I dlatego ja sie boje zwiazkow . Boje sie tego ze bede robil to co setki/tysiace par. Byc w systemie wlasnie takim. Dlatego gdy mam okazje po jakims czasie poprostu rezygnuje bo domyslam sie co bedzie dalej a tym bardziej ze mozna ode mnie chciec tego czego DAC NIE MOGE . Wrecz zwiazek mnie przerasta...Libra pisze:i tak, i nie. Dla mnie przyjaźń a związek to sprawy wrzucone do jednej michy, zmiksowane, wylane na patelnię tworzące jeden naleśnik( wybaczcie, jeszcze przed śniadaniem jestem, stąd te fantazje kulinarne).Ernest pisze: Czytając post Libry też pomyślałem o przyjaźni, ale chyba nie o nią tu chodzi.
Być może na moja wizję, z odkładaniem do szafy ma wpływ to co obserwuję u znajomych: związki w których jedno jest uzależnione od drugiego, ba, wręcz uwieszone na drugim, wszechobecne My i My, jakiś niezrozumiały przymus przebywania ze sobą nawet gdy mają siebie dość: jedna wielka duchota. Gdy pomyślę sobie, że mogłabym tkwić w czymś takim ogarnia mnie klaustrofobiczny lęk i już widzę dusiołka ściskającego mnie za gardło, aby resztki powietrza ze mnie wycisnąć.
Libro...
Domyslamy sie ale definicji na taka mieszanka jeszcze nie ma .
Widnieje zwiazek lub przyjazn....