aseksualność a zachowania typowo seksualne ???

Jeśli masz pytanie i znikąd odpowiedzi, zwróć się do nas
Awatar użytkownika
Shadow
ASiołek
Posty: 56
Rejestracja: 3 lut 2006, 19:49

Re: aseksualno¶æ a zachowania typowo seksualne ???

Post autor: Shadow »

Widzę, że miała tu miejsce bardzo ciekawa dyskusja i dlatego chciałbym się do niej przyłączyć, także po to, aby ją podtrzymać. Tym razem jednak odwołam się głównie do mojego przedmówcy - kruka, ponieważ to, co napisał na swój temat wydaje mi się tak dziwne i wewnętrznie sprzeczne, że aż się nie mogę powstrzymać od kilku uwag. Tak więc z jego postu wynika, że jest osobą w pełni kontrolującą swój popęd seksualny. Może uprawiać namiętny seks z partnerką rozpętując "seksualne piekło", jeśli ta tylko tego pragnie, jednak sam woli raczej robić 1000 innych rzeczy. Właściwie wygląda to tak, jak gdyby posiadał magiczny guzik, dzięki któremu na żądanie partnerki podładowuje "baterie", wskakuje do łóżka, i staje na wysokości zadania, jakkolwiek ciężkie by ono nie było. Gdy partnerka czuje się całkowicie zaspokojona, przyciska guzik raz jeszcze rozładowując baterie, po czym może spokojnie wrócić do pozostałych 1000 rzeczy. Czyli to, kiedy i czy w ogóle go przyciśnie, zależy tylko i wyłącznie od niego. A że nie odczuwa specjalnej ku temu potrzeby, woli go raczej zostawić w spokoju. Może się mylę, ale przeczytałem tekst uważnie 2 razy i nie widzę innej sensownej jego interpretacji. Tak czy siak, problem tkwi w tym, że popęd seksualny (nie płciowy, bo to nie sam popęd decyduje o jego ukierunkowaniu) nie jest funkcją biologiczną, którą da się w pełni kontrolować. Pamiętajmy, że mówimy tu o przypadku męskim, co oznacza, że w prawidłowo funkcjonujących narządach płciowych produkowane jest nasienie niezależnie od woli, wiedzy i poglądów swojego właściciela. A ten stan rzeczy po prostu musi prowadzić do pozbycia się nadmiaru, czy tego chcemy czy też nie. Występuje tu analogia do oddawania moczu. Na samą jego produkcję nie mamy wpływu. Proces oddawania możemy kontrolować, ale tylko do czasu. Im dłużej zwlekamy zajmując się 1000 innych rzeczy, tym większą presję na nas wywiera organizm, angażując coraz bardziej naszą uwagę. Jeśli nadal niezłomną siłą woli się powstrzymujemy, to organizm ją obejdzie sam, wyzwalając zawartość pęcherza mimowolnie. Dokładnie to samo dzieje się z popędem seksualnym, jako skutkiem niezmordowanego funkcjonowania narządów płciowych. Co z tego wynika? Po pierwsze to, że nie da się uprawiać seksu przez cały dzień/noc, jednocześnie nie mając na niego ochoty, a przynajmniej nie mając większej ochoty niż na 1000 innych rzeczy. To tak jakbyśmy próbowali oddać mocz, gdy nam się po prostu nie chce. Oczywiście działa to też w drugą stronę, czyli nie da się ignorować napięcia seksualnego, gdy jest ono na tyle silne by rozpętać "seksualne piekło", a o analogii do wiecie czego nie muszę już chyba wspominać.

Tyle jeśli chodzi o moje uwagi dotyczące tekstu kruka. Pokuszę się w tym miejscu jednak, niejako przy okazji, o kilka innych, bardziej ogólnej natury.

Tak więc po drugie, jeżeli zdefiniujemy aseksualizm, jako brak popędu w ogóle, to okaże się, że wszyscy zdrowi fizycznie mężczyźni, nie mieszczą się w tej definicji. Oznaczałoby to, że aseksualne są tylko niektóre kobiety. Osobiście mam wrażenie, że takie stawianie sprawy jest wylaniem dziecka z kąpielą. Oznaczałoby bowiem, że aseksualizm jest ściśle związany z funkcjonowaniem narządów płciowych, co w przypadku zdrowych, aseksualnych kobiet, uniemożliwiłoby znalezienie przyczyny takiego stanu rzeczy w ogóle. Aseksualizm musi zatem polegać na czymś innym, i wydaje mi się, że mam całkiem interesującą hipotezę na ten temat. Zostawię ją jednak na razie, gdyż nie wiem czy temat ten spotka się z waszym zainteresowaniem i czy będziecie ten wątek chcieli nadal ciągnąć.

PS Kruk: mam nadzieję, że nie odebrałeś mojego postu negatywnie, a w szczególności tego, że pisałem o Tobie w 3-ciej osobie. Nie zrobiłem tego, aby Cię zlekceważyć. Zwracałem się do wszystkich zainteresowanych tym postem i dlatego tą formę uznałem za najwygodniejszą.
Jeżeli w którymś miejscu źle Cię zrozumiałem, to za pomyłkę przepraszam.
Enessis

Re: aseksualno¶æ a zachowania typowo seksualne ???

Post autor: Enessis »

Cały ten topic mniej lub bardziej w całej rozciągłości dotyczy definicji aseksualności, którą chyba niepotrzebnie trzeba zawężać. (wybacz Shadow za to śledzenie, nic nie poradzę na to, że dopiero po Twoich post'ach chce mi się pisać) Ciekawi mnie jaką hipotezę chce przyjąć przedmówca, ale wcześniej może powiem coś od siebie.

Przyjęłabym podział prosty, na aseksualność fizyczną i psychiczną. Do fizycznej zaliczając ludzi, którzy jakby instynktownie nie czują popędu seksualnego, którzy potrafią pewnie powiedzieć - nic nie czuję (nie mówię tu o innych emocjach); a do psychicznej zaliczając osoby które choćby nawet fizycznie coś czuły, to nie mają na te odczucia żadnej ochoty - nie leży to w ich kręgu zainteresowań (nieważne z jakiego powodu i tak wszystkich chcieliby leczyć na siłę, a po co, skoro właśnie z tym czują się dobrze i nikomu nie robią nic złego?). Tak łatwiej byłoby określić się osobom jako aseksualne i znaleźć swoją niszę społeczną. Na przykład ja podpisałabym się pod kategorią aseksualności psychicznej.
Awatar użytkownika
NAIRIN
AS gaduła
Posty: 410
Rejestracja: 15 lip 2005, 08:14
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Re: aseksualno¶æ a zachowania typowo seksualne ???

Post autor: NAIRIN »

Tak rzeczywiście podejście, jakie reprezentuje Kruk jest jedyne w swoim rodzaju. Ale podejrzewam, że gdyby wgłębić się w historię każdego z nas, okazałoby się, że opowieści te są równie niesamowite i jedyne w swoim rodzaju.

Mam pewną teorię odnośnie podejścia, jakie reprezentuje Kruk. Zauważcie, że jest to typowo kobiece podejście. Zwrócił mi na to uwagę znajomy i uważam, że ma racje. W zasadzie można powiedzieć, że większość kobiet jest aseksualna, ale w dziwny sposób. Seks mógłby dla nich nie istnieć i nie byłoby to tragedią, ale jak już ten seks jest to ok i może nawet być przyjemnie. Zdecydowana mniejszość kobiet odczuwa seks jako potrzebę fizjologiczną. Jest to charakterystyczne dla mężczyzn. Kobiety są trochę inaczej skonstruowane i nie mają aż takich potrzeb fizjologicznych (oczywiście są wyjątki) jak mężczyźni. Osobiście uważam, że Kruk ma typowo kobiece podejście do spraw seksu.

Na marginesie, rozmawiam czasem na tema aseksualizmu z przyjacielem, który jest jak najbardziej seksualną jednostką. Im więcej mu opowiadam, tym bardziej jest załamany. Bo nagle okazuje się, że większość kobiet jest aseksualna. Właśnie w taki sposób, jak Kruk.

Shadow, napisz coś o swojej teorii aseksualizmu
Awatar użytkownika
Shadow
ASiołek
Posty: 56
Rejestracja: 3 lut 2006, 19:49

Re: aseksualno¶æ a zachowania typowo seksualne ???

Post autor: Shadow »

Aby nie gnębić już więcej Kruka, może zakończę tą dyskusję wokół niego, tą oto uwagą; cały problem o którym pisałem wcześniej polega na tym, że jako mężczyzna po prostu nie może mieć kobiecego stosunku do sprawy. Co prawda może mieć kobiece poglądy, ale nie może ich przekładać na sferę praktyki w trakcie stosunku. Ujmę to najprościej jak tylko potrafię. Mężczyzna nie może/nie jest w stanie odbyć stosunku z kimkolwiek i jakkolwiek kilka razy z rzędu, nie mając na to jednocześnie ochoty. Jest to technicznie niemożliwe. Sytuacja, której mężczyzna może rozpętać Krukowskie "seksualne piekło", ale jednocześnie nie ma na to ochoty, jest wewnętrznie sprzeczna i się wyklucza. To tak jakby (znów ten nieszczęsny przykład) ktoś strasznie chciał iść do toalety, ale jednocześnie tego nie robił, twierdząc, że to wymaga zbyt dużo wysiłku by do niej dotrzeć, więc nie chce mu się ruszać z miejsca, tym bardziej, że artykuł który właśnie czyta jest dość ciekawy. Wiem, że może to być trudne do zrozumienia dla kobiet, które nie odczuwają tego typu potrzeb, dlatego chętnie zastanowię się nad wszystkimi uwagami w tej kwestii, o ile takowe się jeszcze pojawią.

Kwestia druga – naturalny aseksualizm większości kobiet. Co prawda nie mam wglądu w kobiece odczucia, mam natomiast wgląd w literaturę, internetowe bazy ogłoszeń, oraz życie towarzyskie w niektórych kosmopolitycznych stolicach europejskich, i muszę przyznać, że nigdy bym nie wpadł na pomysł, że kobiety są generalnie nie zainteresowane seksem, a przynajmniej, że większość z nich nie jest. Nie będę w tym miejscu tego wątku rozwijał, ponieważ i tak będę musiał do niego powrócić przy okazji mojej "teorii aseksualności". Do przemyślenia pozostawię w tym miejscu jedynie małą dygresję – na tym, aseksualnym forum, jest zarejestrowanych niecałe 100 osób. Popatrzcie natomiast ile użytkowniczek korzysta z serwisów typowo erotycznych, bądź wszelkiej maści tego typu czatów, nie wspominając już o tym, co one potrafią tam wypisywać... :oops: I nie bieżcie pod uwagę jedynie Polski, gdzie występuje jeszcze zacofanie w dostępie do Internetu (a przynajmniej prywatnym dostępie), ale takie kraje jak Francja, Anglia, czy Niemcy.

Jeśli chodzi o propozycję Enessis, co do podziału asów w ten czy inny sposób. Osobiście nie uważam za konieczne segregowanie ludzi podających się za aseksualnych, według tego czy innego kryterium. Uważam tak, ponieważ taki podział spełnia głównie funkcje organizacyjno-porządkowe, nie przyczynia się natomiast w cale do odpowiedzi na najważniejsze pytanie, jakim jest mechanizm powstawania aseksualizmu, czyli po prostu na czym on polega. Można tą sytuację porównać do porządkowania skarpetek w szufladzie. Mamy tu różne możliwości. Możemy je po prostu wrzucić byle jak. Możemy je też posegregować wg koloru, czy materiału, z jakiego zostały zrobione. Możliwy jest też podział ze względu na rozmiar, stopień ich zużycia, czy ich grubość. Każdy z tych podziałów ma sens, o ile spełnia jakąś funkcje, np. pomaga szybko znaleźć odpowiednią parę ze względu na dane kryterium. Jakkolwiek byśmy ich jednak nie podzielili, nigdy nie uzyskamy tą drogą odpowiedzi na pytanie, dlaczego skarpetka jest skarpetką i skąd skarpetki się biorą.

Kurczę, znów się rozpisałem za bardzo i nie starczy mi czasu na "teorię aseksualności" w całości. Może napiszę choć wprowadzenie, które samo w sobie może być dobrym wstępem do dyskusji, dzięki której mam nadzieje przybliżymy się choć trochę wspólnymi siłami do istoty problemu.

Kilka postów wstecz, możemy znaleźć spór pomiędzy Nairin i WendyKroy wokół istoty aseksualizmu na tle problemu masturbacji czy jakichkolwiek innych, tzw. zachowań seksualnych. Spór generalnie sprowadzał się do tego, czy ktoś wykazujący jakiekolwiek zachowania seksualne, może być asem. Nairin argumentuje, że jeżeli ktoś odczuwa choćby od czas do czasu taką potrzebę, to kwestia ta tak naprawdę nie jest tej osobie całkowicie obojętna. I nie ważne jest, czy osoba ta zaspokaja tą potrzebę poprzez kontakt fizyczny z drugą osobą, czy też poprzez autoerotyzm, ponieważ w obydwu sytuacjach muszą pojawić się: napięcie seksualne, podniecenie, marzenia erotyczne i przyjemność z nich płynąca, a to są, wg tego argumentu, typowe cechy seksualizmu. I szczerze pisząc trudno tu zarzucić Nairin jakiś błąd w rozumowaniu. Rzecz jednak wcale nie jest tak prosta. Wendy, a za nią Ardelia, pytają, co mają w tej sytuacji zrobić zdrowi mężczyźni, którzy muszą wszyscy, bez wyjątku, odczuwać popęd seksualny, niezależnie czy uważają się asów, czy też nie. No bo gdyby jednak mężczyzna nie odczuwał żadnego popędu w ogóle, to oznaczałoby to niedorozwój, bądź niewłaściwe funkcjonowanie jego narządów i organów płciowych, z czym niezwłocznie należałoby się zgłosić do lekarza, a nie pisać na forum aseksualnym.

Tak więc powyższy spór nie doczekał się na razie rozstrzygnięcia. Powodem tego moim zdaniem jest niewłaściwe rozumienie seksualności w ogóle. Powszechnie uważa się, że zachowaniem seksualnym człowieka steruje jeden czynnik, który bywa nazywany instynktem, popędem płciowym itp.. Według tego poglądu, człowiek pozostaje aseksualny do okresu dojrzewania, po czym nagle pojawia się popęd płciowy, będący wynikiem produkcji hormonów (czy czego tam jeszcze), który prowadzi bezpośrednio do chęci kontaktów seksualnych, z przedstawicielami płci przeciwnych. Tak więc mamy jeden czynnik który jest odpowiedzialny za całe to zamieszanie. Jeśli tak postawimy sprawę, nic dziwnego, że aseksualizm może polegać tylko na braku występowania popędu. Nie odczuwać chęci do seksu z 2 człowiekiem = nie mieć popędu – oto prosty wniosek, jaki stąd płynie.

Niestety w tej chwili nie mam już czasu ciągnąć tego wątku do końca, więc zasugeruje wam na razie kilka kwestii do przemyślenia.
1. Czy to popęd płciowy decyduje o orientacji płciowej?
2. Czy orientacja jest w ogóle w jakiś sposób zależna od występowania popędu płciowego?
3. Czy o tych kwestiach decyduje 1 czynnik czy może 2 różne?
4. Czy podniecenie seksualne z jakiejś biologicznej konieczności musi być koniecznie powiązane z aktem seksualnym 2 ludzi?
5. Co decyduje o tak wielkiej różnorodności upodobań seksualnych wśród osób heteroseksualnych, choć wszyscy doświadczają tego samego popędu, tego samego mechanizmu?

Pomyślcie o tym trochę, jeśli macie na to ochotę i podzielcie się swoimi uwagami. Następnym razem spróbuję napisać co ja o tym myślę, choć mam nadzieję, że wasze uwagi pomogą mi spojrzeć na tą kwestię głębiej, zanim cokolwiek napiszę.
Kruk
ASiołek
Posty: 57
Rejestracja: 29 wrz 2005, 22:59

Re: aseksualno¶æ a zachowania typowo seksualne ???

Post autor: Kruk »

Chyba powinienem wyjaśnić sprawę magicznego guzika.
Jestem seksualnie całkowicie sprawny i gotowy do współżycia nie mam z tym problemów.
Jednak żeby to zrealizować muszę być z kobieta żeby być z kobietą musi mi ona odpowiadać mentalnie.
Jeżeli będę z kobietą to jej temperament seksualny nie ma dla mnie dużego znaczenia, dostosuje się do jej potrzeb (niezależnie od tego czy potrzeby jej będą zerowe czy max).
Mówiąc prościej ----- myślę głową a nie ***.
Seks nie jest dla mnie tak ważny żebym kierował się nim przy wyborze partnerki.
Można to nazwać celibatem lub antycelibatem-------obydwie opcje są dla mnie dopuszczalne i łatwe do zrealizowania.
Standardowy facet może podrywać kobiety wyłącznie dla seksu. W moim przypadku jest to niemożliwe. Dla mnie to strata czasu, znam lepsze rozrywki.
Standardowy facet jeżeli kobieta go podrywa to zareaguje prawidłowo i da się zaciągnąć do wyra bez problemów. Ja zrezygnuje z znajomości jeżeli kapnę się że jedyne co mógłbym robić z ta dziewczyną to seksić się.
Mogę przebywać z kobietą która mi odpowiada mentalnie i wtedy mogę z nią być fizycznie blisko, albo tego nie robić.
A odwrotnie nie jest to możliwe ------jeżeli mentalnie mi nie odpowiada -----nie będę z nią fizycznie ------strata czasu -----mam ciekawsze zajęcia itp.
Ja nie kontroluje swojego popędu na zasadzie że mogę go odłączyć za naciśnięciem guzika.
On jest, ale realizacja jego jest kierowana przez mózg na tyle silnie że została zepchnięta na odległe miejsce---- że nie jest dla mnie bardzo istotna.
Jeżeli mnie przyciśnie to po prostu rozładuje się w prosty sposób i tyle ---przecież nie jestem kimś kto ślubował czystość czy inne tego typu bzdury.
Widocznie nie czytałeś moich postów od początku ----ja na tym forum nie jestem dlatego że mam problem z seksem. To co próbuję sobie wyjaśnić jest odległe od seksu o parseki.
A specyficzne podejście do seksu jest tylko następstwem mojego sposobu myślenia.
Ja czytam posty i mam nadzieje że znajdzie się ktoś kto myśli podobnie i trafi na to forum ---ja go wyczaję i z nim pogadam. Wiem że tacy jak ja istnieją i nie znajdą forum dla siebie ( nie istnieje takie forum) a tu może ich przyciągnąć to proste zdanie ------ jest tysiąc rzeczy ciekawszych niż seks, seks to strata czasu, powielanie gatunku zostawmy innym sapinsom ( nie zajmujmy się głupotami).
A tak poza tym to czasami przeczytam cos na forum co mi da potężnego kopa do myślenia, stało się tak 2 razy. Ostatnio Magddda dała mi kopa i obserwuje forum co z tego wyniknie.
Awatar użytkownika
Shadow
ASiołek
Posty: 56
Rejestracja: 3 lut 2006, 19:49

Re: aseksualno¶æ a zachowania typowo seksualne ???

Post autor: Shadow »

Drogi Kruku. Widzę, że nie zrozumiałeś dokładnie, o co mi chodziło z tym guzikiem. Jest to dla mnie kolejna nauczka, że to, co wydaje się jasne z mojego punktu widzenia, wcale nie musi być takie z czyjegoś innego i vice versa. Tak więc po kolei. Twoje posty czytałem na długo zanim zdecydowałem się przystąpić na niniejsze forum, podobnie jak wszystkie inne (no może za wyjątkiem tych rozrywkowych). Nie miałem zatem wątpliwości, co do twojego stosunku do tematu, który wyjaśniłeś skrupulatnie w tak wielu postach. Dlatego właśnie nie tylko nie podejrzewałem Cię o aseksualność, czy jakieś dysfunkcje, ale także nie miałem zamiaru polemizować z twoimi odczuciami i postawami, które kryją się przecież w twoim umyśle, a nie w moim. Jedynie, o co mi chodziło, to oto, że wyjaśniając swój stosunek do seksu, wplątałeś się w moim odczuciu w pewną sprzeczność. Aby ten wątek zakończyć, spróbuję raz jeszcze wyjaśnić, na czym owa sprzeczność według mnie polega. Otóż fakt, że potrzebujesz mentalnie dopasowanej partnerki jest jak najbardziej zrozumiały. Nie jest sprzecznym również pozycjonowanie wyżej odpowiedniej relacji z partnerką, czy jej charakteru, w stosunku do kontaktu fizycznego. Całkowicie rozumiem, że nie jesteś zainteresowany kontaktem z kimś nie odpowiadającym Ci mentalnie i fakt, że za żadne skarby nie chcesz seksu z taką osobą, spotyka się z moim całkowitym zrozumieniem. Problem pojawia się dopiero, gdy już spotkasz tą jedyną. Aby zobrazować całą sytuację, załóżmy, że istnieją 2 idealnie odpowiadające Ci mentalnie kobiety. Obydwie są równie wspaniałe z tą jednak różnicą, że pierwsza nie chce seksu w ogóle, druga natomiast nie potrafi żyć, nie robiąc tego 5 razy dziennie. Według tego, co piszesz, jesteś w stanie dostosować się do wymagań obydwu dam, gdyż sam preferencji w tym względzie nie posiadasz lub nie są dla Ciebie istotne. I dopiero w tym miejscu pojawiam się ja ze swoimi wątpliwościami. Nie wcześniej. Otóż aby sprostać wymaganiom pierwszej kobiety, mężczyzna nie potrzebuje wielkiego temperamentu, czy jak kto woli - libido. W przypadku naszej drugiej kobiety, duuuuży temperament jest niezbędny. Szczególnie, gdyby mężczyzna chciał utrzymywać takie tempo zbliżeń w dłuższym przeciągu czasu. Można to porównać do 2 samochodów, z których jeden "wyciąga" 120km/h, a drugi 250km/h. Ktoś o małym temperamencie nie sprosta wymaganiom demonicy seksu, tak jak pierwszy samochód nie pojedzie np. 220km/h, niezależnie od tego, jak bardzo jego właściciel by się starał. Wniosek z tego, że nasz Kruk musi być facetem o dużym temperamencie, bo tylko w ten sposób może brać pod uwagę możliwość sprostania tej drugiej. W tym miejscu, ktoś zniecierpliwiony całym tym wywodem, może zapytać: i gdzie tu problem? Przecież jeśli ktoś może jechać 250km/h, to równie dobrze może też zwolnić do 20km/h, dostosowując się do sytuacji. Sęk w tym, że tu ucina się porównanie z samochodami. Duży temperament z biologicznej konieczności będzie wpływał na ocenę tego, jak ważny seks w tej czy innej postaci jest dla danego delikwenta. To tak jak np. z pragnieniem. Jeśli bardzo chce mi się pić, mogę co prawda siłą woli ograniczać dalej spożycie jakiegokolwiek płynu, niemniej organizm wymusza na mnie myślenie o piciu, uniemożliwiając skoncentrowanie się na innych rzeczach, dopóki tego pragnienia nie zaspokoję. Paradoksem biologicznym byłoby odczuwanie pragnienia i brak chęci do jego zaspokojenia. Sprzeczność w tekście Kruka polega więc na tym, że zakłada współwystępowanie dużego temperamentu i jego kompletnego uśpienia do czasu kiedy będzie potrzebny, jeżeli w ogóle będzie potrzebny. Tego właśnie dotyczyło porównanie do magicznego guzika. Wynika z tego, że poglądy Kruka decydują o jego stosunku do seksu, a ten stosunek steruje zachowaniami i odczuwanymi potrzebami. Jest to dosłowne odwrócenie naturalnego porządku rzeczy. Doświadczenie uczy nas, że organizm potrafi zdeterminować nasze odczucia co jest dla nas w danej chwili ważne, a co nie. Nie ma możliwości, aby duży temperament nie wpływał na pozycjonowanie określonych zachowań seksualnych w stosunku do innych rzeczy, podnosząc wydatnie znaczenie tych pierwszych. To nie nasze poglądy kształtują nasze potrzeby, a nasze potrzeby determinują nasz stosunek i poglądy. Oczywiście gdy już mamy pogląd, może on wpływać na nasze postępowanie, a także przyczynić się do wypierania pewnych zachowań. Nie jest natomiast w stanie wyprzeć silnej biologicznej potrzeby, może co najwyżej zmienić sposób jej zaspokojenia.

Aby nie stawiać sprawy na ostrzu noża, dodam, że nie sugeruję jak naprawdę sprawy się mają w przypadku Kruka. Całe to zamieszanie może być jedynie efektem nie chcącego wyolbrzymienia pewnych kwestii przez Kruka, zwykłej pomyłki w doborze słów, bądź nie podzielenia się wszystkimi sekretami (co jest oczywiście zrozumiałe), które w zasadniczy sposób mogą zmieniać ocenę sytuacji. A może też ja jestem w błędzie i może faktycznie istnieją jednostki, które potrafią siłą woli determinować funkcje biologiczne. Wszystko jest przecież możliwe.

Napisałem o tym wszystkim nie po to, aby udowadniać czy wmawiać coś Krukowi, czy aby czynić wobec niego jakieś pikantne uwagi. Pomyślałem jedynie, że np. młode kobiety mogą zostać niechcąco wprowadzone w błąd, myśląc, że oto są na świecie mężczyźni, których potrzeby seksualne mogą być elastycznie dostosowywane do potrzeb partnerki, a cały ten mechanizm wynika wprost z ich światopoglądu.
malima
gimnASjalista
Posty: 19
Rejestracja: 22 lut 2006, 15:57

Re: aseksualność a zachowania typowo seksualne ???

Post autor: malima »

prku pisze:witam
mam kilka pytań mam nadzieję że zdobędę na nie odpowiedzi, a mianowicie:
Odpowiadam za siebie i z mojego punktu widzenia ;)
prku pisze:czy człowiek aseksualny moze doznawać odczuć typowo seksualnych fizycznie tzn np wzwód, czy wzrost wrażliwośći na dotyk(czyli podniecać się np na widok filmu czy zdjęć <chodzi mi o materiały standartowe dla danej orientacji, nie o zboczenia typu zoofil> )?
wzwód mi z pewnoscia nie grozi ;) filmy ani zdjecia na mnie nie dzialaja a dotyk jest mily lub bardziej mily albo nie mily w kazdym razie nie prowadzi mnie do porzadania fizycznego.
prku pisze:czy jesli człowiek masturbuje sie od czasu do czasu to czy może o sobie mysleć jako o osobie aseksualnej?
Ciezko mi odpowiedziec na to pytanie dla mnie to jest najwieksza strata czasu.

prku pisze:czy jesli osoba próbowała kiedyś się przemóc i np skorzystała z usług "agencji modelek" to robi to z niej osobę seksualną ?
Nie jak najbardziej nie. To na zasadzie czy jak lesbijka przespi sie raz z facetem bedzie hetero.
prku pisze:czy niecheć do bliższych kontaktów uczuciowych z osobami przeciwnej płci to objaw aseksualności( nie chodzi mi o niechęć spowodowana np gwałtem itp)?
Tak jak ktos wyzej napisal patrz moze homoseksualizm.
prku pisze:czy niskasamoocena swojej seksualności (tzn jestem nieatrakcyjny, we mnie nie da się zakochac , co ja ma do zaoferowania jemu czy jej) moze byc powodem "przejścia" na aseksualność?
Nie, nie sadze to bylby juz jakis psychologiczny kompleks a wydaje mi sie ze nie na tym aseksualizm polega.
prku pisze:czy osoba aseksualna (w przypadku gdy juz wiemy ze taką jest) jest poprostu nieudacznikeim zyciowym który nnie umiał sobie znaleźdź kogos z kim by mógł być ?
A co ma piernik do wiatraka? ;) jezeli jest nieudacznikiem i nawet zyje sam to jestem pewna ze pragnie seksualnego zwiazku z druga osoba.
prku pisze:czy osoba aseksualną jest ktoś kto nie dąży do kontaktów seksualnych, intymnych związków i powodem tego jest fakt że uważa ze to strata czasu i kasy (wszelkie podchody, i kombnacje) oraz woli być uniezależniony choćby od tej drugiej połowy?
Seksu nie kupowalam nigdy, a dla mnie to raczej strata zdrowia na zmuszanie sie do czegos co jest dla mnie nie przyjemne. W zwiazku emocjonalnym tez mozna sie uzaleznic jeszcze bardziej wiec to ostatnie tez odpada raczej praktykuje nieuzaleznianie sie niezaleznie od sytuacji.
Awatar użytkownika
Ardelia
ciAStomaniak
Posty: 507
Rejestracja: 18 lut 2005, 15:21
Lokalizacja: ~ moja planeta ~

Re: aseksualno¶æ a zachowania typowo seksualne ???

Post autor: Ardelia »

Shadow pisze:jeżeli zdefiniujemy aseksualizm, jako brak popędu w ogóle...
oczywiscie, mozna konstruowac rozne definicje oparte na roznych teoriach. przypominam jedynie, ze wg. AVEN aseksualnosc to brak pozadania, a niekoniecznie brak libido. :)
Shadow pisze:może faktycznie istnieją jednostki, które potrafią siłą woli determinować funkcje biologiczne.
tak, na pewno. najslynniejszy przyklad to oczywiscie ascetycy w indiach, lecz samo-zaprogramowanie wydaje sie calkiem osiagalne rowniez dla osob bardziej "swieckich", sadzac po sukcesie NLP i roznych technikach medytacyjnych.
(nie o to tu chodzi, lecz bywa rowniez ze poglady & psychika nieswiadomie wplywaja na biologie czlowieka, patrz n.p. objawy psychosomatyczne).

sytuacja Kruka wydaje mi sie po prostu przykladem kogos, ktory "moglby, ale nie musi".
Ardelia
"We are not amused." ;)
~ milosc jest ponad seksem ~

mysle ze ludzie sa bardzo indywidualni i moga ksztaltowac siebie i swoje zycie. nie tlumaczylabym wszystkiego biologia. ~ maneki neko ~
Awatar użytkownika
Shadow
ASiołek
Posty: 56
Rejestracja: 3 lut 2006, 19:49

Re: aseksualno¶æ a zachowania typowo seksualne ???

Post autor: Shadow »

Ja z kolei pragnę przypomnieć, że wycinając pojedyncze zdania z czyjegoś tekstu, należy się dobrze zastanowić, co się robi, bo łatwo wówczas o wypaczenie ich sensu poprzez wyrwanie ich z kontekstu. W ten właśnie sposób tworzy się manipulacje, w czym celują szczególnie politycy. W ten także sposób tworzy się też manipulacje nieświadome, gdy niedokładnie czytamy tekst lub go źle rozumiemy. Dlatego też, osobiście takich trików z cytowaniem wole niestosować jeśli nie jest to naprawdę konieczne, bo łatwo tu o pomyłkę.

Pragnę tu podkreślić, że osobiście nie jestem specjalnie zainteresowany definiowaniem aseksualności. Ja jestem jedynie zainteresowany teorią aseksualności, która potrafi wskazać jej przyczynę lub przyczyny. Definicja to tylko czysto analityczne, usystematyzowane ujecie tego, co już wiemy. A my właśnie nie wiemy, co jest tu przyczyną, dlatego wymyślne definicje są tu funta kłaków warte. Jak sama słusznie zauważasz, aby sformułować definicję potrzebujemy jakiejś teorii. Nie rozumiem zatem dlaczego Ty, Ardelio, podchodzisz do AVEN'owskiej definicji jak do jakiegoś autorytetu, skoro nawet nie wiemy na podstawie jakiej teorii ktoś ją usnuł. Jeśli być konsekwentnym, to do końca. Jeżeli na AVEN nie ma żadnej teorii, wskazującej na przyczyny aseksualności, to cała ta definicja jest tyle samo warta, co jakakolwiek inna i nie ma sensu się na nią powoływać, jak na jakąś wyższą instancję.


Widzę, że pojęcie determinowania funkcji biologicznych nie zostało należycie zrozumiane. Mnie chodziło o dowolne kierowanie swoimi funkcjami biologicznymi według własnego uznania. Nie chodziło mi o ograniczone wpływanie na pewne funkcje, tyle to i ja potrafię. Wystarczy, że wstrzymam oddech na trochę, by zmniejszyć tętno/częstotliwość bicia własnego serca. Nie potrafię go jednak zatrzymać, nie potrafię zmienić kierunku obiegu krwi, nie potrafię urosnąć według zachcianki, czy też zatrzymać proces starzenia. I nie sądzę aby takie rzeczy potrafili najcudowniejsi mnisi buddyjscy, ascetycy indyjscy, o instruktorach NLP nie wspominając. Objawy psychosomatyczne też nie ukazują mojej kontroli nad biologią, bo przecież ich cechą jest właśnie niekontrolowalność. Rozumiem, ze Tobie chodziło raczej o wskazanie przykładów na to, że umysł może wpływać na ciało. No i racja, bo niby czemu nie. Ja nie jestem dualistą psycho-fizycznym, więc nie widzę w tym żadnej sprzeczności czy problemu nie do przezwyciężenia. Nie oto mi jednak pierwotnie chodziło.


Niestety z przykrością muszę zauważyć, że mój tekst pomimo podwójnego podejścia, nie został przez wszystkich zrozumiany. Spróbuję może raz jeszcze, krótko i na tzw. chłopski rozum. Stosunek seksualny wygląda zupełnie inaczej z perspektywy kobiecej, a inaczej z męskiej. Kobieta może nie chcieć, ale mimo wszystko może się oddać mężczyźnie np. z miłości. To niestety nie działa w drugą stronę. Mężczyzna, aby odbyć stosunek musi się podniecić. Inaczej nic z tego nie wyjdzie. Jak już się podnieci, to musi mieć na to ochotę, bo podniecenie jest z ochotą ściśle powiązane (upraszczając można by powiedzieć, że to jedno i to samo). To tak jak z pragnieniem. Jeśli odczuwam pragnienie, to chce mi się pić. Nie mogę odczuwać pragnienia i nie mieć ochoty się napić. To byłoby z biologicznego punktu widzenia bez sensu. Teraz druga kwestia. Aby mężczyzna mógł być zdolny do częstych kontaktów seksualnych z tą samą partnerką w długim przeciągu czasu, musi mieć duże libido, które przejawia się łatwością w podniecaniu się przy byle okazji. A działa to w ten sposób, że widząc swoją partnerkę, co raz doznaje podniecenia i jest to reakcja niekontrolowana. Jeżeli takim osobnikiem targają co chwila tak silne namiętności, to niepodobieństwem byłoby zakładać, że seks nie gra dla niego żadnej roli. Cała sytuacja wygląda natomiast odwrotnie, gdy mamy do czynienia z osobnikiem o niskim libido. Ten potrafi dość łatwo kontrolować swoje popędy, może je bez większego trudu powstrzymywać, a nawet nie mieć specjalnej ochoty na seks. Może sobie zracjonalizować, że seks nie jest dla niego istotny i konieczny. Mimo wszystko będzie nadal zdolny do kontaktów z partnerką, ale stosunkowo rzadkich. Zrobi to np. 2 razy w tygodniu i koniec. Nawet najszczersze chęci i największa miłość mu nie pomoże stanąć na wysokości zadania, jeśli partnerka będzie żądać więcej i więcej. Podsumowując, mamy 2 możliwości;
1-Duże libido, duża potencja, możliwość częstych kontaktów, ale też odczuwanie silnych potrzeb w sferze seksu, które z pewnością odbiją się na stosunku do niego.
2-Małe libido, mała potencja, brak możliwości i chęci do częstych kontaktów, małe potrzeby, które można łatwo kontrolować, nie traktowanie seksu jako bardzo ważnego elementu związku.

Nie sposób połączyć silnego libido ze stosunkiem do seksu kogoś, kto nie odczuwa takich potrzeb. Sprzeczność tkwi w tym, że nie można nie chcieć czegoś, czego się chce, podobnie jak nie sposób chcieć czegoś, czego się nie chce, bo to po prostu bez sensu.

Dla mężczyzny móc oznacza chcieć. Jeżeli nie chce, to też nie może, bo nie jest w stanie. Błędem jest tutaj rozumienie słowa "móc" jak np. w sytuacji, gdy ktoś może/jest zdolny do pójścia do sklepu dzisiaj, ale tego nie robi, bo mu się nie chce/nie ma ochoty. Słowo to samo a sens zupełnie inny. Chcieć w pierwszym przypadku jest warunkiem koniecznym tego, aby móc, natomiast w drugim nie ma pomiędzy nimi takiej współzależności. Myślę, że już wystarczy dywagacji na ten temat i tak już zostało napisane za dużo i to oczywiście za moją sprawą. Znudzonych przepraszam, a w szczególności Kruka. Nie chcę już więcej pisać o Tobie niejako za twoimi plecami.
Awatar użytkownika
Ardelia
ciAStomaniak
Posty: 507
Rejestracja: 18 lut 2005, 15:21
Lokalizacja: ~ moja planeta ~

the cytat is your friend ;)

Post autor: Ardelia »

widze, ze doszlo do szeregu nieporozumien. :)
kilka wyjasnien na poczatek: nie pisze ani nie mowie plynnie po polsku, dlatego staram sie ograniczyc dlugosc swoich postow, inaczej musze doslownie siedzic godzinami ze slownikiem w reku. rowniez dlatego stosuje cytaty, poniewaz w trakcie podsumowania tresci czyjes innej wypowiedzi we wlasnych slowach jeszcze latwiej przekrecic cos niechcace.
tak wiec cytowanie jest dla mnie niezbedne do szczerej komunikacji, to zaden trik manipulacyjny. :)
po drugie, selektywne cytowanie stanowczo zwieksza czytelnosc postow. cytowanie postow w ich calosci szybko stwarza ogromny bajzel (plus niepotrzebnie zwieksza pliki w bazie danych), a dlugie posty bez cytatow trudno czytac, kiedy przelewaja sie one na kilka stron.
tyle o cytowaniu.

dokoncze reszte, kiedy bede miala kilka godzin wolnych...
narazie trzeba tu doporowadzic porzadek techniczny - jesli bogowie dadza. trzymajcie mi kciuki. *g*
Ardelia
"We are not amused." ;)
~ milosc jest ponad seksem ~

mysle ze ludzie sa bardzo indywidualni i moga ksztaltowac siebie i swoje zycie. nie tlumaczylabym wszystkiego biologia. ~ maneki neko ~
Kruk
ASiołek
Posty: 57
Rejestracja: 29 wrz 2005, 22:59

Re: aseksualno¶æ a zachowania typowo seksualne ???

Post autor: Kruk »

Chyba wiem co myślisz- chodzi ci o to że człowiek postępuje zgodnie z instynktem i nie istnieje możliwość zmiany instynktu przez samego zainteresowanego. Żądza , głód , sen , strach itp. nie można tego zneutralizować -------zgadzam się nie mam na to wpływu nie kontroluje tego i nie mogę tego „wyłączyc”.
Jeść , spać, wydalać--- muszę to robić (choćbym nie wiem jak nie chciał to nie mam wyboru-będę to robił).
A z seksem nie jest tak samo mogę go sobie darować, bo nie jest mi potrzebny do życia.
Napiszę to najprościej jak potrafię---------jak byłem piękny i młody nie wykazywałem zainteresowania dziewczynami, a tym bardziej seksem. Znajomi widzieli to i mówili że coś jest ze mną nie tak. Zdarzało się że byłem z dziewczyna, gadałem z nią, przebywałem: ale nie myślałem o niej w kategoriach seksualnych.
Znalazła się jedna dziewczyna nadzwyczaj uparta i z nią ożeniłem się ----jak łatwo się domyśleć swoje małżeńskie obowiązki wykonywałem ( odrabiałem pańszczyznę w łóżku).
Ja nie wiem czy mam libido na poziomie 1% czy 99% (nigdy w to nie wnikałem).
Chodzi o to że stosunek jest czynnością zajmującą czas, który możesz wykorzystać w inny ciekawszy sposób( 1000 sposobów).
Chodzi o to że orgazm trwa sekundy - a czas i energia na to poświęcona jest kilkadziesiąt razy większa--------ekonomia pokazuje na nieopłacalność tego procesu ( skóra nie warta wyprawki).
Jeżeli jestem z kobietą to muszę iść na kompromisy, jeżeli mi zależy na niej to seksualnie dopasuje się do niej, niezależnie od wysokości jej wymagań.
Czy mam sposób widzenia seksu „kobiecy” ? z zewnątrz tak to wygląda ale powody dla których tak robię są inne.
Popatrz na facetów zdradzających swoje partnerki, na takich co podrywają laski wyłącznie w celu wiadomym i na takich co płacą za te usługi.
Między mną a nimi jest pewna różnica i ktoś kto układał definicję asa zauważył je i ułożył w taki a nie inny sposób (może nie do końca najlepiej)
Co to jest opłacalność lub nieopłacalność ?
Nie opłaca mi się : oglądać meczy, pić alkohol, chodzić na imprezy, mieć dzieci itp.-------bardzo smutne zajęcia.
Znany polarnik Marek Kamiński idzie na biegun na piechotę ------- i to jest fajne i to jest opłacalne ( mi się to bardzo podoba)------i gdzie tu sens, instynkt opłacalność?.
Nie da się wytłumaczyć wszystkich ludzkich zachowań instynktem.
Taka małpa ma 98,5% zgodności genów z człowiekiem ----mój praprzodek siedział na drzewie i jadł banany i miał identyczny instynkt z moim.
Te 1,5% różnicy i to że ludzie mają świadomość powoduje zachowania nie zawsze zgodne z instynktem który mamy od praprzodka.
Człowiek ma wpisany w instynkt agresje na najwyższym poziomie jaki istnieje---nie ma szans z nami stawać w szranki tyranozaur, wilk, aligator itp. walczymy dla zysku a nawet dla zabawy ( boks, sztuki walki, łowiectwo). Jednak ja nie jestem agresywny ----bo nie mam takiej potrzeby (olewam sport, rywalizację, walkę o władzę itp.)-------ale gdy zajdzie potrzeba to będę walczył---instynkt zabójcy zadziała----- jakiś przykład ?
Idę nocą przez park w moją stronę idzie 10 kolesi z siekierami ( pewnie zbierają datki na czerwony krzyż ).
Przypadkiem mam przy sobie karabin maszynowy z taśmą 200 sztuk amunicji.
Jak myślisz co zrobię? Tak właśnie ------przerobię tych 10 wolontariuszy na karmę dla psów.
I to jest to o czym wiem, mam instynkt i świadomość raz działa jedno raz drugie.
Jak mam możliwość nie będę zabijał ,ani zabiegał o seks, jak będę zmuszony zrobię jedno i drugie.
Awatar użytkownika
Shadow
ASiołek
Posty: 56
Rejestracja: 3 lut 2006, 19:49

Re: aseksualno¶æ a zachowania typowo seksualne ???

Post autor: Shadow »

Widzę, że chyba poniosłem całkowitą porażkę w próbie wytłumaczenia, o co mi właściwie chodzi, w tym ciągnącym się już nadmiernie wątku. Nie wiem, czy ktokolwiek ma jeszcze ochotę na czytanie moich niezrozumiałych dywagacji, niemniej, tak na wszelki wypadek, może dam sobie jeszcze jedną szansę. To, co Kruk powyżej napisał jest fajne, z tym tylko, że zupełnie niepotrzebne, gdyż powtarza dosadnie to, co zostało już przez niego powiedziane wielokrotnie, a ponadto mylnie zakłada, że chodziło mi o instynkty. Jeśli już jesteśmy przy instynktach, to ich wyodrębnienie w ludzkich zachowaniach, oraz ich wpływ na te zachowania, jest dość złożony, a nie prosty. Nie w tym jednak rzecz, mnie chodziło o coś bardziej subtelnego. W moim już chyba 4 podejściu, spróbuję wyrazić się precyzyjniej, mniej abstrakcyjnie, a miejscami bardziej kolokwialnie.

Aby zrozumieć, że niemożliwością jest zdolność mężczyzny do częstych kontaktów seksualnych pomimo braku zainteresowania tym tematem z jego strony, potrzebne jest uświadomienie sobie 2 rzeczy, a mianowicie; co to jest podniecenie i co to jest zdolność do podniecania się.

1. Aby odbyć stosunek seksualny, w przeciwieństwie do kobiety, mężczyźnie pewna część ciała musi, pisząc kolokwialnie, "stanąć". Mam nadzieję, że ten brzemienny w skutki fakt "biologiczno-anatomiczny", jest dla wszystkich zrozumiały i niema co do tego najmniejszych wątpliwości. Jeżeli ta część ciała nie "stanie",nie będzie w stanie wypełnić swojej anatomicznej powinności, niezależnie od tego jak jej właściciel by się starał i co by tam nie kombinował. Zatem pytanie brzmi; co jest konieczne, aby mężczyzna mógł stanąć na wysokości zadania? Odpowiedź brzmi: podniecenie. To podniecenie jest właśnie przyczyną, dla której ów część ciała "prostuje się". Tak więc kluczem całej zagadki w punkcie 1, jest zrozumienie stanu podniecenia. Aby się nad tym zastanowić, wcale nie trzeba pozostawać w kontekście seksu. Podniecenie bowiem, oznacza fascynację, zainteresowanie, podekscytowanie, chęć kontaktu z obiektem podniecenia, skupianie na czymś swojej uwagi, marzenia o czymś, odczuwanie ochoty na coś, silną ochotę na zrobienie czegoś, co nas fascynuje. Odczucia podniecenia i fascynacji są nam przecież dane w życiu codziennym, także w innym niż seksualny, charakterze. Są tu przecież fascynaci sztuk walki, kina azjatyckiego itp. Dla przykładu weźmy np. pasjonata narciarstwa. Taki osobnik, już na samą myśl, że będzie zimą w górach, odczuwa podekscytowanie z tego powodu. Słysząc dodatkowo, że przewiduje się dobre warunki narciarskie, podnieca się jeszcze bardziej i nie może doczekać się chwili, gdy wyjdzie na stok. Gdy już znajdzie się u podnóży góry, nie dba o to ile wysiłku należy włożyć by się na nią wspiąć. Świadomość nawet krótkiej przyjemności zjazdu rekompensuje trudy wspinania się. Podniecenie oznacza więc silną chęć i ochotę. Czy możliwe jest zatem, że ów narciarz odczuwając silną chęć zjechania z góry, stanie u jej podnóży i powie: eeee tam, nie ma sensu włazić przez godzinę aby zjechać w dwie minuty, idę do domu, tam mam 1000 ciekawszych rzeczy do zrobienia. Jeżeli tak się zachowa, to trudno podejrzewać go o fascynację narciarstwem, podekscytowanie tym tematem. Byłoby niedorzecznością twierdzić, że oto mamy do czynienia z kimś, kto podnieca się możliwością zjazdu z tej góry. Takie zachowanie, opinia czy poglądy, mówią nam wprost, że ktoś taki nie odczuwa zainteresowania, a już na pewno nie jest podniecony. Bo czy możliwe jest, aby ktoś miał w nosie to, czym się fascynuje, podnieca? Czyż jedno nie wyklucza drugiego?

Mam nadzieję, że teraz jest już zrozumiałe, iż podniecenie, niezbędne mężczyźnie w kontaktach seksualnych, oznacza fascynację, ochotę i chęć zrobienia czegoś, pomimo trudów i wysiłków. Co więcej, to właśnie stopień podniecenia i częstość jego odczuwania decyduje o tym, jak daleko gotowi jesteśmy posunąć się w danym działaniu, jak często będziemy się na nie decydować i jak wielkie przeciwności godzimy się pokonać. Niemożliwością jest zatem odczuwanie podniecenia, nie będąc jednocześnie podnieconym, czyli np. gdy mężczyzna zdolny jest do stosunku (podniecony) ale nie ma na niego ochoty (nie odczuwa podniecenia). To jest po prostu sprzeczne, paradoksalne i w konsekwencji bez sensu.

To, co napisałem powyżej, jest opisem modelowym, czyli uproszczonym. W życiu jak najbardziej realne jest połączenie generalnego braku zainteresowania seksem ze zdolnością do sporadycznego (od czasu do czasu) podniecania się/kontaktu seksualnego. Chodzi tu oto, że małe potrzeby seksualne, determinują zachowania i postawy podmiotu, wpływając w konsekwencji na jego poglądy. Tutaj niema zatem sprzeczności. Można nie interesować się specjalnie seksem i być czasami do niego zdolnym. Sprzeczność pojawia się dopiero, gdy ktoś taki zaczyna głosić pogląd, że na zawołanie jest w stanie przemienić się w demona seksu.

Do zrozumienia tej głównej sprzeczności muszę wyjaśnić punkt 2, czyli zdolność do podniecania się i zestawić go z tym, o czym pisałem w punkcie 1.

Wiemy już, co oznacza podniecenie i że jest elementem niezbędnym, warunkującym męską zdolność do kontaktów seksualnych. Skąd jednak się bierze podniecenie, czy można je jakoś kontrolować, od czego zależy jego siła i częstość pojawiania się?

O zdolności do podniecenia decyduje właśnie tzw. temperament/potencja/libido. Jest to sfera, na którą nie mamy wpływu, nie kontrolujemy jej siłą woli w zależności od zachcianki (magiczny guzik). Co prawda uczymy się wpływać na nią farmakologicznie (Viagra), ale są to generalnie próby odpowiedzi na pewne zaburzenia, które nie mają wiele wspólnego z naszą dyskusją. Każdy jest pod względem temperamentu unikatem, dlatego jedni mają jego wyższy poziom, a inni niższy. By rozjaśnić sprawę, temperament/libido decyduje o tym, że np. mężczyzna idąc ulicą i widząc wyzywająco ubraną, atrakcyjną w jego oczach, kobietę, doznaje mniejszego lub większego podniecenia. To jak bardzo się podnieci, a także jak często będzie zdolny do takiego podniecenia, zależy wprost od poziomu temperamentu. Nie trudno się domyślić, że im wyższy temperament, tym łatwiejsze i częstsze podniecanie się. Ponieważ wiemy już, że podniecenie oznacza ochotę, a ta jest warunkiem koniecznym do odbycia stosunku, to bez trudu zobaczymy, że poziom temperamentu nie może pozostać bez wpływu na nasze zachowania seksualne, zdolność do nich i poglądy na ich temat. Duży temperament prowadzi wprost do częstego podniecania się, nawet wkrótce po odbyciu stosunku, co oznacza ochotę i chęć do takich kontaktów, co z kolei oznacza duże możliwości, a w konsekwencji wpływa na poglądy i postawy.
Mały temperament prowadzi do rzadkiego i/lub słabego podniecania się, małej ochoty, chęci i zainteresowania, małych możliwości, a w konsekwencji wpływa na poglądy i postawy.

Aby nie narazić się ponownie na zarzut mentalnie dobranej partnerki, dodam, że libido/temperament nie decyduje o tym, co nas kręci. Tak właściwie to ludzkie upodobania względem partnerów, czy seksualne są tak różnorodne, że nic mnie już chyba nie zdziwi. Jeżeli kogoś kręcą jedynie partnerki o określonych cechach charakteru, bądź zachowaniach, to niema w tym nic nadzwyczajnego. Nie zmienia to jednak w niczym tego, co napisałem, sprzeczności, o której piszę, nie likwiduje.

W ten oto sposób zbliżam się po raz 4-ty(?), do konkluzji, że sprzeczna jest męska zdolność do częstych, stałych kontaktów seksualnych(czyli dużego temperamentu, silnego podniecenia/chęci, a co za tym idzie, fizycznej zdolności), z brakiem zainteresowania seksem, nie odczuwaniem ochoty, "odrabianiem pańszczyzny" z przymusu, nie uznawaniem seksu za ważny element związku.

Pozdrawiam wszystkich wytrwałych, o ile są tacy, i gratuluję samozaparcia w śledzeniu tego długawego wątku, który właściwie to chyba zrobił z igły widły, do czego sam się walnie przyczyniłem :wink: .
paraque
bobASek
Posty: 2
Rejestracja: 11 sty 2007, 14:57
Lokalizacja: Żory

Re: aseksualno¶æ a zachowania typowo seksualne ???

Post autor: paraque »

Shadow pociesze się trochę bo ja od pocztku się z tobą zgadzam i uważam podobnie mimo że jestem kobietą :mrgreen:

Moim zdaniem każdy pojmuje swoją aseksualność na swój sposób nie wykraczając oczywiście poza pewne ramy które określają osobę aseksualną. Jeśli ktoś uważa się za osobę aseksualną, nie przeszkadza mu to i nie robi różnicy, to nie rozumiem dlaczego czasami na forum inni forumowicze negują aseksualność tej osoby tylko dlatego, że ich odczuwanie swojej aseksualności różni się od tego jak ją odczuwa ta pierwsza. Tak jakby nie chcieli przyjąć tej osoby do swojej społeczności.
Ajzis
bobASek
Posty: 3
Rejestracja: 24 sty 2007, 10:13
Lokalizacja: Cracovie

Re: aseksualno¶æ a zachowania typowo seksualne ???

Post autor: Ajzis »

Nie zgadzam się z tym, że "większość kobiet jest aseksualna". :) To na wstępie. Sporo moich koleżanek naprawdę żyje tematem seksu, patrzą na mężczyzn mrucząc "ależ bym go schrupała", miewają "chcice", gdy w ich związkach nie układa się w łóżku to je zrywają po prostu. W moich oczach zawsze przesadzały, nakręcało je od środka coś co mi się nie przytrafia mimo iż seks nie był i nie jest dla mnie obcą dziedziną - raczej zupełnie zbędną, ale nie źródłem obrzydzenia, strachu, lęku.
W porównaniu z nimi, w mojej głowie jestem zupełnie aseksualna. Właśnie ze strony fizycznej wydaję się ok - do seksu jestem zdolna, tylko po co? To śmieszne jakieś, bezsensowne, rozkosz -jaka rozkosz? W czym ten orgazm miałby być lepszy czy bardziej przyjemny od pływania w jeziorze, ciepłej kąpieli w pachnących olejkach. Seks wydaje mi się kompletnie zbędny - nie ma dla mnie nic wspólnego z emocjonalną bliskością, z bezpieczeństwem, z zaufaniem... nie miałam złych doświadczeń, a i tak ktoś mógłby wymazać seks z mojego słownika. Związek bez seksu wydaje mi się wręcz jakimś rodzajem wytchnienia, takiego "uff, w końcu spokój".
Aseksualność dla mnie rodzi się w głowie - to tylko przekłada się na pewien chłód i dystans. Nagie ciało nie wzbudza specjalnych uczuć, może być piękne, ale nie jest "seksowne". Nie sprawia że na twarz wychodzą rumieńce, a myśli ogarnia tylko "och weź mnie tu i teraz, szybko, szybko". Myśli. Bo przecież ciała to automaty, jakby nie było - działają feromony, krew napływa w różne miejsca. Chodzi o to co my z tym robimy jako "my wewnątrz ciał". Czy to nas kręci czy nie, czy śnimy o tym, rozmyślamy i tęsknimy, czy wcale. Wydaje mi się, że to tu zaczyna się aseksualność.
ODPOWIEDZ