
Problem leży w tym, że mój ojciec nie może zaakceptować faktu, że moja matka i ja jesteśmy osobami aseksualnymi. Ojciec nie musi pracować, wszystko dostaje pod nos i cały czas jest nieszczęśliwy.
Ostatnio w czasie kolejnej kłótni nazwał mnie homo- bo nie biegam za dziewczynami jak brat i nie potrzebuję kilogramów pieszczot cielesnych. Mam kolegów, z którymi piję piwo, biegam - ale to nie jest powód żeby mnie od razu nazywać homo-. Ja osobiście bardzo szanuję ludzi o wszystkich orientacjach, ale ojciec nie.
Ma ktoś z Was taką podobną sytuację - jak przemówić ojcu do rozumu, że nie każdy potrzebuje mnóstwo sexu i musi zaakceptować, że tak jest. Tak naprawdę jego zachowanie coraz bardziej dystansuje do niego matkę, bo potrafi w towarzystwie głupoty gadać tak jakby była ona przez aseksualizm gorsza.
On też nie rozumie, że brak dziewczyny w wieku 22 lat (pomimo bycia dobrze wyglądającym sportowcem) nie oznacza od razu bycia homo-. Sądzę, że jak znajdę odpowiednią osobę, do której poczuję tę tzw. 'chemię' to może coś wyjdzie, ale jak nie to świat się nie zawali. Może trafię na bliską mi askę, a doświadczenia z takiego związku mogą być interesujące.
Ostatnio kuzyn psycholog zadawał wszystkim kuzynom różne pytania i wyszło, że ja jestem najszczęśliwszą osobą bez kompleksów.
To takie moje spostrzeżenia.