Co sądzicie o takowej możliwości, coby będąc w nie spojonym mocnym spoiwem związku, o charakterze idącym bardziej w kierunku koleżeńsko-przyjacielskim, zamieszkiwać wspólnie np. mieszkanie?

(o związkach partnerskich- jeśli można to tak nazwać-sensu stricte chyba nie ma sensu dyskutować, bo nie powinno być w takiej sytuacji problemów)
Pomijam tu kwestię mających być źródłem takiego rozwiązania motywów potencjalnych współlokatorów-asexualistów płci odmiennej:) Czy to będzie ucieczka przed samotnością, próba oszukania środowiska (‘zobaczcie- jestem normalna/y, mieszkam z facetem/laską i nikt już mi nie zarzuci że jest coś ze mną nie tak

), czy inny motyw- to w tej chwili uważam za mniej istotne. Interesuje mnie czy widzielibyście się w takim układzie, który możnaby chyba porównać do spotykanego wśród studenckiej braci modelu tworzenia na czas nauki pewnego rodzaju kolektywu na tzw stancji.
Przyznam się, że ja prawdopodobnie bym na taki układ przystał, oczywiście po odpowiednio dokładnym i pozytywnie nastrajającym na przyszłość zapoznaniu z potencjalną współlokatorką:)
Zachęcam do pisania
