Znajomi też mnie wkurzają.

Też mnie denerwują takie typowe związkowe sprawy i problemy. Staram się trzymać od tego z daleka. To jest dla mnie takie nudne, że momentalnie zasypiam, gdy mam słuchać o zakochanych i ich życiu.panna_x pisze: ↑12 wrz 2018, 09:19 Znajomi też mnie wkurzają.ostatnio koleżanka pisała ze mną maile, jest w związku, ale facet ją irytuje, zastanawia się nad rozstaniem, koresponduje z poprzednią sympatią, do której nadal coś czuje. Okazało się, że obecny facet wziął jej telefon i przeczytał naszą korespondencję, co ją zirytowało. Napisałam jej, że jeśli nie chce, by to czytał, to niech kasuje maile, wtedy nic na pewno nie wycieknie. Na co ona odpisała mi, że się pokłócili, bo narusza jej prywatność i nie powinien w ogóle tego przeczytać, jak chciał coś wiedzieć, mógł ją spytać, a nie brać bez pozwolenia, i że wyciągnął z maili błędne wnioski. Tzn ja nie wiem, jakie mogą być błędne, skoro mi pisała, że się zastanawia, czy zerwać oraz o poprzedniej sympatii, że jest już wolny i że dalej coś do niego czuje i nie wie, co zrobić. Dla mnie to dość jednoznaczne i będąc tamtym facetem też bym wyciągnęłam dokładnie takie same.
Czy leczysz się na depresję?Mam podobnie, a sytuację pogarsza fakt uświadomienia sobie, że mimo młodego wieku jestem wrakiem człowieka i już nic wielkiego nie osiągnę.
Po to jest forum. Pisz ile potrzebujesz.W ogóle to chyba większość ostatnich postów w tym temacie jest mojego autorstwa i chciałbym przeprosić za taki spam, ale po prostu nie mam się komu wygadać, więc piszę tutaj.
Skisłem xDDDDDDMałgorzata95 pisze: ↑29 wrz 2018, 22:09 Nie jestem happy, bo... brat z konkubiną kopulują za ścianą.![]()
Ja też mam taką cienką ścianę, a głupio mi coś mówić, moi rodzice powiedzą i tak, że przesadzam i że przecież to normalne, bo są młodzi itp. Najgorszej jest to, że przyjeżdżają na cały weekend od roku i cały czas to samo... W dodatku konkubina zaszła w ciążę i moi rodzice stwierdzili, że niedługo mogą mieszkać z nami, dali im materiał i działkę na budowę domu (przed moim rodzinnym domem jest miejsce na dom), bo po co wynajmować. Czas się wyprowadzić, bo tego i płaczu dziecka nie wytrzymam...
Mam jeszcze 2 braci, jeden ma rodzinę i dom w miejscowości obok, a ja i młodszy brat mieszkamy w domu rodzinnym, więc nie można tego sprawiedliwie podzielić. Kiedyś coś mówili, że zapiszą dom na mnie, ale z myślą, że będę się nimi opiekować na starość, a tego bym nie chciała; dom ma ponad 40 lat i wymaga remontu, m.in. trzeba wymienić całą elektrykę, piętro ma wysokość 170 cm, więc trzeba podwyższyć dach. Pieniędzy (kredytu) pewnie i tak nie dostaną, bo zarabiają minimalną pensję, nie są małżeństwem, a ta jest w ciąży, brat ma od niedawna tylko zlecenie, a nie umowę o pracę. Dodatkowo musiałabym znosić obecność konkubiny, która inteligencją nie grzeszy, ponadto i tak będzie przesiadywać z moją mamą, bo nie ma zielonego pojęcia na temat dzieci, nawet do gotowania się nie biorą, bo "teściowa" pomaga, więc mogą żywić się za darmo, bo przecież są "młodzi i biedni". Oj, jak mi przykro. Trzeba być bardzo ambitnym, by nie mieć pieniędzy, nie mieć gdzie mieszkać i mieć dziecko...
Nie wiedziałam, że tak to się potoczy. Jest jeszcze nadzieja, że się rozejdą, bo brat praktycznie interesuje się nią wieczorami (wiadomo o co chodzi), a tak cały czas jest w pracy albo robi coś przy samochodzie (jego pasja). Znają się rok, a jak tylko przyjedżają do nas, to stale się kłócą; ta ma pretencje o to, że się nią nie interesuje, jakiś czas temu wybiegła z rykiem z naszego domu, bo wolał pójść do znajomego, niż nią siedzieć. Byłoby cudownie.