Ja mimo wszystko chcę wierzyć w Boga. Wiem, że się od Niego odsunęłam i że muszę do Niego wrócić. Nie potrafiłabym całkowicie przestać w Niego wierzyć, uznać, że w ogóle Go nie ma. Ja muszę stale wiedzieć, że jest ktoś nade mną, ktoś kto mnie wspiera i chroni z góry, ktoś, do kogo mogę się zwrócić w trudnych chwilach, ktoś kto jest ode mnie silniejszy i ważniejszy. Ta potrzeba jest we mnie tak silna, że gdy odsunęłam się od Boga chrześcijańskiego szybko stworzyłam sobie własnych, świeckich bożków, którym zaufałam. Dziś bardzo tego żałuję i nie mogę uwierzyć, że mogłam byś, aż tak głupia.
Czasem szukam też takiego wsparcia u jakiegoś człowieka, zastanawiam się kto mógłby mnie obronić przed czymś, co jest dla mnie złe, pomóc w trudnych chwilach.
Nie mogłabym być ateistką tak jak Wy, jestem na to za słaba. Bez takiego odgórnego wsparcia nie poradziłabym sobie w życiu, byłabym jeszcze bardziej słaba psychicznie niż teraz. Poza tym boję się kary Boga za odrzucenie Go. Uważam, że ateiści to ludzie odważni, silni psychicznie i z mocnym charakterem. Ja nie mam odwagi, ani siły psychicznej, aby być ateistką. A tak poza tym to wcale tego nie chcę.
DZIEWICA8