Nikt nigdy nikomu nie da ogólnej, zadowalającej wszystkich odpowiedzi na pytanie o sens życia. Niektórzy wprawdzie twierdzą, że sensem życia jednostki jest przetrwanie gatunku, ale mnie taka odpowiedź nie tylko nie zadowala, ale wręcz śmieszy, bo znów można zadać pytanie:, po co ma przetrwać gatunek, czy w ogóle życie na Ziemi?

Osobiście uważam, że sensem życia jest i będzie to, co sobie sami takim sensem, czy celem ustanowimy. Dla kogoś to może być i praca i nic to, że ja, czy Ty tego nie rozumiemy.

Mnie odpowiada życie chwilą. Uważam, że przyszłość powinna być jedynie szkicem a nie kompletnym planem, bo życie lubi krzyżować takie plany. Dlatego ja nie robię sobie planów, nie lubię czegoś takiego. Wiem, że cokolwiek nie postanowię, to i tak może się okazać, że na horyzoncie pojawi się coś ciekawszego, co mnie zaabsorbuje i poprzednie plany wezmą w przysłowiowy łeb. Ogólnie rzecz ujmując chcę by moje życie było pełne samorealizacji, satysfakcji i przyjemności a co mi przyniesie satysfakcję w przyszłości? Wiem, że na pewno nie będzie to rodzina, czy dzieci (nie chcę i nie będę mieć) ani przywiązanie do miejsca (nie chcę się przywiązywać). Wiem też, że być może w przyszłości zainteresuje mnie i zajmie coś, o czym obecnie nawet nie mam pojęcia.

Na dzień dzisiejszy mam studia z interesującej mnie dziedziny, ale nie powiem by one były jakimś celem. Myślę, że gdyby odechciało mi się kiedyś studiować i zaowocowałoby to ich nie ukończeniem, to też nic wielkiego by się nie stało.
Trzeba być twórczym a nie odtwórczym. W życiu też.
