Philosoph pisze:Jesteś drugą osobą na tym forum z takim marzeniem i trzecią jaką w ogóle "znam" internetowo. Niesamowite. Czemu nas tak mało.
Z tego co pamiętam na forum był temat poświęcony nieśmiertelności i tam było więcej osób które wyrażały chęć życia wiecznego w tym i ja. Tak więc czuje się przez Ciebie pominięty:P
A co do związku to już gdzieś pisałem, że byłem i chciałbym znowu to poczuć co wtedy.
"Szczęście jest tak bardzo blisko, jeśli tego chcesz
marzeniami zbuduj przyszłość, swój własny los"
Libra pisze:Aktualnie znajduje się w związku nr 2- i już miałam ścięcie o tzw, sprawę wiadomą.
Choćbym i ASem nie była, to cholercia- szybko 1,5 miesiąca razem.
Pokuszę się na stwierdzenie, że długo wytrzymał. Na szczęście Wasza relacja nie zaczęła się od d... strony.
"Serce czyste i otwarte, w dobrą zmienia trefną kartę"
Jego poprzednik z owymi zamiarami wstrzymywał się parę miesięcy dłużej- pewnie czynniki osobowościowe tu zadziałały no i więcej rozmawialiśmy=znał mnie lepiej, więc może nie chciał spłoszyć. Z osobnikiem obecnym tyle nie gawędzę o sobie, wiec pewnie dlatego się szarpnął i zdziwił gdy na propozycję ochoczo do warg mu się nie przyssałam, a zareagowałam natychmiastowym narzuceniem dystansu
Melduję, ze nigdy w żadnym związku nie byłam. Na dodatek nie zamierzam wygłaszać "złotych myśli", typu "facet potrzebny do sprzątania i gotowania" Ośmielę się stwierdzić, że drugiej połówki potrzebuję, bo samemu to jest tak jakoś smutno
- Czy to ten moment, kiedy całe moje życie przesuwa mi się przed oczami?
NIE, TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ. - Kiedy?
TO MOMENT POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
Tylko raz byłam w związku. Prawie 1,5roku.Po rozstaniu Zrobilam małą przerwe od związków, ale teraz spotkałam kolejnego kandydata Ale czy odpowiedniego to już inna kwestia Zobaczymy co czas przyniesie
Ja ogólnie do 21 roku życia nie miałam potrzeby bycia z kimś w związku, później przypadkowo na sylwestra poznałam chłopaka( byliśmy ze sobą 9 miesięcy) fakt przywiązałam się i kiedy ze mną zerwał miałam ciężki okres, lecz seks w tym związku mógł być ale nie był mi w pełni potrzebny. Od tego czasu z nikim nie byłam, to był mój jedyny związek. Obecnie coraz bardziej dostrzegam u siebie brak 100 % potrzeby bycia z kimś( ani specjalnie nie szaleję za mężczyznami ani kobietami), drażni mnie to że wiele dziewczyn się wtedy zmienia i ludzie nie są sobą. No ale cóż taka jest natura związków.
Z drugiej strony fajnie byłoby mieć się do kogoś przytulić, przyznam że to fajna sprawa, jednak nie mogę zrozumieć otaczającego nas przymusu podniecania się kimś, które jest jeszcze determinowane przez różne środki masowego przekazu( patrz najczęściej pokazane ,,idealne''wizerunki kobiet w sposób schematyczny częściej niż mężczyzn tak naprawdę). Człowiek przez to staję się przedmiotem co zaczyna mnie zniechęcać do jakiejkolwiek seksualności. I tak naprawdę ludzie tworzą sztuczne trendy i schematy związane z tym co jest męskie i kobiece, a te trendy zmieniają się na potrzeby rynku i niekoniecznie są zawsze zdrowe.
Ja tam dosyć niedawno w ogóle nie potrzebowałem nikogo. Do czasu aż wyprowadziłem się z rodziny z powodu studiów. No, trochę nudno jest i by się przydało teraz kogoś mieć Chociaż z drugiej strony boję się, że trafię na jakąś nimfomankę albo seksoholika
Nigdy nie byłam z nikim. Ale to pewnie przez to że jestem dosyć niezależną osobą i ciężko mi w ogóle myśleć, że musiałabym swoje wybory albo decyzje uzależniać od zdania drugiej osoby, co czyni mnie trochę azwiązkową. Zresztą, dobrze czuję się sama, potrzebuję dużo wolności, także w związku, a niewiele osób (jak mniemam) się na to godzi, przynajmniej ja dotąd takich nie spotkałam plus oczywiście to, że nie jestem zainteresowana seksem mi nie ułatwia szukania tego tzw. 'Jedynego'.
mam problem. często bywam wesoła, ale nie pamiętam już, kiedy ostatnio byłam szczęśliwa.'
Zazu mam podobnie jak Ty . Zero związków na koncie , ale nie cierpię z tego powodu. Kocham niezależność i muszę mieć dużo przestrzeni wokół siebie.
Nie próbuje nawet być normalna,
bo normalność to pierwszy syndrom
śmiertelnie groźnej choroby...
Gdy tylko czuję, że nadchodzi normalność
natychmiast szukam antidotum
Mam już za sobą jeden związek bardzo nieudany zresztą. Aktualnie jestem w związku od..1,5 roku i nawet jest ok Mój chłopak dowiedział się, że jestem aseksualna po około miesiącu naszego związku, zaakceptował to jednak od jakiegoś czasu mam wrażenie, że trochę na mnie naciska, jeśli o współżycie chodzi a ja nie mam na to najmniejszej ochoty tym bardziej, iż mam na to sporo czasu skoro mam dopiero 18 lat. Poczekamy...zobaczymy
Osobiście, mimo że jestem aseksualana i aspołeczna to odczuwam potrzebę kochania i bycia kochaną..
"Just give me a reason
To keep my heart beating
Don’t worry it’s safe right here in my arms
As the world falls apart around us
All we can do is hold on, hold on..."
Byłam w dwóch związkach.Jeden trwał 6 lat ,drugi rok.
W pierwszym związku chłopak mi się oświadczył,w drugim chłopakowi oświadczyłam się ja.
W pierwszym duzo podróżowałam między innymi do Szwecji,Holandi i USA.
Drugi zwiazek zawiózł mnie prosto do Norwegii.Tam mieszkalismy.
Miał hipnotyzujace oczy,hipnotyzujacy głos,wydawac by sie mogło ideał.
Miał tylko jedna wadę-nosił maskę.
A, że maska była piękna to w nią uwierzyłam.
Przylgnełam do niej jak małe dziecko do swojej matki.
Kurczowo sie jej trzymałam,była dla mnie jego prawdziwą twarzą,moim dopełniniem.
No i tak sobie żyłam otoczona iluzją ,w domu pachnącym białymi liliami,
z przygotowanymi dla mnie obiadami z bezmięsnej lodówki,otoczona ulubionymi perfumami.
I tak się zastanawiam jak długo by ten spektakl trwał?
Czy wiele lat czy całe moje życie czy być może aktor planował juz przejscie na emeryturę?
Tego nie wiem ale pewnego dnia nastapił nieoczekiwany zwrot akcji.
To było na dyskotece w Oslo.Siedziałam przy barze i piłam drinka.
I nagle nasz wspólny kolega po prostu mu tą maskę ściągnął.
Od razu spojrzałam wtedy na swojego chłopaka.
Oczy miał jak błyskotki,mocno przerażone.
Na ustach rysował sie lekki uśmieszek,który próbował powstrzymać.
Byc moze nie chciał tracic tej maski.
W koncu odegrał rolę swojego życia a on nie lubił ponosić strat.
Zreszta ja też nie lubiłam więc dalej przymykałam mocno oczy aby nie widzieć.
W końcu kochałam tę maskę a któż lubi mieć złamane serce?
No ale spektakl naprawdę się popsuł,aktor chodził wiecznie zdenerwowany.
Prawda zaczęła bic po oczach i układać jak pasujące do siebie puzzle.
W dziecinstwie sie uczy dziewczynki ,że jak pocałują żabę to ona przeobrazi sie w księcia.
Najwyrażniej moje pocałunki były jakieś jadowie gdyż mi sie nagle ukazał gad.
Dzikie zwierzę czychajace na swoja ofiarę,kosmita z UFO.Nie wierzyłam własnym oczom.
Trzesłam się ,serce mi waliło a on na mnie patrzył i widział ,że w końcu to zobaczyłam -jego.
Zajęło mi to mniej więcej rok tak bardzo byłam zaślepiona i odurzona jego trucizną.
On był szczęśliwy ,że w koncu to widzę ,zaproponował wino,śmiał się.
Miał co uczcić a że ja nie bardzo więc pił sam.
Powiedział coś wtedy na podobę"witaj w auschwitz".
Dalej odpłynelam ,przeniosłam się w inny wymiar,potrzebowałam oddechu,bo tlenu juz trochę brakowało.
Nie było żadnej deski ratunkowej wiec musiałam ratować się sama.
I choc meżczyzni jego pokroju nie popełniają żadnych błędów ,on popełni wtedy jeden.
Ten sam który ja popełniałam cały rok-ZAUFAŁ MI.
Ostatnio zmieniony 16 paź 2013, 12:33 przez Motylciemny, łącznie zmieniany 2 razy.