Re: Byliście kiedyś w związku?
: 14 kwie 2015, 11:39
Mam 23 lata i nigdy nie byłam w związku. Nigdy nawet nie trzymałam nikogo za rękę, w tym romantycznym sensie. Przez niemal całe życie fizyczny dotyk mnie odrzucał. Nie znosiłam przytulania, ale moi (bardzo otwarci) przyjaciele jakoś mnie do przytulania przyzwyczaili.
Czuję się dziwnie, bo z jednej strony "romantyzm" mnie nie interesuje, odrzuca, nieraz wyśmiewam go w duchu lub wyrażam głośno moją niechęć do niego, z drugiej - czasem na chwilkę przychodzi mi do głowy myśl że ciekawie by było spróbować być w związku, mieć kogoś blisko.
Dosyć szybko włącza mi się wtedy logiczne rozumowanie i przekonuję samą siebie, że to by przecież nie wyszło. Nie znoszę gdy muszę spędzać z kimś dużo czasu, obecność drugiej osoby mnie męczy. Im dłużej spędzam z kimś czas, tym szybciej mi się ten człowiek wydaje nudny. Ciągłego oczekiwania partnera/ki na romantyczny gest z mojej strony bym nie wytrzymała, a takie gesty to podstawa związku i są nieuniknione. Oszukiwać czy nie mówić o tym że nie chcę seksu też nie umiem - nie znoszę niejasnych sytuacji i zawsze na wstępie znajomości wyznaczam granice.
Nie wiem czy ta chęć spróbowania bycia z kimś to autentyczna potrzeba emocjonalna, czy może wynikająca z mojej natury potrzeba przeprowadzenia eksperymentu naukowego Tak czy owak, ja się do związku po prostu nie nadaję, z wielu powodów.
Przez te wątpliwości czuję że nie mogę się określić, i jestem niczym zawieszona w próżni.
To chyba mój najbardziej osobisty post na tym forum Ale się teraz czuję "odsłonięta"
Czuję się dziwnie, bo z jednej strony "romantyzm" mnie nie interesuje, odrzuca, nieraz wyśmiewam go w duchu lub wyrażam głośno moją niechęć do niego, z drugiej - czasem na chwilkę przychodzi mi do głowy myśl że ciekawie by było spróbować być w związku, mieć kogoś blisko.
Dosyć szybko włącza mi się wtedy logiczne rozumowanie i przekonuję samą siebie, że to by przecież nie wyszło. Nie znoszę gdy muszę spędzać z kimś dużo czasu, obecność drugiej osoby mnie męczy. Im dłużej spędzam z kimś czas, tym szybciej mi się ten człowiek wydaje nudny. Ciągłego oczekiwania partnera/ki na romantyczny gest z mojej strony bym nie wytrzymała, a takie gesty to podstawa związku i są nieuniknione. Oszukiwać czy nie mówić o tym że nie chcę seksu też nie umiem - nie znoszę niejasnych sytuacji i zawsze na wstępie znajomości wyznaczam granice.
Nie wiem czy ta chęć spróbowania bycia z kimś to autentyczna potrzeba emocjonalna, czy może wynikająca z mojej natury potrzeba przeprowadzenia eksperymentu naukowego Tak czy owak, ja się do związku po prostu nie nadaję, z wielu powodów.
Przez te wątpliwości czuję że nie mogę się określić, i jestem niczym zawieszona w próżni.
To chyba mój najbardziej osobisty post na tym forum Ale się teraz czuję "odsłonięta"