ZWIĄZEK HOMO + ASEX, POMÓŻ!!!!!!

Forum dla dyskusji o rozmaitych związkach: as + as, as + nie-as...i wszystko pomiędzy.
Awatar użytkownika
alicja
ciAStoholik
Posty: 375
Rejestracja: 13 sie 2005, 22:04
Lokalizacja: Małopolska
Kontakt:

Re: ZWI¡ZEK HOMO + ASEX, POMÓ¯!!!!!!

Post autor: alicja »

Nie bierzesz pod uwagę uczuć, WendyKroy.
Pod wpływem uczucia można się zdobyć na wszelkiego rodzaju wyrzeczenia, także na związek nie do końca satysfakcjonujący seksualnie. Nie można oceniać związków z punktu widzenia czystej matematyki korzyści i strat, bo sfera uczuciowa nijak się takiej analizie nie poddaje. Więc, wydaje mi się, to Ty upraszczasz.
WendyKroy
pASibrzuch
Posty: 232
Rejestracja: 27 sty 2006, 20:18

Re: ZWI¡ZEK HOMO + ASEX, POMÓ¯!!!!!!

Post autor: WendyKroy »

Ale jakiej matematyki?

To jest tylko kwestia WIARY a nie matematyki czy uproszczen. Przeciez to nie jest takie proste. Gdzies kazdy z nas ma pewna granice. Jesli facet z facetem chodzi na jakies randki, razem robia wszystko, zyja - ogolnie cala codziennosc a tylko nie uprawiaja seksu to jest to inna sprawa niz jak ktos ocenia wlasna aseksualnosc tak, ze nawet dotyk nie wchodzi w gre. Przeciez wtedy nie mozna mowic o homoseksualizmie jako takim. Gdzie tu widzisz uproszczenia z mojej strony? Tu chodzi po pierwsze o wiare, po drugie o granice a po trzecie o to jaki to zwiazek jest i na czym sie opiera. Jesli to jest uproszczenie to ja jestem Adolf Hitler.
We are the nobodies
we wanna be somebodies
when we're dead,
they'll know just who we are
Kamikola
fantAStyczny
Posty: 503
Rejestracja: 2 lut 2005, 07:54
Lokalizacja: Kraina ASmerytów
Kontakt:

Re: ZWI¡ZEK HOMO + ASEX, POMÓ¯!!!!!!

Post autor: Kamikola »

Podpisuję się pod Alicją. I tak przy okazji, nie zauważyłeś/aś (?) co Lamer napisał? Jest szczęśliwy. Na początku mieli problemy, nie wiedzieli jak sobie poradzić w tym związku ale w końcu odnaleźli porozumienie. Tylko dlatego, że może nie każdy byłby w stanie znaleźć rozwiązanie w takiej sytuacji wcale nie znaczy, że nikt nie może. Dlaczego aż tak bardzo nie masz wiary w siłę uczuć?

A tak przy okazji, o co ci chodzi z tą wiarą? Wiarę w co?
Moja najnowsza fascynacja: Jackie ChanObrazek
WendyKroy
pASibrzuch
Posty: 232
Rejestracja: 27 sty 2006, 20:18

Re: ZWI¡ZEK HOMO + ASEX, POMÓ¯!!!!!!

Post autor: WendyKroy »

A czy ja neguje jego szczescie? Przeciez nie. Natomiast to czy wierze w sile uczuc czy nie nie ma utaj wiekszego zwiazku. Na takie sprawy trzeba tez myslec pdo katem tego co mysla inni bo z mojego puntku widzenia zawsze bedzie to wygladalo inaczej.
We are the nobodies
we wanna be somebodies
when we're dead,
they'll know just who we are
Awatar użytkownika
alicja
ciAStoholik
Posty: 375
Rejestracja: 13 sie 2005, 22:04
Lokalizacja: Małopolska
Kontakt:

Re: ZWI¡ZEK HOMO + ASEX, POMÓ¯!!!!!!

Post autor: alicja »

Postaram się wytłumaczyć, co miałam na myśli mówiąc o matematyce, a w zamian może Ty wyjaśnisz mi co rozumiesz przez tę wiarę, bo przyznam, że nie łapię ;)

Chodziło mi o to, że stanowcza ocena:
Czy Ty na serio uwazasz, ze osoba seksualna powie, ze jest celibat i sprawa zalatwiona?
sugeruje, że oceniasz relacje między ludźmi na zasadzie prostej buchalterii - wejściowe dane: potrzeby fizjologiczne osoby A i osoby B, wynik operacji: zaspokojenie tychże potrzeb. Bo jeśli tak patrzeć, to oczywiscie, że żadna osoba seksualna nie zgodzi się na związek z asem, który nie zaspokoi jej podstawowych potrzeb fizjologicznych - seksualnych. Owszem, takie wyliczenie sprawdza się w relacjach innej natury. Np. między pracodawcą a pracownikiem - zatrudniam kierowcę, bo mam potrzebę transportu, on potrzebę zarobku - nasze potrzeby są zaspokojone w tej relacji. Ale we wszekich uczuciowych związkach (miłość, przyjaźń, nawet "lubienie") to się nie sprawdza, bo przecież nie wiążesz się z kimś dlatego, że jest, pardon le mot, dobry w łóżku, ale dlatego, że czujesz do niego sympatię, czy coś tam. Seks jest tutaj (czy: powinien być, hm) drugorzędny. Nie włącza się w podstawowe wyliczenia, najwyżej w wartości dodane. Zatem, jeśli ktoś ma dla drugiej osoby wielkie uczucie, to przyjmuje ją (powinien, hm) taką, jaka jest - nie jest tutaj najważniejsze zaspokojenie własnych popędów (co byłoby tylko egoizmem), ale i dobro tej właśnie drugiej osoby.
Tak właśnie myślę, i o to mi chodziło.

Zgadzam się, że granice są ważne, i każdy ma je ustawione w innym miejscu - asy szczególnie to wiedzą, jak sądzę :).
Ale naprawdę nie rozumiem, co rozumiesz przez wiarę. Możesz wyjaśnić?
WendyKroy
pASibrzuch
Posty: 232
Rejestracja: 27 sty 2006, 20:18

Re: ZWI¡ZEK HOMO + ASEX, POMÓ¯!!!!!!

Post autor: WendyKroy »

Tak ja uwazam, ze o zwiazek osoby seks. z osoba asex. jest bardzo ciezko, moze jest to nawet niemozliwe. Nie wyobrazam sobie aby osoba seksualna mogla zrezygnowac z tego. Zbyt wiele rozmow przeprowadzilam na ten temat z wieloma ludzmi i to glownie daje mi taka watpliwosc. Tak sie moje zycie dziwnie potoczylo, ze mialam duzo kontaktow z seksuaologami oraz osobami seksualnymi (ktore byly w zwiazkach z asami i nie byly) i ciezko jest mi uwierzyc, ze takie cos przetrwa. Zreszta wszystkie zwiazki sex-asex. bardzo szybko sie rozpadaly. Przeciez nie pisze tego aby wymyslac wlasnie teorie. Pisze to na podstawie doswiadczen. Dlatego dla mnie sytuacja wyglada tak, ze jesli osoba seksualna mowi, ze bedzie w zwiazku celibat to jest to tylko kwestia wiary czy tak bedzie czy nie. Juz nie wspomne o tym, ze osoba as w takim zwiazku ciagle moze myslec, ze jego partner/partnerka robi to na boku. Ja nie wierze w zwiazki sex-asex.
We are the nobodies
we wanna be somebodies
when we're dead,
they'll know just who we are
Awatar użytkownika
alicja
ciAStoholik
Posty: 375
Rejestracja: 13 sie 2005, 22:04
Lokalizacja: Małopolska
Kontakt:

Re: ZWI¡ZEK HOMO + ASEX, POMÓ¯!!!!!!

Post autor: alicja »

No ale cóż asowi może przeszkadzać, że partner(ka) "robi to na boku"? Jeśli to ma być pomocne dla zachowania związku, nie widzę przeszkód.
Lamer22
starszASek
Posty: 36
Rejestracja: 10 paź 2005, 11:53

Re: ZWI¡ZEK HOMO + ASEX, POMÓ¯!!!!!!

Post autor: Lamer22 »

Nie wierzysz to uwierz =]]

Ciężko mi jest czasem, ale dla takiej więzi miedzyludzkiej można żyć w celibacie.
Lamer22
starszASek
Posty: 36
Rejestracja: 10 paź 2005, 11:53

Re: ZWI¡ZEK HOMO + ASEX, POMÓ¯!!!!!!

Post autor: Lamer22 »

Poza tym tutaj sprawa jest o tyle skomplikowana, że mój Buddy jakoś steruje naszą przyjaźnią, że ja od kilku miechów już się nie dołuje, miałem problemy na początku przez brak tego kontaktu fizycznego, a on jakoś to wszystko rozegrał, że jest mi po prostu zajefajnie. To co on mi daje w zupełności mi wystarcza, na prawde jestem szczęśliwy, pisałem wielokrotnie, że życie z osobą asexualną jest BARDZO TRUDNE, ale jak się to wszystko pojmie to na prawde jest spora szansa, aby zaisniatała ta miłość platoniczna;
jak pisałem wcześniej wiele razy, On traktuje mnie jakby był psychiatrą, zna mnie na wylot, wystarczy że na mnie popatrzy i wie co myśle, dlatego pewnie tak dobrze się układa, on po prostu wie jak postępować ze mną.

Jeżeli chodzi o moje potrzeby sexualne to jest mi ciężko ale sobie z nimi radze, nie mógłbym zaspokoić ich "na boku" dlatego robie to na własną ręke =D (sorrki dziewczyny za ten text z własną reką, mam nadzieje, ze nikt sie nie zgorszyl)

NAJWAZNIEJSZE JEST znalezc złoty środek, on go znalazł, zależało mu na tym związku i zrobił wszystko abym wytrwał.
Lamer22
starszASek
Posty: 36
Rejestracja: 10 paź 2005, 11:53

Post autor: Lamer22 »

;)
ks.Braganza
mASełko
Posty: 115
Rejestracja: 3 lip 2008, 15:19

Post autor: ks.Braganza »

Będzie to mój zasadniczo pierwszy post generalnie w całym tym kalejdoskopie spraw, problemów i tematyki oscylującej wokół zagadnienia aseksualności...

Dlaczego wybrałem właśnie ten wątek i dlaczego go teraz "odświeżam", bo (w prostych słowach) stał się on mi bliski ze względu na wszystko to, co spotkało Lamera. Z tego miejsca pozdrawiam Cię szczególnie i cieszę się że finał Twojej historii jest pomyślny...
a poniżej krótkie (mam nadzieje) wyjaśnienie/streszczenie tego, co mnie spotkało osobiście, a w jakiejś materii podobne jest do historii Lamera. Otóż...

Wszystko zaczęło się na początku 2 klasy szkoły średniej. Poznałem już dobrze w miarę moją nową klasę, powiedzmy, że wszyscy się dogadywali..., no mniejsza o to. Był w niej chłopak, który z dnia na dzień stał mi się nazwijmy to "autorytetem"(wybrałem to słowo, bo nie znajduję na tę chwilę odpowiedniego innego słowa). Wysportowany, typowy zawadiaka u płci pięknej, ale trochę leń do nauki. Okazało się, że z upływem czasu zaczęliśmy się nawet nieźle dogadywać. Wówczas imponował mi, był całkowitym przeciwieństwem mnie samego-ja byłem zwykłym chłopakiem, który wciąż szukał swojej tej "wymarzonej" dziewczyny, najlepiej się uczył, trochę schorowany. Mniejsza o to. Do czego zmierzam. Wciągu niespełna pół roku ten chłopak stał mi się kimś bliższym, niż sam brat rodzony, czy nawet ojciec, na którego zresztą nigdy w życiu nie mogłem liczyć. Równolegle przeżywałem rozwód rodziców i inne perturbacje, ale gdzieś zawsze w tle był On, przy którym czułem się bezpiecznie, doceniony, za to, że napisałem za niego wypracowanie na polski, czy coś tam innego. On bronił mnie przed innymi, gdy ktoś mi dokuczał, starał się wprowadzić do "męskiego grona". Pokochałem go szczerze, jak brata, choć o takich relacjach nie można stricte mówić. Nigdy fizycznie mnie nie pociągał, jakkolwiek był jednym z "przystojniejszych" facetów, przynajmniej w moim odczuciu, lecz w jakiś sposób coś przyciągało mnie do niego, aż tak bardzo, że pragnąłem zawsze być koło niego, pomagać mu, być dla niego itd. (widzicie analogie do przypadku Lamera...). W zamian oczekiwałem jednego, ale nie umiałem tego nazwać-dziś już wiem czego-bezpieczeństwa, akceptacji ze strony innego faceta, takiej prawdziwej męskiej przyjaźni, której nigdy dotąd nie zaznałem, a która wbrew wszystkiemu jest bardzo potrzebna facetom, choć niewiele się o tym mówi, ponieważ z natury rzeczy mężczyźni są ubodzy w okazywane na zew. uczucia. Podobnie i zresztą było i z nim, co mi się podobało...

I może dziś bylibyśmy może dobrymi przyjaciółmi, gdyby nie pewna rzecz. Granica, którą nie powinienem był przekraczać. Powiedziałem mu o swoim uczuciu do niego, że go kocham i czuję się przy nim dobrze. Okazać się to miało ogromnym błędem z mojej strony. Jak dziś to wspominam wyrzucam sobie to, co zrobiłem, i choć później wszystko lawinowo potoczyło się w stronę „destrukcji” naszej znajomości, nawet próbowałem go znienawidzić i wymazać z pamięci, kiedy myślę o tym dziś, wspominam go ze wzruszeniem. Nie potrafiłem zniszczyć uczucia, które do niego czułem i czuję chyba nadal, chociaż jest ono bardzo ukryte. Przez niego (ale nie wyłącznie) próbowałem popełnić samobójstwo, jednak ówczesna moja dziewczyna odratowała mnie. Nie winię go za to, jak postąpił ze mną. Zapewne na jego miejscu postąpiłbym podobnie, to znaczy zdystansowałbym się do tej osoby, podobnie jak on do mnie i starał trzymać z dala od siebie, lecz na tyle, by nie ranić jednak jej uczuć. Kochałem tego „durnia” i prawdziwie wiele dla niego chciałem uczynić. A mimo to wszystko zniszczyłem. Poza tym głupio to wówczas wyglądało-spotykaliśmy się po zajęciach na boisku, w jakiś ustronnych miejscach, tylko raz tak naprawdę mogłem go objąć, spocząć na jego piersi, czuć jego zapach. Nie dziwota, że odebrać to można, i sam dziś tak na to patrzę, że wyglądaliśmy na parę gejów. Wtedy tak głośno u nas nie było o gejach, a sam nie czułem i nie czuję się gejem. Przy całym szacunku dla Lamera, mam odruch „nie-dziękuję”, jak pomyślę o stosunku dwóch facetów, jednak się cieszę, że Wam się układa bez seksu… Bo chyba widzisz teraz sam, że w jakimś sensie jestem podobny do Twojego „Buddy’iego”, i zapewne rozumiem, że dla niego sex to nie jest sprawa, która konstytuuję Wasze relacje. On zapewne kocha duszą, czyli absolutnie i jest to wartość wyższego rzędu, którą nie pojmie ludzki umysł. A przynajmniej ja, nie potrafię wytłumaczyć.

To chyba tyle z mojej strony

:wink:
Awatar użytkownika
urtika
sASanka
Posty: 2427
Rejestracja: 27 maja 2008, 21:06

Post autor: urtika »

ks.Braganza pisze:
Wszystko zaczęło się na początku 2 klasy szkoły średniej.

Nie dziwota, że odebrać to można, i sam dziś tak na to patrzę, że wyglądaliśmy na parę gejów. Wtedy tak głośno u nas nie było o gejach, a sam nie czułem i nie czuję się gejem.

:wink:
To, między innymi, właśnie dlatego myślałam, że masz duuużo, dużo więcej lat niz 23. Gdy byłeś w drugiej klasie liceum, było to 7 lat temu, prawda? A wtedy, a nawet wcześniej, już mówiło się i o gejach i o lesbijkach a nawet traswetytach. Istniała już na rynku prasa gejowska, były knajpki tzw. branżowe. Pamiętam nawet, był to 2000 rok, gdy wybrałam się własnie do takiej knajpy w Krakowie razem z moim kolegą-gejem. A ów lokał istniał już tam dużo wcześniej. :wink:
ks.Braganza
mASełko
Posty: 115
Rejestracja: 3 lip 2008, 15:19

Post autor: ks.Braganza »

Urtiko, może w Krakowie..., choć i tam czasem bywałem i nie zauważałem "tematu"; nie prawda że nie chciałem, po prostu jakoś wszystko to obok mnie się działo..., prasa, kluby to nie mój świat, z czasem w tv zaczęły pojawiać się i w necie takie rewelacje że się tak wyrażę, ...a i nie jest tak, że nie wiedziałem co to jest homoseksualizm, uważałem że mnie to nie dotyczy i ogóle głowy sobie tym nie zaprzątałem...

btw. nie chodziłem do liceum, ale technikum :P ;)
Awatar użytkownika
urtika
sASanka
Posty: 2427
Rejestracja: 27 maja 2008, 21:06

Post autor: urtika »

Mnie zawsze interesowały różne mniejszości - narodowe, etniczne, religijne ( te najbardziej), i seksualne tez.
Dlatego zauważałam takie zjawiska. :wink:
Quirkyalone
Severa
gimnASjalista
Posty: 14
Rejestracja: 18 kwie 2011, 00:48

Re: ZWIĄZEK HOMO + ASEX, POMÓŻ!!!!!!

Post autor: Severa »

Wyobraźcie sobie jak się czuje dziewczyna gdy dowiaduje się, że jej facet to homoseksualistą. Dla wielu kobiet to może być powód do załamania się albo samobójstwa. A geje zawsze rozczulają się nad sobą, jacy to oni nieszczęśliwi, bo "okłamywali sami siebie". PRZEDE wszystkim okłamujecie też kogoś. :? Ciągle trafiam w necie na wpisy facetów, którzy analizują swoje życie i związki, są egocentryczni, skupieni na sobie, a jak zwraca się im uwagę na ten drobny szczegół, że skrzywdzili kogoś przez swoje tchórzostwo? niezdecydowanie? samookłamywanie się? to dostają piany i wyzywają od najgorszych. Nie jesteście pępkiem świata, a te wasze "dziewczyny" z którymi byliście, czasem macie dzieci, zakładacie z nimi rodziny... po kilku latach dowiadują się, że facet je wykorzystał żeby stwarzać pozory dla społeczeństwa. Że zmuszał się do seksu z nimi i jakież to było .. "obojętne" albo obrzydliwe dla niego. (To po co się z nią zadawał? Była dla niego przedmiotem?) Zawsze myślałam, że homoseksualni mężczyźni są fajni i wrażliwi, ale im dłużej się nad tym zastanawiam tym bardziej widzę, że to nieprawda. Za tymi kolorowymi paradami i pozorna wesołością kryje się brzydka druga strona medalu. I nie mówcie, ze to presja że społeczeństwo winne itp. Zawsze jest CZYJAŚ wina, nigdy nie nasza, taka natura człowieka, a za błędy płaca inni.Wszyscy głośno mówią o biednych homoseksualistach (płci obojga) a o ludziach którzy mieli pecha się z nimi związać nikt nie mówi. A TO SA LUDZIE- czujący i podatni na zranienia. Facet z mojej okolicy miał firmę- pewnego razu przyłapał żonę w łóżku z sąsiadką. Po roku firma upadła a on się zapił na śmierć. Taka moja dygresja, bez związku z tym tematem. Świat i ludzki egoizm oraz bezmyślność mnie przerażają.

A w związku z zagadnieniem homoseksualizmu-- Jest jeszcze gatunek chorych psychicznie mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet- mają zwyczajny, heteroseksualny pociąg seksualny do nich ale nie umieją pogodzić tego z psychopatyczną pogardą i nienawiścią. Zostają gwałcicielami albo udają sami przed sobą homoseksualistów (niejako z "zemsty" na kobietach). Rozpoznaje się ich po agresji i pogardzie, zwłaszcza słownej w stosunku do kobiet, zaczepianiu, wykrzywionej twarzy (ma ona wyrażać obrzydzenie), bardzo okrutnych, sadystycznych komentarzach na temat płci przeciwnej. Mitomanii na temat kobiecej głupoty, obsesyjnym zainteresowaniu feminizmem. Są tez oni fanatycznymi przeciwnikami aborcji. Zazwyczaj też lansują się na wielce wrażliwych i uduchowionych przy równoczesnym zanegowaniu jakiejkolwiek duchowości u kobiet. Wg nich są to zwierzęta przeznaczone do rozmnażania i cierpienia. Ludzki umysł jest złożony, nie wiemy co w kim siedzi. Z doświadczenia znam wielu takich typków i jest to wręcz "gatunek' skrzywionych psychicznie mężczyzn. Można by o nich prace z psychiatrii pisać :D Tak zostawiam to do przemyślenia.

Nie zamierzam z nikim dyskutować na kontrowersyjne tematy, bo nie lubię tracić nerwów, zostawiam to do przemyślenia. Odpowiedzialność ludzie, odpowiedzialność za swoje czyny i odwaga chociaż taka, by przyznać się do tego kim jesteś. Zasłanianie się presja publiczną i "próbowanie" być z kobietą / mężczyzną prowadzi często do urazów i tragedii. Próbować to można nowy przepis na placek-jak wyjdzie zakalec to wyrzucisz, z człowiekiem gorzej...
"Możecie klaskać- komedia skończona." Ludwig van Beethoven na łożu śmierci.
ODPOWIEDZ