Aseksualny trans - czy mam w ogóle szanse na związek?
: 29 lip 2019, 16:08
Cześć,
staram się patrzyć na rzeczywistość realistycznie, szczerze powiedziawszy, ta mieszanka chyba nie rokuje najlepiej.
Tytułem wstępu. Jestem dwudziestodwuletnią, aseksualną osobą K->M, która nie zamierza poddawać się operacji, unika rozmawiania na ten temat jak ognia (okropnie się tego wstydzę. Uwierzcie mi, wcale nie chcę być trans. Chcę być żyjącą w zgodzie ze sobą kobietą lub urodzić się jeszcze raz), nie zamierza udzielać się w LGBT. To jedna z moich cech, defekt, coś, co staram się ukryć przed światem - a nie zawsze się da, często po prostu trzeba powiedzieć prawdę. Nie wyobrażam sobie wypowiadać się na ten temat publicznie.
Reakcje bywają różne. Niektórzy to akceptują, ale później i tak mówią do mnie per "dziewczyno", "kobieto" etc. Inni stwierdzają, że przecież nie zachowuję się i nie wyglądam jak facet (to chyba najgorsza z możliwych reakcji). Moja rodzina zwyczajnie mi w to nie wierzy. Gdyby nie oparcie w kilku najbliższych osobach, byłoby mi jeszcze ciężej niż teraz.
Zdaję sobie sprawę z tego, że to forum dla osób aseksualnych - dlatego zaznaczam, że tu występuje podobny, jeżeli nie jeszcze większy problem. Obawiam się, że nawet, jeśli któregoś dnia spadnie na mnie wielka miłość (nigdy w życiu jeszcze nie zdarzyło mi się zakochać czy z kimś chodzić), to może wszystko przekreślić. Nie dość, że jestem "babochłopem", to jeszcze kategorycznie odmawiam współżycia (i to chyba nie jest tak, że jedno wynika z drugiego. Inni ludzie kompletnie mnie nie kręcą). Zastanawiam się, co mogę z tym zrobić. W rzeczywistości są bardzo małe szanse na to, by ktokolwiek zainteresował się nieumalowaną, niezainteresowaną intymną sferą życia biologiczną dziewczyną, która w dodatku ma jakieś fanaberie. Sądzę, że mogę uchodzić za ładną, ale z całą pewnością nie za atrakcyjną osobę.
Portale randkowe też okazały się niewypałem, bo panowie albo ignorowali informację o aseksualności, albo przekonywali mnie, że tak naprawdę po prostu nie zdarzyło mi się jeszcze znaleźć nikogo tak męskiego i wspaniałego, jak oni, albo wprost wyśmiewali (to też się zdarzyło). Jest mi bardzo przykro i ciężko z tego powodu. Cały czas mam nadzieję na to, że po prostu mi się odwidzi i stanę się kimś "normalnym" pod tymi względami, ale chyba się na to nie zanosi.
W tej chwili nie zależy mi na znalezieniu partnera, ale rozwijam relacje powoli i myślę o tym, by powoli zacząć się za kimś rozglądać - za cztery lata mogę chcieć już zakładać rodzinę (chcę mieć dzieci), a na to potrzeba sporo czasu. W dodatku nie chodzi też o to, by znaleźć sobie na siłę kogokolwiek, tylko poznać osobę, z którą się dogadam i będziemy w stanie stworzyć piękną, trwałą przyjaźń, biały związek. Jesteście w stanie mi coś doradzić?
Bardzo dziękuję za przeczytanie. Widzę, jak to wszystko brzmi, i aż mnie skręca w środku od poczucia wstydu.
Betelgeuse
staram się patrzyć na rzeczywistość realistycznie, szczerze powiedziawszy, ta mieszanka chyba nie rokuje najlepiej.
Tytułem wstępu. Jestem dwudziestodwuletnią, aseksualną osobą K->M, która nie zamierza poddawać się operacji, unika rozmawiania na ten temat jak ognia (okropnie się tego wstydzę. Uwierzcie mi, wcale nie chcę być trans. Chcę być żyjącą w zgodzie ze sobą kobietą lub urodzić się jeszcze raz), nie zamierza udzielać się w LGBT. To jedna z moich cech, defekt, coś, co staram się ukryć przed światem - a nie zawsze się da, często po prostu trzeba powiedzieć prawdę. Nie wyobrażam sobie wypowiadać się na ten temat publicznie.
Reakcje bywają różne. Niektórzy to akceptują, ale później i tak mówią do mnie per "dziewczyno", "kobieto" etc. Inni stwierdzają, że przecież nie zachowuję się i nie wyglądam jak facet (to chyba najgorsza z możliwych reakcji). Moja rodzina zwyczajnie mi w to nie wierzy. Gdyby nie oparcie w kilku najbliższych osobach, byłoby mi jeszcze ciężej niż teraz.
Zdaję sobie sprawę z tego, że to forum dla osób aseksualnych - dlatego zaznaczam, że tu występuje podobny, jeżeli nie jeszcze większy problem. Obawiam się, że nawet, jeśli któregoś dnia spadnie na mnie wielka miłość (nigdy w życiu jeszcze nie zdarzyło mi się zakochać czy z kimś chodzić), to może wszystko przekreślić. Nie dość, że jestem "babochłopem", to jeszcze kategorycznie odmawiam współżycia (i to chyba nie jest tak, że jedno wynika z drugiego. Inni ludzie kompletnie mnie nie kręcą). Zastanawiam się, co mogę z tym zrobić. W rzeczywistości są bardzo małe szanse na to, by ktokolwiek zainteresował się nieumalowaną, niezainteresowaną intymną sferą życia biologiczną dziewczyną, która w dodatku ma jakieś fanaberie. Sądzę, że mogę uchodzić za ładną, ale z całą pewnością nie za atrakcyjną osobę.
Portale randkowe też okazały się niewypałem, bo panowie albo ignorowali informację o aseksualności, albo przekonywali mnie, że tak naprawdę po prostu nie zdarzyło mi się jeszcze znaleźć nikogo tak męskiego i wspaniałego, jak oni, albo wprost wyśmiewali (to też się zdarzyło). Jest mi bardzo przykro i ciężko z tego powodu. Cały czas mam nadzieję na to, że po prostu mi się odwidzi i stanę się kimś "normalnym" pod tymi względami, ale chyba się na to nie zanosi.
W tej chwili nie zależy mi na znalezieniu partnera, ale rozwijam relacje powoli i myślę o tym, by powoli zacząć się za kimś rozglądać - za cztery lata mogę chcieć już zakładać rodzinę (chcę mieć dzieci), a na to potrzeba sporo czasu. W dodatku nie chodzi też o to, by znaleźć sobie na siłę kogokolwiek, tylko poznać osobę, z którą się dogadam i będziemy w stanie stworzyć piękną, trwałą przyjaźń, biały związek. Jesteście w stanie mi coś doradzić?
Bardzo dziękuję za przeczytanie. Widzę, jak to wszystko brzmi, i aż mnie skręca w środku od poczucia wstydu.
Betelgeuse