Życie w sprzecznościach

Nie każdego dnia ptaszki ćwierkają. Jak Ci się ten dzień przydarzy, my wysłuchamy.
Agnieszka
ninjAS
Posty: 2626
Rejestracja: 10 sie 2005, 16:38

Życie w sprzecznościach

Post autor: Agnieszka »

Heh, dzisiaj jest w nastroju dość refleksyjnym, z lekkim odchyleniem w stronę poczucia beznadziejności sytuacji.
Z jednej strony w momencie, kiedy poznałam określenie na to, kim jestem, poczułam ulgę, bo w końcu znalazłam swoje miejsce, nie muszę próbować się dopasowywać do seksualnej reszty itp., mogę sobie w spokoju egzystować.
Z drugiej strony czuję teraz strach - właściwie podwójny, bo po pierwsze boję się, że całe życie spędzę sama, bo prawdopodobieństwo, że ten Ktoś, z kim chciałoby się być, będzie aseksualny jest bliskie zeru.
Po drugie boję się związków w ogóle.
I tak sobie te dwa strachy walczą ze sobą i raz górą jest jeden, raz drugi, a ja nie wiem już, który jest gorszy. I tylko się zastanawiam, czy po prostu zacząć się przyzwyczajać do myśli o byciu samemu i zacząć się uczyć gadać ze samą sobą...
Czy Wy też czasami boicie się samotności, a jednocześnie boicie się walki z nią? Jak to w ogóle pokonać?
Ja w sumie nie jestem jakoś szczególnie uzależniona od ludzi, potrafię sama sobie zorganizować czas, rozrywki itp., ale czasami brak bliskiej osoby, która jest więcej niż przyjacielem, jest dość dokuczliwy.

Tak w ogóle to nieczęsto zdarza mi się publicznie czynić takie osobiste wyznania, ale ciekawa jest, czy inni aseksualni borykają się z podobnymi wątpliwościami - i jak sobie z tym radzicie, bo ja chyba przestaję.
malima
gimnASjalista
Posty: 19
Rejestracja: 22 lut 2006, 15:57

Re: ¯ycie w sprzeczno¶ciach

Post autor: malima »

Oj nie ty jedna masz dzisiaj taki nastrój ;). Ja nie mogę powiedzieć, że czuję się samotna dookoła mnie jest dużo ludzi, mam sporo znajomych, mam jedną oddaną przyjaciółkę. Jest mi dobrze, że jestem z nikim, że nie muszę udawać, zmuszać się. Kilka dni temu byłam na piwie było dużo znajomych, zakochanych par jedne krócej inne dłuzej. Patrzyłam na nich na to jak się do siebie zwracają, jak jedna szuka wzrokiem drugiej i zrobilo mi sie nie swojo i poczulam ze jest mi dobrze, ale wewnetrznie tesknie do kogos kto moglby byc kims wiecej niz przyjaciolką a jednoczesnie nie fizyczną kochanką. Myśle że gdyby spojrzeć na te szanse do związku to ja wypadłabym jeszcze gorzej od Ciebie ;). Dlatego nie mysle o tym. Jest, jak mi jest pierwsza mysl jest mi dobrze i chyba o to chodzi. Chodze wlasnymi sciezkami mam zainteresowania, prace i cala energie staram sie w to włożyć. Nie nastawiam się, że nikogo nie spotkam a może właśnie spotkam, trzeba pozytywnie myśleć mimo wszystko ;)
Awatar użytkownika
NAIRIN
AS gaduła
Posty: 410
Rejestracja: 15 lip 2005, 08:14
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Re: ¯ycie w sprzeczno¶ciach

Post autor: NAIRIN »

No ja też to znam, nie powiem. Czcze gadanie "ja nie potrzebuję, dobrze mi tak, jak jest". Przychodzą chwile słabości i brakuje drugiej osoby. Przekleństwo bycia istotą stadną i zdolną do uczuć wyższego rzędu. Jeżeli są ludzie pozbawieni takiej potrzeby, to chyba im zazdroszczę. A z drugiej strony, jesteśmy dzięki temu bogatsi. Poza tym, wiosna się zbliża, ma coś jednak w sobie. Koniec tych wywodów, bo wpadam w melancholię :roll:
Awatar użytkownika
alicja
ciAStoholik
Posty: 375
Rejestracja: 13 sie 2005, 22:04
Lokalizacja: Małopolska
Kontakt:

Re: ¯ycie w sprzeczno¶ciach

Post autor: alicja »

Ech, coś musiało wczoraj "wisieć w powietrzu", bo ja też miałam smętny nastrój - aż tak, że mi się nie chciało zajrzeć tutaj.
Rozumiem Wasze smutki, też mnie to czasami dopada. Właściwie, Nairin wyraziła to idealnie:
Przekleństwo bycia istotą stadną i zdolną do uczuć wyższego rzędu. Jeżeli są ludzie pozbawieni takiej potrzeby, to chyba im zazdroszczę. A z drugiej strony, jesteśmy dzięki temu bogatsi.
Wieczna walka między chęcią prostego spokoju ducha, a chęcią eksploracji jego niepokojących możliwości ;)
Moja własna nieprzystawalność do związków chyba opiera się na trochę innej zasadzie. Ja po prostu na dłuższy dystans męczę się obecnością innych ludzi, w końcu poczuję jakieś przytłoczenie czy przesyt, i muszę jak najszybciej uciec do swojej samotni. Tak jakby samo moje istnienie zajmowało tyle miejsca, że inne już robią ścisk. Ale potem poczuję potrzebę czyjejś obecności - i wtedy może się okazać, że nikt nie ma dla mnie czasu, skoro i tak zawsze zachowuję się "dziko"... Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie, żebym miała spędzać całe, literalnie całe życie u boku drugiej osoby. Bo gdzie wtedy miejsce na moją samotność? Być może to przerost egoizmu czy wygodnictwa, dopuszczam taką ewentualność. Tym bardziej jednak cenię sobie te moje nieliczne znajomości, które opierają się na jakiejś więzi, ale w dużym stopniu zostają realizowane wirtualnie. Z najbliższym mi gronem przyjaciół spotykam się bardzo rzadko (częściowo dlatego, że po prostu wszyscy są dość zapracowani) - i te spotkania są ogromną przyjemnością - a na co dzień po prostu wymieniamy listy, ot tak, żeby wiedzieć, że pamiętamy o sobie nawzajem i myślimy. Dzielimy się małą cząstką naszego życia, pozostając jednak na swoich wyspach. Nie jest to idealne, ale jest, i zazwyczaj mi po prostu "pasuje".
Jednak, wziąłszy pod uwagę ten schemat, wydaje mi się, że ja to dopiero mogę mieć problemy ze znalezieniem tej jedynej osoby ;) Kogoś, z kim byłabym połaczona naprawdę głęboką więzią uczuciową, a kto zaakceptowałby nie tylko aseksualność, ale w ogóle rzadkość kontaktów osobistych. Kogoś, kto byłby w stanie zachować przywiązanie poniekąd "ponad podziałami"; na odległość, bez konieczności ciągłego potwierdzania fizyczną obecnością. Ha!
karola00
przedszkolASek
Posty: 7
Rejestracja: 22 lut 2006, 22:06
Lokalizacja: wa-wa

Re: ¯ycie w sprzeczno¶ciach

Post autor: karola00 »

mnie melancholijny nastrój dopadł w sobotę i w sumie nie mogę się jakos pozbierać
cały czas myślę jak powiedzieć mojemu facetowi że nie chcę seksu i nawet juz słuchac o nim nie mogę...
na szczęscie zobaczymy się za tydzień i mam trochę czasu

i chyba mam coś z Alicji :-) czasami potrzebuje posiedziec sama, by nikt mi sie nie wtrącał, nie łaził a obecny związek bardzo mi pasuje, przez tydzień w miesiącu zaspokajam swoje potrzeby na obcowanie z kimś, na glębsze rozmowy i poczucie bliskości
i tu się przejawia egoizm.. bo wiem że jemu to nie wystarcza
wiem też to że on nie będzie ze mna bez seksu
a samotność mnie przeraża...
jak to będzie??? obudzę się rano... i stwierdzę że nie mam do kogo zadzwonić...
nikt
bobASek
Posty: 3
Rejestracja: 5 mar 2006, 20:47

Re: ¯ycie w sprzeczno¶ciach

Post autor: nikt »

ja mam melancholijny nastroj powiedzmy ze co spotkanie ze znajomymi parami kiedy widze jak sa ze soba......nie widac wtedy seksu tylko np spojrzenie ktorym sie obdarzaja , trzymanie sie za rece czy rozmowe...i tego nieraz mi brakuje.....ale nie za wszelka cene

lepiej chyba byc samemu niz zyc w ciaglym strachu"czy dzis znow bede musial sie wymigac"
w sumie zawsze moge sobie porozmawiac ze soba co prawda to nie to samo ale zawsze to pouczajaca rozmowa:))
a tak anprawde mam ciagle nadzieje ze spotkam te jedyna :)
mam nadzieje ze przyslowie "nadzieja matka glupich" tu akurat nie ebdzie mialo miejsca:)
Danea
gimnASjalista
Posty: 10
Rejestracja: 15 lut 2006, 22:01
Lokalizacja: Warszawa

Re: ¯ycie w sprzeczno¶ciach

Post autor: Danea »

Mi też czasem przychodzi taka refleksja: "Jestem sama, będę sama do końca życia". Zwłaszcza kiedy słyszę rozmowy moich koleżanek o ich partnerach. Wtedy czasem mam ochotę odejść od nich i nie słuchać. Nie myśleć o tym, że jestem osobą samotną. Nie myśleć o tym, że jestem inna od nich.
Czasem chciałabym kogoś mieć. Ale z drugiej strony, bardzo lubię swoje własne towarzystwo. I wiem, że bycie z kimś mogłoby mi tą moją samotność zabrać. A do samotności jestem przyzwyczajona.
Awatar użytkownika
Shadow
ASiołek
Posty: 56
Rejestracja: 3 lut 2006, 19:49

Re: ¯ycie w sprzeczno¶ciach

Post autor: Shadow »

To coś nie mogło wisieć w powietrzu w miejscu, w którym żyję, gdyż mój nastrój nie był najgorszy :wink: . A tak na poważnie, to jednak mam dość podobne odczucia do Alicji. Zresztą widzę, że większość z was też ma całkiem podobne. Też męczę się obecnością ludzi i miewam ochotę pobycia samemu, niemniej nie jest to uczucie dominujące. Też odczuwam czasami wahania nastroju, czyli że chciałbym być z kimś, poczym z kolei mam ochotę na odcięcie się od innych. Dla mnie idealnym byłby chyba związek, w którym nie dochodziłoby do totalnego zespolenia 2 osób, które przebywają ze sobą zawsze i wszędzie. Wyobraźmy sobie taki związek asów. Dom/apartament z kilkoma pokojami (min.3), mogą ze sobą przebywać, kiedy tylko chcą, mogą razem spać (tzn. dzielić jedno łóżko), jeść, oglądać TV/DVD, wychodzić, wyjeżdżać na wakacje, załatwiać różne sprawy. Mogą jednak też zamknąć się w 2 różnych pokojach, przespać się osobno, itd., zależnie od nastroju. Dziwie się niektórym znajomym żyjącym razem w kawalerce, czy wynajmowanym pokoju, jak oni mogą tak razem wytrzymać cały czas. Gdyby nawet najwspanialsza osoba na świecie kręciła się koło mnie cały czas przez lata, to chyba bym oszalał z braku możliwości odizolowania się choć na chwilę.

Z drugiej jednak strony należy sobie uświadomić, że związek 2 asów może nie być łatwy, nawet w domu o wielu pokojach. Byłby to przecież związek 2 indywidualistów, przyzwyczajonych do swoich, może nawet dziwnych, nawyków i sposobu spędzania czasu. Trudno tu o daleko idące kompromisy, które nie wpłynęłyby negatywnie na samopoczucie. Nie chcę tu pisać, że musi to być trudne z założenia, niemniej wydaje mi się, że zbieżności w stosunku do seksu oraz charakteru, nie są jedynymi warunkami niezbędnymi do szczęśliwego połączenia 2 samotników.
Awatar użytkownika
alicja
ciAStoholik
Posty: 375
Rejestracja: 13 sie 2005, 22:04
Lokalizacja: Małopolska
Kontakt:

Re: ¯ycie w sprzeczno¶ciach

Post autor: alicja »

Shadow, do tego Twojego obrazu idealnych warunków dla związku dodałabym jeden niezwykle ważny element: dwie łazienki! :)
I zauważcie, jak to jeszcze utrudnia ewentualne zaistnienie takiego związku (bo w zasadzie, jako zdeklarowana samotniczka, zgadzam się, że warunki mieszkaniowe miałyby znaczenie): trzeba mieć wystarczająco dużo środków, żeby sobie zafundować odpowiednie miejsce do życia... To wcale nie jest trywialna przeszkoda, jak się okazuje. Ja też zadziwiam się zawsze, gdy widzę pary mieszkające w jednym małym kącie - jestem pewna, że sama szybko bym miała dość.
Choć z drugiej strony... Czy to właśnie nie to prawdziwe, głębokie uczucie sprawia, że akceptujemy drugą osobę taką, jaką ona jest, wraz z jej wszystkimi nawykami (nawet gdyby były to typowo "starokawalerskie" czy "staropanieńskie" przyzwyczajenia do samotności), i pozwalamy jej na swobodne ich kultywowanie? I wzajemnie, oczywiście. Więc może to po prostu prawdziwa miłość jest rzadka, niezależnie od (a)seksualności?
Awatar użytkownika
kibic
łASuch
Posty: 152
Rejestracja: 2 gru 2005, 10:31
Lokalizacja: Poznań

Re: Życie w sprzecznościach

Post autor: kibic »

Nawet jesli znajdziesz Agnieszko odpowiedniego aseksualnego. To istnieje poważne ryzyko że środowisko zacznie teraz naciskać w temacie...a kiedy będę babcią, dziadkiem, ciocią, pra pra babcią itp. Nadal w społeczeństwie zakorzeniony jest fakt, że jesli ktoś zawiera związek małżeński to będzie miał zaraz potomstwo. Ja nauczyłem się żyć w samotności do tego stopnia że nie wyobrażam sobie dzisiaj życia z kimś w głębszej znajomości 24h.
wasz k i b i c
Agnieszka
ninjAS
Posty: 2626
Rejestracja: 10 sie 2005, 16:38

Re: ¯ycie w sprzeczno¶ciach

Post autor: Agnieszka »

Wiem, Kibicu - jest to jeden z argumentów przeciw ;) Z drugiej strony poprzez związek niekoniecznie rozumiem małżeństwo - wręcz powiedziałabym, że nie wyobrażam sobie, że mogłabym kiedykolwiek za kogokolwiek wyjść za mąż :P Jeśli już, to żyłabym na tzw. kocią łapę ;P
Powiem tak - te wszystkie sprzeczności, o których pisałam, sprawiają, że tak naprawdę chciałabym czegoś, co chyba nie do końca jest wykonalne - z jednej strony od 25 lat z hakiem mieszkam z rodzicami, więc chyba potrafię dzielić z kimś mieszkanie (niezbyt duże), z drugiej strony nie wyobrażam sobie zamieszkania gdzie indziej z kimś obcym :P Jeśli już zostałabym zmuszona do wyprowadzki, to tylko jeśli miałabym mieszkać sama.
Tak a propos - Alicjo, dwie łazienki to konieczność - nie ma nic gorszego niż jakiś osobnik tupiący pod drzwiami ;)
To trochę jak z tym ciastem - chcę je zjeść, ale i mieć :P Być sama, ale z kimś, mieszkać z kimś, ale jednak osobno, dzielić z kimś życie, ale też mieć swoje własne, całkiem odrębne. Nie zajmować czyjejś przestrzeni i żeby ktoś nie zajmował mojej, ale też żeby czasami można było te dwie przestrzenie połączyć. Tylko jak pogodzić to wszystko.

Chyba masz rację Shadow - nie tylko stosunek do seksu i charakter są ważne - istotna jest przede wszystkim zbieżność potrzeb - tylko czy to jest możliwe? Czy dwie osoby są w stanie w tej samej chwili mieć ochotę na samotność albo na coś całkiem przeciwnego? Czy się nie rozminą z tymi swoimi 'ochotami'?

Tak czytam Wasze i swoje wypowiedzi - nie tylko w tym temacie - i się zastanawiam - czy aseksualizm jest w jakiś sposób sprzężony z 'samotnictwem' niejako wrodzonym, czy też może nauczyliśmy się żyć sami, bo przez długi czas wydawało nam się, że skoro nie jesteśmy seksualni, to nie mamy szansy na jakikolwiek związek.
malima
gimnASjalista
Posty: 19
Rejestracja: 22 lut 2006, 15:57

Re: ¯ycie w sprzeczno¶ciach

Post autor: malima »

A może za bardzo wyolbrzymiamy tą sklonnosc do samotnosci czy tez ta nasza samotnosc jest takze bardzo duzo zwiazkow seksualnych w ktorych oboje partnerzy sa indywidualistami i samotnikami. Przeciez to cecha ludzi a nie tylko asów ;). To w duzej mierze kwestia naszego partnera/ partnerki na ile duzo tolerancji w nim/jej do naszych przyzwyczajen, zachowan.
nikt
bobASek
Posty: 3
Rejestracja: 5 mar 2006, 20:47

Re: ¯ycie w sprzeczno¶ciach

Post autor: nikt »

hmmm..jedno mnie zastanawia
dlaczego przy temacie aseksualnosci pojawia sie rownoznacznie termin samotnosc-samotnik
przeciez to dwie rozne rzeczy
mam wielu znajomych samotnikow ktorzy nie maja problemu z seksem uczuciami
ja natomiast od czasu do czasu lubie posoiedziec sobei sam kiedy mam wszystkiegoi dosc ale nie ejst to zwiazane z moja aseksualnoscia
potrzebuje chyba bycia z kims przynajmniej tak mi sie wydaje ...na dluzsza mete samotnosc jest do bani.....tylko trzeba odpowiadnia osobe znalezc ktoraz rozumie nasza przypadlosc i to ze nieraz potrzebuje sie samotnosci......

nie wiem jak wy ale dla mnie aseksualnoscnie jest rowna samotnosci
WendyKroy
pASibrzuch
Posty: 232
Rejestracja: 27 sty 2006, 20:18

Re: ¯ycie w sprzeczno¶ciach

Post autor: WendyKroy »

Ja rowniez uwazam, ze aseksualizm nie oznacza samotnosci ale to zalezy kto jak na to patrzy. Ja nie uwazam, ze kazdy musi byc w zwiazku ale to nie znaczy ze nie mozna prowadzic zycia towarzyskiego. To sa nasze wybory.
We are the nobodies
we wanna be somebodies
when we're dead,
they'll know just who we are
Awatar użytkownika
NAIRIN
AS gaduła
Posty: 410
Rejestracja: 15 lip 2005, 08:14
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Re: ¯ycie w sprzeczno¶ciach

Post autor: NAIRIN »

Zgadzam się, że jest to częściowo kwestia wyboru, ale wydaje mi się, że to działa w jedna stronę. Mogę wybrać samotność i ok. Ale co, jeżeli wybieram życie z kimś, a mój aseksualizm mi to praktycznie uniemożliwia. To już nie jest wybór, a przymus życia w samotności, choć chciałabym by było inaczej :roll:
ODPOWIEDZ