Aenyeweddien, jak to fajnie pisać posty, gdy ktoś potem się z tego powodu cieszy!
Aenyeweddien pisze:
Tak, jest takie nastawienie. Masz rację. Wiele osób je ma, ja osobiście szukam tych, które go nie mają. Moim zdaniem jest to nastawienie niezdrowe. Bo nastawienie na partnera zazwyczaj jest nastawieniem po prostu na człowieka od seksu i randek. Jest nastawieniem użytkowym. A użytkowe traktowanie ludzi... nie wróży zbyt dobrze relacji. Ale społecznie też tak mamy, że w momencie kiedy poznajemy innych, wiele osób już narzuca tej drugiej stronie konkretną rolę. Ograniczając się w tej sposób. Jak w ogóle budować relację partnerską jeśli najpierw nie zostanie się przyjaciółmi?
Mam wrażenie, że napisałaś w tym fragmencie bardzo dużo ważnych rzeczy. Po pierwsze całkowicie zgadzam się z tym, że poszukiwanie z nastawieniem na znalezienie sobie partnera jest użytkowym traktowaniem ludzi i zamyka wiele ciekawych ścieżek dalszego rozwoju relacji. Dla mnie jest też wątpliwe moralnie.
Najciekawsze jest ostatnie pytanie - wiele osób buduje relacje partnerskie z całkowicie obcymi ludźmi opierając się jedynie na zauroczeniu lub pożądaniu seksualnym. Myślę, że jest to element charakterystyczny tego podejścia bazarowego. Na pewno jest to łatwe pod tym względem, że można w każdej chwili uderzyć w stół, powiedzieć "koniec" i całkowicie zerwać taką znajomość bez poczucia straty wieloletniej relacji. Relacjom romantyczno-erotycznym, które obserwuję w swoim otoczeniu, często mogę przypisać takie cechy jak intensywność, burzliwość i krótkotrwałość. Tymczasem relacje koleżeńsko-przyjacielskie charakteryzuje stabilność, ale mała intensywność. Te cechy trudno jest pewnie pogodzić, być może dlatego rzadko na podstawie przyjaźni ludzie budują relację partnerską.
Z drugiej strony ludzie mogą kierować się lękiem i przez ten lęk nie podejmować próby zbudowania relacji partnerskiej jako dalszego etapu relacji przyjacielskiej, choć uważają to to słuszne i w głębi duszy tego pragną. Czy Twoje doświadczenie nie jest właśnie przykładem rozpoczęcia poszukiwań wśród obcych ludzi bez dokładnego sprawdzenia możliwości dalszego rozwoju już nawiązanych znajomości?
Aenyeweddien pisze:
Ale właśnie też jest cecha wspólna dużej części społeczeństwa. W wielu miejscach jest to bazarowe podejście. Speed dating, wieczory dla singli, kluby, swatanie znajomych itd. A że jakaś podgrupa używa Tindera żeby to podejście wyrazić... A że jest... cóż, raczej chore... Takie czasy. Możemy zmienić tylko siebie ale uważam, że warto tego próbować.
Oczywiście, że duża część społeczeństwa ma takie bazarowe podejście. Ale, jak sama zauważasz, portale i aplikacje randkowe są przejawem tego podejścia, jego skutkiem i kwintesencją. Ludzie, którzy zakładają tam konta zaakceptowali to podejście i aktywnie je stosują. Są także ludzie stosujący to podejście na inne, wymienione przez Ciebie sposoby. Ale są też ludzie, którzy nie mają kont na portalach randkowych, nie chodzą na speed dating, ani nie odwiedzają klubów. I wśród tych ludzi jest stosunkowo liczne grono osób, które nie akceptują podejścia bazarowego. Tych ludzi też można w społeczeństwie znaleźć, ale nie pod hasłem poszukiwania partnera, bo oni aktywnie partnerów nie poszukują, ale często chętnie nawiązują kontakty z innymi osobami, zazwyczaj bez sprecyzowanego celu.
Aenyeweddien pisze:
AlaZala, naprawdę jeśli tych dwóch Twoich znajomych będzie nagle miało ze sobą kosę, to nie zmieni to nic w Twoich relacjach? A jeśli jeden z nich nie byłby przyjacielem, a partnerem? Nigdy nie miałby nic przeciwko temu, że idziesz się zobaczyć z kimś kogo on już nie lubi? Nawet bardzo nie lubi. Chyba przeceniasz ludzką naturę i możliwości zawsze bycia rozsądnym kiedy w okolicy jest burza emocji.
Nie widzę możliwości, aby to cokolwiek zmieniło. Nie informuję każdego z moich znajomych o wszystkich innych znajomościach, które utrzymuję. Rozmawiamy czasem o wspólnym znajomym lub znajomych, na przykład, gdy chcę przekazać jednemu koledze informację dotyczącą drugiego kolegi, gdy wiem, że ten drugi kolega nie miał jeszcze okazji osobiście przekazać tej informacji pierwszemu koledze. Ale sytuacje takie mają miejsce tylko wtedy, gdy wiem, że drugi pierwszy kolega jest tą informacją zainteresowany, a drugi kolega nie ma nic przeciwko, żebym tę informację przekazała. Jeśli doszłoby do pogorszenia relacji między nimi, nie wspominałabym im o sobie nawzajem.
Gdyby jeden z nich był moim partnerem, a nie przyjacielem, to zmieniłoby tylko tyle, że wobec charakteru partnera miałabym większe wymagania. Oczekiwałabym jeszcze większej akceptacji i zrozumienia mojego sposobu postępowania, respektowania moich potrzeb, a także poszanowania mojej autonomii.
Lista osób, z którymi utrzymuję kontakt jest dla mnie jedną z najbardziej prywatnych i nienaruszalnych przez nikogo spraw w moim życiu i należy do fundamentu autonomii indywidualnej. Jest ona dla mnie pewną świętością i gdyby ktoś podjął starania o wykreślenie kogokolwiek z tej listy, byłby pierwszą osobą, która zostałaby z tej listy skreślona. Niezależnie od statusu tych osób - nawet partner lub najbliższy przyjaciel zostałby z tej listy skreślony, gdyby spróbował spowodować zakończenie nawet najluźniejszego koleżeństwa utrzymywanego przeze mnie. Takie postępowanie zawsze byłoby dla mnie zbyt daleką ingerencją w moją prywatność, abym mogła ją zaakceptować.
Aenyeweddien pisze:I moja główna grupa faktycznie jest rekomendacją, są jedna jeszcze inne typy znajomych.
No to dobrze, ale tymi innymi typami nie zajmowałabym sobie głowy. Dla mnie znajomym jest ten, znajomość z kim jest dla mnie rekomendacją.
Aenyeweddien pisze:
Czasami żałuję, że ze swojej listy usuwam radykalnych prawicowców. Powinnam ich kolekcjonować i używać do grupowania im podobnych. Reakcja ich znajomych na moją aseksualność byłaby da mnie oczywista, wykluczająca z puli ludzi do zawierania znajomości.
Mam koleżankę o skrajnie liberalnych poglądach, która ma w znajomych na Facebooku przywódców ONR i jeszcze kilku prawicowych, nacjonalistycznych i faszystowskich organizacji. Ona nawet się z nimi spotyka, bo ma poczucie misji i cały czas wierzy, że dzięki tym spotkaniom, kończącym się często wyzwiskami i wrzaskami, uda jej się nawrócić ich na drogę społecznego liberalizmu i tolerancji. Nie można więc wyciągać zbyt daleko idących wniosków tylko na podstawie znajomych, a już tym bardziej znajomych z portali społecznosciowych.
Aenyeweddien pisze:
Smutne jest to tylko wtedy, kiedy dla osób bliskich musimy zawsze występować w kostiumie.
Dla mnie osoby, przed którymi występujemy w kostiumie nie są osobami bliskimi. Do osób bliskich zaliczam tylko te osoby, które w pełni świadomie akceptują mnie taką, jaka jestem, ze wszystkimi moimi dziwactwami, wadami i odchyleniami od norm społecznych.
Może rzeczywiście przeceniam ludzką naturę, ale uważam, że szacunek dla innych ludzi jest ważny w życiu każdego człowieka. A szacunkiem dla innych jest dla mnie wiara w ich dobro i mądrość.