Mój wątek, więc wypadałoby odpisać. Sporo rzeczy mnie tu zaskakuje. Najbardziej jednak mam wrażenie, że myślicie, że chodzi o niego kiedy tak naprawdę chodzi o mnie.
wyrwana_z_kontekstu pisze:Rzadko zdarza się, by to zauroczona dziewczyna zdołała zainteresować sobą chłopaka.
CloudninowaSWQ pisze:przyjaźnij się z nim a czas wszystko pokaże,on najlepszym spr.Żyj chwilą.
Przede wszystkim moim zamiarem nigdy nie było zdobycie go od absolutnego zera, jakieś tytaniczne wysiłki żeby tylko być razem. To raczej miałby być komunikat, że jestem w okolicy, jakiś sygnał, zielone światło.
To z tym czasem... sorry, ale Gprawda... Czas łączy ale też czas dzieli. Wątki pod tytułem: "choć kochałem\am się w Tobie to jestem z kimś innym, bo nie dostałem\am żadnego sygnału, nigdy bym się nie domyślił\a" to nie tylko filmy, to także życie. Jeśli tak się będziemy tylko nawzajem na siebie patrzeć i nikt nic nie zrobi to całe życie można przeczekać. Można się tak przyjaźnić całe życie i jeszcze zostać świadkową na jego ślubie. Pomysł wart pogratulowania... W dodatku po egzaminach JLPT na początku lipca mogę go już nigdy w życiu więcej nie zobaczyć, bo zwyczajnie to, co nas w tej chwili łączy najbardziej przestanie istnieć.
DZIEWICA8 pisze:Jeśli macie wspólnych znajomych, to może watro się ich zapytać, czy on mówił do nich coś na twój temat.
Obawiam się, że wtedy nasi wspólni znajomi polecą od razu do niego o wszystkim mu donieść. Sądzę też, że gdyby on im coś powiedział to ja też byłabym już dawno poinformowana. To zbyt gadatliwi ludzie żeby tak po prostu coś przemilczeć, i ja, i on doskonale o tym wiemy.
DZIEWICA8 pisze:Jeśli jest zainteresowany to chce się spotykać, sam proponuje spotkania, cieszy się gdy ona pierwsza zaproponuje spotkanie. Stara się być miły: mówi komplementy, stara się jej sprawić przyjemność np. daje jej drobne upominki, zaprasza do restauracji i chce za nią zapłacić.
Najpierw trzeba doprowadzić do sytuacji, w której może to wszystko otwarcie zrobić. To w ogóle jest kolejny etap, jakiś etap umacniania nowego związku, do którego absolutnie jeszcze nie doszłam. W dodatku wydawało mi się zawsze, że dorośli nie posiadający ciśnienia na posiadanie kogokolwiek dla samego faktu posiadania tak się nie zachowują, a przynajmniej nie cały czas. Ja rozumiem, romantyzm, różowe okulary i tak dalej. Ale znów... to nie moja bajka. Jeżeli miałabym codziennie na dzień dobry dostawać jakiegoś słodkiego SMSa to bym chyba zabiła po dwóch tygodniach... Tak apropo
BroApp I nadal wierzycie w słodkie SMSy?:> Mnie dziś to rozwaliło, ze śmiechu turlałam się po podłodze. Trologeniusze!
dimgraf pisze:Uważam, że równouprawnienie powinno działać i w tej kwestii.
I z tym się zgadzam. Choć ciężko tu mówić o równouprawnieniu na poziomie prawnym, to jednak społecznie i kulturowo kobiety wciąż kurczowo trzymają przywilej bycia tą, do której mają zagadywać inni. Ale to też mocno ogranicza, bo nie masz zbyt wielkiego wpływu na to, kto podbije.
dimgraf pisze:gdyby mnie się taka sytuacja zdarzyła to uśmiechnąłbym się i przyjął jej zaproszenie, bo co mi szkodzi, jest odważna i wydaje się sympatyczna.
Cóż, to jest właśnie ta reakcja, na którą liczę najbardziej. Bo w sumie co to komu szkodzi, jeśli akurat nie jest się w związku i nikogo innego tym nie zrani, ne? Dobrze widzieć kogoś myślącego podobnie
dimgraf pisze:Jak dostaniesz kosza to także wcale nie musi oznaczać zepsucia relacji, u mnie np. jak dostałem kosza to wręcz na odwrót relacje się polepszyły i choć parą nie jesteśmy to się dogadujemy.
I to jest ten punkt, w którym chodzi przede wszystkim o mnie i moją reakcję. I choć może nie wydarzyć się nic o co kontakty mogłyby się popsuć to jednak ja najprawdopodobniej bałabym się pokazać na zajęciach z japońskiego czy na imprezie gdzie on też może być. Z kilku powodów. Sama propozycja spotkania wykorzystałaby mój zapas sił psychicznych na najbliższe pół roku. Bałabym się, że inni się dowiedzą i mnie wyśmieją. Ogólnie bałabym się reakcji osób postronnych. Już raz zostałam w ten sposób doprowadzona pod ścianę, nawet nie próbowałam nikogo podrywać, po prostu znajomym w realu się przyznałam, że jestem w X.Y. zakochana. I już nie miałam życia... Na cały rok
wyrwana_z_kontekstu pisze:Jak mu się podoba, pierwszy krok zrobi.
To w ogóle jest przyjęcie założenia, że facet jest seksualny. Ba, heteroseksualny. A ja mam naprawdę mocne wrażenie, że to taki jakiś trochę AS. I nie zależy mi na seksualnej relacji, opartej o jakiekolwiek przyciąganie.
Tak w ogóle... Nie wiem czy sobie zdajecie sprawę z potęgi sugestii. Miałam taką akcję, że przyjaciółka zabujała się w pewnym gościu. Ja w życiu bym na niego uwagi nie zwróciła, był starszy, był prowadzącym na uczelni. Ale kiedyś mi opowiedziała co w nim lubi, co ją w nim kręci. No i miała rację, gość wszystkie te cechy posiadał. I przez jakieś dwa tygodnie sama byłam w nim zabujana choć jednocześnie zdawałam sobie sprawę z tego, że przeżywam nie swoje uczucia, że zostało mi to w bardzo dobry sposób zasugerowane. Ciekawe doświadczenie, wysoce niebezpieczne
Dlatego czasami mamy ten moment, że ktoś nam mówi: a może Z.? I w sumie nigdy tak wcześniej nie myśleliśmy o danej osobie, ale głosik w głowie już powtarza "a może Z.?"
-Idziemy na piwo?
-Namówiłeś mnie.
Mogę swoją sytuację wykorzystać do użycia takiej sugestii, do zasugerowania siebie jako możliwości.
W dodatku mamy do czynienia z osobą mocno zajętą swoją pracą. Kimś kto może pozostawać ślepy na jakieś delikatne sygnaliki, albo w ogóle nie rozważać takich rzeczy jak związki z kimkolwiek, po prostu ze zbyt małej ilości czasu. Ale w momencie podrzucenia sugestii, możliwości, nagle może narodzić się pewne zainteresowanie.
Patryk pisze: wyrwana_z_kontekstu napisał(a):Ależ facet nie ma "oporów"
Ja znam takich którzy mają. Kiedyś też było dla mnie wejściem na Mount Everest zrobić ten pierwszy krok. Nie każdy facet to maszyna do podrywu.
Też znam gości z oporami. Miałam okazji wysłuchiwać tego typu strachów. W dodatku czy my nie mamy aby na forum kolegi, który przyznaje, że się boi zrobić pierwszy krok? Choć oczywiście i tak próbuje, ale to nie jest jakaś megałatwa sprawa. Każdy się boi odrzucenia. I ja kurde też.