redballoon pisze:
Ja pierdolęę, ale mnie wkurwiają tacy ludzie, skopałbym ci w tym momencie dupsko.
Sugerujesz, że użytkownicy forum dla aseksualistów/ludzi postronnych, chcą cię wrzucić do łóżka innemu facetowi? Chodzi o to, że ciągle narzekasz, psioczysz na innych, desperacja aż ci się wylewa z uszu... I nie musisz nawet nic mówić, twoja aura aż świeci na kilometr. Kwestia, moim zdaniem, jest taka, że ty od razu mówisz, że z tobą seksu nigdy i nigdzie nie będzie. Dla ludzi seksualnych/potencjalnych partnerów taka opcja wydaje się totalnie nieatrakcyjna i niezrozumiała. A znajomych (bez podtekstów) homoseksualnych można znaleźć, ja jestem tego przykładem. Oczywiście, niektórzy mnie podrywają, ale ja tego nie traktuję jako kurestwa, tylko jako miłe połechtanie mojego ego. I subtelnie ich zwodzę (pan X... xdd). Jeżeli cię ktoś oleje, trudno, doceń w końcu siebie, swój charakter i przestań być pipą. Poza tym twoja chwiejność emocjonalna wymaga konsultacji z psychologiem.
Nic nie sugeruję, po prostu chodziło mi o to, że mam takie wrażenie, że gdybym do tych osób, które co poznałem, zapytał się "czy idą na piwo"... odpowiedź by była "nie bardzo, bo (tu wstawić losowe wydarzenie)", ale gdybym już zapytał "czy idzie się ze mną piep...", to odpowiedź by była natychmiastowa. Po prostu nie chcę nikomu robić nadziei, że jak już ktoś ze mną będzie, to będzie się ze mną r*chał 2 razy dziennie. A przecież nie o to mi chodzi. Cieszy mnie, że jesteś taki popularny i często podrywany, ale twój punkt widzenia =/= mój punkt widzenia. Dla mnie te sytuacje, że najpierw się z kimś umawiam, ale potem jednak do spotkania nie dochodzi (bo kolega przyjechał, bo domówka, bo urodziny, bo już się umówił, bo jest zajęty, bo to siamto owamto), to po prostu jest dla mnie PRZEŚMIESZNE. Wiecie co? To już co najmniej 10 raz w przeciągu 2 miesięcy, że tak się stało, dacie wiarę? Oczywiście taki redbaloon nie narzeka, bo koledzy przecież sami do niego latają z propozycjami, podczas gdy u mnie sytuacja jest przeciwna, i do tego skrajna. Umawiam się, miejsce/czas umówione...ale parę dni/godzin przed spotkaniem jednak druga strona nie może przyjść. A jak jednak do spotkania dojdzie, to jak wspominałem wcześniej, jest to jednodniowa znajomość. A potem cud znowu się spotkać, bo ponieważ nie. Tak więc moje narzekania są uzasadnione, jak sam widzisz (albo i nie widzisz). Z jednej strony to jest śmieszne (nie wiem, to musi być błąd matriksa, mówię wam), ale z drugiej dołujące i pogrążające.