Czytam i czytam i dalej nie wiem o jaki związek chodzi.
Kwestie językowe trzeba rozumieć w pewnej mierze intuicyjnie ponieważ żadna definicja nie jest w stanie dokładnie opisać terminu. Wiesz, związek to coś podobnego do tego co inni ludzie nazywają związkami i należy to tak przyjmować. Zazwyczaj nie ma z tym problemów ponieważ ludzie sami są w stanie określić łączącą ich więź.
Nie wiem kiedy zaczyna się związek i kiedy kończy.
Tego nie wiedzą dokłądnie nawet osoby, które w związkach uczestniczą. To dość mglista materia i dlatego nie należy trzymać się sztywnej definicji, chyba, że ma się ku temu powód.
Ja nigdy nie byłam w związku typu mieszkanie z chłopakiem, konkubinat, małżeństwo. Nigdy też nie starałam się szukać partnera. Kilka razy zdarzyło się, że koleżanka zapoznała mnie z jakimś chłopakiem. Z niektórymi z nich widziałam się tylko raz lub kilka razy, z jednym spotykałam się od czasu do czasu kilka lat, chodziliśmy razem na dyskoteki, imprezy, kurs tańca, ale nigdy nie byliśmy parą. Z innym spotykałam się przez 3 miesiące dość często, spotykaliśmy się w moim domu, chodziliśmy na spacery, do kawiarni. Mówiliśmy o sobie, że jesteśmy przyjaciółmi. Z innym byłam jakby najbliżej, spotykaliśmy się też przez 3 miesiące, głownie u mnie w domu. On mówił o mnie, że jestem jego dziewczyną, na ulicy trzymaliśmy się za ręce. Z nim najwięcej ze wszystkich się całowałam i przytulałam ale nic więcej.
Wszystkie te znajomości uważam za nieudane i nie chcę już więcej angażować się w coś podobnego.
DZIEWICA8
Ostatnio zmieniony 8 lip 2015, 18:00 przez DZIEWICA8, łącznie zmieniany 1 raz.
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
Ponieważ w moim słowniku nie istnieje słowo związek w takim rozumieniu jak u większości ludzi, postanowiłam się wspomóc definicją znalezioną w internecie:
Związek to potrzeba dwojga ludzi bycia ze sobą i wzajemnej przynależności, przy zachowaniu własnego indywidualizmu i tożsamości.
Na tej podstawie mogę powiedzieć, że nie byłam nigdy w związku.
Keri,przesadziłeś.
Ten,kto szuka,widocznie potrzebuje tego,może nie ma takiej potrzeby samotności jak ty
2 powód-chce spróbować i zobaczyć jak to jest w być z kimś w związku,myślenie typu: skoro większość ludzi jest razem,może i ja spróbuję?
Takie jest moje zdanie
Coś w tym co piszesz rzeczywiście może być.Spróbować można,a czemu by nie(oczywiście jak się znajdzie odpowiednią osobę).Ale tak czy owak nie wyobrażam sobie związku 2 asów.Koniec końców sex jest elementem składowym czegoś co się nazywa miłością i związkiem.Wydaję mi się ,że związek asów byłby oparty przede wszystkim na przyjaźni i troszkę na takim jak by wyborze z rozsądku żeby nie być samemu,żeby rodzina i otoczenie nie wytykało że jest się nie takim jak trzeba.
Adaś AS pisze:Koniec końców sex jest elementem składowym czegoś co się nazywa miłością i związkiem.
No właśnie nie. Miłość jak najbardziej może istnieć bez seksu, choć wielu osobom może się to wydać dziwne. Istnieje jednak wiele związków asów, w których nie ma seksu — i nie są to związki "z rozsądku", ale oparte na takich samych wartościach jak u nie-asów, tylko bez elementu seksualnego. Seks (tak się to pisze po polsku, nie "sex") jest nieodłącznym elementem miłości romantycznej tylko z tradycyjnego, heteronormatywnego punktu widzenia.
Zastanawia mnie pewna sprawa-po co szukacie związku???
Moje zdanie jest takie, że związek służy zaspokajaniu potrzeb ludzi, którzy do niego należą. Oprócz seksu jest jeszcze przecież poczucie bezpieczeństwa,bycia komuś potrzebnym, akceptacja, bliskość i szereg innych wraz z dzieleniem obowiązków. Nie wspominając nawet , że w dwójkę łatwiej utrzymać dom niż w pojedynkę. Jeżeli jednak związek sprowadzasz wyłącznie do seksu to potrafię zrozumieć Twoje zdziwienie.
"Kotom nie wolno! Z kotami nie wolno! Psik! Wyłaź, bo zawołam milicjanta!"
Adaś AS pisze:Coś w tym co piszesz rzeczywiście może być.Spróbować można,a czemu by nie(oczywiście jak się znajdzie odpowiednią osobę).Ale tak czy owak nie wyobrażam sobie związku 2 asów.Koniec końców sex jest elementem składowym czegoś co się nazywa miłością i związkiem.Wydaję mi się ,że związek asów byłby oparty przede wszystkim na przyjaźni i troszkę na takim jak by wyborze z rozsądku żeby nie być samemu,żeby rodzina i otoczenie nie wytykało że jest się nie takim jak trzeba.
Oczywiście,miałam na myśli odpowiednią osobę a nie byle kogo,bo nie wystarczy być asem,liczy sie też charakter i ogólnie jak czujemy się w towarzystwie tej 2 osoby.Wiesz,Adaś czasami miewałam podobne myśli-związek asów jest oparty bardziej na przyjaźni,duchowości ,ale zaraz potem dodałam sobie,że to tym lepiej,to świadczy o oryginalności i wyjątkowości związku,wcale nie jest to złe,wszystko zależy od naszych oczekiwań,wymagań związkowych.Mi np podoba sie taki związek oparty na duchowości i przyjaźni, bez seksu da się żyć.Tylko hetero tego nie pojmą i się zdziwią,ba! mało tego mogą nawet się i oburzyć i właśnie w efekcie jesteśmy wyśmiewani.Całkowicie podzielam zdanie Blv
Zastanawia mnie pewna sprawa-po co szukacie związku???
Moje zdanie jest takie, że związek służy zaspokajaniu potrzeb ludzi, którzy do niego należą. Oprócz seksu jest jeszcze przecież poczucie bezpieczeństwa,bycia komuś potrzebnym, akceptacja, bliskość i szereg innych wraz z dzieleniem obowiązków. Nie wspominając nawet , że w dwójkę łatwiej utrzymać dom niż w pojedynkę. Jeżeli jednak związek sprowadzasz wyłącznie do seksu to potrafię zrozumieć Twoje zdziwienie.
Swietnie powiedziane, wlasnie dlatego pozostaje w (szczesliwym) zwiazku od 5 lat z mezczyzna , coz z tego ze od czasu do czasu trzeba spelniac "obowiazki malzenskie" i poudawac. wszystko ma swoja cene. Zreszta moj partner (nie wie ze ja jestem AS) za bardzo mnie nie meczy "obowiazkami " wiec mozna wytrzymac, a za to jestem z cudownym czlowiekiem.
Zastanawia mnie pewna sprawa-po co szukacie związku???
Moje zdanie jest takie, że związek służy zaspokajaniu potrzeb ludzi, którzy do niego należą. Oprócz seksu jest jeszcze przecież poczucie bezpieczeństwa,bycia komuś potrzebnym, akceptacja, bliskość i szereg innych wraz z dzieleniem obowiązków. Nie wspominając nawet , że w dwójkę łatwiej utrzymać dom niż w pojedynkę. Jeżeli jednak związek sprowadzasz wyłącznie do seksu to potrafię zrozumieć Twoje zdziwienie.
No to chyba mam niskie potrzeby No ta lista jest wlasnie tym czego ja spelnic nie MOGE. Co do utrzymania domu czy ja wiem czy latwiej? Jak ktos zaradny i wytrwaly i raczej samotnosc mu sprawia wiecej radosci i dzieki temu czuje wiekszy przyplyw energii do jego utrzymania to czemu nie?
Ja się właśnie pakuję w coś chorego - mam świadomość, że ów pajac jest mnie w stanie pociągnąć na dno: ale tak dobrze się z nim czuję, że sama na to dno zeskoczę.
Ja raczej jestes swiadomo ze to kogos pociagne na dol wiec sie wycofuje i nie chce niszczyc psuc i dawac nieszczescia komus innemu z mojego powodu Lepiej jak mnie omijac niz jak mnie "odkrywac