młynek offtopowy

Tutaj moderatorzy nie zaglądają. Można śmiecić do woli ;)
Awatar użytkownika
Ognik
ASter
Posty: 600
Rejestracja: 28 lut 2008, 17:14

Post autor: Ognik »

nic z tego. mi zgadza się tylko niedziela 29go.
Awatar użytkownika
Magda
bASyliszek
Posty: 1112
Rejestracja: 1 sty 2007, 18:26
Lokalizacja: Gotei13/Seireitei/Soul Society
Kontakt:

Post autor: Magda »

AAA!!!!! Moulin Offtop umiera śmiercią tragiczną! :stryczek: :shuriken: :wt: Jak można było go nie dokarmiać?! :question2: Dobrze, że ciocia Magda wróciła i się zajmie biednym młynkiem :P

To teraz pokwikam, bo dawno nie było kwikania: kwik kwik kwik kwik kwik kwik :piggy:
Obrazek
Obrazek
Waheguru Ji Ka Khalsa!
Waheguru Ji Ki Fateh!
Awatar użytkownika
Ernest
AStrum
Posty: 1482
Rejestracja: 3 kwie 2009, 00:15

Post autor: Ernest »

A apropo kanibalizmu - wiecie że zjadanie tkanek własnego gatunku jest najwydajniejszą formą odżywiania?! Bo osobnik taki ma już wszystkie białka których i my potrzebujemy, więc są od razu wchłaniane (organizm nie musi ich syntetyzować), niemal że idealne proporcje witamin i minerałów. Zjadasz go z odrobiną chleba żeby dostarczyć węglowodanów i jest zayebiście halleluja!
A co z prionami i przenoszeniem chorób?

PS. Nie znam się, ale spotkałem się z opinią, że kanibalizm może być szkodliwy - stąd pytanie.
,,Wszyscy jesteśmy większymi artystami niż się nam zdaje." F. Nietzsche

''To see a World in a Grain of Sand
And a Heaven in a Wild Flower
Hold Infinity in the palm of your hand
And Eternity in an hour'' W. Blake

,,...by lekko obcial koncowki nie skracajac wlosow" Keri
Awatar użytkownika
AStronom
ciAStoholik
Posty: 310
Rejestracja: 2 kwie 2009, 17:39
Lokalizacja: z nudów

Post autor: AStronom »

może być, np. choroba kuru
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kuru
Van
pASibrzuch
Posty: 244
Rejestracja: 14 mar 2009, 20:21
Lokalizacja: ten chaos ?
Kontakt:

Post autor: Van »

Wybrała się małżeństwo na miesiąc miodowy.
Jednak w podróży zostali schwytanie przez plemię kanibali.
Związani i wrzuceni do gara.
Obiad juz się zaczyna gotować, małżeństwo w kolte, żona panikuje a mąż się śmieje.
Żona - Czego się śmiejesz!
Mąż - Bo zeszczałem im się do zupy.
Tak a propo kanibalizmu
"Do czasu gdy nie jestem człowiekiem, mogę wszystko"
Agnieszka
ninjAS
Posty: 2626
Rejestracja: 10 sie 2005, 16:38

Post autor: Agnieszka »

Dzień z życia księgowej

07:00 Zwlekam się z łóżka, zwalam z biurka i krzesła stos nieprzeczytanych gazet z ostatnich sześciu miesięcy (na urlopie przeczytam) i włączam komputer.

07:10 Sprawdzam pocztę. O! Klient nr 1 znowu coś do mnie napisał o 1 w nocy. Przeczytam po śniadaniu.

07:15 Jem śniadanie. Ten mail nie daje mi spokoju. Zostawiam nadgryzioną kanapkę i niedopitą herbatę i wracam do komputera. Hmm... Mam mu podać numer polisy - tej, którą wozi w schowku w samochodzie. Ech.

07:20 Znajduję skan polisy i wysyłam mu mailem. Na wszelki wypadek w treści maila wpisuję numer polisy.

07:30 Wracam do kuchni. Dzwoni telefon. Ech... Klient nr 2. Właśnie do mnie jedzie i będzie za 10 minut. Aaaaaaa. Zostawiam nadgryzioną kanapkę i niedopitą herbatę i z prędkością światła biegnę do łazienki. Okazuje się, że kobieta potrafi umyć się, ubrać i uczesać w 8 minut i 30 sekund.

07:40 Klienta nie ma. Wracam do kuchni. Ręka z kanapką wędruje do ust i... dzwoni telefon. Klient nr 2 trochę się spóźni. Przy okazji prosi o skan pięciu faktur sprzed dwóch lat. Nie musi być szybko, może być na 8:00.
Zostawiam to i tamto i idę szukać dokumentów i podłączać skaner.

08:00 Wysyłam skany. Dzwoni telefon. Klient nr 2 jednak dzisiaj nie przyjedzie, bo przypomniało mu się, że ma pogrzeb. No trudno. Wracam do kuchni. Już właściwie nie jestem głodna, a herbata zimna. No dobra, to może lepiej popracuję.

09:00 Dzwoni telefon. Urząd skarbowy. Klient nr 1 ma kontrolę krzyżową, nic ważnego, ale czy mogłabym przywieźć faktury, wyciągi, rejestry i deklaracje tak powiedzmy do 10:30.

09:10 Szukam papierów. Dzwonię do członka zarządu klienta nr 1. Nie odbiera (śpiiiiii).

09:30 Wychodzę. Autobus, tramwaj, sprint tunelem. Uff, zdążyłam. Mówię strażnikowi, że ja do Pana Stanisława Iksińskiego. Strażnik patrzy na mnie, coś mruczy pod nosem i dzwoni na górę. Przekazuje mi słuchawkę - Pan Iksiński jest wielce zdziwiony moją obecnością i nie przypomina sobie wcześniejszej rozmowy. Po kilku minutach okazuje się, że w urzędzie pracuje dwóch Panów Iksińskich - Piotr i Stanisław. Strażnik o tym nie wiedział i połączył mnie z niewłaściwym.

09:45 Wchodząc na górę, dzwonię do klienta nr 1. O, wstał. Jest zły. Pyta, dlaczego nie poinformowałam go o tej kontroli wcześniej. Tłumaczę mu, że kontrole krzyżowe nie są zapowiadane i że i tak jest dobrze, bo ja pojechałam do urzędu, a normalnie urząd przychodzi z zaskoczenia. Klient nr 1 nie słucha, tylko wchodzi mi w słowo i prosi, żebym mimo wszystko na przyszłość informowała go wcześniej. Dobrze (jak sobie kupię szklaną kulę).

11:00 Wychodzę z urzędu (mają wolne ksero, więc godzinę siedziałam, czekając, aż Pan Iksiński skseruje papiery). Fajne boksy mają w tym urzędzie. Jak w zoo - małe i przeszklone. Można podglądać urzędników. Te boksy musiały być drogie, bo na klimatyzację już nie starczyło państwowych pieniędzy.

12:30 Docieram do domu. Jestem głodna, ale najpierw siadam do komputera, bo muszę wysłać kwoty składek ZUS sekretarce klienta nr 1. Wysyłam - osiem przelewów po X, dziesięć przelewów po Y, osiem przelewów po Z.
Siadam do obiadu. Dobra, gorąca zupa. Dzwoni telefon. Klient nr 1 (jest wieloosobowy ;)) Dziękuję mi za przesłane wydruki i ma pytanie zawodowe. Tłumaczę. Klient ma pięć kolejnych pytań (zupa stygnie) - ze śmiechem dodaje, że pewnie mógłby sobie rzucić okiem do ustawy (klient jest prawnikiem), ale prościej było zadzwonić. Tłumaczę dalej.

13:00 Odgrzewam zupę. Dzwoni kolejne wcielenie Klienta nr 1. Z pytaniem. Czy jest mi znane pojęcie zwolnienia z długu. No coś tam słyszałam, ale kodeks cywilny dawno miałam w ręku. Klient zaczyna cytować kodeks. Z utęsknieniem przyglądam się zupie. Po 10 minutach słuchania definicji otrzymuję pytanie: jak księguje się takie zwolnienie z długu. Ech... Tłumaczę.

13:25 Wlewam zupę z powrotem do garnka i drugi raz podgrzewam. W międzyczasie sprawdzam pocztę. Sekretarka klienta nr 1 zrobiła przelewy i przesyła do sprawdzenia, czy dobrze. Niedobrze. Miała zrobić 8 x X, 10 x Y i 8 x Z. Zrobiła 10 x X, 10 x Y i 8 x Z. Czeka mnie pisanie listów miłosnych do ZUSu. Ech...

13:35 Wracam do kuchni, ale ten ZUS nie daje mi spokoju. Najpierw może napiszę te pisma, żeby mieć to z głowy.

13:45 Dzwoni telefon. Klient nr 3 (kobieta). Chce przyjechać z dokumentami. O której? Hmm, no trudno powiedzieć, bo ma małe dziecko i musi je nakarmić, a - CYTAT - jak jeszcze kupa wyskoczy - KONIEC CYTATU - to się spóźni. No dobrze, z kupą nie wygramy. Niech przyjeżdża, jak będzie mogła.

13:55 Znowu telefon. Klient nr 2. Już po pogrzebie (chyba). Wysyła do mnie kolegę z dokumentami. Idę jeść zupę, która prawie się już wygotowała do sucha.

14:15 Telefon. Dzwoni Andrzej. Jaki Andrzej? No tak, kolega klienta nr 2. Schodzę na dół po dokumenty.

14:20 Resztka zupy stygnie w kuchni. Przeglądam dokumenty. O, klient nr 2 wystawił fakturę korygującą bez numeru, bez nazwy sprzedawcy i nabywcy i bez daty. I zapomniał dać dwóch faktur sprzedaży (o ile nie zapomniał ich wystawić), a w jednej wpisał złą datę wystawienia. Ech. Dzwonię. Nie odbiera. No trudno, zostawimy to do jutra.

14:40 Mail od klienta nr 1 - przesyła mi korespondencję z kontrahentem i prosi o wyjaśnienie sprawy zaginionych faktur. Mam mu napisać, czy oryginały faktur dotarły do kontrahenta i kiedy.
Odpisuję: Szanowny panie, nie wiem, czy i kiedy oryginały faktur dotarły do kontrahenta, ale sądzę, że stosownych wyjaśnień udzielą pańskie sekretarki, które zajmują się wysyłką poczty. Z poważaniem.

14:55 Jestem głodna. Dzwoni telefon. Sekretarka klienta nr 1. Zawiesił się jej program do przelewów i zastanawiała się, czy może wiem, jak go odwiesić. Tłumaczę.

15:20 Dzwoni klient nr 4 - parę dni temu wysłałam mu maila z odpowiedzią na pytanie, ale był napisany trochę za trudnym językiem i prosi o wyjaśnienie.

15:40 Jeszcze tylko 20 minut... Nalewam sobie soku. Dzwoni telefon. Klientowi nr 5 informatyk niechcący skasował wydruki z ostatnich pięciu miesięcy. Czy mogłabym mu wysłać jeszcze raz. Nie musi być szybko, wystarczy na 16:00
Szukam wydruków, wysyłam.

15:55 Dzwoni telefon. Klient nr 1 z pytaniem, czy ja jeszcze jestem w pracy (nie, wyrwałam gniazdko telefoniczne ze ściany i spaceruję sobie z nim po lesie). Bo ma taką gorącą prośbę. Czy mogłabym przesłać zestawienie zaległości kontrahenta. Doooobrze.

16:10 Nareszcie koniec telefonów. W końcu mogę spokojnie popracować. :mrgreen:

16:15 - 21:00 PRACUJĘ.
Awatar użytkownika
dziwożona
tłumok bezczASowy
Posty: 1940
Rejestracja: 29 lut 2008, 20:29
Lokalizacja: z bagien i uroczysk
Kontakt:

Post autor: dziwożona »

Wiesz co, za każdym razem, kiedy czytam o Twoich przeprawach z niedorozwiniętymi prawnikami, to przychodzi ma na myśl ten cytat: (nie wiem, czy Ci go kiedyś mówiłam, jeśli tak, to w takim razie przypomnę)
"Kassandra: - Widzę zniszczenie, widzę katastrofę. Jest jeszcze gorzej, widzę prawników!"
Seks należy tępić, gdyż z niego biorą się dzieci - źródło naszej nieustającej, pedagogicznej udręki.
Agnieszka
ninjAS
Posty: 2626
Rejestracja: 10 sie 2005, 16:38

Post autor: Agnieszka »

Mówiłaś ;P
Prawnicy to tylko jeden z moich klientów - zresztą wcale nie taki najgorszy ;P Pozostała siódemka dostarcza mi równie wielu powodów do 'radości'. Rekordy bije z reguły tzw. menedżer restauracji (siedział w USA parę lat i bardzo lubi angielskie nazwy i trudne słowa). Ma problemy z pamięcią, uwielbia słuchać swojego głosu i używać słów typu "priorytet", "promesa" i inne na P. Jego ulubione powiedzonko to: "Dzień dobry, czy przeszkadzam?".

Właściwie dochodzę do wniosku, że ja zawsze miałam do czynienia z zabawnymi klientami - nawet jak jeszcze pracowałam na etacie. Bezbłędni byli żużlowcy - co miesiąc co najmniej dwóch źle wystawiło fakturę i była rozmowa typu: "Panie Tomku, dzwonię w sprawie faktury." Pan Tomek: "O kurde. Znowu sp****?"

Niezłe klimaty były z firmą ukraińsko-litewską. Czasami do biura dzwonili ich kontrahenci - różnego pochodzenia... społecznego - i nawijali do mnie po rosyjsku :mrgreen:

Ale wszystkich na głowę pobił pan, który imał się każdego możliwego biznesu. Gość na przystankach i w śmietnikach wyławiał skasowane bilety i kazał nam je księgować. Chodził ubrany w kowbojski kapelusz i nosił przytroczony do paska nóż myśliwski i pejcz. Największą aferę zrobił w urzędzie miejskim w jednym z miast Trójmiasta. Wparował do urzędu, wrzeszcząc: "Gdzie jest mój koń?!" i wymachując pejczem czy lassem. Żądał widzenia z prezydentem miasta. Nie wiem nawet, czy prezydent się z nim zobaczył, czy też faceta wyprowadzono. Ale raczej nic mu nie zrobili, bo regularnie przychodził z dokumentami do księgowania. Ale żółte papiery miał ;)
Awatar użytkownika
Gizmo
Strażnik TeksASu
Posty: 1064
Rejestracja: 13 cze 2006, 11:15
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Gizmo »

Jeeez. Aga, gdybym musiała pracować dla takich ludzi, pewnie uzależniłabym się od valium :/
Za dużo umiesz i niepotrzebnie się z tym zdradzasz, a potem Ci włażą na głowę. Potrenuj czasem udawanie głąba!
Agnieszka
ninjAS
Posty: 2626
Rejestracja: 10 sie 2005, 16:38

Post autor: Agnieszka »

Gizmo pisze:Jeeez. Aga, gdybym musiała pracować dla takich ludzi, pewnie uzależniłabym się od valium :/
Przeklinanie pomaga :D Mam też takie gumowe piłeczki do ściskania. :mrgreen:
Ale faktem jest, że odkąd jestem księgową, przeklinam gorzej niż budowlaniec :diabel: Jak klienci nie słyszą, oczywiście :aniol:
Gizmo pisze:Za dużo umiesz i niepotrzebnie się z tym zdradzasz, a potem Ci włażą na głowę. Potrenuj czasem udawanie głąba!
No dobra, przyznaję się do winy... Ale co ja poradzę, że nie umiem udawać słodkiej idiotki, która w głowie ma tylko jedną komórkę i to nieczynną? :P Ale próbowałam, serio. Właśnie przy tej sprawie ze zwolnieniem z długu. Postanowiłam wziąć przykład z sekretarek klienta i w pewnym momencie słodkim głosem powiedziałam, że niestety nie wiem, nie znam się na tym. Na to klient zaczął cytować kolejne definicje, a w pewnej chwili kazał mi wziąć kodeks do ręki i odszukiwać wymieniane przez niego przepisy... :(
Ale czasami asertywność mi się udaje. Z miesiąc temu prawnik w rozmowie o uldze na złe długi zapytał się mnie o to, ile wynosi okres przedawnienia przy usługach. A ja na to: "Hmm, to chyba ja powinnam pana o to zapytać, prawda?"
Zreflektował się, że trochę wtopił :P

No ale generalnie i tak ich lubię :roll:
Awatar użytkownika
Ernest
AStrum
Posty: 1482
Rejestracja: 3 kwie 2009, 00:15

Post autor: Ernest »

Wesoło masz Agnieszko. Do tego pewnie ciągle udajesz miłą i sympatyczną osóbkę? Heh, mnie właśnie to najbardziej męczy. Grać potrafię, ale na dłuższą metę źle się z tym czuję; zaczynam gardzić samym sobą.
Ech... Tłumaczę.
By the way, pewnie nieźle Ci to nieźle wychodzi. Nie myślałaś o tym, żeby zostać... tłumaczem? :)
15:40(...) Dzwoni telefon (...) Czy mogłabym mu wysłać jeszcze raz. Nie musi być szybko, wystarczy na 16:00
Dobre :P
,,Wszyscy jesteśmy większymi artystami niż się nam zdaje." F. Nietzsche

''To see a World in a Grain of Sand
And a Heaven in a Wild Flower
Hold Infinity in the palm of your hand
And Eternity in an hour'' W. Blake

,,...by lekko obcial koncowki nie skracajac wlosow" Keri
Awatar użytkownika
AStronom
ciAStoholik
Posty: 310
Rejestracja: 2 kwie 2009, 17:39
Lokalizacja: z nudów

Post autor: AStronom »

Słuchajcie, tak mi brakuje Dziwożony, że aż zacząłem rysować jej portret, ale to trudne, zważywszy na fakt, że nie wiem jak nasza potężna werbalnie towarzyszka wygląda.
Jakie długie jest jej futro? Czy tworzy jakieś grzywy, np. na głowie i szyi? Czy ma cętki, paski, czy raczej jednolicie rude? Jakie długie ma kły i szpony? Ile palców? I najważniejsz: czy ma ogon?
Awatar użytkownika
Gizmo
Strażnik TeksASu
Posty: 1064
Rejestracja: 13 cze 2006, 11:15
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Gizmo »

Nie ma kłów i szponów. I w ogóle wygląda normalnie.. Ale podejrzewam, że może mieć ogon i kopytka, które sprytnie maskuje.
Awatar użytkownika
Tenarian
pASibrzuch
Posty: 244
Rejestracja: 16 maja 2008, 00:03

Post autor: Tenarian »

Nieprawda, kłami. Znaczy się, kły ma. Przynajmniej mentalne.
Jest taka stara serbska pieśń...
Awatar użytkownika
Artemis
pASsiFlora
Posty: 1355
Rejestracja: 7 sie 2008, 21:41
Lokalizacja: z miasta

Post autor: Artemis »

Tak, tak ... kły, szpony i ogony...ukryte, mentalne... straszcie mnie dalej...
Już niedługo naszej córze marnotrawnej kończy się banicja... i chyba wróci (skruszona?). Urtiko, jakby co, przyszykujesz napoje?
Turysta-człowiek pętający się po szlakach w poszukiwaniu jedzeniaObrazek
ODPOWIEDZ