NAIRIN pisze:miś82
Miło poczytać, że się spełniasz, że czujesz się szczęśliwy. A powiedz mi, jak reaguje na Twoją aseksualność partner? Nie przeszkadza mu, że nie odczuwasz satysfakcji seksualnej? Już kiedyś na forum przwinął się temat partnera osoby aseksualnej, który czuł sie gorszy, obwiniał się za aseksualność ukochanej osoby. Jak to jest z Wami?
Gorycz, uczucie odrzucenia, depresja, niemoznosc spania w nocy przez roztrzasanie raz po raz powodow tego odrzucenia, coraz mniejsze poczucie wlasnej wartosci, chec zostawienia wszystkiego w chol..ere i wyjechania na wojne. Przy odrobinie szczescia twoj woz najedzie na mine i nie bedziesz juz musial sie takimi rzeczami nigdy przejmowac.
Bynajmniej nie chodzi o zaspokojanie zwyklych przyziemnych potrzeb cielesnych, to naprawde nie o to chodzi, z takimi rzeczami doskonale daje sobie sam rade. Chodzi o to ze spelnienie cielesne w zwiazku z ukochana osoba daje poczucie takiej niesamowitej bliskosci, jakiej nie jest sie w stanie doswiadczyc gdziekolwiek i kiedykolwiek indziej. I wlasnie brak tej bliskosci, ktora jest
wynikiem kontaktu cielesnego, bardziej niz sam brak kontaktu cielesnego, tak boli. Najpierw obwiniasz samego siebie ale tylko podswiadomie, bo wiesz ze to nie od ciebie zalezy. Potem obwinianie sie samego siebie przeradza sie w irytacje, najmniejsza rzecz potrafi czlowieka wyprowadzic z rownowagi. Potem przychodzi to najgorsze. Zal do ukochanej osoby, zal i rozgoryczenie. Zaczyna wtedy czlowiek obwiniac za taki stan rzeczy ukochana osobe, mimo ze czesc mozgu wysyla rozpaczliwe sygnaly zeby przestac, ze tak nie jest, ze to nie druga osoba zawinila, ze po prostu taka jej natura, ze nie potrafi inaczej, nie potrafi sie zmusic do zrobienia czegos przeciw samej sobie. Przewaznie ta logiczna czesc mozgu zwycieza ten wewnetrzny boj, i udaje Ci sie przetlumaczyc samemu sobie ze kochana osoba jest bez winy, ze to wszystko jest tylko wynikiem twojego chorego popedu, zreszta i tak nigdy bym sie nie zgodzil zeby ukochana osoba "poswiecila sie" dla mnie, takie wyjscie nie wchodzi w rachube, to by bylo ponizajace, bo nie bylo by niczym innym jak objawem litosci, a nienawidze jak ludzie sie lituja nademna. Tak wiec logiczna czesc mozgu zwycieza, spycha to niezaspokojone poczucie bliskosci w jakies ciemne zakamarki umyslu, tak jak rozsypana w duzym pokoju brudna ziemie umiata sie pod szafe, gdzie jest ciemno i wilgotno i tego brudu nie widac. Niestety tylko na oko wszystko jest postprzatane w tym duzym pokoju twojego umyslu, bo wilgotna obrzydliwa w dotyku ziemia jest nadal pod szafa, nie zostala wyniesiona. Jezeli posprzatane w ten sposob w mieszkaniu bedzie jeszcze kilka razy, to zbierze sie tej ziemi w wilgotnym miejscu pod szafa wystarczajaco tyle zeby wyrosl na niej trujacy grzyb, z ktorego grzybnia sie wkrotce rozplewi po calym mieszkaniu, i atmosfera sie wkrotce stanie trujaca nie do wytrzymania, nie mozesz juz wiecej zniesc tego zapachu plesniejacego grzyba, tych niedobrych mysli. Wtedy, kiedy zaczynasz sie juz dusic niedobrymi myslami, przewaznie zdaza sie maly drobiazg, cos na pozor niewaznego, powiedzmy ze ukochana osoba powie ci ze chce wiecej czasu spedzac z Toba, cos nad czym nie masz kontroli, bo pracujesz i wtedy wybuchasz, rzucasz kluczami do samochodu o ziemie i zaczynasz krzyczec ze musisz pracowac, ze w wojsku nie mozesz sobie tak po prostu wziasc wolnego, wyrzucasz z siebie z szybkoscia karabinu maszynowego jeden po drugim zarzuty typu ze denerwuje cie fakt ze jak przychodzisz po ciezkiej dwonastogodzinnej sluzbie do domu, a w domu czeka na ciebie sterta niepozmywanych naczyn, mimo ze doskonale zdajesz sobie sprawe z tego ze nie o niepozmywane naczynia chodzi, ani tym bardziej o to ze twoja ukochana osoba chce spedzic z toba wiecej czasu bo czuje niedosyt twojej bliskosci. Ale to jest wscieklosc nad ktora nie jestes w stanie zapanowac, i wykrzykujesz jeden po drugim mniej lub bardzie wymyslone zarzuty do jedynej osoby na ktorej ci w calym tym swiecie zalezy. Kiedy w koncu opanowujasz sie i znizasz glos jest ci potwornie wstyd ze wlasnie bez powodu zraniles kochana osobe, czujesz sie jak szmata, jak ostatni lachudra, jak *** ktory nie potrafi zapanowac nad wlasnymi emocjami...