Czy całkowicie rozumiesz i akceptujesz swój aseksualizm?
Czy całkowicie rozumiesz i akceptujesz swój aseksualizm?
Bardzo proszę o odpowiedzi na moje pytanie (wraz z bliższym wyjaśnieniem): Czy całkowicie rozumiesz i akceptujesz swój aseksualizm?
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
- Magda
- bASyliszek
- Posty: 1112
- Rejestracja: 1 sty 2007, 18:26
- Lokalizacja: Gotei13/Seireitei/Soul Society
- Kontakt:
Zaznaczyłam odpowiedź "Raczej tak", ponieważ rozumiem, że jestem aseksualna i tego nie zmienię, ale nie w pełni się z tym pogodziłam.
Nie chcę być do końca tego życia samotna, tzn. bez jakiejś bliskiej mi istoty. Obecnie samotność mi nie przeszkadza, bo zrozumiałam, że tak ma teraz być. To nie znaczy, że nie jestem zdolna do tzw. wyższych uczuć, ale nie potrafię zmuszać do niczego ludzi, których kocham. Ich szczęście jest dla mnie o wiele ważniejsze niż moje własne.
To chyba tyle. Pozdrawiam wszystkich
Nie chcę być do końca tego życia samotna, tzn. bez jakiejś bliskiej mi istoty. Obecnie samotność mi nie przeszkadza, bo zrozumiałam, że tak ma teraz być. To nie znaczy, że nie jestem zdolna do tzw. wyższych uczuć, ale nie potrafię zmuszać do niczego ludzi, których kocham. Ich szczęście jest dla mnie o wiele ważniejsze niż moje własne.
To chyba tyle. Pozdrawiam wszystkich
Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest dla mnie taka prosta... Zaznaczyłam odpowiedź, że nie jestem pewna. No bo rozumieć - rozumiem go, ale nie jestem do końca pewna czy się z tym pogodziłam. Jeśli przez reszte mojego życia mam być zupełnie sama, to chyba jednak nigdy się z nim nie pogodzę Ostatnio coraz gorzej jest mi znosić tą straszną samotność. Jestem wobec tego bezradna, bo przecież nie moge szukać sobie przyjaciół na siłę. A szanse, że spotkam kogoś tak bardzo podobnego do mnie i równie samotnego, są znikome.
Nie nie, nie pogodzę z tym!
Nie nie, nie pogodzę z tym!
"Samotność to pies co kąsa tak bez uprzedzenia...
Ja wiem jak to jest... Znam to przecież znam aż do znudzenia..."
Ja wiem jak to jest... Znam to przecież znam aż do znudzenia..."
-
- alabAStrowy bożek
- Posty: 1333
- Rejestracja: 25 maja 2007, 13:44
Moja odpowiedź pierwszą (zdecydowanie tak). Akceptuję swój aseksualizm jako rzecz zastaną, jako coś, co po prostu jest, na co nie mam wpływu i czego nie mogę zmienić. Nie odczuwam z tego powodu żadnego dyskomfortu, nie czuję się nikim gorszym , choć pewnie ludzie seksualni uznaliby mnie za ślepca. I w pewnym sensie jestem takim "ślepcem", ponieważ nie wiem, jak to jest odczuwać pociąg seksualny, czy być zakochanym. To nie było nigdy moim udziałem. Nie jest mi z tego powodu ani trochę źle. Nie roztrząsam tego, ani nie żałuję, że tak właśnie jest. Osoby powyżej wspomniały o samotności, która jest lub może być ich problemem w przyszłości. Dla mnie, to nie jest problem. Dla mnie samotność jest stanem pożądanym. Brak perspektywy posiadania rodziny w przyszłości? Dla mnie OK., bo rodzina, to dom a dom, to przywiązanie do miejsca. Tak naprawdę od początku mojego życia idę przez nie samotnie i mogę tak iść przez nie do końca.
„Dorosłe dzieci mają żal
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
Odpowiedź nr 1. Całkowicie akceptuję swój aseksualizm, właściwie to nawet go lubię, gdyby można było sobie wybrać orientację, to wybrałabym właśnie aseksualizm. Nie zazdroszczę "normalnym”, nie przeszkadza mi, że nie jestem taka jak większość. O rodzinie nigdy nie marzyłam, nie wydaje mi się też, żebym potrafiła stworzyć związek z istotą ludzką, który by polegał na wspólnym mieszkaniu, codziennym widzeniu się itd. Nie chcę tego i nawet nie zamierzam próbować. Zresztą, do tego potrzebne są jakieś uczucia romantyczne, a mnie już ludzie nie fascynują, nawet nie zauważyłam kiedy stałam się aromantyczna.
-
- alabAStrowy bożek
- Posty: 1333
- Rejestracja: 25 maja 2007, 13:44
Widzę, że mamy na forum prawdziwego stoika.Gizmo pisze:Z pewnością seksualność i romantyczność dostarczają wielu wrażeń, ale bycie ASem bez romantycznych skłonności oznacza spokój ducha. A ja spokój bardzo sobie cenię .
„Dorosłe dzieci mają żal
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
Czy całkowicie rozumiesz i akceptujesz swój aseksualizm?
Ja zaznaczyłam odpowiedź nie wiem//nie jestem pewna/pewny.
Zauważyłam, że mam pewne okresy, fazy. Są chwile, gdy akceptuję swój aseksualizm, jest mi z nim dobrze, jest dla mnie oczywisty, zrozumiały, jestem z nim szczęśliwa. Jednak mam też czasem niestety chwile, gdy ogarnia mnie rozpacz lub złość pretensja do całego świata. Zadaję sobie wtedy pytania typu: Dlaczego właśnie ja?, Za co mnie to spotkało?, Dlaczego akurat to, a nie co innego? Są też chwile, gdy zastanawiam się, czy to jest na pewno aseksualizm, czy raczej coś innego np. moje: kompleksy, egoizm, nieśmiałość, wygodnictwo. Na szczęście tych złych chwil (rozpaczy lub złości) nie jest aż tak dużo w moim życiu i pojawiają się one zwykle wtedy, gdy w moim życiu wydarzy się dodatkowo coś przykrego np. gdy pokłócę się z mamą. Zwykle jest tak, że gdy w moim życiu nie zdarza się nic przykrego, to mój aseksualizm mi nie przeszkadza: rozumiem go i akceptuję, a gdy zdarzy się coś przykrego, to zaczynam użalać się nad sobą i mój aseksualizm zaczyna mi przeszkadzać. Ciężko przychodzi mi radzenie sobie z sytuacjami trudnymi i stresującymi, wtedy zawsze zaczynam rozpaczać, histeryzować i użalać się nad sobą. Muszę się wtedy porządnie wypłakać i wyżalić przed kimś, aby znów wrócić do równowagi. Na szczęście to mi się jak dotąd udaje.
DZIEWICA8
Zauważyłam, że mam pewne okresy, fazy. Są chwile, gdy akceptuję swój aseksualizm, jest mi z nim dobrze, jest dla mnie oczywisty, zrozumiały, jestem z nim szczęśliwa. Jednak mam też czasem niestety chwile, gdy ogarnia mnie rozpacz lub złość pretensja do całego świata. Zadaję sobie wtedy pytania typu: Dlaczego właśnie ja?, Za co mnie to spotkało?, Dlaczego akurat to, a nie co innego? Są też chwile, gdy zastanawiam się, czy to jest na pewno aseksualizm, czy raczej coś innego np. moje: kompleksy, egoizm, nieśmiałość, wygodnictwo. Na szczęście tych złych chwil (rozpaczy lub złości) nie jest aż tak dużo w moim życiu i pojawiają się one zwykle wtedy, gdy w moim życiu wydarzy się dodatkowo coś przykrego np. gdy pokłócę się z mamą. Zwykle jest tak, że gdy w moim życiu nie zdarza się nic przykrego, to mój aseksualizm mi nie przeszkadza: rozumiem go i akceptuję, a gdy zdarzy się coś przykrego, to zaczynam użalać się nad sobą i mój aseksualizm zaczyna mi przeszkadzać. Ciężko przychodzi mi radzenie sobie z sytuacjami trudnymi i stresującymi, wtedy zawsze zaczynam rozpaczać, histeryzować i użalać się nad sobą. Muszę się wtedy porządnie wypłakać i wyżalić przed kimś, aby znów wrócić do równowagi. Na szczęście to mi się jak dotąd udaje.
DZIEWICA8
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
Mi też jest bardzo ciężko. Ale tylko dlatego, że (jak dotąd) mój aseksualizm oznacza całkowitą samotność. Mój stan się pogarsza jak sobie pomyślę, że tak będzie już do końca moich dni. Natomiast poza tym nie mam nic przeciwko mojej odmienności seksualnejCzarny pisze:ciężko sie żyje będąc aseksualnym... chociaż to zależy od człowieka... mi jest ciężko...
"Samotność to pies co kąsa tak bez uprzedzenia...
Ja wiem jak to jest... Znam to przecież znam aż do znudzenia..."
Ja wiem jak to jest... Znam to przecież znam aż do znudzenia..."