Strona 1 z 6

Czy czuliście się kiedyś samotni lub wystraszeni...

: 28 paź 2008, 20:17
autor: ~Vei*sha~
Oczywiście mam za mało miejsca żeby całość tematu napisać :P
A brzmi on tak: Czy czuliście się kiedyś samotni lub "wystraszeni" z powodu Waszej "odmienności" seksualnej?

Przyznam, że czasem się czuję samotna, byłoby miło mieć kogoś, komu można zaufać i się przytulić, kogoś, kto nigdy nie będzie żądał seksu etc. Czasem mam również cykora, że nigdy nie poznam kogoś takiego... A jak to jest z Wami- miewacie takie odczucia, a może nie potrzebujecie nikogo takiego, a może przeciwnie- już macie taką bliską osobę. podzielcie się swoimi refleksjami, proszę :)


Pozdro :)

: 28 paź 2008, 22:25
autor: -viki-
Wystraszona to ja nie jestem, bo już za dorosła na to. Ale samotność.... tak to jest temat. Prędzej czy później dla większosci z nas. Marne szanse na spotkanie aseksualnego patrnera z przypadku. Ja nigdy nie spotkałam i nie wierzę w takie zbiegi okoliczności, tym bardziej, że nawet jeśli ktoś JEST, to nie mówi o tym z róznych powodów. Szczególnie faceci obawiają się (i słusznie), ze zostaną ostemplowani jako jakieś dewianty, zboki, impotenty, może pedofile etc. Te obawy są słuszne, bo tak ludzie reagują, wię się nie dziwię, że faceci tym bardziej o tym nie mówią. Możesz zatem ew spotkac takiego, a i tak się nie dowiesz.
Ja uważam, że aseksualni powinni dobierać się w pary wyłącznie we własnym gronie. Np poprzez to forum. Tylko, że za mało się o tym mówi, za mało wiedzy wśród ludzi o istnieniu tylu innych ludzi jak oni.
Nie wiem od kiedy istnieje to forum, ale ja się dowiedziałam o tym może 2 - 3 tyg temu , bo u dentysty wpadła mi w rękę jakaś gazeta z artykułem. Jakby nie wpadła (lub dentysta od razu by mnie przyjął), to bym nie wiedziała o tym forum przez następne 5 lat, a może i 10. Dlatego jestem przekonana , że w Polsce jest jeszcze mnóstwo aseksualnych, którzy zwyczajnie nie mają pojęcia o istnieniu tego forum. W naszym interesie jest , aby to forum było jak najbardziej rozpropagowane, znane.
Wtedy łatwiej się będzie znajdować nawzajem, zaprzyjaźniać, a może i coś więcej, czemu nie.

: 28 paź 2008, 23:28
autor: Zixxar
Ja bez przerwy czuję się i jestem samotny, a stracham się już na samą myśl, że kolejnego Sylwestra spędzę sam na warszawskiej imprezie plenerowej, a jeśli pogoda lub humor nie dopisze - w domu :(

Pzdr,

Zixx

: 29 paź 2008, 01:24
autor: damian-dec
ja tam wystraszony JESZCZE :P nie jestem--ale pozyjemy -zobaczymy(moze za pare latek najdzie mnie taka refleksja i straaaach przed samotnoscia).

Jak na razie to raczej SAMOTNOSC mi tylko doskwiera -mimo tego ze jestem zdeklarowany samotnik i indywidualista.
jednak czasem nachodzi mnie taka mysl ze jednak razem we dwojke jest latwiej i razniej w zyciu.
jestem nawet gotow poswiecic ten moj ideal indywidualizmu i samotnosci --przeciez zycie uczy ze trzeba czasami pojsc na kompromis---- i zaryzykowac jesli tylko znajdzie sie druga osoba ktora rowniez chce ryzyko owe podjac :wink: :wink:

: 29 paź 2008, 05:45
autor: dziwożona
Niestety, uczucie strachu nie jest mi obce. Przybiera on wszelkie możliwe formy, czasami ukrywa się pod innymi afektami. Ale zawsze jest.
Z powodu samotności cierpię średnio, zwłaszcza wtedy, kiedy sobie głębiej uświadomię swój stan, a bywa to rzadko, bo ostatnio nie mam wiele czasu na rozmyślania nad swoim życiem.
Zixxar nie martw się. Pomyśl, że mnie sylwester czeka na lotnisku w Berlinie. W tej perspektywie siedzenie w cieplutkim domu, nawet samotnie, to jeszcze nie jest takie straszne.
Pozdrawiam
Dziwo

: 29 paź 2008, 08:24
autor: Agnieszka
Nie rozumiem, na czym miałoby polegać uczucie strachu z powodu aseksualności - że niby czego miałabym się bać? xD

Czy czuję się samotna? Nieszczególnie. Mam znajomych, kumpli, koleżanki, z którymi utrzymuję taki kontakt, jaki mnie w zupełności satysfakcjonuje. Nie przerażają mnie święta czy sylwestry spędzane w pojedynkę - zresztą ze mnie taki imprezowicz, że ho ho - ostatni dzień roku przeważnie i tak spędzam w pozycji horyzontalnej, z zamkniętymi oczami, przeżywając jakieś absurdalne przygody w krainie snu :P Po prostu nie lubię wieczorno-nocnych zabaw, bo wychodzę z założenia, że noc jest od spania :mrgreen: A im więcej snu, tym lepsze samopoczucie (moje w każdym razie).
Podejrzewam, że gdybym nie była aseksualna, to i tak wciąż byłabym typem samotniczym. Ja od dzieciństwa nie miałam problemu z byciem samemu. Jak pojawiała się potrzeba pogadania z kimś czy zabawy, to szłam na podwórko i się bawiłam, ale równie dobrze mogłam bawić się sama jedna w całą wioskę Indian. Ba! Ja nawet grałam sama w chińczyka na cztery osoby :mrgreen:
Nie wyobrażam sobie siebie w stałym związku z kimś - właściwie to związki i łączenie w pary najbardziej mnie przerażają :shock:

Krótko mówiąc wystarczają mi w zupełności kontakty na stopie koleżeńskiej - mam znajomych, z którymi dobrze się czuję i mogę o różnych rzeczach pogadać, są różne miejsca w sieci, w których mogę powymieniać poglądy. W związku z tym nie widzę powodu do odczuwania smutku ;)

: 29 paź 2008, 08:36
autor: -viki-
Zixxar, wiesz co, z tym sylwestrem to jest jakieś szaleństwo zauważyłam. Jakiś taki przymus podyktowany wprost propagandą ogólną, ze w sylwestra to jest OBOWIĄZEK być szczególnie radosnym, obowiazek swietnie się bawić, obowiązek tańczyć, szaleć i być najszczęśliwszym ze wszystkich 365 dni danego roku. Kto tego obowiazku nie spełni, ten ma mieć doła, być smutnym i w ogóle - czarna dziura. Ludzie się zawczasu nawzajem molestują : a co robisz w sylwesta? Gdzie idziesz ? Gdzie się będziesz bawił i z kim ? (bo to jeszcze towarzystwo musi być większe!) W domu siedzisz w sylwestra ? - biedaku ! Ludzie się sami wkręcaja w to szaleństwo.
A z czego tu się cieszyć tak naprawdę, że człowiek jest o kolejny rok starszy?
Ja kilka lat temu powiedziałam sobie, że "czniam" sylwestra i całe to przymusowe szaleństwo. Nie będę chodzić nigdzie, nie będę wyprawiać u siebie. Ew jak mnie zawołają jacyś znajomi, to może pójdę, ale tez się jeszcze dobrze zastanowię - czy. W każdym razie sylwester nie jest mi wart, abym z tego powodu wydawała jakiekolwiek pieniądze. Na imprezę, na strój.
Od kiedy sobie tak powiedziałam, to czuję ogromną ulgę i w nosie mam całą tę presję otoczenia w związu z sylwestrem. Tylko tyle , ze kupię coś lepszego do jedzenia, jakiegoś szampuska (owszem) i jest mi naprawdę bardzo dobrze przed tv, bo w sylwestra puszczają na ogół fajne filmy. Często zaprasza mnie ktoś, ale to jest kłopot dla mnie, bo wtedy nie mogę sie nic napić (bo prowadzę). W domciu mogę się i napić i robić co i jak mi się podoba. Współczuję tego straesu związanego z sylwestem. Sama go kiedyś miałam - zdecydowanie nieprzyjemne i dołujące.

: 29 paź 2008, 09:37
autor: ~Vei*sha~
-viki- pisze:Zixxar, wiesz co, z tym sylwestrem to jest jakieś szaleństwo zauważyłam. Jakiś taki przymus podyktowany wprost propagandą ogólną, ze w sylwestra to jest OBOWIĄZEK być szczególnie radosnym, obowiazek swietnie się bawić, obowiązek tańczyć, szaleć i być najszczęśliwszym ze wszystkich 365 dni danego roku. Kto tego obowiazku nie spełni, ten ma mieć doła, być smutnym i w ogóle - czarna dziura. Ludzie się zawczasu nawzajem molestują : a co robisz w sylwesta? Gdzie idziesz ? Gdzie się będziesz bawił i z kim ? (bo to jeszcze towarzystwo musi być większe!) W domu siedzisz w sylwestra ? - biedaku ! Ludzie się sami wkręcaja w to szaleństwo.
A z czego tu się cieszyć tak naprawdę, że człowiek jest o kolejny rok starszy?
Ja kilka lat temu powiedziałam sobie, że "czniam" sylwestra i całe to przymusowe szaleństwo. Nie będę chodzić nigdzie, nie będę wyprawiać u siebie. Ew jak mnie zawołają jacyś znajomi, to może pójdę, ale tez się jeszcze dobrze zastanowię - czy. W każdym razie sylwester nie jest mi wart, abym z tego powodu wydawała jakiekolwiek pieniądze. Na imprezę, na strój.
Od kiedy sobie tak powiedziałam, to czuję ogromną ulgę i w nosie mam całą tę presję otoczenia w związu z sylwestrem. Tylko tyle , ze kupię coś lepszego do jedzenia, jakiegoś szampuska (owszem) i jest mi naprawdę bardzo dobrze przed tv, bo w sylwestra puszczają na ogół fajne filmy. Często zaprasza mnie ktoś, ale to jest kłopot dla mnie, bo wtedy nie mogę sie nic napić (bo prowadzę). W domciu mogę się i napić i robić co i jak mi się podoba. Współczuję tego straesu związanego z sylwestem. Sama go kiedyś miałam - zdecydowanie nieprzyjemne i dołujące.

Zgadzam się. Ja tam wolę spokojnie spędzić sylwestra z najbliższymi, przyjaciółmi itp, powspominać dobre rzeczy z minionego roku, pogadać, postrzelać fajerwerkami (kawałek od budynków mieszkalnych żeby dzieci i zwierzęta hałas nie raził).



damian-dec pisze:ja tam wystraszony JESZCZE :P nie jestem--ale pozyjemy -zobaczymy(moze za pare latek najdzie mnie taka refleksja i straaaach przed samotnoscia).

Jak na razie to raczej SAMOTNOSC mi tylko doskwiera -mimo tego ze jestem zdeklarowany samotnik i indywidualista.
jednak czasem nachodzi mnie taka mysl ze jednak razem we dwojke jest latwiej i razniej w zyciu.
jestem nawet gotow poswiecic ten moj ideal indywidualizmu i samotnosci --przeciez zycie uczy ze trzeba czasami pojsc na kompromis---- i zaryzykowac jesli tylko znajdzie sie druga osoba ktora rowniez chce ryzyko owe podjac :wink: :wink:


Ja też jestem indywidualistką ale jednak mi czegoś brakuje... kogoś...

: 29 paź 2008, 10:56
autor: LACORUNA
Nie czulam sie nigdy zastraszana, dyskryminowana ze wzgledu na to jaka jestem. A od czasu do czasu czuje sie samotna pewnie podobnie jak i ludzie hetero, homo, niezaleznie od plci czy orientacji...
Wszyscy znajomi ( a mam ich raczej coraz mniej z wlasnego wyboru) wiedza, ze jestem przede wszystkim typ samotnika i lubie spedzac czas sama ze soba . ( Moze nie kazdy to rozumie, niektorzy moze i mysla swoje, ale maja do tego prawo :) )
A co do negatywnych komentarzy to nauczylam sie miec je mniej lub bardziej gleboko ... ;-)

: 29 paź 2008, 12:03
autor: Piorun
Zawsze uważałem że ludzie dzielą się na straszących i straszonych. I jakoś nigdy nie pociągało mnie bycie czymkolwiek wystraszonym :)

A samotność... cóż, nawet w wielkim tłumie jestem sam.
Mimo wieloletnich poszukiwań nie udało mi się znaleźć "bratniej duszy", czy kogoś z kim czuł bym jakąś szczególną bliskość.

Ale nie martwi mnie to szczególnie - jest taka mądrość Zen - jeśli możesz coś z tym zrobić, to zrób i się nie przejmuj, jeśli nie możesz, to tym bardziej nie ma się czym przejmować.
Widać tak jest świat skonstruowany - wyraźnie dostała mi się jakaś mutacja i innych takich dziwnych ludzi po prostu nie ma.

Muszę powiedzieć że przydała by mi się taka bliska osoba (zwłaszcza taka której można na serio rzucić pomysł "jutro się pakujemy i jedziemy w świat), ale skor jej nie ma - jakoś przeżyję :D

: 29 paź 2008, 16:41
autor: dzola007
Pewnie ze tak! i dlatego tu jestem :P mnie tez nie napawa optymizmem spedzanie jakis imprez jako piate koło u wozu i dotrzymywanie towarzystwa parom. czasem mozna sie poczuc jak przyzwoitka

: 29 paź 2008, 16:49
autor: ivi
Agnieszka pisze:,,Ba! Ja nawet grałam sama w chińczyka na cztery osoby "



AAAA, ja też tak miałam!A na dodatek potrafiłam sama ze sobą grać w karty!Matka pytała czasem czy aby ze mną wszystko w porządku :roll: Nie jestem zbytnio towarzyską osobą , trochę potrwa ,żebym się rozgadała, zdecydowanie bardziej jestem obserwatorem aniżeli osobą zabawiająca towarzystwo(dziwożono-na Ciebie spada więc zadanie podtrzymywania dyskusji w pędzącym pociągu relacji Szczecin-Gdańsk(jedziemy?), a najlepiej to weź jakieś opasłe tomisko do czytania :D ) . Czasem samotność potrafi dopiec, ale raczej nie na co dzień , bardziej w takie ,nazwijmy to. ,,świąteczne dni'.

: 29 paź 2008, 17:40
autor: Artemis
Nie tyle samotność mi doskwiera, bo na co dzień towarzysko wystarczająco realizuję się w pracy, co brak dyspozycyjnej osoby do dzielenia pasji i zainteresowań, w tym i turystycznych.
Boję się bezradności i bezsilności, co może się zdarzyć w razie np. poważniejszej choroby. Wtedy obecność bliskiej i zaufanej osoby jest niezastąpiona.
A tegoroczny Sylwester sam się zaplanował :) . Najprawdopodobniej spędzę go pod Zakopanem w gronie znajomych.

: 29 paź 2008, 18:25
autor: Zixxar
No tak, ilu ludzi na świecie, tyle różnych zdań na temat samotności, walki z nią, sposobów ignorowania jej... Jakkolwiek na co dzień spokojnie sobie radzę, tak w Święta dostaję takiego doła, że czasami mam wątpliwości czy w ogóle jest sens i chce mi się jechać w rodzinne strony. Dziwożona, -viki- - serdeczne dzięki za słowa otuchy. Hmmm Dziwożonie to właściwie powinienem współczuć, to fakt, pewnie będę miał lepszego Sylwestra niż Ty ;) Nie pomyśl przypadkiem, że cieszę się z powodu Twojej sytuacji! "Życie jest ciężkie i płata figle..."

Pozdrawiam,

Zixx

: 29 paź 2008, 18:57
autor: Piorun
A co jest takiego specjalnego w Sylwestrze?

Rozumiem święta, ale Sylvek kojarzy mi się wyłącznie z piciem, piciem, rzucaniem petardami i piciem.
Jestem na prawdę zadowolony jeśli nikomu nie udaje się mnie wyciągnąć na imprezę