I ja też wpadłam!!!

Forum dla dyskusji o rozmaitych związkach: as + as, as + nie-as...i wszystko pomiędzy.
Awatar użytkownika
DZIEWICA8
zarASek
Posty: 1874
Rejestracja: 6 paź 2006, 09:33
Lokalizacja: z Lublina

I ja też wpadłam!!!

Post autor: DZIEWICA8 »

Ja też wpadłam i to chyba na poważnie. A było to tak. Przez wiele lat zmagałam się z depresją, jednak na przełomie tego i poprzedniego roku mój stan bardzo się pogłębił. Zrozumiałam, że sama z tego nie wyjdę, że muszę mieć jakiegoś przyjaciela, który mnie z tego wyprowadzi. Rozpaczliwie chciałam się z kimś zaprzyjaźnić. Najpierw próbowałam się zbliżyć do koleżanek z pracy i do koleżanki, z którą znałam się od lat, ale spotykałyśmy się dość niregularnie. Nic z tego wszystkiego nie wyszło. I wtedy pojawił się on. Ja potraktowałam go jako swoją ostatnią deskę ratunku. Zaczęłam analizować swoje życie i doszłam do wniosku, że do tej pory nie miałam przyjaciół, bo zachowywałam się zbyt egoistycznie i nieśmiało wobec ludzi, zbytnio się od nich izolowałam. Teraz postanowiłam wszystko zmienić. Wobec niego zaczęłąm się zachowywać tak , jak nigdy dotąd: patrzyłam mu w oczy, dużo mówiłam i się śmiałam, żaliłam się przed nim, chwaliłam go, zgadzałam się na każde spotkanie z nim. Na początku było mi cudownie. On pocieszał mnie, rośmieszał, zabierał na spacery, do kawiarni, dużo ze mną rozmawiał. Czułam się z nim swobodnie, jak z bardzo bliskim przyjacielem. Czułam, że wreszcie wychodzę z tej strasznej depresji. Właściwie to nigdy nie wyznawałam mu miłości, ani niczego mu nie obiecywałam. Nigdy nie próbowałam go pierwsza pocałować, czy wziąć za rękę. Gdy on tego chciał ja zgadzałam się, jednak mogłam wytrzymać tylko krótkie pocałunki, bo gdy on chciał się pocałować dłużej, to ja się odsunęłam od niego. Tylko raz przytuliłam się do niego, ale tylko głową do ramienia. Nigdy też nie mówiliśmy o sobie, że tworzymy parę, albo związek. Mieliśmy być tylko przyjaciółmi spotykającymi się "tak na luzie". W pewnym momencie on powiedział, że chciałby ze mną wyjechać gdzieś na dwa dni, przenocować ze mną, że to ma być kolejny etap naszej znajomości. Podał konkretny termin wyjazdu. Ja powiedziałam, że nie mogę pojechać, bo na ten czas mam już inne plany. Pomyślałam, że on przez to domyśli się, że ja tego nie chcę i da mi spokój. On powiedział, że mogłabym zmienić swoje plany dla niego. Za jakiś czas on znowu wspomniał o tym wyjeździe. Ja powiedziałam to samo, co porzednio. On na to odpowiedział, że możemy pojechać w innym terminie. Wtedy się przeraziłam, bo zrozumiałm, że on to traktuje poważnie. Od tamtej pory nie spotkaliśmy się, a gdy on zadzwonił, to ja nie zgodziłam się na spotkanie. Zbyłam go dłuższym brakiem czasu. On się zdenerwował i rozmowa skończyła się właściwie na niczym. Jednak boję się, że on zadzwoni znowu. Nie wiem, co wtedy zrobię. Wiem, że nie mogę się zgodzić na jego propozycję i że muszę z nim zerwać. Jednak bardzo się boję to zrobić, bo nie wiem jak on na to zareaguje. Czuję się osaczona, zagrożona. Mam ochotę gdzieś uciec, schować się, przestać istnieć. Jednocześnie chcę się cieszyć życiem, bo wreszcie udało mi się wyjść z depresji. Jednak wiem, że to musi być życie bez niego. Boję się z nim spotkać i porozmawiać. Boję się, że on wtedy powie, że ja na początku go uwodziłam i sama się napraszałam, a ja chciałam tylko mieć przyjaciela i wyjść z depresji. Boję się z nim spotkać, boję się, że mnie skrzywdzi, po prostu się go boję.
Moi drodzy przyjaciele z forum pomóżcie mi jakoś, doradźcie mi coś. Bardzo Was proszę.
DZIEWICA8
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."

DZIEWICA8
Awatar użytkownika
anonymouse
mASełko
Posty: 130
Rejestracja: 9 lut 2007, 23:48

Post autor: anonymouse »

Powiedz mu to samo co nam, myślę, że jak nie wiadomo co robić to lepsza jest szczerość i najprostsze możliwe rozwiązanie. Przez jakiś czas pewnie mu będzie smutno, więc nie opuszczaj go. Bądź konsekwentna, nie dawaj mu powodów, żeby liczył na coś więcej (dla jego dobra, czasami nie ma nic gorszego niż zbyt dużo nadziei).

Pomogłaś mi zrozumieć pewną sytuację z mojego życia, za co Ci bardzo dziękuję :). Nie tak dawno znajdowałem się "po drugiej stronie" w podobnym przypadku jak Twój.
Awatar użytkownika
Kuba
AS gaduła
Posty: 401
Rejestracja: 8 sie 2006, 01:45
Lokalizacja: The Bronx

Post autor: Kuba »

Tak jak pisze anonymouse. Wypadałoby juz mu powiedziec wkoncu wprost, że albo nie chesz byc znim razem jako chlopak i dziewczyna albo w jak ty sobie wyobrazasz "bycie razem" (jednym slowem wypadaloby powiedziec "prawdę"). On tez przeciez ma swoje uczucia i psychikę i trzeba pamietac, ze jednak tez jest czlowiekiem. Z tego co piszesz i co pisałaś wczesniej wynika, ze to dobry czlowiek, więc nie fair byloby z twojej strony dalej go oszukiwać. Dalsze oszukiwanie i spotykanie się z nim jak z "kumplem" byloby raczej oznaka samolubnosci.
Awatar użytkownika
trujaca
pASibrzuch
Posty: 212
Rejestracja: 16 wrz 2006, 17:36
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: trujaca »

Mieliśmy być tylko przyjaciółmi spotykającymi się "tak na luzie". W pewnym momencie on powiedział, że chciałby ze mną wyjechać gdzieś na dwa dni, przenocować ze mną, że to ma być kolejny etap naszej znajomości.
Znamy sytuacje tylko z postow, ale mym zdaniem na ich podstawie nie mozna okreslic tego chlopaka dobrym czlowiekiem, bo zwyczajnie za malo o nim wiemy i taka postawa zakrawa na dziecieca naiwnosc ;)

Z naszej, forumowej perspektywy jego zamiary rownie dobrze moga byc szczere, ale jest tez druga strona - otoz niektorzy ludzie postrzegaja spotykanie sie "na luzie" w specyficzny sposob...

Widze natomiast to, co piszesz w zamieszczonym przeze mnie cytacie i mnie by te slowa mocno zaniepokoily ;) Bez ogrodek powiem, ze brzmi mi to jak wciskanie kitu naiwnemu dziecku - bo co mielibyscie robic podczas takiego wyjazdu? Przeciez nie spacerowac wieczorem po plazy, by podziwiac zachod slonca, a potem przy swietle ogniska prowadzic rozmowy o zyciu i smierci az do rana? I jeszcze okreslenie tego jako "kolejny etap znajomosci" - no jak dla mnie oznacza to jednoznacznie hm... kolejny etap w dazeniu do bliskosci fizycznej z toba ;>
Nie, zebym go demonizowala, bo pewnie dla niego to naturalna kolej rzeczy. Mozliwe, ze nie wie, jak ciebie do tego przekonac, a jednoczesnie ciezko mu zrozumiec brak checi rozwijania tej bliskosci. To "normalne", wiekszosc ludzi tak ma niestety ;)

Moze tak nie jest i moze moje wnioski sa bledne - w koncu tylko ty jestes w stanie wyciagnac z sytuacji racjonalne wnioski, bo to ciebie problem dotyczy.
Ale po pierwsze, zastanow sie, skad sie bierze twoj strach przed nim. Czy to uczucie ma zrodlo w jakiejs konkretnej sytuacji, czy moze w przemysleniach? Gdzies na pewno sie narodzilo. Gdzie? - to wiesz tylko ty.
Gdy juz bedziesz wiedziala, dlaczego sie go boisz i co jest tak naprawde przyczyna twojego osaczenia na pewno bedzie ci prosciej byc STANOWCZA ;)

Masz wlasciwie trzy wyjscia:
- powiedziec mu lagodnie, ze wolisz byc sama i ze przykro ci, ale na blizszy kontakt po prostu nie masz ochoty - to najprawdopodobniej zakonczy znajomosc, bo tak to bywa w podobnych sytuacjach ;)
- powiedziec dosadnie, ze juz nie jest ci potrzebny - to, jak latwo sie domyslic, rowniez zakonczy znajomosc...
- udawac, ze nie ma cie w domu, nie odbierac telefonow, unikac kontaktu - czy musze dodawac, iz to zakonczy znajomosc? ;)

Ale wyobraz sobie, jak bedziesz sie czula w kazdej z tych opcji.

Acha, i nie daj sobie wmowic, ze go oszukujesz, bo poczucie winy bedzie tylko narastac, co wcale nie polepszy twego stanu, a wrecz zapetlisz sie jeszcze bardziej. To nie twoja wina, ze ciezko ci sie odnalezc - przeciez gdybys znala przyczyne takiego stanu rzeczy, umialabys rozwiazac swoj problem ;) A ze ktos na tym ucierpi? Dla twego kolegi to tez nie jest przygoda bez znaczenia, tylko wazna lekcja ;) Ot, zycie ;)
"Kiedy łamiesz zasady, łam je mocno i na dobre."
Awatar użytkownika
DZIEWICA8
zarASek
Posty: 1874
Rejestracja: 6 paź 2006, 09:33
Lokalizacja: z Lublina

I ja też wpadłam!!!

Post autor: DZIEWICA8 »

Przeczytałam Wasze odpowiedzi, przemyślałam je i oczywiście bardzo za nie dziękuję. Jeszcze nie wiem co zrobię, jeszcze się nad tym zastanawiam. Być może będę go dalej unikać, a być może zbiorę się na odwagę i wyznam mu prawdę. Wiem, że należy mu się szczerość ode mnie, bo on przecież był przy mnie w najtrudniejszych dla mnie chwilach i mimo wszystko bardzo mi pomógł. Jednak boję się go właściwie już od początku naszej znajomości. A skąd biorą się przyczyny mojego strachu? Możliwych jest kilka przyczyn. Może to przez mój aseksualizm. Przeraża mnie samo wyobrażenie tego, co mogłoby się stać między nami - sama ta chwila i to jakby zmieniło się po tym moje życie i moja psychika, jakby mnie odbierali wtedy inni ludzie. Przeraża mnie też jego silny charakter. On bardzo lubi rządzić ludźmi, narzucać im swoje zdanie. Zawsze walczy o swoje, nigdy się nie poddaje, nawet w trudnych dla siebie chwilach. Widać to w jego wypowiedziach: tych kierowanych bezpośrednio do mnie i tych dotyczących różnych sytuacji z jego życia, o których mi opowiadał. Już na początku wyczułam w nim "charakterologicznego giganta", jednak wtedy to mi nawet imponowało. Wtedy jeszcze nie myślałam, że on mógłby to wykorzystać przeciwko mnie. Ja natomiast byłam zawsze "charakterologicznym karłem". Wiem też, że już kiedyś rzuciła go jakaś dziewczyna, bo też nie chciała się zgodzić na jego propozycje. Boję się, że jak ja zrobię to samo, to on będzie się na mnie mścić, bo znowu poczuje się urażony w swojej męskiej dumie. Być może przesadzam z tym wszystkim, za bardzo demonizuję jego i moje obawy, być może niszczy mnie "Strach i Imaginacja" , jak Kordiana z dramatu Juliusza Słowackiego. Jednak jest to dla mnie całkowicie nowa sytucja. Do tej pory miałam niewielkie doświadczenie z mężczyznami. Przed nim był tylko jeden chłopak, z którym "chodziłam". Z nim się wyłącznie całowałam, przytulałam i trzymałam za ręce. Nikt dotąd nie oczekiwał ode mnie niczego więcej, nawet on. Ja wiem, że się na to nigdy nie zdobendę, bo już samo wyobrażenie tego mnie przeraża. Nawet nie chcę wypowidać tego słowa. Stworzyłam sobie swój "mały aseksualny światek", w nim znam wszystko, w nim czuję się bezpiecznie. Ten drugi nieznany dla mnie świat mnie przeraża i nie chcę go poznawać. Nie lubię nawet rozmawiać na ten temat, dlatego tak bardzo boję się mu wszystko szczerze wyznać. Chyba lepiej będzie go unikać.
A może Wy, moi drodzy przyjaciele z forum znowu mi coś doradzicie. Będę czekać na to z niecierpliwością.
Pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie!
DZIEWICA8
Ostatnio zmieniony 15 mar 2007, 10:34 przez DZIEWICA8, łącznie zmieniany 2 razy.
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."

DZIEWICA8
Agnieszka
ninjAS
Posty: 2626
Rejestracja: 10 sie 2005, 16:38

Re: I ja też wpadłam!!!

Post autor: Agnieszka »

DZIEWICA8 pisze: Przeraża mnie też jego silny charakter. On bardzo lubi rządzić ludźmi, narzucać im swoje zdanie. Zawsze walczy o swoje, nigdy się nie poddaje, nawet w trudnych dla siebie chwilach. Widać to w jego wypowiedziach: tych kierowanych bezpośrednio do mnie i tych dotyczących różnych sytuacji z jego życia, o których mi opowiadał. Już na początku wyczułam w nim "charakterologicznego giganta", jednak wtedy to mi nawet imponowało. Wtedy jeszcze nie myślałam, że on mógłby to wykorzystać przeciwko mnie. Wiem też, że już kiedyś rzuciła go jakaś dziewczyna, bo też nie chciała się zgodzić na jego propozycje. Boję się, że jak ja zrobię to samo, to on będzie się na mnie mścić, bo znowu poczuje się urażony w swojej męskiej dumie.
Gdybym kiedykolwiek odniosła wrażenie, że facet 'lubi rządzić' i bardzo chciałby też rządzić mną, to w mgnieniu oka zwinęłabym manatki. :P Rozumiem, że wielu kobietom imponuje taka silna osobowość, ale widziałam kilka przypadków, w których związek z kimś takim kończył się tym, że dziewczyna była stłamszona, odsunięta od przyjaciół, znajomych, rodziny, a facet kierował każdym aspektem jej życia. Nie ma nic gorszego niż tego typu osaczenie. No chyba że ktoś jest typem bezradnym i niesamodzielnym i potrzebuje pokierowania w każdej dziedzinie życia - ale skoro Ty masz jakieś wątpliwości, to widocznie nie bardzo Ci to leży.

Swoją drogą - ostatnio czytałam artykuł o niezłym kanadyjskim komiksie "Kochać zbyt mocno (Kapcie potwora)" - nawet czytałam fragment - naprawdę otwiera oczy na wiele spraw - między innymi na to, jak łatwo można psychicznie zniszczyć człowieka... Polecam - autorka 10 lat wytrwała w toksycznym związku (przez wzgląd na dzieci). Aha - żeby nie było, że odnoszę to do sytuacji Dziewicy - tak po prostu mi się skojarzyło z silną osobowością tylko. Nie twierdzę, że Twój związek jest toksyczny, ale uważam, że ten komiks wart jest uwagi. :)
Awatar użytkownika
DZIEWICA8
zarASek
Posty: 1874
Rejestracja: 6 paź 2006, 09:33
Lokalizacja: z Lublina

I ja też wpadłam!!!

Post autor: DZIEWICA8 »

Być może ja rzeczywiście przesadzam. Opisuję go tak, jakby on był jakimś psychopatycznym mordercą, który bije kobietę trzy razy dziennie. Jednak to, co do niego czuję jest niesamowite i dziwne. To jest taki strach połączony jednocześnie z fascynacją. Wcześniej nie odbierałam tak żadnego innego mężczyzny. Właściwie za mało go znam, a on wiele razy był dla mnie dobry i troskliwy. Może to wszystko jest tylko w mojej głowie, to tylko mój "obraz jego", który stworzyłam sobie w swojej wyobraźni już na początku i który stale w sobie podsycam. Chociaż on rzeczywiście ma pewne cechy silnej osobowości, te moje wyobrażenia o nim nie wzięły się z powietrza. Parę razy wyczułam w jego głosie złość, pretensję do mnie: gdy ja miałam odmienne od niego zdanie na jakiś temat, gdy sugerowałam mu że zbytnio się wtrąca lub za często ze mną się spotyka. Opowiadał mi też jak kłócił się z ludźmi stojącymi wyżej od niego w hierarhii służbowej np. z szefem w pracy, z dowódcą w wojsku. Rozmawialiśmy kiedyś o śmierci. On powiedział, że nie boi się śmierci i nigdy nie miał myśli samobójczych, a nawet mówił ze śmiechem w głosie o samobójcach. To on złamał nasze ustalenia odnośnie naszej przyjaźni proponując mi te noclegi. Jest dwoisty. Chwilami zachowuje się jakbym mu się podobała i chciał mnie do siebie przyciągnąć, a chwilami jakby mnie odtrącał. Udaje bardzo religijnego, a kiedyś powiedział, że przed ślubem trzeba spróbować seksu. Poprzedni chłopak był mi raczej obojętny, nie wzbudzał we mnie aż tak głębokich odczuć. Przy nim byłam bardziej bierna i obojętna niż przy tym nowym. To on zerwał. Chciał się potem jeszcze ze mną spotykać , ale ja nie chciałam. Może ja mam jakąś fobię i wyolbrzymiam całą sytuację. Porównałam siebie przecież do literackiego Kordiana, a on w końcu wylądował w szpitalu psychiatrycznym. Może ze mną jest po prostu "coś nie tak". Mimo wszystko wiem, że powinnam zakończyć tą znajomość, bo ona za dużo mnie kosztuje psychicznie. Jednak nie bardzo wiem, jak mam to zrobić.
A co Wy o tym wszystkim sądzicie?
DZIEWICA8
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."

DZIEWICA8
Awatar użytkownika
DZIEWICA8
zarASek
Posty: 1874
Rejestracja: 6 paź 2006, 09:33
Lokalizacja: z Lublina

I ja też wpadłam!!!

Post autor: DZIEWICA8 »

Chcę Wam napisać, jak zakończyła się ta moja sprawa z nim. Zaprosiłam go do kawiarni i naprowadziłam temat naszej rozmowy na moje przyjaźnie. Powiedziałam mu, że uważam, iż mam mało przyjaciół. On powiedział, że uważa się za mojego przyjaciela. Ja na to odpowiedziałam, że z mojej strony może liczyć tylko na przyjaźń i nic więcej. Nie zgadzam sie na żadne noclegi. Powiedziałam też, że jeżeli on potrzebuje poważniejszego związku np. małżeństwa, to powinien rozstać sie ze mną i poszukać sobie kogoś innego. On na to odpowiedział, że na razie wystarczy mu tylko przyjaźń, ale nie można wykluczyć, tego, że kiedyś coś miedzy nami będzie. Jednak ja wiem , że to sie nigdy nie zdarzy, ale tym razem będę konsekwentna. Będę mu powtarzać do znudzenia to samo: "tylko przyjaźń" i może w końcu da mi święty spokój. Wiem, że powinnam mu to powiedzieć na samym początku naszej znajomości, ale nie zrobiłam tego i dziś bardzo tego żałuje. :oops: :oops: :oops: Gdybym tak uczyniła, to nie zrobiłabym mu żadnych nadziei, nie zwiodła go i nie skrzywdziła. Ja też czułabym sie lepiej , nie przeżywałabym tych wszystkich histerii, nie czułabym sie osaczona, nie dopadałyby mnie "Strach i Imaginacja". I ja i on czulibyśmy sie dziś o wiele lepiej. Dziś wiem, że nie potrzebnie, aż tak bardzo bałam sie tej rozmowy i tak długo z nią zwlekałam, właściwie to nie było aż tak źle. On nie obraził sie na mnie i nie znienawidził mnie. Powinnam już dawno zdobyć się na odwagę. Zrozumiałam to za późno, ale zawsze lepiej późno niż wcale. Dziś wiem na pewno, że gdy znowu zdarzy mi się podobna sytuacja, to całą sprawę załatwię na samym początku i nie dopuszczę do dalszego rozwoju znajomości. Obiecuje: nigdy więcej nie popełnię podobnego błędu. Trzymajcie za mnie kciuki.
DZIEWICA8
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."

DZIEWICA8
Awatar użytkownika
anonymouse
mASełko
Posty: 130
Rejestracja: 9 lut 2007, 23:48

Post autor: anonymouse »

Nie obwiniaj się. Przecież nie mogłaś wiedzieć jak się sprawym potoczą i czego będzie od Ciebie wymagał, nawet jeżeli ostatecznie zachował się bardzo przyzwoicie i nie dał po sobie poznać rozczarowania. 3maj się i ciesz się z takiego przyjaciela :).
Bardzo Dziwna Osoba
fantAStyczny
Posty: 551
Rejestracja: 21 lut 2007, 15:28
Lokalizacja: Północ

I ja też wpadłam!!!

Post autor: Bardzo Dziwna Osoba »

Skąd ja to znam... :wino: :absinthe: :wino2:
radzio_z
Zbanowany
Posty: 10
Rejestracja: 9 lut 2008, 17:54

Post autor: radzio_z »

DZIEWICA8-> z Twojej wypowiedzi bijej jedno. Ty nie tyle ze zachowujesz się jak egoistka (przez co masz mało przyjaciół), ale nią jesteś.

Kiedy miałaś depresje i potrzebiowalaś kogoś bliskiego, urzyłaś go jako narzedzia. Piszesz że to było "takie na luzie" ale na końcu wiadomości piszes ze "musisz z nim zerwać" więc chyba takie zupełnie na luzie to nie bylo. Całowaliście się i przytulaliście, a to już wykracza poza zwykłą przyjaźń. Nie dziwię się ze facet miał wrażenie że jesteście razem, choćby i tak nieformalnie.

On Ci pomógł i kiedy jako zdrowy normalny człowiek oczekiwal jakiegoś "kroku do przodu", a sex z normalnym związku jest takim kroskiem. Ty piszesz że "czujesz się osaczona", że już go nie potrzebujesz.

Weź najlepiej wyjedź na jakąś bezludną wyspę, bo nie nadajesz się do życia z innymi ludźmi.
Agnieszka
ninjAS
Posty: 2626
Rejestracja: 10 sie 2005, 16:38

Post autor: Agnieszka »

Drogi Radziu, czytaj ze zrozumieniem - Dziewica wyraźnie napisała, że nigdy mu niczego nie obiecywała, ani nie wyznawała miłości.
Awatar użytkownika
Gizmo
Strażnik TeksASu
Posty: 1064
Rejestracja: 13 cze 2006, 11:15
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Gizmo »

Tjaa, radzio_z, chyba nie próbowałeś zrozumieć i czytałeś posty 'po łebkach'. DZIEWICA8 wyraźnie napisała, że żałuje tego, jak się zachowała wobec tego gościa, a Ty ją skwitowałeś jak jakąś femme fatale bez serca :lol:
radzio_z
Zbanowany
Posty: 10
Rejestracja: 9 lut 2008, 17:54

Post autor: radzio_z »

Agnieszka pisze:Drogi Radziu, czytaj ze zrozumieniem - Dziewica wyraźnie napisała, że nigdy mu niczego nie obiecywała, ani nie wyznawała miłości.
Pisała też ze się spotykali, ze się przytylali, że się całowali. Ja ze swoja dziewczyną też stopniowo się do siebie zbliżaliśmy zanim ubraliśmy w słowa to co do siebie czujemy. Istnieje wszak coś takiego jak komunikacja niewerbalna. Zachowanie jakie opisała DZIEWICA8 przez każdego normalnego człowieka może być odczytane jako rozwijająca się sympatia.

Powiem szczerze ze na miejscu jej faceta odebrałbym to tak samo i też nastawiałbym się że jakiś kiolejny etam znajomości nastapi. Nawet DZIEWICA8 użyła zwtoru ze musi z nim "zerwać", więc napewno ich relacje wykraczały poza zwykłe relacje znajomych z pracy.

Problem polega na tym ze dla was aseksów ludzie którzy jednak odczówają potrzebę sexu to nachalni zboczeńcy którzy tylko by chcieli dymać. a prawda jest taka ze sex to dopełnienie uczucia, wyraż bliskości dwojga kochających się ludzi. Niestety wy nie jesteście wstanie tego pojąć.

DZIEWICA8 dodatkowo wiedząc że nie będzie wstanie dac jemu tego czego on będzie oczekiwal użyła go jak narzedzia w celu pozbycia się swojej depresji. Kiedy znajomość zaczęła przechodzić w wymiar bardziej cielesny, gdy on juz zaczynał to sugerować, a ona już na depresje nie cierpiała, przestał być jej potrzebny zaczał nawet przeszkadzać, więc go wyrzuciła jak złamaną łopatę.
Awatar użytkownika
Lilu
łASuch
Posty: 158
Rejestracja: 15 gru 2007, 22:54

Post autor: Lilu »

radzio_z pisze: Problem polega na tym ze dla was aseksów ludzie którzy jednak odczówają potrzebę sexu to nachalni zboczeńcy którzy tylko by chcieli dymać. a prawda jest taka ze sex to dopełnienie uczucia, wyraż bliskości dwojga kochających się ludzi. Niestety wy nie jesteście wstanie tego pojąć.
Ja tak nie uważam więc nie pisz: WY (wszyscy), co najwyżej niektórzy, chociaż wątpię ze asy tak myślą o seksualnych...
I pojmuję ze seks to wyraz miłości dwojga ludzi. Uważam taki akt za piękny...
Asy nie odczuwają potrzeby tak wyrażać miłości, dla niektórych jest to totalna abstrakcja.
radzio_z pisze: DZIEWICA8 dodatkowo wiedząc że nie będzie wstanie dac jemu tego czego on będzie oczekiwal użyła go jak narzedzia w celu pozbycia się swojej depresji. Kiedy znajomość zaczęła przechodzić w wymiar bardziej cielesny, gdy on juz zaczynał to sugerować, a ona już na depresje nie cierpiała, przestał być jej potrzebny zaczał nawet przeszkadzać, więc go wyrzuciła jak złamaną łopatę.
ja myśle ze sie wystraszyła tego co może być potem a nie pozbyła sie faceta jak niepotrzebnego już śmiecia

Coś się tak uczepił biednej dziewczyny!? :?
Oh no!
They're after me again
I have to hide I'm scared of them
ODPOWIEDZ