Lubię spacery.
Lubię też przyrodę, bo mogę wyrwać się z blokowiska, które mnie wkurza. Oczywiście, przyrodę umiarkowaną, bo jednak sama w jakieś całkiem dzikie lasy się nie zapuszczę, za dużego mam cykora. Ale lubię takie miejsca, parki, stawy, zakątki "leśnawe". Ostatnio byłam na wycieczce w Jurze i tam bardzo mi się podoba. Lubię takie okolice. Skały, lasy, strumienie. Nie mam kondycji, więc nie chodzę po górach ani nie wspinałabym się po skałkach, ani nie mogłabym przejść bardzo długiej trasy, ale taki umiarkowany spacer bardzo mi odpowiadał. Lubię takie wypady, sprawiło mi to dużo przyjemności. Więc takie rekreacyjne, łagodne wycieczki.
Lubię takie wiejskie klimaty ( na co dzień nie mogłabym żyć na wsi, bo jednak praca przy obejściu mnie odpycha), w takim właśnie wypoczynkowym sensie. Byliśmy w stadninie na Jurze, chodziliśmy też po okolicy, właśnie lasem, wśród skał. Lubię też widok takich starych wiejskich domów, niskich chatynek. Ma to dla mnie dużo uroku. Dla mnie ma to swój specyficzny klimat.
Lubię też widok opuszczonych postprzemysłowych miejsc, bo też ma to dla mnie klimat. Nie mam takiej odwagi, żeby zwiedzać je w środku, jak prawdziwi urban exploration. No i również nie mam sprzętu, umiejętności ( np żeby przeciskać się przez jakieś dziury w murach czy coś). Ale oglądałam zdjęcia w necie i bardzo mi się podobały. Widziałam tylko z zewnątrz kilka takich miejsc i bardzo mi się podobały. Także takie opuszczone półdzikie miejsca są fajne, widać mam jakieś ciągoty jak ci z epoki romantyzmu. Minus jest taki, że samej strach trochę tam chodzić, bo mogą być jacyś menele itd. Także moja płeć stoi na przeszkodzie, żeby bardziej rozwijać tę frajdę. Oczywiście, gdybym zwiedziła z kilkanaście takich miejsc, to pewnie przestałoby to robić takie wrażenie, bobym się uodporniła. Ale na razie jest to coś co mi się podoba.