Zaczyna się psuć w związku
: 15 sie 2017, 11:39
Jestem w związku z moim (seksualnym) mężczyzną 7 miesiąc. Wcześniej spotykaliśmy się kilka miesięcy. Od początku, tj. od drugiego spotkania postawiłam sprawę jasno - czuję się aseksualna. Zaakceptował to, był BARDZO zakochany i powiedział, że liczę się dla niego ja, na mnie mu zależy, a nie na seksie. Że on podejmuje w pełni świadomą decyzję i to się nie zmieni.
Ja miałam wątpliwości, pytałam go, czy podoła, że w przyszłości może się coś zmienić, ale on upierał się przy swoim.
Jedyny aspekt cielesności, jaki był w naszym związku, to było przytulanie się (często to były "kilkugodzinne"sesje, co mnie czasem denerwowało, ale uznałam, że trzeba iść na jakiś kompromis, a jemu na początku jakoś to lekko "rekompensowało" brak seksu), potem spróbowaliśmy również całowania (z którego nigdy nie czułam żadnej przyjemności) - ale potem z braku sukcesów zakończyliśmy "eksperyment" z całowaniem. Z czasem całowaliśmy się też po szyi, przy czym widziałam, że jego w jakiś sposób to rozpala i nie spodobało mi się to (bałam się, że się będzie nakręcał i będzie chodził bardziej niezaspokojny potem), więc niedawno to też ograniczyliśmy.
Od niedawna wszystko wisi na włosku, on powiedział, że to wzrosło, w skali do 10 na 7/8 i że skoro ograniczyłam dodatkowo te inne rzeczy typu całowanie to on nie wie czy da sobie radę i nie zerwie ze mną. Ciągle ode mnie wymaga, żebyśmy robili coś więcej niż przytulanie i sprawdzili, może to mu jakoś jeszcze wystarczy.
Zrobił się mniej czuły, wpływa to też na inne aspekty w naszym związku, kłócimy się ciągle, nawet ostatnio w klubie, gdzie chciałam, żebyśmy się rozerwali i zapomnieli o wszystkim - on to sprowokował. Czuję ciągły nacisk i na mnie i podświadome pretensje, że to wszystko tak naprawdę moja wina. Ciągle też słyszę, że "to czego on chce to normalne, że niemal niczym nasz związek nie różni się od koleżeństwa". W obliczu tego, że od początku wiedział o wszystkim, a po prostu miał jeszcze jakąś nadzieję (bo zapytany sam przyznał, że liczył, że mi się odmieni i będziemy ten seks uprawiać), wydaje mi się to wobec mnie trochę nie fair. Co o tym myślicie?
Problem jest też taki, że ja naprawdę na pocałunki w tej chwili nie mam żadnej ochoty.
Nie wiem teraz, co mam zrobić. Szczerze Wam powiem, że od początku nie wierzyłam w to wszystko, w tą jego miłość potrafiącą znieść wszystko. On żył chwilą, był chwilowo mocno zauroczony i nie myślał racjonalnie. Nie myliłam się, a minęło przecież ledwo 7 miesięcy.
Ja miałam wątpliwości, pytałam go, czy podoła, że w przyszłości może się coś zmienić, ale on upierał się przy swoim.
Jedyny aspekt cielesności, jaki był w naszym związku, to było przytulanie się (często to były "kilkugodzinne"sesje, co mnie czasem denerwowało, ale uznałam, że trzeba iść na jakiś kompromis, a jemu na początku jakoś to lekko "rekompensowało" brak seksu), potem spróbowaliśmy również całowania (z którego nigdy nie czułam żadnej przyjemności) - ale potem z braku sukcesów zakończyliśmy "eksperyment" z całowaniem. Z czasem całowaliśmy się też po szyi, przy czym widziałam, że jego w jakiś sposób to rozpala i nie spodobało mi się to (bałam się, że się będzie nakręcał i będzie chodził bardziej niezaspokojny potem), więc niedawno to też ograniczyliśmy.
Od niedawna wszystko wisi na włosku, on powiedział, że to wzrosło, w skali do 10 na 7/8 i że skoro ograniczyłam dodatkowo te inne rzeczy typu całowanie to on nie wie czy da sobie radę i nie zerwie ze mną. Ciągle ode mnie wymaga, żebyśmy robili coś więcej niż przytulanie i sprawdzili, może to mu jakoś jeszcze wystarczy.
Zrobił się mniej czuły, wpływa to też na inne aspekty w naszym związku, kłócimy się ciągle, nawet ostatnio w klubie, gdzie chciałam, żebyśmy się rozerwali i zapomnieli o wszystkim - on to sprowokował. Czuję ciągły nacisk i na mnie i podświadome pretensje, że to wszystko tak naprawdę moja wina. Ciągle też słyszę, że "to czego on chce to normalne, że niemal niczym nasz związek nie różni się od koleżeństwa". W obliczu tego, że od początku wiedział o wszystkim, a po prostu miał jeszcze jakąś nadzieję (bo zapytany sam przyznał, że liczył, że mi się odmieni i będziemy ten seks uprawiać), wydaje mi się to wobec mnie trochę nie fair. Co o tym myślicie?
Problem jest też taki, że ja naprawdę na pocałunki w tej chwili nie mam żadnej ochoty.
Nie wiem teraz, co mam zrobić. Szczerze Wam powiem, że od początku nie wierzyłam w to wszystko, w tą jego miłość potrafiącą znieść wszystko. On żył chwilą, był chwilowo mocno zauroczony i nie myślał racjonalnie. Nie myliłam się, a minęło przecież ledwo 7 miesięcy.