Ja zaznaczyłam odpowiedź "boję się". Chyba to jest właśnie strach, bo obrzydzenie raczej nie. Seks nie wydaje mi się wstrętny, czy obrzydliwy, a raczej nieprzyjemny, nieatrakcyjny. Mimo to nie wydaje mi się, żebym była antyseksualna, bo to chyba coś więcej niż ja czuję. Ja nie sprzeciwiam się seksualności innych ludzi, uważam, że ich seksualność to ich prywatna sprawa, po prostu: niech to robią jeśli mają ochotę. Z chłopakiem, o którym tu wcześniej pisałam zerwałam właśnie ze strachu przed seksem. Nie mogłam się zdobyć na to, już sama myśl mnie przerażała. Czasem zdarza się, że jakiś mężczyzna mnie podrywa, a ja się go boję i uciekam. Sama nie wiem, skąd bierze się ten mój strach, przecież nie mam żadnych złych doświadczeń np. gwałt, molestowanie seksualne. Ten strach pojawia się u mnie tylko wtedy, gdy zjawia się jakaś możliwość seksu np. ktoś mi go proponuje, gdy takiej możliwości nie ma to wydaje mi się, że ten seks jest gdzieś daleko ode mnie, poza moim zasięgiem, jest mi niedostępny. Chwilami wydaje mi się, że to jakaś siła wyższa ode mnie o tym decyduje. Próbuję walczyć z takim myśleniem, ale chwilami mi się nie udaje. Boję się, że znów wraca do mnie depresja. Trzymałam się dzielnie przez kilka miesięcy i wszystko wróciło. Znów czuję się gorsza od innych, wyklęta, pokrzywdzona przez los. Nie mam już wprawdzie myśli samobójczych, ale za to czasem dopadają mnie ataki płaczu, nad którymi nie potrafię zapanować np. wczoraj zaczęłam płakać na mszy w kościele. Starałam się nie płakać, ale nie dałam rady, łzy same mi leciały. Czasem ogarnia mnie też złość na cały świat, wszystko mnie drażni, denerwuje. Innym razem znowu czuję się bezgranicznie szczęśliwa. Okropna huśtawka nastrojów! Tak ciężko jest wyjść z depresji. Już myślałam, że mi się udało, a tu wszystko wróciło. Ech....
DZIEWICA8