Strona 5 z 7

: 16 lut 2010, 04:14
autor: Philosoph
suzy pisze:Poza tym wydaje mi się że jest to jakiś sposób na uniknięcie rutyny której osobiście nie znoszę i się boję. ;)
Unikać rutyny po prostu mieszkając w osobnych mieszkaniach? To po co związek? Dla zasady, i: - Cześć, - Cześć, - Jak się masz? :mrgreen:

A może ja coś źle rozumiem, późno już. :diabel: Zresztą jak kto woli. ^^

: 16 lut 2010, 08:23
autor: Agnieszka
Może chodzi o to, żeby utrzymać to napięcie i podekscytowanie, które towarzyszy związkowemu preludium, czyli randkowaniu?
Niektórym trudno przyzwyczaić się do tego, że z partnerem zamiast o kwiatkach i misiach (lub motorach i piłce nożnej) nagle muszą rozmawiać o tym, kto dziś umyje toaletę, a kto jutro kupi ziemniaki :P
Oczywiście ktoś zaraz napisze, że związek tego typu jest nie dość poważny i nie dość głęboki, ale moim zdaniem ważne jest to, co danej parze pasuje i fakt, że w jednej pralce nie wirują damskie staniki i męskie skarpetki, nie przesądza o tym, że związek jest płytki :P

Poza tym są też tacy ludzie, którzy mają mniejszą niż przeciętna potrzebę kontaktu z drugim człowiekiem albo potrzebę, która jest, że tak to ujmę, nieciągła. W takim przypadku mieszkanie z partnerem mogłoby być dość męczące :P

: 16 lut 2010, 10:17
autor: Piorun
Są też osoby których podejście do innych czy potrzeba kontaktu są ostro poplątane, żeby nie powiedzieć po prostu chore, a potrzeba bliskości jest tłumiona i stale walczy z potrzebą izolacji

Wtedy trafienie na osobę która choćby podejmie próbę zrozumienia, i podtrzymania związku graniczy z nieprawdopodobieństwem (choć jest możliwe)

: 16 lut 2010, 20:26
autor: Philosoph
Agnieszka pisze:Może chodzi o to, żeby utrzymać to napięcie i podekscytowanie, które towarzyszy związkowemu preludium, czyli randkowaniu?
Randkować to można i bez odległości w związku. :P
Chyba, że ktoś faktycznie ma mniejszą potrzebę kontaktu z ludźmi... Wtedy to już od drugiego partnera zależy, czy zrozumie, iż pierwszy potrzebuje czasem, a nawet często, chwil odosobnienia w jakiejś mrocznej dolinie. :diabel: Ale z drugiej strony ten pierwszy też powinien spróbować postarać się zrozumieć, iż drugi partner potrzebuje bliskości. :mrgreen:

: 16 lut 2010, 20:29
autor: Agnieszka
Dlatego najlepiej znaleźć sobie kogoś, kto ma podobny poziom potrzeby bliskości albo nie szukać w ogóle :P

: 2 mar 2010, 22:59
autor: FromDuskTillDawn
Moze jestem dziwna, ale uważam, że związki Asów i nie-Asów mogą być szczęśliwe. Pod paroma warunkami. Po pierwsze : nie-As musiałby być bardzo wyrozumiałą osobą z małymi potrzebami seksualnymi. W tym przypadku można przecież pójść na jakiś kompromis.

: 3 mar 2010, 12:32
autor: Kacha
Viljar pisze:
Nie znam Twojego przypadku, ale ciekawa rzecz... w swoim czasie poznałem pewną dziewczynę, dobrze się nam gadało i w ogóle... aż pewnego dnia powiedziała, że jestem jej ideałem faceta i ma wrażenie, że ona jest moim ideałem kobiety. Dlatego nie chce pogłębiać znajomości ze mną, żeby nie zepsuć tego wrażenia, bo za bardzo jej na mnie zależy :? Naprawdę tak powiedziała.
A właśnie kilka tygodni temu widziałem, jak wylizywała gardło jakiemuś kolesiowi, o którym wszyscy wiedzą, że przeleci ją i zostawi. I faktycznie tak zrobił.

Podsumowując znajduję dwa wyjaśnienia:
1) Nie trafiłaś na faceta, który miałby do Ciebie właściwe podejście,
2) Tak jak we wspomnianym przeze mnie wypadku boisz się, że jak ktoś zostanie z Tobą dłużej, to się znudzi/wścieknie/zniechęci/itp. i odejdzie. Ale to tylko moje przypuszczenie, żeby nie było ;)
Trafiłeś kulą w płot :diabel: Viii
Ano, nie znasz mojego przypadku i nigdy nie poznasz. :D

: 4 mar 2010, 09:11
autor: Libra
Piorun pisze:Są też osoby których podejście do innych czy potrzeba kontaktu są ostro poplątane, żeby nie powiedzieć po prostu chore, a potrzeba bliskości jest tłumiona i stale walczy z potrzebą izolacji

Ostatnio miałam idealną wizję związku dla siebie: potrzeba bliskości u mnie występuje rzadko, pojawia się i znika, ustępując roszczeniu "przestrzeni!", i obmyśliłam taki plan: chciałabym interaktywnego Kogoś, kto będzie ze mną, gdy akurat mam dni towarzyskie, i kto da się złożyć w kosteczkę i schować do szafy, gdy mam ochotę się wyizolować - i nie będzie mieć o to do mnie pretensji.

: 4 mar 2010, 17:39
autor: Ernest
Czyli towarzysz życia na telefon/do wynajęcia?

: 4 mar 2010, 19:05
autor: Libra
Ernest pisze:Czyli towarzysz życia na telefon/do wynajęcia?
nie do końca, bo miła byłaby świadomość, że jest zawsze, a nie, że będzie gdy zamówię.
Ot, egoizm taki.

: 4 mar 2010, 19:51
autor: Keri
Libra pisze:
Ernest pisze:Czyli towarzysz życia na telefon/do wynajęcia?
nie do końca, bo miła byłaby świadomość, że jest zawsze, a nie, że będzie gdy zamówię.
Ot, egoizm taki.
Raczej:
Ot, byc a nie miec kogos :P

To raczej przyjazn tak funkconuje :roll: Przyjaciel jest w swiadomosci zawsze pomoze, spotkania sa gdy potrzeba bliskosci ale nie ma naruszania prywatnosci ponizej metra :P . Kazdy robi to co chce robic, zyje wlasnym zyciem :P . chyba po to funkcjonuje definicja "zwiazek" ze bliskosc jest non-stop :P (wyliczajac prace a kazdy pracuje osobno, wyjscie samemu na miasto itp. ;) ).

: 4 mar 2010, 20:31
autor: Ernest
Libra pisze:
Ernest pisze:
Czyli towarzysz życia na telefon/do wynajęcia?

nie do końca, bo miła byłaby świadomość, że jest zawsze, a nie, że będzie gdy zamówię.
Ot, egoizm taki.
Egoizm, egoizm, ale cóż poradzić - wszyscy jesteśmy egoistami. Twierdzić inaczej, to przyznać się do hipokryzji.
Raczej:
Ot, byc a nie miec kogos Razz

To raczej przyjazn tak funkconuje Oczy Przyjaciel jest w swiadomosci zawsze pomoze, spotkania sa gdy potrzeba bliskosci ale nie ma naruszania prywatnosci ponizej metra Razz . Kazdy robi to co chce robic, zyje wlasnym zyciem Razz . chyba po to funkcjonuje definicja "zwiazek" ze bliskosc jest non-stop Razz (wyliczajac prace a kazdy pracuje osobno, wyjscie samemu na miasto itp. Wink ).
Czytając post Libry też pomyślałem o przyjaźni, ale chyba nie o nią tu chodzi. Zresztą niech autorka rozwieje wszelkie wątpliwości.

Keri, przyjaźń idealna może i funkcjonuje w opisany przez Ciebie sposób. W życiu, jak to w życiu - bywa różnie. Po pierwsze, czy bliskość jest zła? :) Po drugie, czy przyjaciel zawsze pomoże?

: 4 mar 2010, 21:50
autor: Keri
Ernescie drogi :P
Czy ja mowilem ze bliskosc jest zla? :roll: Nawet tego nie napisalem tylko wysnuwasz wnioski z zdan ktore o tym nie mowia :roll: . Libra mowi ze za duzo jej nie chce i przy tej kwestii zostalem :P
Zawsze?
Jesli moze to zawsze, ale jesli kogos uwazamy za takiego a nie zrobi bo nie to czy nim jest? :P Nawet ty dla przyjaciela nie zrobisz czegos bo masz cos wazniejszego, jednak w pewien sposob najdrobniejszy postarasz sie choc troche pomoc prawda?

: 5 mar 2010, 00:09
autor: Blv.
Keri pisze:
Libra pisze:
Ernest pisze:Czyli towarzysz życia na telefon/do wynajęcia?
nie do końca, bo miła byłaby świadomość, że jest zawsze, a nie, że będzie gdy zamówię.
Ot, egoizm taki.
Raczej:
Ot, byc a nie miec kogos :P

To raczej przyjazn tak funkconuje :roll: Przyjaciel jest w swiadomosci zawsze pomoze, spotkania sa gdy potrzeba bliskosci ale nie ma naruszania prywatnosci ponizej metra :P . Kazdy robi to co chce robic, zyje wlasnym zyciem :P . chyba po to funkcjonuje definicja "zwiazek" ze bliskosc jest non-stop :P (wyliczajac prace a kazdy pracuje osobno, wyjscie samemu na miasto itp. ;) ).
Nie ma jedynego słusznego modelu związku. Jeśli danym osobom podoba się bycie razem według zasad Libry i chcą to nazywać związkiem, krzyżyk im na drogę i niech będą szczęśliwi. Nie można redefiniować cudzej relacji, żeby pasowała do twojego światopoglądu. Mnie się notabene Librowy pomysł bardzo podoba, choć sam chyba bym potrzebował nieco więcej bliskości. Przepraszam, jeśli mocno zareagowałem, ale ostatnio jestem wyczulony na tego typu sprawy.

: 5 mar 2010, 08:04
autor: Libra
Ernest pisze: Czytając post Libry też pomyślałem o przyjaźni, ale chyba nie o nią tu chodzi.
i tak, i nie. Dla mnie przyjaźń a związek to sprawy wrzucone do jednej michy, zmiksowane, wylane na patelnię tworzące jeden naleśnik( wybaczcie, jeszcze przed śniadaniem jestem, stąd te fantazje kulinarne).

Być może na moja wizję, z odkładaniem do szafy ma wpływ to co obserwuję u znajomych: związki w których jedno jest uzależnione od drugiego, ba, wręcz uwieszone na drugim, wszechobecne My i My, jakiś niezrozumiały przymus przebywania ze sobą nawet gdy mają siebie dość: jedna wielka duchota. Gdy pomyślę sobie, że mogłabym tkwić w czymś takim ogarnia mnie klaustrofobiczny lęk i już widzę dusiołka ściskającego mnie za gardło, aby resztki powietrza ze mnie wycisnąć.