Nawet nie wiem jak to się stało. Myślałam, że miałam swoje życie pod kontrolą a tu nagle znikąd nieoczekiwana zmiana. Wpadłam w związek z seksualnym. Czytałam wcześniej o problemach asów z nie-asami i zawsze myślałam, że mi się to nie przytrafi. Byłam pewna, że jeżeli będę kiedyś z kimkolwiek, to będzie aseksualna osoba. Życie nie zawsze toczy się wg planu, prawda? Nie wiem co mam innego napisać o dylematach co się kłębią w mojej głowie, co już nie zostało opisane przez innych. Może zacznę od początku.
W jaki sposób do tego doszło, że wpadłam? Stary znajomy ze szkoły (nazwijmy go Czarkiem, chociaż nie jest Polakiem

Odkąd się dowiedziałam, że jestem aską, byłam zawsze w porządku ze swoim życiem, z aseksualnością. Jedyną niewiadomą były moje granice. Nie wiedziałam nawet co lubiłam a czego nie, czego oczekiwałam od życia, czy chciałam jakiegokolwiek partnera, a jeżeli tak, to czego bym od niego oczekiwała. I też nie za bardzo dawałam sobie możliwość dowiedzenia się tego wszystkiego bo trzymałam się z dala od związków.
Czarek był moją szansą. W jaki sposób mam zdobyć odpowiedzi na te pytania jeżeli nie metodą prób i błędów, prawda?


Problem jest, że nie przemyślałam tego do końca. Jak eksperyment został przeprowadzony i już otrzymałam z niego dużo odpowiedzi, co dalej? Co mam zrobić z Czarkiem? Nie chcę go zostawić bo jest pierwszą osobą tutaj, z którą szczerze lubię spędzać czas. Także nie chcę go zranić poprzez "chcę być tylko przyjaciółmi, nic więcej" gadkę bo już na to za późno. Już się zaangażował. Myślę, że jedynym wyjściem jest szczera rozmowa z nim, wytłumaczenie mu aseksualności bo wtedy być może będzie choćby i malutka szansa, że możemy jakoś z tego wybrnąć, znaleźć jakiś kompromis. Ale czym miałby być ten kompromis? Nie potrafię mu dać czego on pragnie, a on chce mi dać dużo więcej niż ja pragnę. Co teraz?
Szczera gadka. Jak się do tego podchodzi? "Tak, bardzo fajny film. O, i Czarek, prawie zapomniałam. Jestem aseksualna."

Wiecie co? Chyba ja też się już trochę zaangażowałam. Tak sobie siedzę i myślę i moje myśli wkraczają w całkiem nieznane tereny. Nawet wliczają prawdziwy związek, co by mogło z nas kiedyś wyjść. Naprawdę wpadłam. Wiele asów w związkach z nie-asami mówi, że dla partnera są gotowi się poświęcić, przekroczyć te aseksualne granice by partnera zadowolić. Czy chcę się tak poświęcać? Czy może "prawdziwego" związku nie da się zbudować na poświęceniu? Cały czas się zastanawiam czy by mnie było na to stać. Czy potrafiłabym przymrużyć oko na to, że taka czułość jest dla mnie zbędna? Dla niego? Dla związku? By kogoś mieć, kto by się mną zaopiekował. Kogoś, kim ja bym się opiekowała. Nigdy nie miałam nikogo do opieki. Czy potrafiłabym się nim zaopiekować?
pytania pytania... a odpowiedzi są daleko tam, gdzie on. Muszę tylko po nie sięgnąć.
Minęło kilka godzin odkąd zaczęłam to pisać. Już zdążyłam dwa razy z nim siedzieć na telefonie i o dziwo, nawet długo siedziałam. Dla mnie to szok bo nigdy długo nie rozmawiam przez telefon. Kilka minut jest już dla mnie za długo a z nim nawet jak już nie było o czym gadać nie chciałam się rozłączać. Czasami nawet do głowy przychodziła mi myśl czy by nie pojechać do niego. Taki sporadyczny ruch.

Aj, co ja teraz mam zrobić? Tak myślałam nad tym w jaki sposób mogłabym mu powiedzieć, że jestem aską ale każda wersja kończyła się, że czuł się winny, że nie chciał bym się do czegokolwiek zmuszała. Nie chcę by w ten sposób myślał ale też chcę by zrozumiał dlaczego zachowuję się w ten sposób. Nie wiem jak do tego podejść. Może tylko powinnam powiedzieć, że chcę trochę zwolnić? Tak tylko bym mogła wykombinować co dalej.


Aj, Kami Kami... wpadłaś po uszy.