Strona 46 z 47

Re: Dopisywanie

: 7 cze 2013, 20:04
autor: Falka
Jasio wyszedł na miasto, aby sobie uświadomić, jak bardzo boi się wracać do domu. Było już ciemno. Nagle poczuł jak straszne kawki zaczęły latać nad jego głową. Telepatycznie usłyszał zbliżający się statek istot przypominających niebieskie baloniki z odpustu. Uznał to za akcydentalny wpływ pylenia jednego kwiatka o bardzo krystalicznym kształcie przypominającym poszatkowany kalafior. Ogarnąwszy wzrokiem absurdalne cale organicznego świata, padł nieprzytomny niczym karaluch. Akurat szedł tamtędy kot, który go za bardzo interesujący obiekt do podrapania uznał, albowiem cenił sobie manicure. Jasio stracił wszelką szansę na buty z różowymi sznurówkami. W furii ukradziono wiele takich skarbów, jak Posąg przyglądał się pięknej, skrytej wiedźmie.
- Co się tu orzeł pałęta, gdzie gryka jak śnieg biała rośnie, dzięcielina pała elektrycznym najaraniem ponadprzestrzennych dźwięków gitary astrofizykalnej. Czyżby to duch geomorfologicznego stalagnatu z rajskiej doliny szczęśliwości grzybem o nieboskłonie gwiaździstym podszytym tendencyjną abstrakcją. Jednakże owe obsypane spekulacje wojskowych specjalistów - planistów destrukcji totalnej samozwańczej ekspedycji zwieńczającej dzieło korpuskularnej teorii światła ultrafioletowego koziorożca w konwencji haskiej wiosny były może tylko wymysłami ostatniego rządu. Kiedy stało się nieuniknione skonfrontowanie potęg militarnych sił Zachodu z imperialistyczną wizją bełkotu wczesnoromantycznego ośrodka kultu solarnego lampionu ogrodowego zdeponowanego w kazamatach obszaru syberyjskiej tajgi to wydarzyło się coś zwyczajnie nadzwyczajnego. Aby sprecyzować ostatnie tchnienie czosnku chińskiego cesarza dynastii Xia syna młodego zarządcy pól nawadnianych systemem kropelkowym niezliczone połacie czerwonych tulipanów sprowadzonych z Królestwa Polskiego, należałoby uwięzić Mistrza Ceremonii Ślubnej. Porywacze zwęszywszy fetor z rynsztokowej studzienki kanalizacyjnej znajdującej się nieopodal ogromnej elektrociepłowniczej fabryki Willy'ego Wonki, która przebudowana została za późno, co rozwścieczyło Czerwonego Kapturka. Ów mały fiacik 126p z wadliwym układem hamowania stworzonym według tajnej instrukcji niezrównoważonego, zdziecinniałego magistra niewyedukowanego w dziedzinie atomowej bomby ręcznie zmontowanej przez pijanego stróża pilnującego wrót czasoprzestrzennych bez klamki, ale z majestatycznym...
- Przepraszam Państwa, ale wyszło to niestety niezbyt udane, ponieważ tyle nienormalności jak u mnie i u mnie zatem wszystko szlag trafił skarpetki się przetarły i zmechaciły wielokolorowe, palczaste podkolanówki. Pora wyprać majtki reformy obszyte koronkowymi firankami o seksownych wcięciach po samiuśkie kolana, a kabaretki naciągnąć na obie małżowiny uszne. Wszystkie smutki moje poszły się przewietrzyć dymem tytoniowym kłębiącym się w ciemnej otchłani gwiezdnych ciał pławiących się w ekstazie jak na haju. Jasio powoli myślał o wakacjach dłubiąc w pniu spróchniałego kasztanowca. Drzewo zawyło bardzo przenikliwym, szorstkim głosem ponieważ umierało bez nadziei na lepsze czasy. Nie wiedząc jak powinien zachować dystans, Jasio puścił się jak najszybciej do najbliższej karczmy stojącej nieopodal Wisły. Rzeka płynęła zakolami, widać wyraźnie już zmierzała do Zatoki Piratów (czy tam Gdańskiej), gdzie diabelskie mienie rozgrabili piraci. Piraci pili rum sprowadzony od handlarzy nielegalnymi dziełami Rubensa. Nie przypuszczali, że zza Półwyspu Iberyjskiego wyłoni się trójmasztowiec zatopiony salwą Czarnej Armady kapitana Teacha, lecz to było irytujące ponieważ Czarna Armada miała uszkodzony maszt środkowy oraz ster. Kapitan Teach nosił kordelas oraz sekstans. Jego admirał Jack Sparrow nie wiedział, iż wszystko to skrupulatnie obliczył przewidujący pirat, który wyznaczył północ kompasem zwanym nie rzetelnie "biegunomierzem" wskazującym drogę przez zimne Morze Świętego Uśmiechniętego.
-Kapitanie, gdzie jest najbliższy port? - Zapytał kontradmirał chcąc uciąć dalszą konwersację na chwilę przed połknięciem trucizny. Po otrzymaniu odpowiedzi wyzionął niestety ducha, ale wiedział, że żyje w innym wymiarze i w nim powinien pozostać aż do końca swych zaczarowanych dni.
Morze Sargassowe wyrzuciło butelkę jodyny z dodatkiem kropli wody utlenionej służącej do odkażania ran. Znalazł ją wśród malin rosnących na skraju lasu.
Sparrow podszedł chwiejnie do krzaczka i zrobił piruet. Zobaczył gwiazdy na niebie obok księżyca.
- Ach, jakie czyste bażanty wypatroszone zawczasu!- powiedział kucharz, trzymając bażanta żywego jeszcze wypuściwszy. Niech poofftopuje nieco więcej zanim Ant okiem łypnie. "Nie jesteś przypadkiem trollem? Ależ skąd, rzekł troll, wbijając gwóźdź w deskę. Szczerząc ostatnim zębem czasu zaczerpnął haust denaturatu aromatyzowanego produkcji bliżej nieokreślonej wbrew powszechnej opinii gawiedzi zebranej nieopodal gorzelni pod przywództwem Mistrza Yogi, który zabronił dzwonić pod numer agencji nieruchomości. Konsultantka ajwonu wepchnęła kij w mrowisko... Mrówki żołnierze zasłużeni w bojach ruszyli do natarcia bez skrupułów zastawiając bilard dla mszycy która obsiadła cały stół omijając resztę zgromadzonych. Nazajutrz, późnym popołudniem, z patrolu wykonującego swoje obowiązki powróciło do swoich czystych komór, ośmioro zwiadowców. Tymczasem szajka rozbójników zapukała do piernikowej chatki . Drzwi otworzył Jaś Fasola. Zdumiony Rowan Atkinson przetarł oczy ręcznikiem koloru różowego i spojrzał na rozbójnika zalotnie, mówiąc

Re: Dopisywanie

: 8 cze 2013, 18:10
autor: urtika
Jasio wyszedł na miasto, aby sobie uświadomić, jak bardzo boi się wracać do domu. Było już ciemno. Nagle poczuł jak straszne kawki zaczęły latać nad jego głową. Telepatycznie usłyszał zbliżający się statek istot przypominających niebieskie baloniki z odpustu. Uznał to za akcydentalny wpływ pylenia jednego kwiatka o bardzo krystalicznym kształcie przypominającym poszatkowany kalafior. Ogarnąwszy wzrokiem absurdalne cale organicznego świata, padł nieprzytomny niczym karaluch. Akurat szedł tamtędy kot, który go za bardzo interesujący obiekt do podrapania uznał, albowiem cenił sobie manicure. Jasio stracił wszelką szansę na buty z różowymi sznurówkami. W furii ukradziono wiele takich skarbów, jak Posąg przyglądał się pięknej, skrytej wiedźmie.
- Co się tu orzeł pałęta, gdzie gryka jak śnieg biała rośnie, dzięcielina pała elektrycznym najaraniem ponadprzestrzennych dźwięków gitary astrofizykalnej. Czyżby to duch geomorfologicznego stalagnatu z rajskiej doliny szczęśliwości grzybem o nieboskłonie gwiaździstym podszytym tendencyjną abstrakcją. Jednakże owe obsypane spekulacje wojskowych specjalistów - planistów destrukcji totalnej samozwańczej ekspedycji zwieńczającej dzieło korpuskularnej teorii światła ultrafioletowego koziorożca w konwencji haskiej wiosny były może tylko wymysłami ostatniego rządu. Kiedy stało się nieuniknione skonfrontowanie potęg militarnych sił Zachodu z imperialistyczną wizją bełkotu wczesnoromantycznego ośrodka kultu solarnego lampionu ogrodowego zdeponowanego w kazamatach obszaru syberyjskiej tajgi to wydarzyło się coś zwyczajnie nadzwyczajnego. Aby sprecyzować ostatnie tchnienie czosnku chińskiego cesarza dynastii Xia syna młodego zarządcy pól nawadnianych systemem kropelkowym niezliczone połacie czerwonych tulipanów sprowadzonych z Królestwa Polskiego, należałoby uwięzić Mistrza Ceremonii Ślubnej. Porywacze zwęszywszy fetor z rynsztokowej studzienki kanalizacyjnej znajdującej się nieopodal ogromnej elektrociepłowniczej fabryki Willy'ego Wonki, która przebudowana została za późno, co rozwścieczyło Czerwonego Kapturka. Ów mały fiacik 126p z wadliwym układem hamowania stworzonym według tajnej instrukcji niezrównoważonego, zdziecinniałego magistra niewyedukowanego w dziedzinie atomowej bomby ręcznie zmontowanej przez pijanego stróża pilnującego wrót czasoprzestrzennych bez klamki, ale z majestatycznym...
- Przepraszam Państwa, ale wyszło to niestety niezbyt udane, ponieważ tyle nienormalności jak u mnie i u mnie zatem wszystko szlag trafił skarpetki się przetarły i zmechaciły wielokolorowe, palczaste podkolanówki. Pora wyprać majtki reformy obszyte koronkowymi firankami o seksownych wcięciach po samiuśkie kolana, a kabaretki naciągnąć na obie małżowiny uszne. Wszystkie smutki moje poszły się przewietrzyć dymem tytoniowym kłębiącym się w ciemnej otchłani gwiezdnych ciał pławiących się w ekstazie jak na haju. Jasio powoli myślał o wakacjach dłubiąc w pniu spróchniałego kasztanowca. Drzewo zawyło bardzo przenikliwym, szorstkim głosem ponieważ umierało bez nadziei na lepsze czasy. Nie wiedząc jak powinien zachować dystans, Jasio puścił się jak najszybciej do najbliższej karczmy stojącej nieopodal Wisły. Rzeka płynęła zakolami, widać wyraźnie już zmierzała do Zatoki Piratów (czy tam Gdańskiej), gdzie diabelskie mienie rozgrabili piraci. Piraci pili rum sprowadzony od handlarzy nielegalnymi dziełami Rubensa. Nie przypuszczali, że zza Półwyspu Iberyjskiego wyłoni się trójmasztowiec zatopiony salwą Czarnej Armady kapitana Teacha, lecz to było irytujące ponieważ Czarna Armada miała uszkodzony maszt środkowy oraz ster. Kapitan Teach nosił kordelas oraz sekstans. Jego admirał Jack Sparrow nie wiedział, iż wszystko to skrupulatnie obliczył przewidujący pirat, który wyznaczył północ kompasem zwanym nie rzetelnie "biegunomierzem" wskazującym drogę przez zimne Morze Świętego Uśmiechniętego.
-Kapitanie, gdzie jest najbliższy port? - Zapytał kontradmirał chcąc uciąć dalszą konwersację na chwilę przed połknięciem trucizny. Po otrzymaniu odpowiedzi wyzionął niestety ducha, ale wiedział, że żyje w innym wymiarze i w nim powinien pozostać aż do końca swych zaczarowanych dni.
Morze Sargassowe wyrzuciło butelkę jodyny z dodatkiem kropli wody utlenionej służącej do odkażania ran. Znalazł ją wśród malin rosnących na skraju lasu.
Sparrow podszedł chwiejnie do krzaczka i zrobił piruet. Zobaczył gwiazdy na niebie obok księżyca.
- Ach, jakie czyste bażanty wypatroszone zawczasu!- powiedział kucharz, trzymając bażanta żywego jeszcze wypuściwszy. Niech poofftopuje nieco więcej zanim Ant okiem łypnie. "Nie jesteś przypadkiem trollem? Ależ skąd, rzekł troll, wbijając gwóźdź w deskę. Szczerząc ostatnim zębem czasu zaczerpnął haust denaturatu aromatyzowanego produkcji bliżej nieokreślonej wbrew powszechnej opinii gawiedzi zebranej nieopodal gorzelni pod przywództwem Mistrza Yogi, który zabronił dzwonić pod numer agencji nieruchomości. Konsultantka ajwonu wepchnęła kij w mrowisko... Mrówki żołnierze zasłużeni w bojach ruszyli do natarcia bez skrupułów zastawiając bilard dla mszycy która obsiadła cały stół omijając resztę zgromadzonych. Nazajutrz, późnym popołudniem, z patrolu wykonującego swoje obowiązki powróciło do swoich czystych komór, ośmioro zwiadowców. Tymczasem szajka rozbójników zapukała do piernikowej chatki . Drzwi otworzył Jaś Fasola. Zdumiony Rowan Atkinson przetarł oczy ręcznikiem koloru różowego i spojrzał na rozbójnika zalotnie, mówiąc mu, że

Re: Dopisywanie

: 23 cze 2013, 19:25
autor: chochol
Jasio wyszedł na miasto, aby sobie uświadomić, jak bardzo boi się wracać do domu. Było już ciemno. Nagle poczuł jak straszne kawki zaczęły latać nad jego głową. Telepatycznie usłyszał zbliżający się statek istot przypominających niebieskie baloniki z odpustu. Uznał to za akcydentalny wpływ pylenia jednego kwiatka o bardzo krystalicznym kształcie przypominającym poszatkowany kalafior. Ogarnąwszy wzrokiem absurdalne cale organicznego świata, padł nieprzytomny niczym karaluch. Akurat szedł tamtędy kot, który go za bardzo interesujący obiekt do podrapania uznał, albowiem cenił sobie manicure. Jasio stracił wszelką szansę na buty z różowymi sznurówkami. W furii ukradziono wiele takich skarbów, jak Posąg przyglądał się pięknej, skrytej wiedźmie.
- Co się tu orzeł pałęta, gdzie gryka jak śnieg biała rośnie, dzięcielina pała elektrycznym najaraniem ponadprzestrzennych dźwięków gitary astrofizykalnej. Czyżby to duch geomorfologicznego stalagnatu z rajskiej doliny szczęśliwości grzybem o nieboskłonie gwiaździstym podszytym tendencyjną abstrakcją. Jednakże owe obsypane spekulacje wojskowych specjalistów - planistów destrukcji totalnej samozwańczej ekspedycji zwieńczającej dzieło korpuskularnej teorii światła ultrafioletowego koziorożca w konwencji haskiej wiosny były może tylko wymysłami ostatniego rządu. Kiedy stało się nieuniknione skonfrontowanie potęg militarnych sił Zachodu z imperialistyczną wizją bełkotu wczesnoromantycznego ośrodka kultu solarnego lampionu ogrodowego zdeponowanego w kazamatach obszaru syberyjskiej tajgi to wydarzyło się coś zwyczajnie nadzwyczajnego. Aby sprecyzować ostatnie tchnienie czosnku chińskiego cesarza dynastii Xia syna młodego zarządcy pól nawadnianych systemem kropelkowym niezliczone połacie czerwonych tulipanów sprowadzonych z Królestwa Polskiego, należałoby uwięzić Mistrza Ceremonii Ślubnej. Porywacze zwęszywszy fetor z rynsztokowej studzienki kanalizacyjnej znajdującej się nieopodal ogromnej elektrociepłowniczej fabryki Willy'ego Wonki, która przebudowana została za późno, co rozwścieczyło Czerwonego Kapturka. Ów mały fiacik 126p z wadliwym układem hamowania stworzonym według tajnej instrukcji niezrównoważonego, zdziecinniałego magistra niewyedukowanego w dziedzinie atomowej bomby ręcznie zmontowanej przez pijanego stróża pilnującego wrót czasoprzestrzennych bez klamki, ale z majestatycznym...
- Przepraszam Państwa, ale wyszło to niestety niezbyt udane, ponieważ tyle nienormalności jak u mnie i u mnie zatem wszystko szlag trafił skarpetki się przetarły i zmechaciły wielokolorowe, palczaste podkolanówki. Pora wyprać majtki reformy obszyte koronkowymi firankami o seksownych wcięciach po samiuśkie kolana, a kabaretki naciągnąć na obie małżowiny uszne. Wszystkie smutki moje poszły się przewietrzyć dymem tytoniowym kłębiącym się w ciemnej otchłani gwiezdnych ciał pławiących się w ekstazie jak na haju. Jasio powoli myślał o wakacjach dłubiąc w pniu spróchniałego kasztanowca. Drzewo zawyło bardzo przenikliwym, szorstkim głosem ponieważ umierało bez nadziei na lepsze czasy. Nie wiedząc jak powinien zachować dystans, Jasio puścił się jak najszybciej do najbliższej karczmy stojącej nieopodal Wisły. Rzeka płynęła zakolami, widać wyraźnie już zmierzała do Zatoki Piratów (czy tam Gdańskiej), gdzie diabelskie mienie rozgrabili piraci. Piraci pili rum sprowadzony od handlarzy nielegalnymi dziełami Rubensa. Nie przypuszczali, że zza Półwyspu Iberyjskiego wyłoni się trójmasztowiec zatopiony salwą Czarnej Armady kapitana Teacha, lecz to było irytujące ponieważ Czarna Armada miała uszkodzony maszt środkowy oraz ster. Kapitan Teach nosił kordelas oraz sekstans. Jego admirał Jack Sparrow nie wiedział, iż wszystko to skrupulatnie obliczył przewidujący pirat, który wyznaczył północ kompasem zwanym nie rzetelnie "biegunomierzem" wskazującym drogę przez zimne Morze Świętego Uśmiechniętego.
-Kapitanie, gdzie jest najbliższy port? - Zapytał kontradmirał chcąc uciąć dalszą konwersację na chwilę przed połknięciem trucizny. Po otrzymaniu odpowiedzi wyzionął niestety ducha, ale wiedział, że żyje w innym wymiarze i w nim powinien pozostać aż do końca swych zaczarowanych dni.
Morze Sargassowe wyrzuciło butelkę jodyny z dodatkiem kropli wody utlenionej służącej do odkażania ran. Znalazł ją wśród malin rosnących na skraju lasu.
Sparrow podszedł chwiejnie do krzaczka i zrobił piruet. Zobaczył gwiazdy na niebie obok księżyca.
- Ach, jakie czyste bażanty wypatroszone zawczasu!- powiedział kucharz, trzymając bażanta żywego jeszcze wypuściwszy. Niech poofftopuje nieco więcej zanim Ant okiem łypnie. "Nie jesteś przypadkiem trollem? Ależ skąd, rzekł troll, wbijając gwóźdź w deskę. Szczerząc ostatnim zębem czasu zaczerpnął haust denaturatu aromatyzowanego produkcji bliżej nieokreślonej wbrew powszechnej opinii gawiedzi zebranej nieopodal gorzelni pod przywództwem Mistrza Yogi, który zabronił dzwonić pod numer agencji nieruchomości. Konsultantka ajwonu wepchnęła kij w mrowisko... Mrówki żołnierze zasłużeni w bojach ruszyli do natarcia bez skrupułów zastawiając bilard dla mszycy która obsiadła cały stół omijając resztę zgromadzonych. Nazajutrz, późnym popołudniem, z patrolu wykonującego swoje obowiązki powróciło do swoich czystych komór, ośmioro zwiadowców. Tymczasem szajka rozbójników zapukała do piernikowej chatki . Drzwi otworzył Jaś Fasola. Zdumiony Rowan Atkinson przetarł oczy ręcznikiem koloru różowego i spojrzał na rozbójnika zalotnie, mówiąc mu, że dzisiejszego

Re: Dopisywanie

: 23 cze 2013, 19:33
autor: migel
Jasio wyszedł na miasto, aby sobie uświadomić, jak bardzo boi się wracać do domu. Było już ciemno. Nagle poczuł jak straszne kawki zaczęły latać nad jego głową. Telepatycznie usłyszał zbliżający się statek istot przypominających niebieskie baloniki z odpustu. Uznał to za akcydentalny wpływ pylenia jednego kwiatka o bardzo krystalicznym kształcie przypominającym poszatkowany kalafior. Ogarnąwszy wzrokiem absurdalne cale organicznego świata, padł nieprzytomny niczym karaluch. Akurat szedł tamtędy kot, który go za bardzo interesujący obiekt do podrapania uznał, albowiem cenił sobie manicure. Jasio stracił wszelką szansę na buty z różowymi sznurówkami. W furii ukradziono wiele takich skarbów, jak Posąg przyglądał się pięknej, skrytej wiedźmie.
- Co się tu orzeł pałęta, gdzie gryka jak śnieg biała rośnie, dzięcielina pała elektrycznym najaraniem ponadprzestrzennych dźwięków gitary astrofizykalnej. Czyżby to duch geomorfologicznego stalagnatu z rajskiej doliny szczęśliwości grzybem o nieboskłonie gwiaździstym podszytym tendencyjną abstrakcją. Jednakże owe obsypane spekulacje wojskowych specjalistów - planistów destrukcji totalnej samozwańczej ekspedycji zwieńczającej dzieło korpuskularnej teorii światła ultrafioletowego koziorożca w konwencji haskiej wiosny były może tylko wymysłami ostatniego rządu. Kiedy stało się nieuniknione skonfrontowanie potęg militarnych sił Zachodu z imperialistyczną wizją bełkotu wczesnoromantycznego ośrodka kultu solarnego lampionu ogrodowego zdeponowanego w kazamatach obszaru syberyjskiej tajgi to wydarzyło się coś zwyczajnie nadzwyczajnego. Aby sprecyzować ostatnie tchnienie czosnku chińskiego cesarza dynastii Xia syna młodego zarządcy pól nawadnianych systemem kropelkowym niezliczone połacie czerwonych tulipanów sprowadzonych z Królestwa Polskiego, należałoby uwięzić Mistrza Ceremonii Ślubnej. Porywacze zwęszywszy fetor z rynsztokowej studzienki kanalizacyjnej znajdującej się nieopodal ogromnej elektrociepłowniczej fabryki Willy'ego Wonki, która przebudowana została za późno, co rozwścieczyło Czerwonego Kapturka. Ów mały fiacik 126p z wadliwym układem hamowania stworzonym według tajnej instrukcji niezrównoważonego, zdziecinniałego magistra niewyedukowanego w dziedzinie atomowej bomby ręcznie zmontowanej przez pijanego stróża pilnującego wrót czasoprzestrzennych bez klamki, ale z majestatycznym...
- Przepraszam Państwa, ale wyszło to niestety niezbyt udane, ponieważ tyle nienormalności jak u mnie i u mnie zatem wszystko szlag trafił skarpetki się przetarły i zmechaciły wielokolorowe, palczaste podkolanówki. Pora wyprać majtki reformy obszyte koronkowymi firankami o seksownych wcięciach po samiuśkie kolana, a kabaretki naciągnąć na obie małżowiny uszne. Wszystkie smutki moje poszły się przewietrzyć dymem tytoniowym kłębiącym się w ciemnej otchłani gwiezdnych ciał pławiących się w ekstazie jak na haju. Jasio powoli myślał o wakacjach dłubiąc w pniu spróchniałego kasztanowca. Drzewo zawyło bardzo przenikliwym, szorstkim głosem ponieważ umierało bez nadziei na lepsze czasy. Nie wiedząc jak powinien zachować dystans, Jasio puścił się jak najszybciej do najbliższej karczmy stojącej nieopodal Wisły. Rzeka płynęła zakolami, widać wyraźnie już zmierzała do Zatoki Piratów (czy tam Gdańskiej), gdzie diabelskie mienie rozgrabili piraci. Piraci pili rum sprowadzony od handlarzy nielegalnymi dziełami Rubensa. Nie przypuszczali, że zza Półwyspu Iberyjskiego wyłoni się trójmasztowiec zatopiony salwą Czarnej Armady kapitana Teacha, lecz to było irytujące ponieważ Czarna Armada miała uszkodzony maszt środkowy oraz ster. Kapitan Teach nosił kordelas oraz sekstans. Jego admirał Jack Sparrow nie wiedział, iż wszystko to skrupulatnie obliczył przewidujący pirat, który wyznaczył północ kompasem zwanym nie rzetelnie "biegunomierzem" wskazującym drogę przez zimne Morze Świętego Uśmiechniętego.
-Kapitanie, gdzie jest najbliższy port? - Zapytał kontradmirał chcąc uciąć dalszą konwersację na chwilę przed połknięciem trucizny. Po otrzymaniu odpowiedzi wyzionął niestety ducha, ale wiedział, że żyje w innym wymiarze i w nim powinien pozostać aż do końca swych zaczarowanych dni.
Morze Sargassowe wyrzuciło butelkę jodyny z dodatkiem kropli wody utlenionej służącej do odkażania ran. Znalazł ją wśród malin rosnących na skraju lasu.
Sparrow podszedł chwiejnie do krzaczka i zrobił piruet. Zobaczył gwiazdy na niebie obok księżyca.
- Ach, jakie czyste bażanty wypatroszone zawczasu!- powiedział kucharz, trzymając bażanta żywego jeszcze wypuściwszy. Niech poofftopuje nieco więcej zanim Ant okiem łypnie. "Nie jesteś przypadkiem trollem? Ależ skąd, rzekł troll, wbijając gwóźdź w deskę. Szczerząc ostatnim zębem czasu zaczerpnął haust denaturatu aromatyzowanego produkcji bliżej nieokreślonej wbrew powszechnej opinii gawiedzi zebranej nieopodal gorzelni pod przywództwem Mistrza Yogi, który zabronił dzwonić pod numer agencji nieruchomości. Konsultantka ajwonu wepchnęła kij w mrowisko... Mrówki żołnierze zasłużeni w bojach ruszyli do natarcia bez skrupułów zastawiając bilard dla mszycy która obsiadła cały stół omijając resztę zgromadzonych. Nazajutrz, późnym popołudniem, z patrolu wykonującego swoje obowiązki powróciło do swoich czystych komór, ośmioro zwiadowców. Tymczasem szajka rozbójników zapukała do piernikowej chatki . Drzwi otworzył Jaś Fasola. Zdumiony Rowan Atkinson przetarł oczy ręcznikiem koloru różowego i spojrzał na rozbójnika zalotnie, mówiąc mu, że dzisiejszego wieczoru

Re: Dopisywanie

: 23 cze 2013, 20:53
autor: Falka
Jasio wyszedł na miasto, aby sobie uświadomić, jak bardzo boi się wracać do domu. Było już ciemno. Nagle poczuł jak straszne kawki zaczęły latać nad jego głową. Telepatycznie usłyszał zbliżający się statek istot przypominających niebieskie baloniki z odpustu. Uznał to za akcydentalny wpływ pylenia jednego kwiatka o bardzo krystalicznym kształcie przypominającym poszatkowany kalafior. Ogarnąwszy wzrokiem absurdalne cale organicznego świata, padł nieprzytomny niczym karaluch. Akurat szedł tamtędy kot, który go za bardzo interesujący obiekt do podrapania uznał, albowiem cenił sobie manicure. Jasio stracił wszelką szansę na buty z różowymi sznurówkami. W furii ukradziono wiele takich skarbów, jak Posąg przyglądał się pięknej, skrytej wiedźmie.
- Co się tu orzeł pałęta, gdzie gryka jak śnieg biała rośnie, dzięcielina pała elektrycznym najaraniem ponadprzestrzennych dźwięków gitary astrofizykalnej. Czyżby to duch geomorfologicznego stalagnatu z rajskiej doliny szczęśliwości grzybem o nieboskłonie gwiaździstym podszytym tendencyjną abstrakcją. Jednakże owe obsypane spekulacje wojskowych specjalistów - planistów destrukcji totalnej samozwańczej ekspedycji zwieńczającej dzieło korpuskularnej teorii światła ultrafioletowego koziorożca w konwencji haskiej wiosny były może tylko wymysłami ostatniego rządu. Kiedy stało się nieuniknione skonfrontowanie potęg militarnych sił Zachodu z imperialistyczną wizją bełkotu wczesnoromantycznego ośrodka kultu solarnego lampionu ogrodowego zdeponowanego w kazamatach obszaru syberyjskiej tajgi to wydarzyło się coś zwyczajnie nadzwyczajnego. Aby sprecyzować ostatnie tchnienie czosnku chińskiego cesarza dynastii Xia syna młodego zarządcy pól nawadnianych systemem kropelkowym niezliczone połacie czerwonych tulipanów sprowadzonych z Królestwa Polskiego, należałoby uwięzić Mistrza Ceremonii Ślubnej. Porywacze zwęszywszy fetor z rynsztokowej studzienki kanalizacyjnej znajdującej się nieopodal ogromnej elektrociepłowniczej fabryki Willy'ego Wonki, która przebudowana została za późno, co rozwścieczyło Czerwonego Kapturka. Ów mały fiacik 126p z wadliwym układem hamowania stworzonym według tajnej instrukcji niezrównoważonego, zdziecinniałego magistra niewyedukowanego w dziedzinie atomowej bomby ręcznie zmontowanej przez pijanego stróża pilnującego wrót czasoprzestrzennych bez klamki, ale z majestatycznym...
- Przepraszam Państwa, ale wyszło to niestety niezbyt udane, ponieważ tyle nienormalności jak u mnie i u mnie zatem wszystko szlag trafił skarpetki się przetarły i zmechaciły wielokolorowe, palczaste podkolanówki. Pora wyprać majtki reformy obszyte koronkowymi firankami o seksownych wcięciach po samiuśkie kolana, a kabaretki naciągnąć na obie małżowiny uszne. Wszystkie smutki moje poszły się przewietrzyć dymem tytoniowym kłębiącym się w ciemnej otchłani gwiezdnych ciał pławiących się w ekstazie jak na haju. Jasio powoli myślał o wakacjach dłubiąc w pniu spróchniałego kasztanowca. Drzewo zawyło bardzo przenikliwym, szorstkim głosem ponieważ umierało bez nadziei na lepsze czasy. Nie wiedząc jak powinien zachować dystans, Jasio puścił się jak najszybciej do najbliższej karczmy stojącej nieopodal Wisły. Rzeka płynęła zakolami, widać wyraźnie już zmierzała do Zatoki Piratów (czy tam Gdańskiej), gdzie diabelskie mienie rozgrabili piraci. Piraci pili rum sprowadzony od handlarzy nielegalnymi dziełami Rubensa. Nie przypuszczali, że zza Półwyspu Iberyjskiego wyłoni się trójmasztowiec zatopiony salwą Czarnej Armady kapitana Teacha, lecz to było irytujące ponieważ Czarna Armada miała uszkodzony maszt środkowy oraz ster. Kapitan Teach nosił kordelas oraz sekstans. Jego admirał Jack Sparrow nie wiedział, iż wszystko to skrupulatnie obliczył przewidujący pirat, który wyznaczył północ kompasem zwanym nie rzetelnie "biegunomierzem" wskazującym drogę przez zimne Morze Świętego Uśmiechniętego.
-Kapitanie, gdzie jest najbliższy port? - Zapytał kontradmirał chcąc uciąć dalszą konwersację na chwilę przed połknięciem trucizny. Po otrzymaniu odpowiedzi wyzionął niestety ducha, ale wiedział, że żyje w innym wymiarze i w nim powinien pozostać aż do końca swych zaczarowanych dni.
Morze Sargassowe wyrzuciło butelkę jodyny z dodatkiem kropli wody utlenionej służącej do odkażania ran. Znalazł ją wśród malin rosnących na skraju lasu.
Sparrow podszedł chwiejnie do krzaczka i zrobił piruet. Zobaczył gwiazdy na niebie obok księżyca.
- Ach, jakie czyste bażanty wypatroszone zawczasu!- powiedział kucharz, trzymając bażanta żywego jeszcze wypuściwszy. Niech poofftopuje nieco więcej zanim Ant okiem łypnie. "Nie jesteś przypadkiem trollem? Ależ skąd, rzekł troll, wbijając gwóźdź w deskę. Szczerząc ostatnim zębem czasu zaczerpnął haust denaturatu aromatyzowanego produkcji bliżej nieokreślonej wbrew powszechnej opinii gawiedzi zebranej nieopodal gorzelni pod przywództwem Mistrza Yogi, który zabronił dzwonić pod numer agencji nieruchomości. Konsultantka ajwonu wepchnęła kij w mrowisko... Mrówki żołnierze zasłużeni w bojach ruszyli do natarcia bez skrupułów zastawiając bilard dla mszycy która obsiadła cały stół omijając resztę zgromadzonych. Nazajutrz, późnym popołudniem, z patrolu wykonującego swoje obowiązki powróciło do swoich czystych komór, ośmioro zwiadowców. Tymczasem szajka rozbójników zapukała do piernikowej chatki . Drzwi otworzył Jaś Fasola. Zdumiony Rowan Atkinson przetarł oczy ręcznikiem koloru różowego i spojrzał na rozbójnika zalotnie, mówiąc mu, że dzisiejszego wieczoru będzie

Re: Dopisywanie

: 25 cze 2013, 22:34
autor: migel
Jasio wyszedł na miasto, aby sobie uświadomić, jak bardzo boi się wracać do domu. Było już ciemno. Nagle poczuł jak straszne kawki zaczęły latać nad jego głową. Telepatycznie usłyszał zbliżający się statek istot przypominających niebieskie baloniki z odpustu. Uznał to za akcydentalny wpływ pylenia jednego kwiatka o bardzo krystalicznym kształcie przypominającym poszatkowany kalafior. Ogarnąwszy wzrokiem absurdalne cale organicznego świata, padł nieprzytomny niczym karaluch. Akurat szedł tamtędy kot, który go za bardzo interesujący obiekt do podrapania uznał, albowiem cenił sobie manicure. Jasio stracił wszelką szansę na buty z różowymi sznurówkami. W furii ukradziono wiele takich skarbów, jak Posąg przyglądał się pięknej, skrytej wiedźmie.
- Co się tu orzeł pałęta, gdzie gryka jak śnieg biała rośnie, dzięcielina pała elektrycznym najaraniem ponadprzestrzennych dźwięków gitary astrofizykalnej. Czyżby to duch geomorfologicznego stalagnatu z rajskiej doliny szczęśliwości grzybem o nieboskłonie gwiaździstym podszytym tendencyjną abstrakcją. Jednakże owe obsypane spekulacje wojskowych specjalistów - planistów destrukcji totalnej samozwańczej ekspedycji zwieńczającej dzieło korpuskularnej teorii światła ultrafioletowego koziorożca w konwencji haskiej wiosny były może tylko wymysłami ostatniego rządu. Kiedy stało się nieuniknione skonfrontowanie potęg militarnych sił Zachodu z imperialistyczną wizją bełkotu wczesnoromantycznego ośrodka kultu solarnego lampionu ogrodowego zdeponowanego w kazamatach obszaru syberyjskiej tajgi to wydarzyło się coś zwyczajnie nadzwyczajnego. Aby sprecyzować ostatnie tchnienie czosnku chińskiego cesarza dynastii Xia syna młodego zarządcy pól nawadnianych systemem kropelkowym niezliczone połacie czerwonych tulipanów sprowadzonych z Królestwa Polskiego, należałoby uwięzić Mistrza Ceremonii Ślubnej. Porywacze zwęszywszy fetor z rynsztokowej studzienki kanalizacyjnej znajdującej się nieopodal ogromnej elektrociepłowniczej fabryki Willy'ego Wonki, która przebudowana została za późno, co rozwścieczyło Czerwonego Kapturka. Ów mały fiacik 126p z wadliwym układem hamowania stworzonym według tajnej instrukcji niezrównoważonego, zdziecinniałego magistra niewyedukowanego w dziedzinie atomowej bomby ręcznie zmontowanej przez pijanego stróża pilnującego wrót czasoprzestrzennych bez klamki, ale z majestatycznym...
- Przepraszam Państwa, ale wyszło to niestety niezbyt udane, ponieważ tyle nienormalności jak u mnie i u mnie zatem wszystko szlag trafił skarpetki się przetarły i zmechaciły wielokolorowe, palczaste podkolanówki. Pora wyprać majtki reformy obszyte koronkowymi firankami o seksownych wcięciach po samiuśkie kolana, a kabaretki naciągnąć na obie małżowiny uszne. Wszystkie smutki moje poszły się przewietrzyć dymem tytoniowym kłębiącym się w ciemnej otchłani gwiezdnych ciał pławiących się w ekstazie jak na haju. Jasio powoli myślał o wakacjach dłubiąc w pniu spróchniałego kasztanowca. Drzewo zawyło bardzo przenikliwym, szorstkim głosem ponieważ umierało bez nadziei na lepsze czasy. Nie wiedząc jak powinien zachować dystans, Jasio puścił się jak najszybciej do najbliższej karczmy stojącej nieopodal Wisły. Rzeka płynęła zakolami, widać wyraźnie już zmierzała do Zatoki Piratów (czy tam Gdańskiej), gdzie diabelskie mienie rozgrabili piraci. Piraci pili rum sprowadzony od handlarzy nielegalnymi dziełami Rubensa. Nie przypuszczali, że zza Półwyspu Iberyjskiego wyłoni się trójmasztowiec zatopiony salwą Czarnej Armady kapitana Teacha, lecz to było irytujące ponieważ Czarna Armada miała uszkodzony maszt środkowy oraz ster. Kapitan Teach nosił kordelas oraz sekstans. Jego admirał Jack Sparrow nie wiedział, iż wszystko to skrupulatnie obliczył przewidujący pirat, który wyznaczył północ kompasem zwanym nie rzetelnie "biegunomierzem" wskazującym drogę przez zimne Morze Świętego Uśmiechniętego.
-Kapitanie, gdzie jest najbliższy port? - Zapytał kontradmirał chcąc uciąć dalszą konwersację na chwilę przed połknięciem trucizny. Po otrzymaniu odpowiedzi wyzionął niestety ducha, ale wiedział, że żyje w innym wymiarze i w nim powinien pozostać aż do końca swych zaczarowanych dni.
Morze Sargassowe wyrzuciło butelkę jodyny z dodatkiem kropli wody utlenionej służącej do odkażania ran. Znalazł ją wśród malin rosnących na skraju lasu.
Sparrow podszedł chwiejnie do krzaczka i zrobił piruet. Zobaczył gwiazdy na niebie obok księżyca.
- Ach, jakie czyste bażanty wypatroszone zawczasu!- powiedział kucharz, trzymając bażanta żywego jeszcze wypuściwszy. Niech poofftopuje nieco więcej zanim Ant okiem łypnie. "Nie jesteś przypadkiem trollem? Ależ skąd, rzekł troll, wbijając gwóźdź w deskę. Szczerząc ostatnim zębem czasu zaczerpnął haust denaturatu aromatyzowanego produkcji bliżej nieokreślonej wbrew powszechnej opinii gawiedzi zebranej nieopodal gorzelni pod przywództwem Mistrza Yogi, który zabronił dzwonić pod numer agencji nieruchomości. Konsultantka ajwonu wepchnęła kij w mrowisko... Mrówki żołnierze zasłużeni w bojach ruszyli do natarcia bez skrupułów zastawiając bilard dla mszycy która obsiadła cały stół omijając resztę zgromadzonych. Nazajutrz, późnym popołudniem, z patrolu wykonującego swoje obowiązki powróciło do swoich czystych komór, ośmioro zwiadowców. Tymczasem szajka rozbójników zapukała do piernikowej chatki . Drzwi otworzył Jaś Fasola. Zdumiony Rowan Atkinson przetarł oczy ręcznikiem koloru różowego i spojrzał na rozbójnika zalotnie, mówiąc mu, że dzisiejszego wieczoru będzie bardzo

Re: Dopisywanie

: 11 sie 2013, 10:18
autor: DZIEWICA8
Jasio wyszedł na miasto, aby sobie uświadomić, jak bardzo boi się wracać do domu. Było już ciemno. Nagle poczuł jak straszne kawki zaczęły latać nad jego głową. Telepatycznie usłyszał zbliżający się statek istot przypominających niebieskie baloniki z odpustu. Uznał to za akcydentalny wpływ pylenia jednego kwiatka o bardzo krystalicznym kształcie przypominającym poszatkowany kalafior. Ogarnąwszy wzrokiem absurdalne cale organicznego świata, padł nieprzytomny niczym karaluch. Akurat szedł tamtędy kot, który go za bardzo interesujący obiekt do podrapania uznał, albowiem cenił sobie manicure. Jasio stracił wszelką szansę na buty z różowymi sznurówkami. W furii ukradziono wiele takich skarbów, jak Posąg przyglądał się pięknej, skrytej wiedźmie.
- Co się tu orzeł pałęta, gdzie gryka jak śnieg biała rośnie, dzięcielina pała elektrycznym najaraniem ponadprzestrzennych dźwięków gitary astrofizykalnej. Czyżby to duch geomorfologicznego stalagnatu z rajskiej doliny szczęśliwości grzybem o nieboskłonie gwiaździstym podszytym tendencyjną abstrakcją. Jednakże owe obsypane spekulacje wojskowych specjalistów - planistów destrukcji totalnej samozwańczej ekspedycji zwieńczającej dzieło korpuskularnej teorii światła ultrafioletowego koziorożca w konwencji haskiej wiosny były może tylko wymysłami ostatniego rządu. Kiedy stało się nieuniknione skonfrontowanie potęg militarnych sił Zachodu z imperialistyczną wizją bełkotu wczesnoromantycznego ośrodka kultu solarnego lampionu ogrodowego zdeponowanego w kazamatach obszaru syberyjskiej tajgi to wydarzyło się coś zwyczajnie nadzwyczajnego. Aby sprecyzować ostatnie tchnienie czosnku chińskiego cesarza dynastii Xia syna młodego zarządcy pól nawadnianych systemem kropelkowym niezliczone połacie czerwonych tulipanów sprowadzonych z Królestwa Polskiego, należałoby uwięzić Mistrza Ceremonii Ślubnej. Porywacze zwęszywszy fetor z rynsztokowej studzienki kanalizacyjnej znajdującej się nieopodal ogromnej elektrociepłowniczej fabryki Willy'ego Wonki, która przebudowana została za późno, co rozwścieczyło Czerwonego Kapturka. Ów mały fiacik 126p z wadliwym układem hamowania stworzonym według tajnej instrukcji niezrównoważonego, zdziecinniałego magistra niewyedukowanego w dziedzinie atomowej bomby ręcznie zmontowanej przez pijanego stróża pilnującego wrót czasoprzestrzennych bez klamki, ale z majestatycznym...
- Przepraszam Państwa, ale wyszło to niestety niezbyt udane, ponieważ tyle nienormalności jak u mnie i u mnie zatem wszystko szlag trafił skarpetki się przetarły i zmechaciły wielokolorowe, palczaste podkolanówki. Pora wyprać majtki reformy obszyte koronkowymi firankami o seksownych wcięciach po samiuśkie kolana, a kabaretki naciągnąć na obie małżowiny uszne. Wszystkie smutki moje poszły się przewietrzyć dymem tytoniowym kłębiącym się w ciemnej otchłani gwiezdnych ciał pławiących się w ekstazie jak na haju. Jasio powoli myślał o wakacjach dłubiąc w pniu spróchniałego kasztanowca. Drzewo zawyło bardzo przenikliwym, szorstkim głosem ponieważ umierało bez nadziei na lepsze czasy. Nie wiedząc jak powinien zachować dystans, Jasio puścił się jak najszybciej do najbliższej karczmy stojącej nieopodal Wisły. Rzeka płynęła zakolami, widać wyraźnie już zmierzała do Zatoki Piratów (czy tam Gdańskiej), gdzie diabelskie mienie rozgrabili piraci. Piraci pili rum sprowadzony od handlarzy nielegalnymi dziełami Rubensa. Nie przypuszczali, że zza Półwyspu Iberyjskiego wyłoni się trójmasztowiec zatopiony salwą Czarnej Armady kapitana Teacha, lecz to było irytujące ponieważ Czarna Armada miała uszkodzony maszt środkowy oraz ster. Kapitan Teach nosił kordelas oraz sekstans. Jego admirał Jack Sparrow nie wiedział, iż wszystko to skrupulatnie obliczył przewidujący pirat, który wyznaczył północ kompasem zwanym nie rzetelnie "biegunomierzem" wskazującym drogę przez zimne Morze Świętego Uśmiechniętego.
-Kapitanie, gdzie jest najbliższy port? - Zapytał kontradmirał chcąc uciąć dalszą konwersację na chwilę przed połknięciem trucizny. Po otrzymaniu odpowiedzi wyzionął niestety ducha, ale wiedział, że żyje w innym wymiarze i w nim powinien pozostać aż do końca swych zaczarowanych dni.
Morze Sargassowe wyrzuciło butelkę jodyny z dodatkiem kropli wody utlenionej służącej do odkażania ran. Znalazł ją wśród malin rosnących na skraju lasu.
Sparrow podszedł chwiejnie do krzaczka i zrobił piruet. Zobaczył gwiazdy na niebie obok księżyca.
- Ach, jakie czyste bażanty wypatroszone zawczasu!- powiedział kucharz, trzymając bażanta żywego jeszcze wypuściwszy. Niech poofftopuje nieco więcej zanim Ant okiem łypnie. "Nie jesteś przypadkiem trollem? Ależ skąd, rzekł troll, wbijając gwóźdź w deskę. Szczerząc ostatnim zębem czasu zaczerpnął haust denaturatu aromatyzowanego produkcji bliżej nieokreślonej wbrew powszechnej opinii gawiedzi zebranej nieopodal gorzelni pod przywództwem Mistrza Yogi, który zabronił dzwonić pod numer agencji nieruchomości. Konsultantka ajwonu wepchnęła kij w mrowisko... Mrówki żołnierze zasłużeni w bojach ruszyli do natarcia bez skrupułów zastawiając bilard dla mszycy która obsiadła cały stół omijając resztę zgromadzonych. Nazajutrz, późnym popołudniem, z patrolu wykonującego swoje obowiązki powróciło do swoich czystych komór, ośmioro zwiadowców. Tymczasem szajka rozbójników zapukała do piernikowej chatki . Drzwi otworzył Jaś Fasola. Zdumiony Rowan Atkinson przetarł oczy ręcznikiem koloru różowego i spojrzał na rozbójnika zalotnie, mówiąc mu, że dzisiejszego wieczoru będzie bardzo gorąco.

Re: Dopisywanie

: 11 sie 2013, 13:12
autor: migel
Jasio wyszedł na miasto, aby sobie uświadomić, jak bardzo boi się wracać do domu. Było już ciemno. Nagle poczuł jak straszne kawki zaczęły latać nad jego głową. Telepatycznie usłyszał zbliżający się statek istot przypominających niebieskie baloniki z odpustu. Uznał to za akcydentalny wpływ pylenia jednego kwiatka o bardzo krystalicznym kształcie przypominającym poszatkowany kalafior. Ogarnąwszy wzrokiem absurdalne cale organicznego świata, padł nieprzytomny niczym karaluch. Akurat szedł tamtędy kot, który go za bardzo interesujący obiekt do podrapania uznał, albowiem cenił sobie manicure. Jasio stracił wszelką szansę na buty z różowymi sznurówkami. W furii ukradziono wiele takich skarbów, jak Posąg przyglądał się pięknej, skrytej wiedźmie.
- Co się tu orzeł pałęta, gdzie gryka jak śnieg biała rośnie, dzięcielina pała elektrycznym najaraniem ponadprzestrzennych dźwięków gitary astrofizykalnej. Czyżby to duch geomorfologicznego stalagnatu z rajskiej doliny szczęśliwości grzybem o nieboskłonie gwiaździstym podszytym tendencyjną abstrakcją. Jednakże owe obsypane spekulacje wojskowych specjalistów - planistów destrukcji totalnej samozwańczej ekspedycji zwieńczającej dzieło korpuskularnej teorii światła ultrafioletowego koziorożca w konwencji haskiej wiosny były może tylko wymysłami ostatniego rządu. Kiedy stało się nieuniknione skonfrontowanie potęg militarnych sił Zachodu z imperialistyczną wizją bełkotu wczesnoromantycznego ośrodka kultu solarnego lampionu ogrodowego zdeponowanego w kazamatach obszaru syberyjskiej tajgi to wydarzyło się coś zwyczajnie nadzwyczajnego. Aby sprecyzować ostatnie tchnienie czosnku chińskiego cesarza dynastii Xia syna młodego zarządcy pól nawadnianych systemem kropelkowym niezliczone połacie czerwonych tulipanów sprowadzonych z Królestwa Polskiego, należałoby uwięzić Mistrza Ceremonii Ślubnej. Porywacze zwęszywszy fetor z rynsztokowej studzienki kanalizacyjnej znajdującej się nieopodal ogromnej elektrociepłowniczej fabryki Willy'ego Wonki, która przebudowana została za późno, co rozwścieczyło Czerwonego Kapturka. Ów mały fiacik 126p z wadliwym układem hamowania stworzonym według tajnej instrukcji niezrównoważonego, zdziecinniałego magistra niewyedukowanego w dziedzinie atomowej bomby ręcznie zmontowanej przez pijanego stróża pilnującego wrót czasoprzestrzennych bez klamki, ale z majestatycznym...
- Przepraszam Państwa, ale wyszło to niestety niezbyt udane, ponieważ tyle nienormalności jak u mnie i u mnie zatem wszystko szlag trafił skarpetki się przetarły i zmechaciły wielokolorowe, palczaste podkolanówki. Pora wyprać majtki reformy obszyte koronkowymi firankami o seksownych wcięciach po samiuśkie kolana, a kabaretki naciągnąć na obie małżowiny uszne. Wszystkie smutki moje poszły się przewietrzyć dymem tytoniowym kłębiącym się w ciemnej otchłani gwiezdnych ciał pławiących się w ekstazie jak na haju. Jasio powoli myślał o wakacjach dłubiąc w pniu spróchniałego kasztanowca. Drzewo zawyło bardzo przenikliwym, szorstkim głosem ponieważ umierało bez nadziei na lepsze czasy. Nie wiedząc jak powinien zachować dystans, Jasio puścił się jak najszybciej do najbliższej karczmy stojącej nieopodal Wisły. Rzeka płynęła zakolami, widać wyraźnie już zmierzała do Zatoki Piratów (czy tam Gdańskiej), gdzie diabelskie mienie rozgrabili piraci. Piraci pili rum sprowadzony od handlarzy nielegalnymi dziełami Rubensa. Nie przypuszczali, że zza Półwyspu Iberyjskiego wyłoni się trójmasztowiec zatopiony salwą Czarnej Armady kapitana Teacha, lecz to było irytujące ponieważ Czarna Armada miała uszkodzony maszt środkowy oraz ster. Kapitan Teach nosił kordelas oraz sekstans. Jego admirał Jack Sparrow nie wiedział, iż wszystko to skrupulatnie obliczył przewidujący pirat, który wyznaczył północ kompasem zwanym nie rzetelnie "biegunomierzem" wskazującym drogę przez zimne Morze Świętego Uśmiechniętego.
-Kapitanie, gdzie jest najbliższy port? - Zapytał kontradmirał chcąc uciąć dalszą konwersację na chwilę przed połknięciem trucizny. Po otrzymaniu odpowiedzi wyzionął niestety ducha, ale wiedział, że żyje w innym wymiarze i w nim powinien pozostać aż do końca swych zaczarowanych dni.
Morze Sargassowe wyrzuciło butelkę jodyny z dodatkiem kropli wody utlenionej służącej do odkażania ran. Znalazł ją wśród malin rosnących na skraju lasu.
Sparrow podszedł chwiejnie do krzaczka i zrobił piruet. Zobaczył gwiazdy na niebie obok księżyca.
- Ach, jakie czyste bażanty wypatroszone zawczasu!- powiedział kucharz, trzymając bażanta żywego jeszcze wypuściwszy. Niech poofftopuje nieco więcej zanim Ant okiem łypnie. "Nie jesteś przypadkiem trollem? Ależ skąd, rzekł troll, wbijając gwóźdź w deskę. Szczerząc ostatnim zębem czasu zaczerpnął haust denaturatu aromatyzowanego produkcji bliżej nieokreślonej wbrew powszechnej opinii gawiedzi zebranej nieopodal gorzelni pod przywództwem Mistrza Yogi, który zabronił dzwonić pod numer agencji nieruchomości. Konsultantka ajwonu wepchnęła kij w mrowisko... Mrówki żołnierze zasłużeni w bojach ruszyli do natarcia bez skrupułów zastawiając bilard dla mszycy która obsiadła cały stół omijając resztę zgromadzonych. Nazajutrz, późnym popołudniem, z patrolu wykonującego swoje obowiązki powróciło do swoich czystych komór, ośmioro zwiadowców. Tymczasem szajka rozbójników zapukała do piernikowej chatki . Drzwi otworzył Jaś Fasola. Zdumiony Rowan Atkinson przetarł oczy ręcznikiem koloru różowego i spojrzał na rozbójnika zalotnie, mówiąc mu, że dzisiejszego wieczoru będzie bardzo gorąco. Zaproponował

Re: Dopisywanie

: 11 sie 2013, 13:44
autor: Falka
Jasio wyszedł na miasto, aby sobie uświadomić, jak bardzo boi się wracać do domu. Było już ciemno. Nagle poczuł jak straszne kawki zaczęły latać nad jego głową. Telepatycznie usłyszał zbliżający się statek istot przypominających niebieskie baloniki z odpustu. Uznał to za akcydentalny wpływ pylenia jednego kwiatka o bardzo krystalicznym kształcie przypominającym poszatkowany kalafior. Ogarnąwszy wzrokiem absurdalne cale organicznego świata, padł nieprzytomny niczym karaluch. Akurat szedł tamtędy kot, który go za bardzo interesujący obiekt do podrapania uznał, albowiem cenił sobie manicure. Jasio stracił wszelką szansę na buty z różowymi sznurówkami. W furii ukradziono wiele takich skarbów, jak Posąg przyglądał się pięknej, skrytej wiedźmie.
- Co się tu orzeł pałęta, gdzie gryka jak śnieg biała rośnie, dzięcielina pała elektrycznym najaraniem ponadprzestrzennych dźwięków gitary astrofizykalnej. Czyżby to duch geomorfologicznego stalagnatu z rajskiej doliny szczęśliwości grzybem o nieboskłonie gwiaździstym podszytym tendencyjną abstrakcją. Jednakże owe obsypane spekulacje wojskowych specjalistów - planistów destrukcji totalnej samozwańczej ekspedycji zwieńczającej dzieło korpuskularnej teorii światła ultrafioletowego koziorożca w konwencji haskiej wiosny były może tylko wymysłami ostatniego rządu. Kiedy stało się nieuniknione skonfrontowanie potęg militarnych sił Zachodu z imperialistyczną wizją bełkotu wczesnoromantycznego ośrodka kultu solarnego lampionu ogrodowego zdeponowanego w kazamatach obszaru syberyjskiej tajgi to wydarzyło się coś zwyczajnie nadzwyczajnego. Aby sprecyzować ostatnie tchnienie czosnku chińskiego cesarza dynastii Xia syna młodego zarządcy pól nawadnianych systemem kropelkowym niezliczone połacie czerwonych tulipanów sprowadzonych z Królestwa Polskiego, należałoby uwięzić Mistrza Ceremonii Ślubnej. Porywacze zwęszywszy fetor z rynsztokowej studzienki kanalizacyjnej znajdującej się nieopodal ogromnej elektrociepłowniczej fabryki Willy'ego Wonki, która przebudowana została za późno, co rozwścieczyło Czerwonego Kapturka. Ów mały fiacik 126p z wadliwym układem hamowania stworzonym według tajnej instrukcji niezrównoważonego, zdziecinniałego magistra niewyedukowanego w dziedzinie atomowej bomby ręcznie zmontowanej przez pijanego stróża pilnującego wrót czasoprzestrzennych bez klamki, ale z majestatycznym...
- Przepraszam Państwa, ale wyszło to niestety niezbyt udane, ponieważ tyle nienormalności jak u mnie i u mnie zatem wszystko szlag trafił skarpetki się przetarły i zmechaciły wielokolorowe, palczaste podkolanówki. Pora wyprać majtki reformy obszyte koronkowymi firankami o seksownych wcięciach po samiuśkie kolana, a kabaretki naciągnąć na obie małżowiny uszne. Wszystkie smutki moje poszły się przewietrzyć dymem tytoniowym kłębiącym się w ciemnej otchłani gwiezdnych ciał pławiących się w ekstazie jak na haju. Jasio powoli myślał o wakacjach dłubiąc w pniu spróchniałego kasztanowca. Drzewo zawyło bardzo przenikliwym, szorstkim głosem ponieważ umierało bez nadziei na lepsze czasy. Nie wiedząc jak powinien zachować dystans, Jasio puścił się jak najszybciej do najbliższej karczmy stojącej nieopodal Wisły. Rzeka płynęła zakolami, widać wyraźnie już zmierzała do Zatoki Piratów (czy tam Gdańskiej), gdzie diabelskie mienie rozgrabili piraci. Piraci pili rum sprowadzony od handlarzy nielegalnymi dziełami Rubensa. Nie przypuszczali, że zza Półwyspu Iberyjskiego wyłoni się trójmasztowiec zatopiony salwą Czarnej Armady kapitana Teacha, lecz to było irytujące ponieważ Czarna Armada miała uszkodzony maszt środkowy oraz ster. Kapitan Teach nosił kordelas oraz sekstans. Jego admirał Jack Sparrow nie wiedział, iż wszystko to skrupulatnie obliczył przewidujący pirat, który wyznaczył północ kompasem zwanym nie rzetelnie "biegunomierzem" wskazującym drogę przez zimne Morze Świętego Uśmiechniętego.
-Kapitanie, gdzie jest najbliższy port? - Zapytał kontradmirał chcąc uciąć dalszą konwersację na chwilę przed połknięciem trucizny. Po otrzymaniu odpowiedzi wyzionął niestety ducha, ale wiedział, że żyje w innym wymiarze i w nim powinien pozostać aż do końca swych zaczarowanych dni.
Morze Sargassowe wyrzuciło butelkę jodyny z dodatkiem kropli wody utlenionej służącej do odkażania ran. Znalazł ją wśród malin rosnących na skraju lasu.
Sparrow podszedł chwiejnie do krzaczka i zrobił piruet. Zobaczył gwiazdy na niebie obok księżyca.
- Ach, jakie czyste bażanty wypatroszone zawczasu!- powiedział kucharz, trzymając bażanta żywego jeszcze wypuściwszy. Niech poofftopuje nieco więcej zanim Ant okiem łypnie. "Nie jesteś przypadkiem trollem? Ależ skąd, rzekł troll, wbijając gwóźdź w deskę. Szczerząc ostatnim zębem czasu zaczerpnął haust denaturatu aromatyzowanego produkcji bliżej nieokreślonej wbrew powszechnej opinii gawiedzi zebranej nieopodal gorzelni pod przywództwem Mistrza Yogi, który zabronił dzwonić pod numer agencji nieruchomości. Konsultantka ajwonu wepchnęła kij w mrowisko... Mrówki żołnierze zasłużeni w bojach ruszyli do natarcia bez skrupułów zastawiając bilard dla mszycy która obsiadła cały stół omijając resztę zgromadzonych. Nazajutrz, późnym popołudniem, z patrolu wykonującego swoje obowiązki powróciło do swoich czystych komór, ośmioro zwiadowców. Tymczasem szajka rozbójników zapukała do piernikowej chatki . Drzwi otworzył Jaś Fasola. Zdumiony Rowan Atkinson przetarł oczy ręcznikiem koloru różowego i spojrzał na rozbójnika zalotnie, mówiąc mu, że dzisiejszego wieczoru będzie bardzo gorąco. Zaproponował pozostanie

Re: Dopisywanie

: 11 sie 2013, 14:01
autor: migel
Jasio wyszedł na miasto, aby sobie uświadomić, jak bardzo boi się wracać do domu. Było już ciemno. Nagle poczuł jak straszne kawki zaczęły latać nad jego głową. Telepatycznie usłyszał zbliżający się statek istot przypominających niebieskie baloniki z odpustu. Uznał to za akcydentalny wpływ pylenia jednego kwiatka o bardzo krystalicznym kształcie przypominającym poszatkowany kalafior. Ogarnąwszy wzrokiem absurdalne cale organicznego świata, padł nieprzytomny niczym karaluch. Akurat szedł tamtędy kot, który go za bardzo interesujący obiekt do podrapania uznał, albowiem cenił sobie manicure. Jasio stracił wszelką szansę na buty z różowymi sznurówkami. W furii ukradziono wiele takich skarbów, jak Posąg przyglądał się pięknej, skrytej wiedźmie.
- Co się tu orzeł pałęta, gdzie gryka jak śnieg biała rośnie, dzięcielina pała elektrycznym najaraniem ponadprzestrzennych dźwięków gitary astrofizykalnej. Czyżby to duch geomorfologicznego stalagnatu z rajskiej doliny szczęśliwości grzybem o nieboskłonie gwiaździstym podszytym tendencyjną abstrakcją. Jednakże owe obsypane spekulacje wojskowych specjalistów - planistów destrukcji totalnej samozwańczej ekspedycji zwieńczającej dzieło korpuskularnej teorii światła ultrafioletowego koziorożca w konwencji haskiej wiosny były może tylko wymysłami ostatniego rządu. Kiedy stało się nieuniknione skonfrontowanie potęg militarnych sił Zachodu z imperialistyczną wizją bełkotu wczesnoromantycznego ośrodka kultu solarnego lampionu ogrodowego zdeponowanego w kazamatach obszaru syberyjskiej tajgi to wydarzyło się coś zwyczajnie nadzwyczajnego. Aby sprecyzować ostatnie tchnienie czosnku chińskiego cesarza dynastii Xia syna młodego zarządcy pól nawadnianych systemem kropelkowym niezliczone połacie czerwonych tulipanów sprowadzonych z Królestwa Polskiego, należałoby uwięzić Mistrza Ceremonii Ślubnej. Porywacze zwęszywszy fetor z rynsztokowej studzienki kanalizacyjnej znajdującej się nieopodal ogromnej elektrociepłowniczej fabryki Willy'ego Wonki, która przebudowana została za późno, co rozwścieczyło Czerwonego Kapturka. Ów mały fiacik 126p z wadliwym układem hamowania stworzonym według tajnej instrukcji niezrównoważonego, zdziecinniałego magistra niewyedukowanego w dziedzinie atomowej bomby ręcznie zmontowanej przez pijanego stróża pilnującego wrót czasoprzestrzennych bez klamki, ale z majestatycznym...
- Przepraszam Państwa, ale wyszło to niestety niezbyt udane, ponieważ tyle nienormalności jak u mnie i u mnie zatem wszystko szlag trafił skarpetki się przetarły i zmechaciły wielokolorowe, palczaste podkolanówki. Pora wyprać majtki reformy obszyte koronkowymi firankami o seksownych wcięciach po samiuśkie kolana, a kabaretki naciągnąć na obie małżowiny uszne. Wszystkie smutki moje poszły się przewietrzyć dymem tytoniowym kłębiącym się w ciemnej otchłani gwiezdnych ciał pławiących się w ekstazie jak na haju. Jasio powoli myślał o wakacjach dłubiąc w pniu spróchniałego kasztanowca. Drzewo zawyło bardzo przenikliwym, szorstkim głosem ponieważ umierało bez nadziei na lepsze czasy. Nie wiedząc jak powinien zachować dystans, Jasio puścił się jak najszybciej do najbliższej karczmy stojącej nieopodal Wisły. Rzeka płynęła zakolami, widać wyraźnie już zmierzała do Zatoki Piratów (czy tam Gdańskiej), gdzie diabelskie mienie rozgrabili piraci. Piraci pili rum sprowadzony od handlarzy nielegalnymi dziełami Rubensa. Nie przypuszczali, że zza Półwyspu Iberyjskiego wyłoni się trójmasztowiec zatopiony salwą Czarnej Armady kapitana Teacha, lecz to było irytujące ponieważ Czarna Armada miała uszkodzony maszt środkowy oraz ster. Kapitan Teach nosił kordelas oraz sekstans. Jego admirał Jack Sparrow nie wiedział, iż wszystko to skrupulatnie obliczył przewidujący pirat, który wyznaczył północ kompasem zwanym nie rzetelnie "biegunomierzem" wskazującym drogę przez zimne Morze Świętego Uśmiechniętego.
-Kapitanie, gdzie jest najbliższy port? - Zapytał kontradmirał chcąc uciąć dalszą konwersację na chwilę przed połknięciem trucizny. Po otrzymaniu odpowiedzi wyzionął niestety ducha, ale wiedział, że żyje w innym wymiarze i w nim powinien pozostać aż do końca swych zaczarowanych dni.
Morze Sargassowe wyrzuciło butelkę jodyny z dodatkiem kropli wody utlenionej służącej do odkażania ran. Znalazł ją wśród malin rosnących na skraju lasu.
Sparrow podszedł chwiejnie do krzaczka i zrobił piruet. Zobaczył gwiazdy na niebie obok księżyca.
- Ach, jakie czyste bażanty wypatroszone zawczasu!- powiedział kucharz, trzymając bażanta żywego jeszcze wypuściwszy. Niech poofftopuje nieco więcej zanim Ant okiem łypnie. "Nie jesteś przypadkiem trollem? Ależ skąd, rzekł troll, wbijając gwóźdź w deskę. Szczerząc ostatnim zębem czasu zaczerpnął haust denaturatu aromatyzowanego produkcji bliżej nieokreślonej wbrew powszechnej opinii gawiedzi zebranej nieopodal gorzelni pod przywództwem Mistrza Yogi, który zabronił dzwonić pod numer agencji nieruchomości. Konsultantka ajwonu wepchnęła kij w mrowisko... Mrówki żołnierze zasłużeni w bojach ruszyli do natarcia bez skrupułów zastawiając bilard dla mszycy która obsiadła cały stół omijając resztę zgromadzonych. Nazajutrz, późnym popołudniem, z patrolu wykonującego swoje obowiązki powróciło do swoich czystych komór, ośmioro zwiadowców. Tymczasem szajka rozbójników zapukała do piernikowej chatki . Drzwi otworzył Jaś Fasola. Zdumiony Rowan Atkinson przetarł oczy ręcznikiem koloru różowego i spojrzał na rozbójnika zalotnie, mówiąc mu, że dzisiejszego wieczoru będzie bardzo gorąco. Zaproponował pozostanie żywym,

Re: Dopisywanie

: 10 lut 2014, 12:02
autor: DZIEWICA8
Jasio wyszedł na miasto, aby sobie uświadomić, jak bardzo boi się wracać do domu. Było już ciemno. Nagle poczuł jak straszne kawki zaczęły latać nad jego głową. Telepatycznie usłyszał zbliżający się statek istot przypominających niebieskie baloniki z odpustu. Uznał to za akcydentalny wpływ pylenia jednego kwiatka o bardzo krystalicznym kształcie przypominającym poszatkowany kalafior. Ogarnąwszy wzrokiem absurdalne cale organicznego świata, padł nieprzytomny niczym karaluch. Akurat szedł tamtędy kot, który go za bardzo interesujący obiekt do podrapania uznał, albowiem cenił sobie manicure. Jasio stracił wszelką szansę na buty z różowymi sznurówkami. W furii ukradziono wiele takich skarbów, jak Posąg przyglądał się pięknej, skrytej wiedźmie.
- Co się tu orzeł pałęta, gdzie gryka jak śnieg biała rośnie, dzięcielina pała elektrycznym najaraniem ponadprzestrzennych dźwięków gitary astrofizykalnej. Czyżby to duch geomorfologicznego stalagnatu z rajskiej doliny szczęśliwości grzybem o nieboskłonie gwiaździstym podszytym tendencyjną abstrakcją. Jednakże owe obsypane spekulacje wojskowych specjalistów - planistów destrukcji totalnej samozwańczej ekspedycji zwieńczającej dzieło korpuskularnej teorii światła ultrafioletowego koziorożca w konwencji haskiej wiosny były może tylko wymysłami ostatniego rządu. Kiedy stało się nieuniknione skonfrontowanie potęg militarnych sił Zachodu z imperialistyczną wizją bełkotu wczesnoromantycznego ośrodka kultu solarnego lampionu ogrodowego zdeponowanego w kazamatach obszaru syberyjskiej tajgi to wydarzyło się coś zwyczajnie nadzwyczajnego. Aby sprecyzować ostatnie tchnienie czosnku chińskiego cesarza dynastii Xia syna młodego zarządcy pól nawadnianych systemem kropelkowym niezliczone połacie czerwonych tulipanów sprowadzonych z Królestwa Polskiego, należałoby uwięzić Mistrza Ceremonii Ślubnej. Porywacze zwęszywszy fetor z rynsztokowej studzienki kanalizacyjnej znajdującej się nieopodal ogromnej elektrociepłowniczej fabryki Willy'ego Wonki, która przebudowana została za późno, co rozwścieczyło Czerwonego Kapturka. Ów mały fiacik 126p z wadliwym układem hamowania stworzonym według tajnej instrukcji niezrównoważonego, zdziecinniałego magistra niewyedukowanego w dziedzinie atomowej bomby ręcznie zmontowanej przez pijanego stróża pilnującego wrót czasoprzestrzennych bez klamki, ale z majestatycznym...
- Przepraszam Państwa, ale wyszło to niestety niezbyt udane, ponieważ tyle nienormalności jak u mnie i u mnie zatem wszystko szlag trafił skarpetki się przetarły i zmechaciły wielokolorowe, palczaste podkolanówki. Pora wyprać majtki reformy obszyte koronkowymi firankami o seksownych wcięciach po samiuśkie kolana, a kabaretki naciągnąć na obie małżowiny uszne. Wszystkie smutki moje poszły się przewietrzyć dymem tytoniowym kłębiącym się w ciemnej otchłani gwiezdnych ciał pławiących się w ekstazie jak na haju. Jasio powoli myślał o wakacjach dłubiąc w pniu spróchniałego kasztanowca. Drzewo zawyło bardzo przenikliwym, szorstkim głosem ponieważ umierało bez nadziei na lepsze czasy. Nie wiedząc jak powinien zachować dystans, Jasio puścił się jak najszybciej do najbliższej karczmy stojącej nieopodal Wisły. Rzeka płynęła zakolami, widać wyraźnie już zmierzała do Zatoki Piratów (czy tam Gdańskiej), gdzie diabelskie mienie rozgrabili piraci. Piraci pili rum sprowadzony od handlarzy nielegalnymi dziełami Rubensa. Nie przypuszczali, że zza Półwyspu Iberyjskiego wyłoni się trójmasztowiec zatopiony salwą Czarnej Armady kapitana Teacha, lecz to było irytujące ponieważ Czarna Armada miała uszkodzony maszt środkowy oraz ster. Kapitan Teach nosił kordelas oraz sekstans. Jego admirał Jack Sparrow nie wiedział, iż wszystko to skrupulatnie obliczył przewidujący pirat, który wyznaczył północ kompasem zwanym nie rzetelnie "biegunomierzem" wskazującym drogę przez zimne Morze Świętego Uśmiechniętego.
-Kapitanie, gdzie jest najbliższy port? - Zapytał kontradmirał chcąc uciąć dalszą konwersację na chwilę przed połknięciem trucizny. Po otrzymaniu odpowiedzi wyzionął niestety ducha, ale wiedział, że żyje w innym wymiarze i w nim powinien pozostać aż do końca swych zaczarowanych dni.
Morze Sargassowe wyrzuciło butelkę jodyny z dodatkiem kropli wody utlenionej służącej do odkażania ran. Znalazł ją wśród malin rosnących na skraju lasu.
Sparrow podszedł chwiejnie do krzaczka i zrobił piruet. Zobaczył gwiazdy na niebie obok księżyca.
- Ach, jakie czyste bażanty wypatroszone zawczasu!- powiedział kucharz, trzymając bażanta żywego jeszcze wypuściwszy. Niech poofftopuje nieco więcej zanim Ant okiem łypnie. "Nie jesteś przypadkiem trollem? Ależ skąd, rzekł troll, wbijając gwóźdź w deskę. Szczerząc ostatnim zębem czasu zaczerpnął haust denaturatu aromatyzowanego produkcji bliżej nieokreślonej wbrew powszechnej opinii gawiedzi zebranej nieopodal gorzelni pod przywództwem Mistrza Yogi, który zabronił dzwonić pod numer agencji nieruchomości. Konsultantka ajwonu wepchnęła kij w mrowisko... Mrówki żołnierze zasłużeni w bojach ruszyli do natarcia bez skrupułów zastawiając bilard dla mszycy która obsiadła cały stół omijając resztę zgromadzonych. Nazajutrz, późnym popołudniem, z patrolu wykonującego swoje obowiązki powróciło do swoich czystych komór, ośmioro zwiadowców. Tymczasem szajka rozbójników zapukała do piernikowej chatki . Drzwi otworzył Jaś Fasola. Zdumiony Rowan Atkinson przetarł oczy ręcznikiem koloru różowego i spojrzał na rozbójnika zalotnie, mówiąc mu, że dzisiejszego wieczoru będzie bardzo gorąco. Zaproponował pozostanie żywym, ale

Re: Dopisywanie

: 17 mar 2014, 22:40
autor: Nietykalna
Jasio wyszedł na miasto, aby sobie uświadomić, jak bardzo boi się wracać do domu. Było już ciemno. Nagle poczuł jak straszne kawki zaczęły latać nad jego głową. Telepatycznie usłyszał zbliżający się statek istot przypominających niebieskie baloniki z odpustu. Uznał to za akcydentalny wpływ pylenia jednego kwiatka o bardzo krystalicznym kształcie przypominającym poszatkowany kalafior. Ogarnąwszy wzrokiem absurdalne cale organicznego świata, padł nieprzytomny niczym karaluch. Akurat szedł tamtędy kot, który go za bardzo interesujący obiekt do podrapania uznał, albowiem cenił sobie manicure. Jasio stracił wszelką szansę na buty z różowymi sznurówkami. W furii ukradziono wiele takich skarbów, jak Posąg przyglądał się pięknej, skrytej wiedźmie.
- Co się tu orzeł pałęta, gdzie gryka jak śnieg biała rośnie, dzięcielina pała elektrycznym najaraniem ponadprzestrzennych dźwięków gitary astrofizykalnej. Czyżby to duch geomorfologicznego stalagnatu z rajskiej doliny szczęśliwości grzybem o nieboskłonie gwiaździstym podszytym tendencyjną abstrakcją. Jednakże owe obsypane spekulacje wojskowych specjalistów - planistów destrukcji totalnej samozwańczej ekspedycji zwieńczającej dzieło korpuskularnej teorii światła ultrafioletowego koziorożca w konwencji haskiej wiosny były może tylko wymysłami ostatniego rządu. Kiedy stało się nieuniknione skonfrontowanie potęg militarnych sił Zachodu z imperialistyczną wizją bełkotu wczesnoromantycznego ośrodka kultu solarnego lampionu ogrodowego zdeponowanego w kazamatach obszaru syberyjskiej tajgi to wydarzyło się coś zwyczajnie nadzwyczajnego. Aby sprecyzować ostatnie tchnienie czosnku chińskiego cesarza dynastii Xia syna młodego zarządcy pól nawadnianych systemem kropelkowym niezliczone połacie czerwonych tulipanów sprowadzonych z Królestwa Polskiego, należałoby uwięzić Mistrza Ceremonii Ślubnej. Porywacze zwęszywszy fetor z rynsztokowej studzienki kanalizacyjnej znajdującej się nieopodal ogromnej elektrociepłowniczej fabryki Willy'ego Wonki, która przebudowana została za późno, co rozwścieczyło Czerwonego Kapturka. Ów mały fiacik 126p z wadliwym układem hamowania stworzonym według tajnej instrukcji niezrównoważonego, zdziecinniałego magistra niewyedukowanego w dziedzinie atomowej bomby ręcznie zmontowanej przez pijanego stróża pilnującego wrót czasoprzestrzennych bez klamki, ale z majestatycznym...
- Przepraszam Państwa, ale wyszło to niestety niezbyt udane, ponieważ tyle nienormalności jak u mnie i u mnie zatem wszystko szlag trafił skarpetki się przetarły i zmechaciły wielokolorowe, palczaste podkolanówki. Pora wyprać majtki reformy obszyte koronkowymi firankami o seksownych wcięciach po samiuśkie kolana, a kabaretki naciągnąć na obie małżowiny uszne. Wszystkie smutki moje poszły się przewietrzyć dymem tytoniowym kłębiącym się w ciemnej otchłani gwiezdnych ciał pławiących się w ekstazie jak na haju. Jasio powoli myślał o wakacjach dłubiąc w pniu spróchniałego kasztanowca. Drzewo zawyło bardzo przenikliwym, szorstkim głosem ponieważ umierało bez nadziei na lepsze czasy. Nie wiedząc jak powinien zachować dystans, Jasio puścił się jak najszybciej do najbliższej karczmy stojącej nieopodal Wisły. Rzeka płynęła zakolami, widać wyraźnie już zmierzała do Zatoki Piratów (czy tam Gdańskiej), gdzie diabelskie mienie rozgrabili piraci. Piraci pili rum sprowadzony od handlarzy nielegalnymi dziełami Rubensa. Nie przypuszczali, że zza Półwyspu Iberyjskiego wyłoni się trójmasztowiec zatopiony salwą Czarnej Armady kapitana Teacha, lecz to było irytujące ponieważ Czarna Armada miała uszkodzony maszt środkowy oraz ster. Kapitan Teach nosił kordelas oraz sekstans. Jego admirał Jack Sparrow nie wiedział, iż wszystko to skrupulatnie obliczył przewidujący pirat, który wyznaczył północ kompasem zwanym nie rzetelnie "biegunomierzem" wskazującym drogę przez zimne Morze Świętego Uśmiechniętego.
-Kapitanie, gdzie jest najbliższy port? - Zapytał kontradmirał chcąc uciąć dalszą konwersację na chwilę przed połknięciem trucizny. Po otrzymaniu odpowiedzi wyzionął niestety ducha, ale wiedział, że żyje w innym wymiarze i w nim powinien pozostać aż do końca swych zaczarowanych dni.
Morze Sargassowe wyrzuciło butelkę jodyny z dodatkiem kropli wody utlenionej służącej do odkażania ran. Znalazł ją wśród malin rosnących na skraju lasu.
Sparrow podszedł chwiejnie do krzaczka i zrobił piruet. Zobaczył gwiazdy na niebie obok księżyca.
- Ach, jakie czyste bażanty wypatroszone zawczasu!- powiedział kucharz, trzymając bażanta żywego jeszcze wypuściwszy. Niech poofftopuje nieco więcej zanim Ant okiem łypnie. "Nie jesteś przypadkiem trollem? Ależ skąd, rzekł troll, wbijając gwóźdź w deskę. Szczerząc ostatnim zębem czasu zaczerpnął haust denaturatu aromatyzowanego produkcji bliżej nieokreślonej wbrew powszechnej opinii gawiedzi zebranej nieopodal gorzelni pod przywództwem Mistrza Yogi, który zabronił dzwonić pod numer agencji nieruchomości. Konsultantka ajwonu wepchnęła kij w mrowisko... Mrówki żołnierze zasłużeni w bojach ruszyli do natarcia bez skrupułów zastawiając bilard dla mszycy która obsiadła cały stół omijając resztę zgromadzonych. Nazajutrz, późnym popołudniem, z patrolu wykonującego swoje obowiązki powróciło do swoich czystych komór, ośmioro zwiadowców. Tymczasem szajka rozbójników zapukała do piernikowej chatki . Drzwi otworzył Jaś Fasola. Zdumiony Rowan Atkinson przetarł oczy ręcznikiem koloru różowego i spojrzał na rozbójnika zalotnie, mówiąc mu, że dzisiejszego wieczoru będzie bardzo gorąco. Zaproponował pozostanie żywym, ale nie

Re: Dopisywanie

: 18 sty 2015, 18:03
autor: taka_m
Jasio wyszedł na miasto, aby sobie uświadomić, jak bardzo boi się wracać do domu. Było już ciemno. Nagle poczuł jak straszne kawki zaczęły latać nad jego głową. Telepatycznie usłyszał zbliżający się statek istot przypominających niebieskie baloniki z odpustu. Uznał to za akcydentalny wpływ pylenia jednego kwiatka o bardzo krystalicznym kształcie przypominającym poszatkowany kalafior. Ogarnąwszy wzrokiem absurdalne cale organicznego świata, padł nieprzytomny niczym karaluch. Akurat szedł tamtędy kot, który go za bardzo interesujący obiekt do podrapania uznał, albowiem cenił sobie manicure. Jasio stracił wszelką szansę na buty z różowymi sznurówkami. W furii ukradziono wiele takich skarbów, jak Posąg przyglądał się pięknej, skrytej wiedźmie.
- Co się tu orzeł pałęta, gdzie gryka jak śnieg biała rośnie, dzięcielina pała elektrycznym najaraniem ponadprzestrzennych dźwięków gitary astrofizykalnej. Czyżby to duch geomorfologicznego stalagnatu z rajskiej doliny szczęśliwości grzybem o nieboskłonie gwiaździstym podszytym tendencyjną abstrakcją. Jednakże owe obsypane spekulacje wojskowych specjalistów - planistów destrukcji totalnej samozwańczej ekspedycji zwieńczającej dzieło korpuskularnej teorii światła ultrafioletowego koziorożca w konwencji haskiej wiosny były może tylko wymysłami ostatniego rządu. Kiedy stało się nieuniknione skonfrontowanie potęg militarnych sił Zachodu z imperialistyczną wizją bełkotu wczesnoromantycznego ośrodka kultu solarnego lampionu ogrodowego zdeponowanego w kazamatach obszaru syberyjskiej tajgi to wydarzyło się coś zwyczajnie nadzwyczajnego. Aby sprecyzować ostatnie tchnienie czosnku chińskiego cesarza dynastii Xia syna młodego zarządcy pól nawadnianych systemem kropelkowym niezliczone połacie czerwonych tulipanów sprowadzonych z Królestwa Polskiego, należałoby uwięzić Mistrza Ceremonii Ślubnej. Porywacze zwęszywszy fetor z rynsztokowej studzienki kanalizacyjnej znajdującej się nieopodal ogromnej elektrociepłowniczej fabryki Willy'ego Wonki, która przebudowana została za późno, co rozwścieczyło Czerwonego Kapturka. Ów mały fiacik 126p z wadliwym układem hamowania stworzonym według tajnej instrukcji niezrównoważonego, zdziecinniałego magistra niewyedukowanego w dziedzinie atomowej bomby ręcznie zmontowanej przez pijanego stróża pilnującego wrót czasoprzestrzennych bez klamki, ale z majestatycznym...
- Przepraszam Państwa, ale wyszło to niestety niezbyt udane, ponieważ tyle nienormalności jak u mnie i u mnie zatem wszystko szlag trafił skarpetki się przetarły i zmechaciły wielokolorowe, palczaste podkolanówki. Pora wyprać majtki reformy obszyte koronkowymi firankami o seksownych wcięciach po samiuśkie kolana, a kabaretki naciągnąć na obie małżowiny uszne. Wszystkie smutki moje poszły się przewietrzyć dymem tytoniowym kłębiącym się w ciemnej otchłani gwiezdnych ciał pławiących się w ekstazie jak na haju. Jasio powoli myślał o wakacjach dłubiąc w pniu spróchniałego kasztanowca. Drzewo zawyło bardzo przenikliwym, szorstkim głosem ponieważ umierało bez nadziei na lepsze czasy. Nie wiedząc jak powinien zachować dystans, Jasio puścił się jak najszybciej do najbliższej karczmy stojącej nieopodal Wisły. Rzeka płynęła zakolami, widać wyraźnie już zmierzała do Zatoki Piratów (czy tam Gdańskiej), gdzie diabelskie mienie rozgrabili piraci. Piraci pili rum sprowadzony od handlarzy nielegalnymi dziełami Rubensa. Nie przypuszczali, że zza Półwyspu Iberyjskiego wyłoni się trójmasztowiec zatopiony salwą Czarnej Armady kapitana Teacha, lecz to było irytujące ponieważ Czarna Armada miała uszkodzony maszt środkowy oraz ster. Kapitan Teach nosił kordelas oraz sekstans. Jego admirał Jack Sparrow nie wiedział, iż wszystko to skrupulatnie obliczył przewidujący pirat, który wyznaczył północ kompasem zwanym nie rzetelnie "biegunomierzem" wskazującym drogę przez zimne Morze Świętego Uśmiechniętego.
-Kapitanie, gdzie jest najbliższy port? - Zapytał kontradmirał chcąc uciąć dalszą konwersację na chwilę przed połknięciem trucizny. Po otrzymaniu odpowiedzi wyzionął niestety ducha, ale wiedział, że żyje w innym wymiarze i w nim powinien pozostać aż do końca swych zaczarowanych dni.
Morze Sargassowe wyrzuciło butelkę jodyny z dodatkiem kropli wody utlenionej służącej do odkażania ran. Znalazł ją wśród malin rosnących na skraju lasu.
Sparrow podszedł chwiejnie do krzaczka i zrobił piruet. Zobaczył gwiazdy na niebie obok księżyca.
- Ach, jakie czyste bażanty wypatroszone zawczasu!- powiedział kucharz, trzymając bażanta żywego jeszcze wypuściwszy. Niech poofftopuje nieco więcej zanim Ant okiem łypnie. "Nie jesteś przypadkiem trollem? Ależ skąd, rzekł troll, wbijając gwóźdź w deskę. Szczerząc ostatnim zębem czasu zaczerpnął haust denaturatu aromatyzowanego produkcji bliżej nieokreślonej wbrew powszechnej opinii gawiedzi zebranej nieopodal gorzelni pod przywództwem Mistrza Yogi, który zabronił dzwonić pod numer agencji nieruchomości. Konsultantka ajwonu wepchnęła kij w mrowisko... Mrówki żołnierze zasłużeni w bojach ruszyli do natarcia bez skrupułów zastawiając bilard dla mszycy która obsiadła cały stół omijając resztę zgromadzonych. Nazajutrz, późnym popołudniem, z patrolu wykonującego swoje obowiązki powróciło do swoich czystych komór, ośmioro zwiadowców. Tymczasem szajka rozbójników zapukała do piernikowej chatki . Drzwi otworzył Jaś Fasola. Zdumiony Rowan Atkinson przetarł oczy ręcznikiem koloru różowego i spojrzał na rozbójnika zalotnie, mówiąc mu, że dzisiejszego wieczoru będzie bardzo gorąco. Zaproponował pozostanie żywym, ale nie pomyślał

Re: Dopisywanie

: 1 lut 2015, 19:13
autor: DZIEWICA8
]Jasio wyszedł na miasto, aby sobie uświadomić, jak bardzo boi się wracać do domu. Było już ciemno. Nagle poczuł jak straszne kawki zaczęły latać nad jego głową. Telepatycznie usłyszał zbliżający się statek istot przypominających niebieskie baloniki z odpustu. Uznał to za akcydentalny wpływ pylenia jednego kwiatka o bardzo krystalicznym kształcie przypominającym poszatkowany kalafior. Ogarnąwszy wzrokiem absurdalne cale organicznego świata, padł nieprzytomny niczym karaluch. Akurat szedł tamtędy kot, który go za bardzo interesujący obiekt do podrapania uznał, albowiem cenił sobie manicure. Jasio stracił wszelką szansę na buty z różowymi sznurówkami. W furii ukradziono wiele takich skarbów, jak Posąg przyglądał się pięknej, skrytej wiedźmie.
- Co się tu orzeł pałęta, gdzie gryka jak śnieg biała rośnie, dzięcielina pała elektrycznym najaraniem ponadprzestrzennych dźwięków gitary astrofizykalnej. Czyżby to duch geomorfologicznego stalagnatu z rajskiej doliny szczęśliwości grzybem o nieboskłonie gwiaździstym podszytym tendencyjną abstrakcją. Jednakże owe obsypane spekulacje wojskowych specjalistów - planistów destrukcji totalnej samozwańczej ekspedycji zwieńczającej dzieło korpuskularnej teorii światła ultrafioletowego koziorożca w konwencji haskiej wiosny były może tylko wymysłami ostatniego rządu. Kiedy stało się nieuniknione skonfrontowanie potęg militarnych sił Zachodu z imperialistyczną wizją bełkotu wczesnoromantycznego ośrodka kultu solarnego lampionu ogrodowego zdeponowanego w kazamatach obszaru syberyjskiej tajgi to wydarzyło się coś zwyczajnie nadzwyczajnego. Aby sprecyzować ostatnie tchnienie czosnku chińskiego cesarza dynastii Xia syna młodego zarządcy pól nawadnianych systemem kropelkowym niezliczone połacie czerwonych tulipanów sprowadzonych z Królestwa Polskiego, należałoby uwięzić Mistrza Ceremonii Ślubnej. Porywacze zwęszywszy fetor z rynsztokowej studzienki kanalizacyjnej znajdującej się nieopodal ogromnej elektrociepłowniczej fabryki Willy'ego Wonki, która przebudowana została za późno, co rozwścieczyło Czerwonego Kapturka. Ów mały fiacik 126p z wadliwym układem hamowania stworzonym według tajnej instrukcji niezrównoważonego, zdziecinniałego magistra niewyedukowanego w dziedzinie atomowej bomby ręcznie zmontowanej przez pijanego stróża pilnującego wrót czasoprzestrzennych bez klamki, ale z majestatycznym...
- Przepraszam Państwa, ale wyszło to niestety niezbyt udane, ponieważ tyle nienormalności jak u mnie i u mnie zatem wszystko szlag trafił skarpetki się przetarły i zmechaciły wielokolorowe, palczaste podkolanówki. Pora wyprać majtki reformy obszyte koronkowymi firankami o seksownych wcięciach po samiuśkie kolana, a kabaretki naciągnąć na obie małżowiny uszne. Wszystkie smutki moje poszły się przewietrzyć dymem tytoniowym kłębiącym się w ciemnej otchłani gwiezdnych ciał pławiących się w ekstazie jak na haju. Jasio powoli myślał o wakacjach dłubiąc w pniu spróchniałego kasztanowca. Drzewo zawyło bardzo przenikliwym, szorstkim głosem ponieważ umierało bez nadziei na lepsze czasy. Nie wiedząc jak powinien zachować dystans, Jasio puścił się jak najszybciej do najbliższej karczmy stojącej nieopodal Wisły. Rzeka płynęła zakolami, widać wyraźnie już zmierzała do Zatoki Piratów (czy tam Gdańskiej), gdzie diabelskie mienie rozgrabili piraci. Piraci pili rum sprowadzony od handlarzy nielegalnymi dziełami Rubensa. Nie przypuszczali, że zza Półwyspu Iberyjskiego wyłoni się trójmasztowiec zatopiony salwą Czarnej Armady kapitana Teacha, lecz to było irytujące ponieważ Czarna Armada miała uszkodzony maszt środkowy oraz ster. Kapitan Teach nosił kordelas oraz sekstans. Jego admirał Jack Sparrow nie wiedział, iż wszystko to skrupulatnie obliczył przewidujący pirat, który wyznaczył północ kompasem zwanym nie rzetelnie "biegunomierzem" wskazującym drogę przez zimne Morze Świętego Uśmiechniętego.
-Kapitanie, gdzie jest najbliższy port? - Zapytał kontradmirał chcąc uciąć dalszą konwersację na chwilę przed połknięciem trucizny. Po otrzymaniu odpowiedzi wyzionął niestety ducha, ale wiedział, że żyje w innym wymiarze i w nim powinien pozostać aż do końca swych zaczarowanych dni.
Morze Sargassowe wyrzuciło butelkę jodyny z dodatkiem kropli wody utlenionej służącej do odkażania ran. Znalazł ją wśród malin rosnących na skraju lasu.
Sparrow podszedł chwiejnie do krzaczka i zrobił piruet. Zobaczył gwiazdy na niebie obok księżyca.
- Ach, jakie czyste bażanty wypatroszone zawczasu!- powiedział kucharz, trzymając bażanta żywego jeszcze wypuściwszy. Niech poofftopuje nieco więcej zanim Ant okiem łypnie. "Nie jesteś przypadkiem trollem? Ależ skąd, rzekł troll, wbijając gwóźdź w deskę. Szczerząc ostatnim zębem czasu zaczerpnął haust denaturatu aromatyzowanego produkcji bliżej nieokreślonej wbrew powszechnej opinii gawiedzi zebranej nieopodal gorzelni pod przywództwem Mistrza Yogi, który zabronił dzwonić pod numer agencji nieruchomości. Konsultantka ajwonu wepchnęła kij w mrowisko... Mrówki żołnierze zasłużeni w bojach ruszyli do natarcia bez skrupułów zastawiając bilard dla mszycy która obsiadła cały stół omijając resztę zgromadzonych. Nazajutrz, późnym popołudniem, z patrolu wykonującego swoje obowiązki powróciło do swoich czystych komór, ośmioro zwiadowców. Tymczasem szajka rozbójników zapukała do piernikowej chatki . Drzwi otworzył Jaś Fasola. Zdumiony Rowan Atkinson przetarł oczy ręcznikiem koloru różowego i spojrzał na rozbójnika zalotnie, mówiąc mu, że dzisiejszego wieczoru będzie bardzo gorąco. Zaproponował pozostanie żywym, ale nie pomyślał, że

Re: Dopisywanie

: 10 sie 2015, 11:43
autor: Kaska77
Jasio wyszedł na miasto, aby sobie uświadomić, jak bardzo boi się wracać do domu. Było już ciemno. Nagle poczuł jak straszne kawki zaczęły latać nad jego głową. Telepatycznie usłyszał zbliżający się statek istot przypominających niebieskie baloniki z odpustu. Uznał to za akcydentalny wpływ pylenia jednego kwiatka o bardzo krystalicznym kształcie przypominającym poszatkowany kalafior. Ogarnąwszy wzrokiem absurdalne cale organicznego świata, padł nieprzytomny niczym karaluch. Akurat szedł tamtędy kot, który go za bardzo interesujący obiekt do podrapania uznał, albowiem cenił sobie manicure. Jasio stracił wszelką szansę na buty z różowymi sznurówkami. W furii ukradziono wiele takich skarbów, jak Posąg przyglądał się pięknej, skrytej wiedźmie.
- Co się tu orzeł pałęta, gdzie gryka jak śnieg biała rośnie, dzięcielina pała elektrycznym najaraniem ponadprzestrzennych dźwięków gitary astrofizykalnej. Czyżby to duch geomorfologicznego stalagnatu z rajskiej doliny szczęśliwości grzybem o nieboskłonie gwiaździstym podszytym tendencyjną abstrakcją. Jednakże owe obsypane spekulacje wojskowych specjalistów - planistów destrukcji totalnej samozwańczej ekspedycji zwieńczającej dzieło korpuskularnej teorii światła ultrafioletowego koziorożca w konwencji haskiej wiosny były może tylko wymysłami ostatniego rządu. Kiedy stało się nieuniknione skonfrontowanie potęg militarnych sił Zachodu z imperialistyczną wizją bełkotu wczesnoromantycznego ośrodka kultu solarnego lampionu ogrodowego zdeponowanego w kazamatach obszaru syberyjskiej tajgi to wydarzyło się coś zwyczajnie nadzwyczajnego. Aby sprecyzować ostatnie tchnienie czosnku chińskiego cesarza dynastii Xia syna młodego zarządcy pól nawadnianych systemem kropelkowym niezliczone połacie czerwonych tulipanów sprowadzonych z Królestwa Polskiego, należałoby uwięzić Mistrza Ceremonii Ślubnej. Porywacze zwęszywszy fetor z rynsztokowej studzienki kanalizacyjnej znajdującej się nieopodal ogromnej elektrociepłowniczej fabryki Willy'ego Wonki, która przebudowana została za późno, co rozwścieczyło Czerwonego Kapturka. Ów mały fiacik 126p z wadliwym układem hamowania stworzonym według tajnej instrukcji niezrównoważonego, zdziecinniałego magistra niewyedukowanego w dziedzinie atomowej bomby ręcznie zmontowanej przez pijanego stróża pilnującego wrót czasoprzestrzennych bez klamki, ale z majestatycznym...
- Przepraszam Państwa, ale wyszło to niestety niezbyt udane, ponieważ tyle nienormalności jak u mnie i u mnie zatem wszystko szlag trafił skarpetki się przetarły i zmechaciły wielokolorowe, palczaste podkolanówki. Pora wyprać majtki reformy obszyte koronkowymi firankami o seksownych wcięciach po samiuśkie kolana, a kabaretki naciągnąć na obie małżowiny uszne. Wszystkie smutki moje poszły się przewietrzyć dymem tytoniowym kłębiącym się w ciemnej otchłani gwiezdnych ciał pławiących się w ekstazie jak na haju. Jasio powoli myślał o wakacjach dłubiąc w pniu spróchniałego kasztanowca. Drzewo zawyło bardzo przenikliwym, szorstkim głosem ponieważ umierało bez nadziei na lepsze czasy. Nie wiedząc jak powinien zachować dystans, Jasio puścił się jak najszybciej do najbliższej karczmy stojącej nieopodal Wisły. Rzeka płynęła zakolami, widać wyraźnie już zmierzała do Zatoki Piratów (czy tam Gdańskiej), gdzie diabelskie mienie rozgrabili piraci. Piraci pili rum sprowadzony od handlarzy nielegalnymi dziełami Rubensa. Nie przypuszczali, że zza Półwyspu Iberyjskiego wyłoni się trójmasztowiec zatopiony salwą Czarnej Armady kapitana Teacha, lecz to było irytujące ponieważ Czarna Armada miała uszkodzony maszt środkowy oraz ster. Kapitan Teach nosił kordelas oraz sekstans. Jego admirał Jack Sparrow nie wiedział, iż wszystko to skrupulatnie obliczył przewidujący pirat, który wyznaczył północ kompasem zwanym nie rzetelnie "biegunomierzem" wskazującym drogę przez zimne Morze Świętego Uśmiechniętego.
-Kapitanie, gdzie jest najbliższy port? - Zapytał kontradmirał chcąc uciąć dalszą konwersację na chwilę przed połknięciem trucizny. Po otrzymaniu odpowiedzi wyzionął niestety ducha, ale wiedział, że żyje w innym wymiarze i w nim powinien pozostać aż do końca swych zaczarowanych dni.
Morze Sargassowe wyrzuciło butelkę jodyny z dodatkiem kropli wody utlenionej służącej do odkażania ran. Znalazł ją wśród malin rosnących na skraju lasu.
Sparrow podszedł chwiejnie do krzaczka i zrobił piruet. Zobaczył gwiazdy na niebie obok księżyca.
- Ach, jakie czyste bażanty wypatroszone zawczasu!- powiedział kucharz, trzymając bażanta żywego jeszcze wypuściwszy. Niech poofftopuje nieco więcej zanim Ant okiem łypnie. "Nie jesteś przypadkiem trollem? Ależ skąd, rzekł troll, wbijając gwóźdź w deskę. Szczerząc ostatnim zębem czasu zaczerpnął haust denaturatu aromatyzowanego produkcji bliżej nieokreślonej wbrew powszechnej opinii gawiedzi zebranej nieopodal gorzelni pod przywództwem Mistrza Yogi, który zabronił dzwonić pod numer agencji nieruchomości. Konsultantka ajwonu wepchnęła kij w mrowisko... Mrówki żołnierze zasłużeni w bojach ruszyli do natarcia bez skrupułów zastawiając bilard dla mszycy która obsiadła cały stół omijając resztę zgromadzonych. Nazajutrz, późnym popołudniem, z patrolu wykonującego swoje obowiązki powróciło do swoich czystych komór, ośmioro zwiadowców. Tymczasem szajka rozbójników zapukała do piernikowej chatki . Drzwi otworzył Jaś Fasola. Zdumiony Rowan Atkinson przetarł oczy ręcznikiem koloru różowego i spojrzał na rozbójnika zalotnie, mówiąc mu, że dzisiejszego wieczoru będzie bardzo gorąco. Zaproponował pozostanie żywym, ale nie pomyślał, że wcale