Ostatnio dożo "rozkminiam" na temat swojego aseksualizmu, naprawdę ciężko mi się określić. Mam takie momenty, w których wydaje mi się, że jestem pewna i zadowolona, ale pojawiają się chwile zwątpienia. Na początku myślałam, że może mam problem z zaakceptowaniem tego przez presję społeczną, ale nie, miewam takie chwile że sama w sobie chciałabym poczuć pożądanie do drugiej osoby.
Nie wiem czy mogę powiedzieć, że nie mam potrzeb seksualnych, bo czym jest potrzeba w tym kontekście? Rozmawiałam na ten temat z przyjaciółką która określa się jako seksualna - lesbijka, zapytałam jej jak ona to czuje, o co chodzi z tą potrzebą, co się stanie jak jej nie zaspokoi, jak ją odczuwa i co musi zrobić żeby ją zaspokoić.
Jej odpowiedź dość mocno mnie zaskoczyła, szczególnie jak przypominały mi się wypowiedzi kilku sfrustrowanych seksualnie osobników na tym forum, których żony były domniemanie aseksualne.
Otóż, koleżanka powiedziała, że masturbacja całkowicie wystarczyłaby jej do zaspokojenia tych potrzeb. Że przecież były długie momenty w jej życiu w których nie mogła tej potrzeby realizować z kimś i nie zaczyna od tego "chodzić po ścianach". Stwierdziła, że oczywiście wolałaby to zrobić z kimś, ale jak nie ma, to trudno, porno wystarczy. Bez masturbacji nie próbowała, więc nie wie, co by było, jakby się czuła itd.
I teraz wracam do mojej "rozkminy", czy ja nie mam potrzeb seksualnych? Mam, tylko wolę je realizować we własnym zakresie. Mogę je realizować z kimś, płeć obojętna, z tym, że kiedy robię to z kimś czuję się jednocześnie źle i dobrze, a kiedy robię to sama czuję się tylko dobrze. Wychowałam się w dość trudnych warunkach, więc jestem wstanie znosić różne niedogodności przez długi czas i akceptować je na zasadzie "tak musi być", więc przez kilka lat starałam się znosić seks, skupiając się tylko na tym co dobre, ale po kilku latach zauważyłam, że to źle działa na moją psychikę, robię się sfrustrowana i zaczynam mieć uczulenie na temat seksu. W pewnym momencie dostałam awersji seksualnej. Po kilku latach abstynenci awersja mi przeszła, więc próbowałam znowu i tak w kółko.
W tej chwili nie mam awersji i znowu wydaje mi się że bym mogła, ale patrze na ludzi i mi się odechciewa. Co ciekawe w moich fantazjach występują ludzie, ale potrzebuję też do tego jakiejś fajnej otoczki, czegoś co pobudzi moje emocje i wyobraźnie - nie po prostu goły facet.
Może ja naprawdę jestem tym przypadkiem, który nie spotkał jeszcze tego właściwego... Ale czy przez 27 lat można nie spotkać nikogo z kim chciałoby się to robić? Zagubionam...