

A mnie zawsze zastanawiają rodzice,którzy mówią i dobitnie podkreślają,że coś im się należy od dzieci,bo się dla nich poświęcili....
Uważam,że określenie " poświęcenie się dla dzieci" jest nie w porządku, a tym bardziej żądanie czegoś w zamian. Czy relacje pomiędzy rodzicami i dziećmi działają na zasadzie- coś za coś ? Nie.
To relacja zupełnie bezinteresowna. Pozdr :D
Mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
Awatar użytkownika
Urania
mASełko
Posty: 138
Rejestracja: 10 gru 2008, 16:00
Lokalizacja: Terra Incognita

Post autor: Urania »

DAMA pisze:A mnie zawsze zastanawiają rodzice,którzy mówią i dobitnie podkreślają,że coś im się należy od dzieci,bo się dla nich poświęcili....
Uważam,że określenie " poświęcenie się dla dzieci" jest nie w porządku, a tym bardziej żądanie czegoś w zamian. Czy relacje pomiędzy rodzicami i dziećmi działają na zasadzie- coś za coś ? Nie.
To relacja zupełnie bezinteresowna. Pozdr :D
Szczególnie, że dzieci zostają jakby postawione przed faktem dokonanym, tzn. nikt się ich nie pyta, czy chcą się urodzić i wziąć na siebie całe ryzyko, jakie życie ze sobą niesie (m.in. choroby, bieda, wojny, źli ludzie, itd...), a teraz raptem jeszcze jakieś wymagania...! Ech, life is brutal.
Omnia mea mecum porto...
ODPOWIEDZ