Dawniej nie interesowało mnie nic, co powinno moją płeć, ubrania zaliczały się do tych męskich - czarne bluzy, czarne męskie koszulki w wersji XXXXXL, długie włosy - generalnie metalowo, ale zdecydowanie męsko, w ogóle kogo obchodził wygląd... byłam delikatna jak papier ścierny, chociaż emocje były emocjami. Pomijając fakt, ze brak zainteresowania facetami w moim najbliższym otoczeniu był odbierany bardzo na opak, własna matka doszukiwała się we mnie les, co oczywiście było tylko imaginacją...
Teraz jestem raczej normalna - chociaż raczej silna (i nawet delikatność się znalazła), każdy facet to kumpel, a koszula i krawat to podstawa w garderobie, przy czym na tym się zawartość szafy nie kończy... Jeżeli ktoś mnie nie zna od zawsze, może pomyśleć, że jestem męską babą - ale tak na prawdę to wszystko się zmienia... W sumie kilka razy słyszałam "szkoda że nie jesteś facetem", "gdybyś miała przyrodzenie to bym za Ciebie wyszła"
