Ginekolożka
: 28 maja 2018, 21:54
Witam,
Wiem, że jest poświęcony oddzielny wątek temu tematowi, ale postanowiłam stworzyć swój własny, bo to jedna z tych pozytywnych historii i może kogoś pocieszy.
Mam 36 lat i jestem dziewicą.Niedawno po raz pierwszy w życiu udałam się do ginekolożki. I było to bardzo pozytywne doświadczenie.
Wybierałam się jak sójka za morze, zwlekałam, zwlekałam, w końcu się zwlekłam skutecznie i poszłam.
Zwlekałam z różnych powodów. Drzewiej nie wiedziałam, że jestem Aską, myślałam, że nie spotkałam tego jedynego i takie tam i że się wybiorę przed lub po defloracji. Tymczasem życie płynęło, problemy takie i inne gdzieś po drodze zaliczałam. A to brak pracy, a to brzydka pogoda, a to to, a to tamto. Potem coraz większy obciach, że nadal dziewica, opisy w Wysokich Obciachach, jakie chamy z tych ginów, mijał miesiąc za miesiącem, rok za rokiem i stwierdziłam, że ten właściwy czas nigdy nie nastąpił. Odkrycie, że jestem Aską, też mi dodało otuchy, bo As jakby nie patrzeć to jednak AS
Bycie osobą w średnim wieku ma też ten fantastyczny plus,że się już mniej człowiek przejmuje tym, co ludzie pomyślą i powiedzą. Gdyby ginka skomentowała mój aseksualizm, chyba śmiechem bym ją zabiła. Ale gdyby się okazało, że coś mi dolega, a ja przez zaniedbanie nie zajęłam się tym wcześniej, to by miała niestety rację i tutaj bym się zawstydziła, słysząc kazanie. Ale jak to się mówi, lepiej późno niż później, czy jakoś tak
Poszłam do kobiety, którą widziałam w telewizji śniadaniowej w towarzystwie feministki, zatem postępowa to kobieta. No i całkiem sympatyczna się wydawała, prywatny gabinet prowadzi, a wiadomo, że jak człowiek zapłaci, to lepiej go traktują.
Ubrałam się w sukienkę ładną, co by nie wyjść na wieśniarę i w trakcie wywiadu powiedziałam bez ogródek, ze moja sytuacja jest nietypowa, bo ja jestem Aska i nie współżyłam i współżyć raczej nie będę. Pani przyjęła tę wiadomość bez mrugnięcia okiem. Powiedziałam, że stosowałam przed laty tampony, co mogło uszkodzić błonę i co faktycznie miało miejsce, ale tylko nieznacznie, co pani ginka wymacała palcem.
Pani się zachowywała bardzo profesjonalnie, grzebiąc mi w kuciapce opowiadała anegdotki, bym się czuła swobodniej, badanie troszkę bolało, bo się spięłam, ale bez przesady. Pani była bardzo delikatna, wzięła najmniejszy wziernik, nawet udało się pobrać próbkę do cytologii, z czego obie byłyśmy dumne, potem zbadała mi piersi.
Sympatyczna i ciepła kobitka w wieku przedemerytalnym, dzięki czemu sama się czułam trochę jak dziecko, co ułatwiło sprawę. Generalnie wizyta przebiegła w miłej atmosferze, wydawało mi się, że będę bardzo skrępowana, zwłaszcza podczas wywiadu. A czułam się swobodnie, naturalnie, jak u stomatologa, tylko fotel był inaczej ustawiony.
Wyniki mam znakomite, narządy w świetnym stanie, cieszę się, że się przełamałam.
Tylko tyle i aż tyle, wszystkich serdecznie pozdrawiam.
Wiem, że jest poświęcony oddzielny wątek temu tematowi, ale postanowiłam stworzyć swój własny, bo to jedna z tych pozytywnych historii i może kogoś pocieszy.
Mam 36 lat i jestem dziewicą.Niedawno po raz pierwszy w życiu udałam się do ginekolożki. I było to bardzo pozytywne doświadczenie.
Wybierałam się jak sójka za morze, zwlekałam, zwlekałam, w końcu się zwlekłam skutecznie i poszłam.
Zwlekałam z różnych powodów. Drzewiej nie wiedziałam, że jestem Aską, myślałam, że nie spotkałam tego jedynego i takie tam i że się wybiorę przed lub po defloracji. Tymczasem życie płynęło, problemy takie i inne gdzieś po drodze zaliczałam. A to brak pracy, a to brzydka pogoda, a to to, a to tamto. Potem coraz większy obciach, że nadal dziewica, opisy w Wysokich Obciachach, jakie chamy z tych ginów, mijał miesiąc za miesiącem, rok za rokiem i stwierdziłam, że ten właściwy czas nigdy nie nastąpił. Odkrycie, że jestem Aską, też mi dodało otuchy, bo As jakby nie patrzeć to jednak AS
Bycie osobą w średnim wieku ma też ten fantastyczny plus,że się już mniej człowiek przejmuje tym, co ludzie pomyślą i powiedzą. Gdyby ginka skomentowała mój aseksualizm, chyba śmiechem bym ją zabiła. Ale gdyby się okazało, że coś mi dolega, a ja przez zaniedbanie nie zajęłam się tym wcześniej, to by miała niestety rację i tutaj bym się zawstydziła, słysząc kazanie. Ale jak to się mówi, lepiej późno niż później, czy jakoś tak
Poszłam do kobiety, którą widziałam w telewizji śniadaniowej w towarzystwie feministki, zatem postępowa to kobieta. No i całkiem sympatyczna się wydawała, prywatny gabinet prowadzi, a wiadomo, że jak człowiek zapłaci, to lepiej go traktują.
Ubrałam się w sukienkę ładną, co by nie wyjść na wieśniarę i w trakcie wywiadu powiedziałam bez ogródek, ze moja sytuacja jest nietypowa, bo ja jestem Aska i nie współżyłam i współżyć raczej nie będę. Pani przyjęła tę wiadomość bez mrugnięcia okiem. Powiedziałam, że stosowałam przed laty tampony, co mogło uszkodzić błonę i co faktycznie miało miejsce, ale tylko nieznacznie, co pani ginka wymacała palcem.
Pani się zachowywała bardzo profesjonalnie, grzebiąc mi w kuciapce opowiadała anegdotki, bym się czuła swobodniej, badanie troszkę bolało, bo się spięłam, ale bez przesady. Pani była bardzo delikatna, wzięła najmniejszy wziernik, nawet udało się pobrać próbkę do cytologii, z czego obie byłyśmy dumne, potem zbadała mi piersi.
Sympatyczna i ciepła kobitka w wieku przedemerytalnym, dzięki czemu sama się czułam trochę jak dziecko, co ułatwiło sprawę. Generalnie wizyta przebiegła w miłej atmosferze, wydawało mi się, że będę bardzo skrępowana, zwłaszcza podczas wywiadu. A czułam się swobodnie, naturalnie, jak u stomatologa, tylko fotel był inaczej ustawiony.
Wyniki mam znakomite, narządy w świetnym stanie, cieszę się, że się przełamałam.
Tylko tyle i aż tyle, wszystkich serdecznie pozdrawiam.