Nie martw się na zapas, na weselach jest tyle różnego rodzaju żarcia, że głodna tam na pewno nie będziesz. A rosołek i mięsko może Twój facet zje za Ciebie. Mój ex tak robił, gdy gdzieś razem szliśmy. A nawet gdy byłam na jakiejś imprezie sama, też nigdy nie miałam z tym problemu, a to co kładłam na talerz jakoś wielkiej sensacji w otoczeniu nie wzbudzało.Libra pisze:Wkrótce na wesele wyruszam: bardziej się martwię tym, jak zareaguje otoczenie na moja odmowę rosołu i schaboszczyka( menu nie uwzględnia trawożerców) i czy czasem jakiejś gafy nie wywinę...
Chyba że po prostu miałam szczęście; wiem od innych, że różnie to bywa. No ale jeśli chodzi o jedzenie poza domem, jestem dosyć liberalna, może dlatego.
Na pocieszenie przeczytaj sobie, jak inni wege radzą sobie na weselach:
http://www.forumveg.pl/viewtopic.php?t= ... 48a0b38343