Może już tu pisałam? Nie pamiętam...
Nie cierpię kawy, natomiast uwielbiam herbaty wszelkiego rodzaju. Przykłady mojej herbatomanii:
- Nigdy nie piję więcej niż raz dziennie tej samej herbaty.
- Rekord: jeśli dobrze pamiętam, 19 szklanek herbat w ciągu jednego dnia.
- Dobieranie herbaty do jedzenia, a czasami odwrotnie.
Np. jakiś czas temu piłam herbatę rooibos śmietankowo-karmelową i do tego lody o smaku creme brulee (czyli też rodzaj karmelowych).
Dziś czyli wczoraj

na śniadanie kanapki z pastą (produkcji własnej) z pomarańczowych pomidorów i kaszy jaglanej (niestety proporcje zupełnie chybione, nie mam za grosz "miary w oku"), a do past pomidorowych pasują mi herbaty "słodko-ostre" (co nie znaczy słodzone - lubię słodycze, i owszem, ale herbat nie słodzę, odzwyczaiłam się). Tym razem czarna ze skórką grejpfruta, mango, piep... i anyżem. Potem nieco podobna zielona z gruszką i przyprawami.
Wybredna jestem o tyle, że nie kupuję w kółko tego samego, z wyjątkami takimi jak herbatka na uczulenie (to co prawda chyba trochę jak umarłemu kadzidło... ale w każdym razie nie zaszkodzi) czy mięta (dokładniej "mięta ekstra mocna" z dodatkiem olejku miętowego) po obiedzie. Natomiat piję i sypane, i torebkowe (raczej wstręt czuję tylko do granulowanego, rozpuszczalnego, mgliście herbatopodobnego czegoś) - po prostu interesuje mnie przede wszystkim wypróbowanie jak największej liczby smaków.