Mówić czy nie mówić? A może się "Odkochać"?

Forum dla dyskusji o rozmaitych związkach: as + as, as + nie-as...i wszystko pomiędzy.
Awatar użytkownika
AlaZala
AS gaduła
Posty: 426
Rejestracja: 19 lis 2016, 17:06

Re: Mówić czy nie mówić? A może się "Odkochać"?

Post autor: AlaZala »

To w sumie niezwykle piękna historia!
Pokazuje, że takie zjawiska jak zauroczenie czy zakochanie nie muszą prowadzić albo bezpośrednio do szalonego związku, albo do werterycznych cierpień, albo do zerwania kontaktu. Widzimy, że mogą też do bardzo udanej znajomości, a może też do przyjaźni.

Bardzo jestem ciekawa, jaki będzie ciąg dalszy tej historii i kiedy zdecydujesz się porozmawiać z nim zupełnie szczerze na temat związków i aseksualizmu. Bo jestem przekonana, że wcześniej czy później się na to zdecydujesz!
Awatar użytkownika
Aenyeweddien
pASibrzuch
Posty: 264
Rejestracja: 8 kwie 2013, 21:49
Lokalizacja: Łódź

Re: Mówić czy nie mówić? A może się "Odkochać"?

Post autor: Aenyeweddien »

Powiadomienia o postach w tym wątku jakoś d mnie nie docierają, dlatego odpisuję z opóźnieniem.
Zacznę od końca, mój post będzie wtedy łatwiej czytać.
AlaZala pisze:kiedy zdecydujesz się porozmawiać z nim zupełnie szczerze na temat związków i aseksualizmu. Bo jestem przekonana, że wcześniej czy później się na to zdecydujesz!
Skąd takie przekonanie? Bo ja jestem raczej pewna, że nigdy z nim o tym nie porozmawiam. Jedyny wyjątek stanowi sytuacja kiedy to on z jakiegoś powodu oświadczyłby mi, że jest Asem, wtedy bym przyznała tylko, że ja też i to fajnie. Miałam taką fantazję, że gdybym wyprowadzała się to mu powiem. Ale to bardzo zły pomysł. Wyznanie komuś miłości i zostawienie go na zawsze jest torturą, a nie romantyczne.
A koniec historii prognozuję jako naturalne oddalenie się od siebie ludzi kiedy u jednego z nich zaszły zmiany w życiu. Albo on znajdzie sobie w końcu kogoś, albo ja wymięknę i wyjadę z tego miasta.


Nie do końca zgadzam się z ocenieniem tej historii jako pięknej. Rozumiem, gdzie dostrzegasz to, co jest w niej dobre i ciekawe. Z tym się nawet zgadzam. Ale czy cierpienia muszą być werteryczne aby można je było policzyć?

W tym wszystkim, co dobre jednak są i złe rzeczy. A ponieważ już od dawna jestem wredną zgorzkniałą wiedźmą to się podzielę ;) Komu opowieść do tej pory się podobała, może przestać czytać, dodaję do lukru łyżkę dziegdzieciu :D Wielkiej tragedii nie będzie ale zostaliście ostrzeżeni.

To nie jest tak, że w tej historii nikt nie cierpi. Cierpi, zazwyczaj ja. Bo jednak jest nierówność pragnień i oczekiwań. Czasami jest zazdrość o tonę innych koleżanek, z którymi chłopak też się widuje (to taki typ już i takie środowisko, kolegów ze dwóch ale koleżanek czterdzieści :D) Nie jestem nawet najważniejszą z tych czterdziestu. Trudno, jestem w stanie to odpuścić bez słowa, choć nie zawsze jestem przekonana czy to dobrze o mnie świadczy.

Cała ta sytuacja dokłada do mojego rozczarowania światem, rozgoryczenia i poczucia braku przynależności do świata. Zazwyczaj gloryfikujemy walkę o swoje. O swoje prawa, czy marzenia ale też o uczucia. Ponoć ta walka ma właśnie pokazać, że nam zależy. Tylko, że jak zawalczę to mi się rachunek nie zgodzi. Przegram to stracę wszystko, nie tylko jednego znajomego ale całą grupę, która jest w tej chwili moją główną grupą znajomych. Wygram... to mam poczucie, że ta walka by się nie skończyła. Może to moje rozgoryczenie ale na prawdę nie widzę scenariusza z kategorii "żyli długo i szczęśliwie" dla tej historii.

Obecna sytuacja jest tryumfem rozsądku nad uczuciami. Wynikiem kalkulacji społecznych zysków i strat przeprowadzonej z punktu widzenia aro-asa. Obawiam się, że gdyby ktoś w okolicy się o tym dowiedział, to mógłby to uznać jednak za wstrętne i nieludzkie. Bo czy to nie wyrachowanie lub oziębłość?

Nie jest mi z tym wszystkim jakoś bardzo źle. Czasami tylko po spotkaniu czuję się raczej obolała, niż zadowolona. W końcu nikt nie weźmie pod uwagę tego, o czym nie wie. Akceptuję to, bo co innego mogę zrobić. Czy mam jakiś limit? Nie wiem, przekonamy się.
"Czyny niezaistniałe wywołują często katastrofalny brak następstw." - S. J. Lec
Awatar użytkownika
AlaZala
AS gaduła
Posty: 426
Rejestracja: 19 lis 2016, 17:06

Re: Mówić czy nie mówić? A może się "Odkochać"?

Post autor: AlaZala »

Aenyeweddien pisze: Skąd takie przekonanie? Bo ja jestem raczej pewna, że nigdy z nim o tym nie porozmawiam.
Wydaje mi się naturalne, że w czasie rozmów ze znajomymi wcześniej czy później pojawia się całkiem naturalnie temat orientacji seksualnej. Opowiadamy o sobie, o swoich przeżyciach i dziwnym byłoby pomijanie w tych rozmowach zagadnień związanych z zauroczeniami, zakochaniami lub seksualnością. Przynajmniej ja sobie tego nie wyobrażam.

Twojego pomysłu związanego z powiedzeniem o aseksualności w chwili wyprowadzki zupełnie nie rozumiem.

Kilka miesięcy temu pisałaś, że zakochanie już Ci przeszło. Ale z Twojej aktualnej wypowiedzi o cierpieniu i zazdrości o inne jego koleżanki można wywnioskować, że jednak jeszcze nie do końca Ci przeszło. Twoja ocena tego, która z jego koleżanek jest dla niego najważniejsza nie musi pokrywać się z jego odczuciami. Przynajmniej dla mnie wcale najważniejsze nie są te osoby, z którymi się spotykam najczęściej, ale raczej te, na spotkania z którymi najbardziej czekam. A tego nie wie przecież nikt poza mną.

Walka o swoje to wcale nie jest najlepsza strategia na życie, a przynajmniej na życie w społeczeństwie. Życie to szukanie kompromisów i wydaje mi się, że Twoja relacja z tym chłopakiem jest właśnie takim kompromisem, który, jak sama przyznajesz, Tobie też się pod wieloma względami podoba.

Największym problemem jest kiepska komunikacja między Wami. Musisz zdobyć się na większą otwartość w rozmowie, nie bać się nadinterpretacji, opowiadać o sobie i przyjmować informacje o nim. Nie masz nic do stracenia. Nikt nie obrazi się na Ciebie za to, że jesteś aseksualna, a większość ludzi nie obrazi się też słysząc, że jesteś zakochana. Nikt nie będzie Cię oceniał. Piszesz o swoim rzekomym wyrachowaniu i oziębłości, a to przecież nie jest prawda. Wyrachowaniem jest samolubne wyciąganie korzyści z każdej sytuacji kosztem innych osób, a Ty nikogo nie krzywdzisz. Oziębłość to brak uczuć, a tych odczuwasz raczej w nadmiarze niż w niedomiarze.

Sądzę, że za bardzo się przejmujesz i za bardzo boisz się ludzi wokół, których bać się nie powinnaś, bo są oni Twoimi sprzymierzeńcami. A w szczególności ten chłopak.
Awatar użytkownika
Viljar
Wielki AS Jedi
Posty: 2580
Rejestracja: 16 cze 2009, 21:33
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Re: Mówić czy nie mówić? A może się "Odkochać"?

Post autor: Viljar »

@Aenyeweddien, ale wiesz o tym, że z każdym dniem odkładania rozmowy na później rośnie prawdopodobieństwo, że chłopak sobie kogoś znajdzie? Do stracenia, jak widzę, trochę masz i skoro teraz jesteś zazdrosna o koleżanki, to wyobraź sobie, co by było, gdybyś pewnego dnia się dowiedziała, że on ma kogoś. Dlatego, że ty nie wyznałaś mu wcześniej, co czujesz. A dopiero wtedy poznasz, co to nieszczęście.
Jak się okaże, że odwzajemnia uczucia, to będzie pięknie. A jeśli nie, to przynajmniej będziesz wiedziała, na czym stoisz. Cokolwiek by nie było, będzie lepsze od stanu obecnego, jak mi się wydaje.
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Awatar użytkownika
Aenyeweddien
pASibrzuch
Posty: 264
Rejestracja: 8 kwie 2013, 21:49
Lokalizacja: Łódź

Re: Mówić czy nie mówić? A może się "Odkochać"?

Post autor: Aenyeweddien »

AlaZala pisze:Wydaje mi się naturalne, że w czasie rozmów ze znajomymi wcześniej czy później pojawia się całkiem naturalnie temat orientacji seksualnej. Opowiadamy o sobie, o swoich przeżyciach i dziwnym byłoby pomijanie w tych rozmowach zagadnień związanych z zauroczeniami, zakochaniami lub seksualnością. Przynajmniej ja sobie tego nie wyobrażam.
Kiedyś też myślałam, że takie tematy kiedyś się pojawią wśród znajomych ale jednak nie. Ze swoją aktualną grupą jestem od około 4 lat i nie przewinęło się ani razu. Ja takich tematów nie zaczynam, oni też nie. Mnie to odpowiada, bo nie chcę nic tłumaczyć. Raczej się nie spodziewam, że ktoś będzie znał takie słowa jak aseksualność. W dodatku w grupie jest student medycyny z zacięciem do ginekologii, więc pewnie szybko bym została patologią do rozwiązania. Dziękuję, postoję. ;)

Choć informacja, że brak takich rozmów jest trochę dziwny jest dla mnie dość cenna. Może spróbuję dojść dlaczego tak jest. W końcu osób do zaczęcia tematu jest więcej, a jakoś nikt ich nie zaczyna.
AlaZala pisze:Nie masz nic do stracenia. Nikt nie obrazi się na Ciebie za to, że jesteś aseksualna, a większość ludzi nie obrazi się też słysząc, że jesteś zakochana. Nikt nie będzie Cię oceniał.
Nie? Naprawdę jesteś tego pewna? Ja się już spotkałam z tym, że można się obrazić za to, że jest się w kimś zakochanym. Jak ona śmie być we mnie zakochana! Nie chcę jej już więcej spotkać, niech sobie nie myśli, że ma jakiekolwiek szanse. Dobry dowcip! Jak to nie jest hetero? Najlepiej by było jakby ci wszyscy geje wynieśli się na jakąś wyspę daleko stąd. Kogo obchodzi czy jestem aseksualna... nie jestem hetero, to im wystarcza. A może jeszcze ktoś się pokus o próbę "naprawienia" mnie... Patrz, nie ma chłopaka... jakaś dziwna. Nigdy nie miała chłopaka? Chyba jest coś z nią nie tak, skoro nikt jej nigdy nie chciał. A może to lesbijka?
Nie uważam, żeby mój brak zaufania i wiary w ludzi był bezpodstawny.
Viljar pisze:@Aenyeweddien, ale wiesz o tym, że z każdym dniem odkładania rozmowy na później rośnie prawdopodobieństwo, że chłopak sobie kogoś znajdzie? Do stracenia, jak widzę, trochę masz i skoro teraz jesteś zazdrosna o koleżanki, to wyobraź sobie, co by było, gdybyś pewnego dnia się dowiedziała, że on ma kogoś. Dlatego, że ty nie wyznałaś mu wcześniej, co czujesz. A dopiero wtedy poznasz, co to nieszczęście.
Jak się okaże, że odwzajemnia uczucia, to będzie pięknie. A jeśli nie, to przynajmniej będziesz wiedziała, na czym stoisz. Cokolwiek by nie było, będzie lepsze od stanu obecnego, jak mi się wydaje.
Wiadomość o tym, że ktoś ma kogoś i zasadniczo nie ma już dla mnie tyle czasu, zdarzyło mi się to już wiele razy w życiu. W sumie wszystkie razy kiedy kogoś poznałam. Najczęściej chodziło o przyjaciół, którzy przestali nimi być przez dryft życia. To już żadna nowina, raczej po prostu nieuniknione. Wszystko się zmienia, ludzie odchodzą. Czasami pojawia się ktoś nowy, a potem też idzie własną drogą. Takie jest życie, przywykłam. W tym wypadku też to przeżyję.

Zazdrość raczej nie wynika z jakiegoś wielkiego uczucia. Tylko z samolubnego życzenia, żeby kiedyś dla kogoś być choć przez jakiś czas tą najważniejszą osobą. Jest to jedno z życzeń, których nie potrafię się pozbyć, przywyknąć do myśli, że to się nigdy nie wydarzy.

Cokolwiek by się nie stało będzie lepsze od stanu obecnego? Niestety nie. Prosty scenariusz. Chłopak staje się niechętny żeby się widywać, bo się przy mnie głupio czuje. Reszta naszych wspólnych znajomych musi wybierać czy chce chodzić na palcach wokół tego problemu, czy raczej widzieć się tylko z jednym z nas. Już byłoby ciężko o wspólne wycieczki Mikrą w Polskę. Do stracenia mam moją główną grupę znajomych na obecną chwilę. A to bardzo dużo, zwłaszcza dla kogoś takiego jak ja, kto bardzo ciężko nawiązuje nowe znajomości.

AlaZaza całkiem dobrze to widzi. Z takim podsumowaniem łatwo mi się zgodzić.
AlaZaza pisze:Życie to szukanie kompromisów i wydaje mi się, że Twoja relacja z tym chłopakiem jest właśnie takim kompromisem, który, jak sama przyznajesz, Tobie też się pod wieloma względami podoba.
"Czyny niezaistniałe wywołują często katastrofalny brak następstw." - S. J. Lec
Awatar użytkownika
AlaZala
AS gaduła
Posty: 426
Rejestracja: 19 lis 2016, 17:06

Re: Mówić czy nie mówić? A może się "Odkochać"?

Post autor: AlaZala »

Aenyeweddien pisze: Nie? Naprawdę jesteś tego pewna? Ja się już spotkałam z tym, że można się obrazić za to, że jest się w kimś zakochanym. Jak ona śmie być we mnie zakochana! Nie chcę jej już więcej spotkać, niech sobie nie myśli, że ma jakiekolwiek szanse. Dobry dowcip! Jak to nie jest hetero? Najlepiej by było jakby ci wszyscy geje wynieśli się na jakąś wyspę daleko stąd. Kogo obchodzi czy jestem aseksualna... nie jestem hetero, to im wystarcza. A może jeszcze ktoś się pokus o próbę "naprawienia" mnie... Patrz, nie ma chłopaka... jakaś dziwna. Nigdy nie miała chłopaka? Chyba jest coś z nią nie tak, skoro nikt jej nigdy nie chciał. A może to lesbijka?
Nie uważam, żeby mój brak zaufania i wiary w ludzi był bezpodstawny.
Pewna nie jestem, bo wszystko zależy od konkretnych ludzi, z którymi utrzymujesz kontakt. Ludzie mogą się obrazić za wszystko, ale czy to źle? Mi nie zależałoby na kontaktach z ludźmi, którzy mnie w całości nie znają i nie akceptują, przed którymi musiałabym udawać kogoś innego niż jestem w rzeczywistości, ze wszystkimi moimi wadami, zaletami i dziwactwami. Wręcz ucieszyłabym się z takiej autoselekcji znajomych. Sama zawsze staram się dość szybko pokazać nowym znajomym od tej najdziwniejszej strony, by dać im okazję do zaakceptowania lub odrzucenia takiej kandydatki na koleżankę, jaką sama jestem.

Mamy pewnie inne podejście do kontaktów międzyludzkich, ale wydaje mi się, że pod jednym względem podobne - dla nas obu nawiązanie nowych znajomości jest pewną trudnością i wiąże się z dość dużym wysiłkiem i stresem. Zasadniczą różnicą jest to, że Ty wolisz utrzymywać znajomość z grupą ludzi i jest to raczej znajomość powierzchowna, a ja wolę utrzymywać znajomości z indywidualnymi osobami, a co najwyżej grupami trzyosobowymi (łącznie ze mną) i są to zazwyczaj znajomości dość zażyłe, w których rozmawiamy na wszystkie tematy, ufamy sobie i raczej nie planujemy tych znajomości kończyć przez co najmniej najbliższe kilkanaście lat. Dlatego pewnie nie rozumiem niektórych Twoich problemów wiążących się z ograniczonym zaufaniem do swoich znajomych. Moje znajomości, w których mam tak ograniczone zaufanie nie wychodzą zazwyczaj poza kurtuazyjne mówienie sobie "cześć".

Rozumiem Twoją potrzebę bycia najważniejszą dla kogoś, ale dla mnie chyba istotniejsze jest bycie jedną z najważniejszych osób dla kogoś. Wtedy nie ma tego destrukcyjnego odczucia zazdrości i rywalizacji z kimkolwiek innym.

Mogę się mylić, ale sądzę, że dobrze zrobiłoby Ci zlikwidowanie wzajemnego sprzężenia znajomości z różnymi osobami, żebyś nie bała się utraty innych znajomości w przypadku pogorszenia znajomości z jedną z osób. No i dobrze byłoby, jeśli udałoby Ci się nawiązać trochę bardziej zażyłe relacje z innymi ludźmi - relacje oparte na wzajemnym zrozumieniu, akceptacji i zaufaniu. Widzę w moim własnym życiu, że takie relacje są czymś niezwykle cennym i trudnym do porównania z wcześniejszymi znajomościami, które utrzymywałam jeszcze w czasach liceum, a które opierały się na tym, aby razem się pośmiać, pożartować i pograć w kręgle bez prowadzenia rozmów na bardzo osobiste i często trudne tematy.
Awatar użytkownika
ozjasz
mASełko
Posty: 132
Rejestracja: 12 maja 2016, 19:12

Re: Mówić czy nie mówić? A może się "Odkochać"?

Post autor: ozjasz »

AlaZala pisze:Rozumiem Twoją potrzebę bycia najważniejszą dla kogoś, ale dla mnie chyba istotniejsze jest bycie jedną z najważniejszych osób dla kogoś. Wtedy nie ma tego destrukcyjnego odczucia zazdrości i rywalizacji z kimkolwiek innym.
Dużą dozę mądrości dostrzegam w tym co tu piszesz, szczególnie niektóre cytaty. Kogoś cytujesz, albo jest to poparte jakąś literaturą, czy to twe indywidualne wnioski? Ale element rywalizajcji, akurat jest fajny, szczególnie jak się wygrywa. ;)

Też długo czekałem na ten moment, aż nie będę miał tyle do stracenia mówiąc komuś o czymś bardzo personalnym. No i udało się. Już nie mam tyle oporów, praktycznie większość zwalczyłem, i dochodzę do podobnych wniosków co Ala, aczkolwiek mimo tego, że warto filtrować osoby, które się poznaje, by nie tracić czasu na chwasty, powinno się dobrze zastanowić nad kolejnością stosowania owych "filtrów", dążąc do efektu, żeby nie odstraszać zbytnio, ale też nie narażać się na buractwo, które mogłoby by pogardzić aseksualnością :lol: Podsumowując, doszedłem do wniosku, że mimo, że warto uważać na to, co się komu mówi, to mój mózg chyba aż nadto mnie oszukiwał, bojąc się chorobliwie odrzucenia, przez co chyba więcej straciłem niż zyskałem, bo rozmawiałem na takie tematy najpierw z jedną osobą na czacie, potem z kolejną już na żywo, potem z jeszcze jedną, i nigdy nie spotkałem się z jakąś reakcją nie na poziomie, i teraz jestem gotów porozmawiać o tym nawet z osobą, która mi się spodoba. Wystarczy tylko odpowiednia chwila, i jest też kilka technik by naprowadzić na dany temat, dzięki czemu można jeszcze przed wyznaniem nieco przewidzieć stosunek tej osoby, do tematu, na który będziemy chcieli porozmawiać praktycznie wcale się nie narażając (czasem możemy ocenić nietrafnie ale ryzyko jest raczej małe). Natomiast nie znam towarzystwa w jakim się obracasz, być może w tamtych rejonach jest nieco inna kultura, niż tu u mnie, przez co i reakcje mogą być odmienne, więc nie odnoszę się tu do twojej konkretnej relacji, tylko do ogółu ( patrz mojego doświadczenia; 3 rozmowy, 0 wpadek), dobrym pomysłem może być również rozmowa o seksualności przed bezpośrednim okazaniem zainteresowania, co być może sprowadziłoby waszą relację na bardziej przyjacielski tor, ale wg mnie lepsze to niż nic albo niewiadomo co (tzw friendzone, bardzo źle kojarzony xd). Może przedstawię ci jeden ze scenariuszy, w jaki można to zrobić:

1.Czekasz na właściwy moment podczas rozmowy z nim, żeby to w miarę pasowało do panującego nastroju/kontekstu
2. Próbujesz przekierować rozmowę na tematy seksualne, pytając np.: jak często on myśli o seksie, albo ile razy go uprawiał, wtedy bardzo prawdopodobne że on odbije piłeczkę i zapyta ciebie o to samo, natomiast nieważne co on powie, nawet jak zapyta dlaczego cię to interesuje, albo jak tylko odpowie bez zapytania (jeżeli pominąłem jakąś sytuację, która wydaje ci się prawdopodobna napisz to przedyskutujemy) to kolejnym krokiem jest
3. Bo ja w ogóle (nie rób jakiejś poważnej/smutnej/srogiej miny, staraj się cały czas uśmiechać, nie jest to jakieś super ważne, ale znaczenie ma bo jest jednym z czynników klimatu waszej rozmowy)
4. Czekasz na jego reakcję; Najbardziej przewidywalnymi dla mnie są;
A. Weźmie to na poważnie i zapyta dlaczego, wówczas oczywiście odpowiesz "bo mnie to nie kręci"
B. Zarówno przed jak i po wariancie "A" może stwierdzić, że sobie z niego żartujesz, ale:
- możesz to potwierdzić ucinając rozmowę
- możesz kontynuować, mówiąc coś, co nadal ma brzmieć dla przeciętniaka jak kit, takim ironicznym tonem, np "tak jakoś od przedszkola miałam, ale jakoś mi to nie przeszkadzało, więc stwierdziłam, że nie będę tego zmieniać", i tak możesz się z nim droczyć do momentu w którym przejdziesz do pierwszego, albo trzeciego myślnika,
- albo kontynuować, zmieniając ton na nieco bardziej poważny, jeżeli stwierdzisz, że jednak chcesz, żeby on ci uwierzył i zrozumiał to, co czujesz
Tak czy inaczej, poruszysz temat, wiesz na czym stoisz, zawsze będziesz miała jakąś furtkę, by wrócić do tematu, a temat tabu został przełamany (!!), no i może ci trochę ulży tak jak mi po którejś rozmowie, nie wiem jak często o tym z kimś gadasz.
C. Jego reakcja będzie mało dojrzała, czyli wyśmieje cię, będzie leżał przez pół godziny nie mogąc wypowiedzieć przez śmiech ani słowa, albo wybiegnie z miejsca w którym rozmawiacie, żeby rozsiać tę nowinę po całym osiedlu/wiosce, czy gdzie tam będziecie, oraz pewnie też od razu wyśle smsa mamie, że ma koleżankę-askę, (tego obawiałbym się najbardziej, bo potem baby w takim wieku to rozsiewają i jednocześnie przekręcają, i w pewnym momencie ktoś usłyszałby, że jakaś tam sąsiada koleżanki kuzynka od strony ojca ma syna, który ma koleżankę która jest jakimś asem, tylko nie wiadomo czy kier czy pik, czy może kobieta pilot = as przestworzy?! :lol: i mu o tym opowiada a on spać nie możę) i przez taką ewentualność nasz organizm zakazuje nam podejmowania rozmów na trudne tematy, żeby ułatwić przetrwanie. Jak ktoś nie poczuł ironii- tu też odpowiadasz coś w stylu: " to był tylko żarcik, tak naprawdę sypiam z kimś min. raz w tygodniu, i myślę o tym nawet teraz". No, albo prankujemy z nim ludzi po osiedlu mówiąc razem z nim że jesteśmy asami. Ich i tak nie znamy, więc nawet jak nas ocenią, to już prawdopodobnie więcej ich nie zobaczymy, ale zabawa byłaby przednia, no i świadomość społeczna byłaba większa...

W sumie to takie które wydają mi się najbardziej prawdopodobne, powtarzam krytyczny poziom w ironii w opcji C, ale dlatego żeby 1podkreślić, jakie to abstrakcyjne, szczególnie że jest to dorosły człowiek, a relacja z twoich opisów wygląda naprawdę dojrzale i obiecująco. 2i dla podkreślenia jak mały to odsetek tych osób, które nawiasem mówiąc są o wiele bardziej walnięte, niż my. Jak obawiasz się czegoś bardziej, bo może nie doczytałem, albo przewidujesz inne opcje, to pisz, chętnie przedyskutuje.
-Ok, so what kind of challenge did life bring to you?
-Yes.
Awatar użytkownika
AlaZala
AS gaduła
Posty: 426
Rejestracja: 19 lis 2016, 17:06

Re: Mówić czy nie mówić? A może się "Odkochać"?

Post autor: AlaZala »

ozjasz pisze: Dużą dozę mądrości dostrzegam w tym co tu piszesz, szczególnie niektóre cytaty. Kogoś cytujesz, albo jest to poparte jakąś literaturą, czy to twe indywidualne wnioski? Ale element rywalizajcji, akurat jest fajny, szczególnie jak się wygrywa. ;)
Cieszę się, że Ci się podobają niektóre fragmenty moich wypowiedzi. To raczej moje indywidualne przemyślenia zainspirowane jedynie wypowiedziami Aenyeweddien w tym wątku.

Ja też lubię wygrywać, ale tylko wtedy, gdy nie wiąże się to z przegraną innych ludzi! Więc rywalizacji raczej nie lubię, z wyjątkiem rywalizacji z własnymi słabościami.
Awatar użytkownika
Keri
łASkawca
Posty: 1656
Rejestracja: 16 cze 2009, 11:13
Lokalizacja: ze źródła światła :D (okolice Łodzi :P )

Re: Mówić czy nie mówić? A może się "Odkochać"?

Post autor: Keri »

Aenyeweddien pisze:
AlaZala pisze:Wydaje mi się naturalne, że w czasie rozmów ze znajomymi wcześniej czy później pojawia się całkiem naturalnie temat orientacji seksualnej. Opowiadamy o sobie, o swoich przeżyciach i dziwnym byłoby pomijanie w tych rozmowach zagadnień związanych z zauroczeniami, zakochaniami lub seksualnością. Przynajmniej ja sobie tego nie wyobrażam.
Kiedyś też myślałam, że takie tematy kiedyś się pojawią wśród znajomych ale jednak nie. Ze swoją aktualną grupą jestem od około 4 lat i nie przewinęło się ani razu. Ja takich tematów nie zaczynam, oni też nie. Mnie to odpowiada, bo nie chcę nic tłumaczyć. Raczej się nie spodziewam, że ktoś będzie znał takie słowa jak aseksualność. W dodatku w grupie jest student medycyny z zacięciem do ginekologii, więc pewnie szybko bym została patologią do rozwiązania. Dziękuję, postoję. ;)
Też uważam, że grupy osób mało się pytają o takie sprawy. Wręcz chciałem to samo odpowiedź. Osoby bardziej będą docinki, głupie żarty, aluzje w twoją stronę robić, niż poważnie pogadać, zrozumieć.
Aenyeweddien pisze:Choć informacja, że brak takich rozmów jest trochę dziwny jest dla mnie dość cenna. Może spróbuję dojść dlaczego tak jest. W końcu osób do zaczęcia tematu jest więcej, a jakoś nikt ich nie zaczyna.
AlaZala pisze:Nie masz nic do stracenia. Nikt nie obrazi się na Ciebie za to, że jesteś aseksualna, a większość ludzi nie obrazi się też słysząc, że jesteś zakochana. Nikt nie będzie Cię oceniał.
Nie? Naprawdę jesteś tego pewna? Ja się już spotkałam z tym, że można się obrazić za to, że jest się w kimś zakochanym. Jak ona śmie być we mnie zakochana! Nie chcę jej już więcej spotkać, niech sobie nie myśli, że ma jakiekolwiek szanse. Dobry dowcip! Jak to nie jest hetero? Najlepiej by było jakby ci wszyscy geje wynieśli się na jakąś wyspę daleko stąd. Kogo obchodzi czy jestem aseksualna... nie jestem hetero, to im wystarcza. A może jeszcze ktoś się pokus o próbę "naprawienia" mnie... Patrz, nie ma chłopaka... jakaś dziwna. Nigdy nie miała chłopaka? Chyba jest coś z nią nie tak, skoro nikt jej nigdy nie chciał. A może to lesbijka?
Nie uważam, żeby mój brak zaufania i wiary w ludzi był bezpodstawny.
Zgadzam się z tym. Alazala. Sądzisz, że każdy jest taki wyrozumiały, tolerancyjny? Trochę dystansu do ludzi. To, że my odbieramy ich stosunek do nas za pozytywny w żadnym wypadku będzie oznaczać, że dana osoba tak myśli. Problemy maja homo, a tu jeszcze aseksualna się pojawia. Natura ludzka jest różna. Czasami zazdrość się pojawia, lub czysta złośliwość i satysfakcja, kąśliwa uwaga itd.
Aenyeweddien pisze:
Viljar pisze:@Aenyeweddien, ale wiesz o tym, że z każdym dniem odkładania rozmowy na później rośnie prawdopodobieństwo, że chłopak sobie kogoś znajdzie? Do stracenia, jak widzę, trochę masz i skoro teraz jesteś zazdrosna o koleżanki, to wyobraź sobie, co by było, gdybyś pewnego dnia się dowiedziała, że on ma kogoś. Dlatego, że ty nie wyznałaś mu wcześniej, co czujesz. A dopiero wtedy poznasz, co to nieszczęście.
Jak się okaże, że odwzajemnia uczucia, to będzie pięknie. A jeśli nie, to przynajmniej będziesz wiedziała, na czym stoisz. Cokolwiek by nie było, będzie lepsze od stanu obecnego, jak mi się wydaje.
Wiadomość o tym, że ktoś ma kogoś i zasadniczo nie ma już dla mnie tyle czasu, zdarzyło mi się to już wiele razy w życiu. W sumie wszystkie razy kiedy kogoś poznałam. Najczęściej chodziło o przyjaciół, którzy przestali nimi być przez dryft życia. To już żadna nowina, raczej po prostu nieuniknione. Wszystko się zmienia, ludzie odchodzą. Czasami pojawia się ktoś nowy, a potem też idzie własną drogą. Takie jest życie, przywykłam. W tym wypadku też to przeżyję.
Tak. Dokładnie. Zgadzam się z tym :) Ludzie zawsze odchodzą, bo takie jest życie, wręcz mało pamiętają lub myślą o innych, interesują się innymi.
Aenyeweddien pisze: Zazdrość raczej nie wynika z jakiegoś wielkiego uczucia. Tylko z samolubnego życzenia, żeby kiedyś dla kogoś być choć przez jakiś czas tą najważniejszą osobą. Jest to jedno z życzeń, których nie potrafię się pozbyć, przywyknąć do myśli, że to się nigdy nie wydarzy.
Piękne słowa :D :ciasto: Ludzie są egocentrykami, egoistami, chcą kogoś mieć dla siebie ;) To jest poczucie strachu również przed tym, że dana osoba nas opuści.
Awatar użytkownika
AlaZala
AS gaduła
Posty: 426
Rejestracja: 19 lis 2016, 17:06

Re: Mówić czy nie mówić? A może się "Odkochać"?

Post autor: AlaZala »

Keri pisze: Zgadzam się z tym. Alazala. Sądzisz, że każdy jest taki wyrozumiały, tolerancyjny? Trochę dystansu do ludzi. To, że my odbieramy ich stosunek do nas za pozytywny w żadnym wypadku będzie oznaczać, że dana osoba tak myśli. Problemy maja homo, a tu jeszcze aseksualna się pojawia. Natura ludzka jest różna. Czasami zazdrość się pojawia, lub czysta złośliwość i satysfakcja, kąśliwa uwaga itd.
Nie sądzę, że każdy jest tak tolerancyjny.
Ale sądzę, że osoby, które nie są dla nas tolerancyjne i wyrozumiałe, są zazdrosne, złośliwe, którym przyjemność sprawiają docinki i kąśliwe uwagi pod naszym adresem kategorycznie nie powinny znajdować się w gronie naszych znajomych!

Im szybciej przekonamy się, że ktoś właśnie taki jest, tym szybciej będziemy mieli możliwość zakończyć z nim znajomość.
Awatar użytkownika
Aenyeweddien
pASibrzuch
Posty: 264
Rejestracja: 8 kwie 2013, 21:49
Lokalizacja: Łódź

Re: Mówić czy nie mówić? A może się "Odkochać"?

Post autor: Aenyeweddien »

Nie spodziewam się, że zostałabym wyśmiana czy rozniosłyby się plotki po mieście. Ogólnie opisywane przez Was reakcje są dość agresywne. I są jedyną alternatywą dla akceptacji. A tak nie jest.

Zasadniczo ja bym się spodziewała niezręczności an tyle dużej, że po prostu nie byłoby kolejnych spotkań. Ani z tą pojedynczą osobą, ani z całą grupą. To byłoby takie ciche rozstanie. I nie chodzi o samą aseksualność. Dochodzi jeszcze dzielenie się zbyt osobistymi informacjami w złym momencie oraz przypisanie relacji innej wagi przez obie strony. Jeśli poproszę o zbyt dużo to skończy się nawet to, co mam. I wcale nie dlatego, że oni są jacyś źli i niegodni. Wystąpi po prostu niezgodność interesów i dużo niezręczności.

AlaZala, takich ludzi, o których Ty mówisz to ja filtruję zanim im cześć mówię. Mam w pracy sporo takiego elementu. Tacy ludzie chętnie się dzielą swoimi poglądami. Wystarczy powiedzieć co się dziś przeczytało w wiadomościach (można zupełnie zmyślić artykuł, i tak się nie zorientują). Braki akceptacji dla ogółu zjawiska łatwo wykryć. I nie ma co liczyć na akceptację jednostki w takich wypadkach.

Ozjasz... kiedy jest ten 1 punkt? Kiedy jest ten właściwy moment? Wtedy kiedy A. opowiada mi o tym w co ostatnio gra? Czy jak grupą ustalamy gdzie jedziemy albo jaki film oglądamy następny? A może wtedy kiedy rozmowa robi się trochę poważniejsza i dyskutujemy o farmakologii w hodowli zwierząt i w przemyśle spożywczym?
Powiedzmy, że dotrzemy do punktu 2 tego scenariusza i jakoś próbuję zacząć tę rozmowę. Ogólnie dalszy scenariusz nie bierze pod uwagę jednej rzeczy, choć chyba w tym wątku jeszcze o tym nie wspominałam. Kolega A. raczej nie jest heteroseksualny. Choć prawie na pewno heteroromantyczny, przynajmniej w swoim przekonaniu. Ja mam mocne wrażenie, że on też jest Asem ale jakoś nie dociera do niego, że coś się nie zgadza. Jeśli chcę zacząć temat to nie może być to zbyt słabe żeby As tego nie ominął. A jednocześnie nic tak mocnego, żeby go nie spłoszyć, ani tym bardziej zniechęcić do poszukiwań własnej tożsamości.
Może się mylę, może jednak typ jest hetero tylko nie jest z tym otwarty. W końcu moje gaydar i asolokacja nie są zbyt dobre ;) Ale jednak trzeba to wziąć pod uwagę.

No i jeszcze jedna kwestia. Cały czas rozmawiamy o innych ludziach, o ich reakcjach i ich konsekwencjach. Jak osiągnąć to, co się chce. Ale pomijamy zupełnie moje własne blokady oraz faktyczne określenie tego, czego chcę. Ten scenariusz mógłby nawet zadziałać, gdyby mój ideał związku mieścił się w normie - seks. Nie jestem tylko do końca pewna, czy tak naprawdę jest. Od zawsze żyję sama sobie, przyzwyczaiłam się już do tego mocno i dodanie do mojego życia jeszcze kogoś to bardzo duża zmiana.

Bardzo dobrze mi się żyło kiedy przez rok wspólnie wynajmowałam mieszkanie z dobrą znajomą. Każda miała swój pokój, więc przestrzeń prywatna była zachowana. A jednocześnie była też przestrzeń wspólna, ktoś do pomocy z obowiązkami itp. Do 100% ideału brakowało większego zaangażowania emocjonalnego i odrobimy kontaktu fizycznego, bo czasami chciałabym się do kogoś przytulić.

Ja wiem, że w wypadku pana A. też na pewno nie wszystko od razu ale jednak obawiam się odmienności potrzeb i pragnień. W większej ilości stref niż tylko seksualna.
"Czyny niezaistniałe wywołują często katastrofalny brak następstw." - S. J. Lec
Awatar użytkownika
wyrwana_z_kontekstu
mASakra
Posty: 2033
Rejestracja: 12 mar 2011, 12:42

Re: Mówić czy nie mówić? A może się "Odkochać"?

Post autor: wyrwana_z_kontekstu »

Myślę, że gdyby on chciał czegoś więcej, dawno byś to zauważyła, wyszedłby z inicjatywą itd. Wyznając mu, co czujesz, możesz się narazić na rozluźnienie kontaktu. Sytuacja jest niewesoła, chciałabyś być najważniejsza dla niego, jesteś jedną z wielu, ale przynajmniej się lubicie. Choć chyba nie jesteście blisko. Podobnie jak AlaZala mam wrażenie, że w bliższych relacjach temat związków sam wypływa, Ty tylko gdybasz na ten temat, nic o nim nie wiesz, a przecież spędzacie dużo czasu razem. Dla mnie to niepojęte. Jednak ja jestem dość otwartą osobą, może to dlatego.
Awatar użytkownika
AlaZala
AS gaduła
Posty: 426
Rejestracja: 19 lis 2016, 17:06

Re: Mówić czy nie mówić? A może się "Odkochać"?

Post autor: AlaZala »

Przede wszystkim w trzecie urodziny wątku chciałabym życzyć Ci, Aenyeweddien, żeby dalszy rozwój opisanej w nim sytuacji był w jak największym stopniu zgodny z Twoimi oczekiwaniami i stanowił dla Ciebie źródło satysfakcji!
Aenyeweddien pisze: Zasadniczo ja bym się spodziewała niezręczności an tyle dużej, że po prostu nie byłoby kolejnych spotkań. Ani z tą pojedynczą osobą, ani z całą grupą. To byłoby takie ciche rozstanie. I nie chodzi o samą aseksualność. Dochodzi jeszcze dzielenie się zbyt osobistymi informacjami w złym momencie oraz przypisanie relacji innej wagi przez obie strony. Jeśli poproszę o zbyt dużo to skończy się nawet to, co mam. I wcale nie dlatego, że oni są jacyś źli i niegodni. Wystąpi po prostu niezgodność interesów i dużo niezręczności.
Moim zdaniem zdecydowanie przeszacowujesz ryzyko wystąpienie negatywnych konsekwencji dla Waszej znajomości. Zakończenie znajomości w opisany przez Ciebie sposób występuje zazwyczaj wtedy, gdy jedna osoba zawiedzie się zachowaniem drugiej, np. nieudzieleniem potrzebnej pomocy w czasie choroby. Podzielenie się zbyt osobistą informacją może w najgorszym przepadku zostać przemilczane i nie mieć żadnego wpływu na dalszą znajomość. Może jest to pewna niezręczność, ale stosunkowo nieszkodliwa.

Zazwyczaj jest jednak tak, że podzielenie się osobistą informacją wykraczającą poza dotychczasowy poziom zażyłości danej relacji powoduje, że druga osoba odczuwa wdzięczność z powodu zostania obdarzoną zaufaniem potrzebnym do udzielenia jej tej osobistej informacji. Odwdzięcza się następnie tym samym, czyli także udzieleniem pewnej informacji osobistej o sobie, a relacja od razu przechodzi na wyższy poziom zażyłości z korzyścią dla obu stron.

Gdyby ludzie nie decydowali się na rozmowy na osobiste tematy z innymi, nigdy nie powstawałyby przyjaźnie, które są wynikiem obustronnego zaufania i rozmów na tematy bardzo osobiste. Wszystkie relacje byłyby płytkie i powierzchowne. Relacje płytkie powinnaś traktować bardziej jako wstęp do nawiązania relacji bardziej zażyłych, a nie jako stan docelowy. Powinnaś dążyć do budowania takich relacji, w których nie boisz się potencjalnych reakcji na ujawnienie jakiegokolwiek faktu ze swojego życia lub myśli, która akurat przeszła Ci przez głowę.

Wszystko to dotyczy też Twojej znajomości z kolegą A. Nigdy nie dowiesz się, jak ważną osobą w jego życiu jesteś i jak widzi on dalszy rozwój Waszej znajomości, jeśli z nim o tym szczerze nie porozmawiasz. Wszystkie zgodne elementy Waszych oczekiwań będą impulsem do dalszego rozwoju znajomości, elementy niezgodne będą hamowały jej rozwój, ale nie będą jej cofały poniżej stanu, który do tej pory już razem wypracowaliście.
Awatar użytkownika
ozjasz
mASełko
Posty: 132
Rejestracja: 12 maja 2016, 19:12

Re: Mówić czy nie mówić? A może się "Odkochać"?

Post autor: ozjasz »

Ala, ja myślę podobnie i podobnie motywowałbym rozmowę na ten temat. Prawdopodobieństwo na to że coś się popsuje w jakiejkolwiek z twoich relacji, jest bardzo niskie ( nie powiem że znikome, bo mogę mieć lepsze szczęście do zawiązywania znajomości, niż ty). Ty chyba widzisz to dużo inaczej i znasz więcej szczegółów, np. wspomniałaś coś, że masz jakieś przesłanki co do seksualności tego kolegi, chętnie bym je poznał. My staramy się przedstawić inny punkt widzenia, warto spróbować o tym pomyśleć w inny sposób. Jeżeli to twoi jedyni przyjaciele, i w przyszłości nie przewidujesz innych, a na dodatek nie znasz ich zbyt długo, i ( to jest mi sobie strasznie trudno wyobraźić) spotykacie się zawsze w tym samym gronie, przez co nie ma okazji na głębsze rozmowy, to jestem w stanie zrozumieć twój lęk przed stratą tego, tym bardziej że wydają ci się oni wartościowi, szczególnie ten jeden. To jest dla ciebie trochę jak ruletka, możesz stracić wszystko, albo wygrać jeszcze więcej. Też tak to postrzegałem jeszcze nie tak dawno, ale zdecydowałem się powiedzieć koledze o tym ( co ciekawe miałem też dodatkową motywację na szczęście, bo tak bym się nie zdecydował) i nie żałuję tego najtrudniej mi było, tzn jego to w ogóle nie ruszyło, a ja oczekiwałem że będzie zadawał jakieś pytanie, bo to powinno być dla niego jakimś lekkim szokiem, po 10 latach znajomości, a on nic i potem długo myślałem jak on to sobie w głowie poukładał. Przy najbliższej okazji planuję też powiedzieć o tym osobie która mi się podoba, by sprawdzić jak zareaguje, bo to się stało dla mnie fascynujące od któregoś razu. Ważne jest podejście, żeby nie męczyć się zbytnio i nie stresować niepotrzebnie, tylko motywować. Ja sobie mówie w takich trudnych i niepewnych sytuacjach "ciekawe co się stanie" bo w sumie jak jest plan to się go trzymam, i staram zrealizować jak najlepiej, a zawsze będą czynniki, na które nie mamy tak czy owak wpływu i trzeba się z tym pogodzić, aby osiągnąć harmonię. :aniol:
-Ok, so what kind of challenge did life bring to you?
-Yes.
Awatar użytkownika
wyrwana_z_kontekstu
mASakra
Posty: 2033
Rejestracja: 12 mar 2011, 12:42

Re: Mówić czy nie mówić? A może się "Odkochać"?

Post autor: wyrwana_z_kontekstu »

Po co ma mu to wyznawać? Oczywiście A. zrobi, co jej podpowiada serce czy tam rozum, ale nie rozumiem celu takiego coming-outu w obecnym stanie ich relacji. Lepiej byłoby na razie dać mu do zrozumienia, że jest dla niej kimś ważnym i wyjątkowym. I zobaczyć, jak to się potoczy.
ODPOWIEDZ