Jako wieloletni inwestor na GPW muszę Cię zapewnić, że takie drobne ,,leszczyki" jak my absolutnie nigdy nie mają dostępu do jakichkolwiek "informacji niedostępnych na rynku". No chyba że tych z forum Bankiera.
Wszyscy tę ,,wiedzę" posiadają, próbują szczęścia, dostają od życia po dupie, tracą pieniądze na giełdzie. Jedni wyciągają wnioski, z wiekiem nabywają doświadczenia, inni nie.
To nie jest wiedza, to marzenia.
Dokładnie, dlatego w życiu ludzie z "typowych" rodzin, którzy by byli odpowiednikami tych "leszczyków" na giełdzie rzadko są w stanie stworzyć długotrwały zdrowy związek bo nigdy nie widzieli tego w akcji. Dla nich to tajemniczy świat.
Całe życie widzieli patologie (przynajmniej z mojego punktu widzenia).
Myślę, że sfera uczuć to nie jest dobre miejsce dla ,,wygórowanych ambicji" a przecież tego dotyczyła dyskusja.
Nie wiem czy rozumiemy ambicje jako to samo.
W kwestii związków wygórowanymi ambicjami może właśnie być chęć stworzenia takiej "prawdziwej miłości" o jakiej pisze autor tematu.
Jeśli ktoś takiej ambicji nie ma to stworzenie takiego związku będzie bardzo mało możliwe.
Ale w realistycznym, rozsądnym, to chyba już coś jest.
Istnieje coś takiego jak doświadczenie życiowe. Nabywa się go z wiekiem.
Absolutnie nie chcę Cię obrazić ale zapytam:
Ile masz lat?
Lepiej przystosowani, ci bardziej rozumiejący te czasy wykorzystują bezpardonowo innych, ustawiają się w życiu cudzym kosztem. Teraz, żeby być szczęśliwym nie stroniąc jednocześnie od bliższych relacji z ludźmi trzeba być takim trochę psychopatą. Psychopatyczne cechy osobowości (brak skrupułów, wyrzutów sumienia, totalny egoizm itd) sprawiają, że człowiek potrafi być naprawdę szczęśliwym. Obserwuję takie przypadki w swoim otoczeniu. Szkoda, że nie można się tego nauczyć...
Proszę w takim razie o definicje realistycznego spojrzenia. Takie coś nie istnieje, każdy będzie patrzał na świat przez własny pryzmat. Nie zabraniam nikomu pesymistycznej wizji świata jak i bardzo optymistycznej.
Jeśli jednak ktoś będzie mi próbował wmówić, że ich bardzo pesymistyczna wizja to oznaka dorosłości (lub na odwrót) to jest to zwyczajna głupota. W żaden sposób nie różni się to od nazwania wszystkich optymistów dziecinnymi (nie-dorosłymi).
Ty jak widać doświadczyłeś dość negatywnych rzeczy. Piszesz, że psychopatyczne osoby wykorzystujące innych są dziś szczęśliwe.
Cóż, ja takich doświadczeń nie mam, wręcz przeciwne, najszcześliwsze osoby jakie znam mógłbym opisać jako bardzo bardzo szczere (szcześliwe w moim mniemaniu bo to przecież też nie jest uniwersalne). Dlatego najzwyczajniej mój umysł nie może przyjąć wizji świata jaką Ty masz bo moje doświadczenia ją wykluczają.
Dorosłość to takie ładne słowo, które w praktyce mało oznacza. Każda osoba powyżej pewnego wieku ma "prawo" twierdzić, że jest dorosła, a i tak każdy będzie zupełnie inny. Tak samo jak z byciem inteligentnym czy szcześliwym.
Pytasz ile mam lat. Bez bicia mówie, że bardzo mało. Nie będe podawał dokładnej liczby, bo nie chce dzielić w Internecie takich rzeczy, jest to na pewno wiek, który nikomu z dorosłością się nie kojarzy.
Jedyny sposób, w który moja wizja świata mogłaby się zmienić to musiałabym nagle doświadczyć rzeczy, które zaprzeczą moim dotychczasowym doświadczeniom. W moim obecnym środowisku to po prostu mało możliwe.
Moi dziadkowie, rodzice i większość znajomych nie żyje w pesymistycznym świecie, gdzie trzeba być psychopatą by być szcześliwym, nie słysze też od nich jak to dziś każdy jest wręcz, że gotów zabić dla pieniądza, ani opowieści, że kiedyś ludzie byli uczciwśi.
Widzisz, Ty obserwujesz pokolenie swoich rodziców i na podstawie ich doświadczeń stwierdzasz, że kiedyś mieli o wiele inne warunki, związki troche inaczej działały ze względu na jakieś uwarunkowania ekonomiczne. Ja obserwuję i słucham swoich rodziców i dziadków (bo pewnie moi dziadkowie czasowo troche bardziej są odpowiednikami Twoich rodziców) i nic takiego nie słyszę.
Oczywiście nikt nie mówi o absolutnym braku zmian, ale nie doświadczyli tego o czym Ty piszesz.
Może teraz rozumiesz co miałem na myśli mówiąc, że to w jakiej rzeczywistości żyjemy jest bardziej naszym wyborem niż czymkolwiek innym. Oczywiście wiele z tych czynników środowiskowych jest poza naszą, więc można by powiedzieć, że to dość losowa sprawa, ale wydaje mi się, że możemy wpływać na to w jakim środowisku jesteśmy i które informacje ze środowiska mocniej przyswajamy, a które filtrujemy.
Nie będe udawał, że nigdy nie widziałem w życiu rzeczy, które nie do końca pasowały do mojego światopoglądu, jestem pewien, że każdemu się to zdarzyło. Ale to czy przez kilka przypadków burzymy naszą obecną wizję czy najzwyczajniej ignorujemy je to już nasz wybór. Totalne zignorowanie wydaje się głupim wyjściem, ale być może nieraz właśnie tego potrzeba.
Przepraszam, że nie po kolei odpowiedziałem i troszkę prze-formatowałem Twoją wypowiedź. Jak ze względu na to coś pominąłem lub nie jasno wyraziłem swoje zdanie (prawie pewne) to głośno krzycz

.