Dziękuję za odpowiedź /panna_x/. Myślę, że koniec Twojej wypowiedzi jest jej dobrym podsumowaniem - "Ile ludzi, tyle opinii".
Tu zdecydowanie będę obstawał przy swoim

, nie z uwagi na to, że to moje zdanie, ale na to, że jest to cześć mojego życia, za tem praktyka. Miłość ma wiele definicji, typologii, najważniejsze jest to by znaleźć tą swoją, w której czujemy się najlepiej. Dla mnie czymś takim jest przyjaźń (philia, miłość przyjacielska). To nie znaczy, że się nie zakochuję, nie mniej tak jak zauważyłaś - to stan przejściowy, niestabilny, w dużej mierze o hormonalnym podłożu - stąd określenia - np."pijany z miłości". Tak, trzeźwieje się

, często nie obywa się bez "kaca"

.
Przyjaźń dla mnie, lecz nie tylko dla mnie jest rodzajem milości - używamy różnych typologii.
Jeśli zaś myślimy o poważnym i długotrwałym, dobrej jakości związku - trzeba sobie zdawać sprawę z tych "miłosnych procesów" (np. wygasaniu namiętności, miłości namiętnej zwanej erosem)- zmian form miłości. Inaczej to bardzo często gonitwa za ułudą, coś jak w uzależnieniu (by nie trzeźwieć) a w efekcie i źrodło rogoryczenia, rozczarowań. Z własnego życia, proponuję zainteresować się przyjaźnią lub również przyjaźnią - to inna jakość i inna miłość a może dopiero miłość, w przeciwieństwie do "miłosnego upojenia". Jedna z wielu - cóż to znaczy? Co tak naprawdę stoi za tą obawą. Patrząc w ten sposób nie powinno się mieć więcej niż jednego dziecka, więcej niż jednego przyjaciela, więcej niż jednego rodzica.
Jeszcze raz dziękuję za odpowiedź, ciągle czekając na polskie(!) poliamoryczne AS-ki i AS-ów.
Serdeczności
Bruno