Deprecha, ehh... :(
- Magda
- bASyliszek
- Posty: 1112
- Rejestracja: 1 sty 2007, 18:26
- Lokalizacja: Gotei13/Seireitei/Soul Society
- Kontakt:
Deprecha, ehh... :(
Jak sam tytuł wskazuje. Czuję się beznadziejnie, nic mi się nie chce. Znowu czuję tzw. ból istnienia. Modlę się o śmierć. Już nawet nie płaczę, bo chyba nie mam łez.
Dziwi mnie, że depresja mnie smuci, bo powinnam się z niej cieszyć. Dlaczego? Ponieważ ja na nią czekam. Zawsze czekam. Kocham płakać, pogarszać sobie nastrój smutkiem w głosie Ville'a Vallo, myśleć o własnej śmierci.
Dobra, już nie nudzę. Chyba nie powinnam tego wszystkiego pisać, ale już nie chce mi się (jak zwykle ) usuwać. Sorry.
Dziwi mnie, że depresja mnie smuci, bo powinnam się z niej cieszyć. Dlaczego? Ponieważ ja na nią czekam. Zawsze czekam. Kocham płakać, pogarszać sobie nastrój smutkiem w głosie Ville'a Vallo, myśleć o własnej śmierci.
Dobra, już nie nudzę. Chyba nie powinnam tego wszystkiego pisać, ale już nie chce mi się (jak zwykle ) usuwać. Sorry.
Ja też to mam, stara sprawa, która powraca co jakiś czas... Ale mnie to nie cieszy. To nie jest ładny, teatralny smutek, to siła wgniatająca w ziemię, pozbawiająca nadziei i woli życia. Niczego więcej nie pragnę, jak uwolnienia....
A pozwolisz, że zapytam, to z jakiegoś powodu, czy tak po prostu?
A pozwolisz, że zapytam, to z jakiegoś powodu, czy tak po prostu?
"Nikt nie jest tak bystry, żeby zawsze się mylić" Ken Wilber
Deprecha, ehh... :(
Hej, Magda przede wszystkim trzymaj się!!!
To, co piszesz jest naprawdę niepokojące! Nie możesz czekać na depresję, nie możesz się z niej cieszyć, bo ona Cię zniszczy! Musisz starać się wyjść z niej wszelkimi możliwymi sposobami! Z tym naprawdę nie ma żartów! Chyba już raz wydało Ci się wyjść z depresji, więc może przypomnij sobie, co Ci wtedy pomogło i spróbuj znowu to zastosować!
Ja oczywiście wierzę w Ciebie i trzymam za Ciebie kciuki! Trzymaj się Magda! Weź sobie ciasto na wzmocnienie. Smacznego!
DZIEWICA8
To, co piszesz jest naprawdę niepokojące! Nie możesz czekać na depresję, nie możesz się z niej cieszyć, bo ona Cię zniszczy! Musisz starać się wyjść z niej wszelkimi możliwymi sposobami! Z tym naprawdę nie ma żartów! Chyba już raz wydało Ci się wyjść z depresji, więc może przypomnij sobie, co Ci wtedy pomogło i spróbuj znowu to zastosować!
Ja oczywiście wierzę w Ciebie i trzymam za Ciebie kciuki! Trzymaj się Magda! Weź sobie ciasto na wzmocnienie. Smacznego!
DZIEWICA8
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
- Magda
- bASyliszek
- Posty: 1112
- Rejestracja: 1 sty 2007, 18:26
- Lokalizacja: Gotei13/Seireitei/Soul Society
- Kontakt:
Właściwie, to sama nie wiem. Pomyślałam sobie, że chcę już osiągnąć Nirwanę i pójść do nieba, bo może chociaż tam będę z jedyną kochaną przeze mnie osobą, kiedy i ona doczeka się końca swoich kolejnych wcieleń.Tijeras pisze:Ja też to mam, stara sprawa, która powraca co jakiś czas... Ale mnie to nie cieszy. To nie jest ładny, teatralny smutek, to siła wgniatająca w ziemię, pozbawiająca nadziei i woli życia. Niczego więcej nie pragnę, jak uwolnienia....
A pozwolisz, że zapytam, to z jakiegoś powodu, czy tak po prostu?
Muszę przestać o sobie myśleć. Całkowicie. Poświęcić się pomocy innym, np. założyć Gurdwarę (świątynię Sikhów) w czynie społecznym.
Magda kochana, wiem, co czujesz, naprawdę <przytulam>
A powiedz mi, czy myślałaś o wizycie u specjalisty, np. psychologa? Ja ostatnio zajrzałam do moich pamiętników sprzed lat, kiedy pisałam w nich o swoich nastrojach. Wtedy nie nazywałam tego depresją, bo nie wiedziałam, że to, co przeżywam ma swoją nazwę, że jest chorobą, którą można skutecznie leczyć.
Teraz już to wiem, ale nie mam siły i odwagi iść do psychiatry po skierowanie. Nie potrafię sobie pomóc
A powiedz mi, czy myślałaś o wizycie u specjalisty, np. psychologa? Ja ostatnio zajrzałam do moich pamiętników sprzed lat, kiedy pisałam w nich o swoich nastrojach. Wtedy nie nazywałam tego depresją, bo nie wiedziałam, że to, co przeżywam ma swoją nazwę, że jest chorobą, którą można skutecznie leczyć.
Teraz już to wiem, ale nie mam siły i odwagi iść do psychiatry po skierowanie. Nie potrafię sobie pomóc
Panie, co oznacza to, czym mnie doświadczasz...
- Magda
- bASyliszek
- Posty: 1112
- Rejestracja: 1 sty 2007, 18:26
- Lokalizacja: Gotei13/Seireitei/Soul Society
- Kontakt:
Beatris- Myślałam o tym, ale mnie nie stać, a moja szkoła jest tak upośledzona, że psychologa nie ma. Poza tym, ja tego nie chcę leczyć, bo to, zdaje się, jest częścią mnie, więc chyba nie będę się niszczyć po kawałku i wymieniać "na lepszy model" różnych elementów. Jak niszczyć to całość, od razu
Salomea- Tobie odbiło?! Nie zauważyłam. Mam przyjaciółkę o wiele bardziej zwariowaną, więc sie przyzwyczaiłam do jej szaleństwa. Przy niej jesteś zupełnie spokojną, grzeczną dziewczyną
Kurde, polepszyło mi się. To wszystko przez "Summer wine" Ville'a. Ironia losu.
Salomea- Tobie odbiło?! Nie zauważyłam. Mam przyjaciółkę o wiele bardziej zwariowaną, więc sie przyzwyczaiłam do jej szaleństwa. Przy niej jesteś zupełnie spokojną, grzeczną dziewczyną
Kurde, polepszyło mi się. To wszystko przez "Summer wine" Ville'a. Ironia losu.
Na forum chyba można to przeoczyć, ale już całkowicie mi odbiło. Teraz nawet mi się to podoba, więc może warto było sfiksować.Magda pisze: Salomea- Tobie odbiło?! Nie zauważyłam. Mam przyjaciółkę o wiele bardziej zwariowaną, więc sie przyzwyczaiłam do jej szaleństwa. Przy niej jesteś zupełnie spokojną, grzeczną dziewczyną
kurde, polepszyło mi się. To wszystko przez "Summer wine" Ville'a. Ironia losu.
A "Passion's Killing Floor" już słyszałaś?
Ja bym chętnie poszła na terapię, ale za mało zarabiam, żeby mieć luksus dbania o zdrowie psychiczne. Publicznym poradniom, szpitalom i lekom już serdecznie dziękuję. Za dużo tego dobrego było w moim życiu.
A swoją drogą bardzo mi się podoba Twoja postawa, Magdo. Czasem myślę, że byłoby mi dużo lżej, gdybym swoja depresję zaakceptowała. I całą siebie z dobrodziejstwem inwentarza
A swoją drogą bardzo mi się podoba Twoja postawa, Magdo. Czasem myślę, że byłoby mi dużo lżej, gdybym swoja depresję zaakceptowała. I całą siebie z dobrodziejstwem inwentarza
"Nikt nie jest tak bystry, żeby zawsze się mylić" Ken Wilber
Macie rację dziewczyny, że leczenie u psychologa prywatnie może wykończyć finansowo, to fakt. Słyszałam jednak, że trafiają się dobrzy specjaliści na kasę chorych. Moja siostra tak leczyła nerwicę i trafiła na super panią psycholog.
I szczerze powiem, że dziwię się, że godzicie się na ten depresyjny stan... Ja go nienawidzę i chciałabym go leczyć, ale nie umiem.
I szczerze powiem, że dziwię się, że godzicie się na ten depresyjny stan... Ja go nienawidzę i chciałabym go leczyć, ale nie umiem.
Panie, co oznacza to, czym mnie doświadczasz...
- Magda
- bASyliszek
- Posty: 1112
- Rejestracja: 1 sty 2007, 18:26
- Lokalizacja: Gotei13/Seireitei/Soul Society
- Kontakt:
Dzięki . Jeśli nie możesz pokonać wroga, to przyłącz się do niego (czy jakoś tak). W pewnym sensie to zrobiłam. Nie miałam i nie mam możliwości pokonania depresji, więc się z nią, że tak powiem, zaprzyjaźniłam. Może dla Was zabrzmi to trochę strasznie, ale tak to już ze mną jest.Tijeras pisze:A swoją drogą bardzo mi się podoba Twoja postawa, Magdo. Czasem myślę, że byłoby mi dużo lżej, gdybym swoja depresję zaakceptowała. I całą siebie z dobrodziejstwem inwentarza
- anonymouse
- mASełko
- Posty: 130
- Rejestracja: 9 lut 2007, 23:48
Z niektórymi wrogami nie warto się godzić.
Przecież to TWOJA depresja i to TY nią rządzisz. Poprostu ją wyproś, a jak nie posłucha to wywal na zbity pysk. Jesteś silniejsza od niej i masz nad nią władzę!
Akceptuj siebie, kochaj siebie. A depresji u kochanej osoby się nie da zaakceptować, prawda?
Wystarczy chcieć żeby się z depresją rozstać raz na zawsze. Najlepszą drogą jest wiara w siebie i w swoje możliwości. W sumie to najepsza droga do wszystkiego.
No, w każdym razie ja tą "drogą" podążam i depresji nie miewam.
Stosuję zasadę dwóch wyjść (o, właśnie ładną nazwę wymyśliłem dla mojej filozofii życiowej ). Jeżeli coś jest źle, coś nie wychodzi, nie idzie, zepsuło się - cokolwiek, nieważne co - są dwa wyjścia:
1. Olać, wbić w to laskę i żyć dalej.
2. Zrobić coś żeby było lepiej.
I nie istnieje coś takiego, jak "nie_dam_rady", "nie_umiem", "nie_podołam" .
Załamywanie się do niczego nie prowadzi.
Przecież to TWOJA depresja i to TY nią rządzisz. Poprostu ją wyproś, a jak nie posłucha to wywal na zbity pysk. Jesteś silniejsza od niej i masz nad nią władzę!
Akceptuj siebie, kochaj siebie. A depresji u kochanej osoby się nie da zaakceptować, prawda?
Wystarczy chcieć żeby się z depresją rozstać raz na zawsze. Najlepszą drogą jest wiara w siebie i w swoje możliwości. W sumie to najepsza droga do wszystkiego.
No, w każdym razie ja tą "drogą" podążam i depresji nie miewam.
Stosuję zasadę dwóch wyjść (o, właśnie ładną nazwę wymyśliłem dla mojej filozofii życiowej ). Jeżeli coś jest źle, coś nie wychodzi, nie idzie, zepsuło się - cokolwiek, nieważne co - są dwa wyjścia:
1. Olać, wbić w to laskę i żyć dalej.
2. Zrobić coś żeby było lepiej.
I nie istnieje coś takiego, jak "nie_dam_rady", "nie_umiem", "nie_podołam" .
Załamywanie się do niczego nie prowadzi.
- Magda
- bASyliszek
- Posty: 1112
- Rejestracja: 1 sty 2007, 18:26
- Lokalizacja: Gotei13/Seireitei/Soul Society
- Kontakt:
Łatwiej napisać, trudniej zrobić.
Nigdy siebie nie akceptowałam, zawsze mi coś we mnie się nie podobało, najczęściej wygląd zewnętrzny. Wiem, że on nie jest najważniejszy, ale, niestety, w dzisiejszych czasach jak się nie ma odpowiedniego wyglądu, znajomości i dostatecznej ilości pieniędzy, to jest się nikim. Nikogo już nie obchodzi, co ma się do powiedzenia i czy jest się dobrym człowiekiem. Ja do tego świata nie pasuję, chociaż próbuję się dostosować. Dlatego kocham samotność, a z nią wiąże się depresja (przynajmniej w moim przypadku), więc i depresję pokochałam. Chciałabym coś tworzyć, np. muzykę i pokazać światu, że ma złą hierarchię wartości, że nie wyglądając jak J. Lo. czy Doda można czegoś dokonać. Pokazać, że to, co widoczne gołym okiem, przeminie i nie będzie już nigdy takie samo, zaś to, czego nie widzimy, jest w nas całe życie i tylko w niewielkim stopniu się zmienia. "Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu" Antoine de Saint- Exupery.
Ale zaszalałam . Pozdrawiam.
Nigdy siebie nie akceptowałam, zawsze mi coś we mnie się nie podobało, najczęściej wygląd zewnętrzny. Wiem, że on nie jest najważniejszy, ale, niestety, w dzisiejszych czasach jak się nie ma odpowiedniego wyglądu, znajomości i dostatecznej ilości pieniędzy, to jest się nikim. Nikogo już nie obchodzi, co ma się do powiedzenia i czy jest się dobrym człowiekiem. Ja do tego świata nie pasuję, chociaż próbuję się dostosować. Dlatego kocham samotność, a z nią wiąże się depresja (przynajmniej w moim przypadku), więc i depresję pokochałam. Chciałabym coś tworzyć, np. muzykę i pokazać światu, że ma złą hierarchię wartości, że nie wyglądając jak J. Lo. czy Doda można czegoś dokonać. Pokazać, że to, co widoczne gołym okiem, przeminie i nie będzie już nigdy takie samo, zaś to, czego nie widzimy, jest w nas całe życie i tylko w niewielkim stopniu się zmienia. "Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu" Antoine de Saint- Exupery.
Ale zaszalałam . Pozdrawiam.