Strona 2 z 4

Re: Czy...

: 23 cze 2006, 22:10
autor: Agnieszka
WendyKroy pisze:Tak ja mam mniej wiecje taki podzial. Zdaje sobie jednak sprawe z tego, ze sa osoby ktore jednoczescnie uwazaja sie za asex. i np. caluja sie i ciekawi mnie to z czego to wynika. Wedlug powzszej tezy takie osoby nie sa zaliczane do asex. pomimo braku sexu bo sex to nie tylko kilka ruchow w lozku ale pewnien stan dluzszy. ALe to tylko moje zdanie z tkorym mozna oczywiscie polenizowac.
Ok, seks to według Ciebie pewien stan dłuższy - ale jaki stan? Czym się charakteryzujący poza tymi 'ruchami w łóżku'? Poza tym widzę pewną nieścisłość - piszesz, że osoby całujące się nie są aseksami pomimo braku seksu, czyli pomimo braku czego, skoro seksem nie jest tylko odbywanie stosunków?

Re: Czy...

: 23 cze 2006, 22:17
autor: WendyKroy
Seks to nie tylko plynne ruchy w lozku. Istota seksualna mysli o sexie czesto, porzada cialo drugiej osoby, nawet idac ulica widzac ludzi mysli nie tym, nie mowie o jakiejs obsesji ale tak czesto bywa. Osoby seksualne czesto mysla o sexie i zachowuja sie tak wiele godzin na dobe, ciezko jest to okreslic. Zwyczajnie nie chodzi tu o iles tam minut samego dzialania w lozku ale o caly stan ktory jest w ciagu zycia. Pragnienia, mysli, oczekiwania, sciaganie sytuacji ktore moge doprowadzic do sexu to wszystko laczy sie w jedna calosc.

Re: Czy...

: 23 cze 2006, 22:31
autor: Agnieszka
Ok, ale osoba aseksualna, która jest w parze z inną osobą aseksualną wcale nie pożąda jej ciała i nie oczekuje na sytuacje, które miałyby doprowadzić do spełnienia, nie myśli cały czas o seksie. O tym właśnie mówię.
Pocałunek czy przytulenie jest jednym z miliona sposobów na wyrażenie szczególnego stanu umysłowego/emocjonalnego, w który wprawia druga osoba. Jak się kogoś całuje, przytula czy trzyma za rękę, to chce się w ten sposób wyrazić swoje zaufanie, miłość, chęć opieki, chęć spędzenia razem czasu itd.

A swoją drogą mam pytanie - czy uważasz, że osoby aseksualne odczuwają popęd płciowy i mają potrzebę jego zaspokojenia?

Re: Czy...

: 23 cze 2006, 22:45
autor: WendyKroy
Agnieszka pisze:Ok, ale osoba aseksualna, która jest w parze z inną osobą aseksualną wcale nie pożąda jej ciała i nie oczekuje na sytuacje, które miałyby doprowadzić do spełnienia, nie myśli cały czas o seksie. O tym właśnie mówię.
Pocałunek czy przytulenie jest jednym z miliona sposobów na wyrażenie szczególnego stanu umysłowego/emocjonalnego, w który wprawia druga osoba. Jak się kogoś całuje, przytula czy trzyma za rękę, to chce się w ten sposób wyrazić swoje zaufanie, miłość, chęć opieki, chęć spędzenia razem czasu itd.
czyli musielibysmy uznac, ze to jest zalezne od intencji... byc moze tak nie jest mi daleka ta teza i jej negowac nie bede, masz troche racji tylko jak te intencje sprawdzic? tez ciezka sprawa ale jesli 2 osoby sa w zwiazku i definiuja sie jako asy no to chyba intencja sa jasne i prawdziwe
A swoją drogą mam pytanie - czy uważasz, że osoby aseksualne odczuwają popęd płciowy i mają potrzebę jego zaspokojenia?
Tego nie wie nikt. To jest dla mnie najtrudniejsze pytanie i zagadnienie w calej materii. Wielu seksuologow ma rozne zdania. Ja bronilam swego czasu osoby masturbujace sie ale jednoczesne mysle, ze jest mozliwe, ze niektopre osoby asex. nie maja popedu plciowego. Te ktore maja pewnie jakas musza go zaspokajac, skoro tak moze dochodzic do masturbacji. Uwazam, ze predzej asexem jest ktos kto sie masturbuje niz ktos kto caluje sie z partnerem ale to tylko moje skromne zdanie i co najwazniejsze NIE ZAWSZE TAK JEST - tak mzoe byc ale nie MUSI. To cholernie indywidualna sprawa. Pytanie, czy czlowiek moze nie miec popedu? Seksuaologia nie bardzo sie na to godzi - jako nauka ale nauke zawsze mozna ulepszyc - dlatego nie wiem jak jest. Po to miedzy innymi jestem na tym forum.

Re: Czy...

: 25 cze 2006, 19:47
autor: Shadow
Interesująca wymiana opinii. Pozwólcie, ze przyłącze się i spróbuję pogodzić obie strony. Tak właściwie to cała ta sytuacja doskonale ilustruje dwa główne sposoby myślenia o tych sprawach. Są ludzie aseksualni (Wendy zdaje się do nich należeć), którzy zdają się nie mieć dostępu do pewnych stanów emocjonalnych, co utrudnia im, bądź wręcz podważa jakikolwiek sens z ich punktu widzenia, do tworzenia bliskich związków z partnerem aseksualnym. Osoby te nie przepadają za kontaktem fizycznym (nie-seksualnym) i raczej go nie poszukują. W jaki zatem sposób takie osoby wyrabiają sobie zdanie o relacjach damsko-męskich, czy jakichkolwiek innych? Skoro nie poprzez współ odczuwanie to tylko poprzez czysto behawioralne obserwacje innych. Z tego punktu widzenia można jak najbardziej zrozumieć opinię Wendy i wskazać, że jest ona jak najbardziej logiczna. Dlaczego? Otóż definiując sobie seksualność i zachowania z nią związane tylko poprzez obserwację/rozmowę/lekturę, łatwo spostrzec, że składa się na nią cała otoczka zachowań, gier, aluzji i gestów. Wszystkie one są ze sobą powiązane i choć nie zawsze muszą prowadzić wprost do przysłowiowego łóżka, to i tak można im przypisać podtekst seksualny. Zatem z behawioralnego punktu widzenia całowanie, trzymanie za rękę itp., istotnie może wyglądać tak, jak przedstawia to Wendy. Sęk w tym, że behawioryzm pomija tu coś niewidocznego gołym okiem a niezmiernie istotnego. Mianowicie indywidualną, wewnętrzną reakcję na dany bodziec. To, czy całus jest lub nie jest elementem gry seksualnej zależy moim zdaniem od odpowiedzi na proste pytanie: czy całujący(a)/całowany(a) odczuwa podniecenie seksualne z tego powodu. Bo jeśli nie, to nie znajduję powodu na przypisanie tej czynności charakteru seksualnego. Behawiorysta mógłby w tym miejscu zapytać, skoro ich to nie kręci seksualnie, to po co to robią? No właśnie, w ten sposób dochodzimy do drugiego punktu widzenia ( Agnieszka), wg którego w ten sposób można wyrazić inne uczucia, dostępne jak widać nie dla wszystkich.
I tak to właśnie w życiu bywa, że wiele konfliktów, sporów, ma swoje źródło nie w tym, że jedna strona się myli a druga ma rację, tylko w tym, iż obie strony budują swoje poglądy na zupełnie różnych podstawach.

Re: Czy...

: 25 cze 2006, 23:51
autor: alicja
Właśnie! Shadow, bardzo ciekawa jest twoja analiza.
Wydaje się, że zdolności emocjonalne i uczuciowe są o wiele bardziej nierówno rozdzielone między ludzi, niż popęd seksualny. Choć nie jestem pewna, czy tak naprawdę może istnieć ktoś całkowicie niezdolny do tzw. głębszych uczuć (nieseksualnych) - być może po prostu jednym przychodzą one łatwiej, innym trudniej, a w niesprzyjących warunkach owo "trudniej" praktycznie przekłada się na "w ogóle nie". Zawsze jednak może istnieć możliwość nagłej zmiany owych niesprzyjających warunków...
Z drugiej strony, to moje przekonanie (wyraz idealistycznej naiwności chyba, jednak ;)), powinno dać się też przełożyć na drugą stronę barykady - może aseksualność także nie istnieje, jest tylko "trudniej", które w praktyce itd.
Co prawda to nie są równoważne płaszczyzny, bo jednak nie da się wprost porównywać fizyczności z uczuciami (czymkolwiek by one nie były). Ale jednak, jedno i drugie należy do natury ludzkiej. Seksualność ewidentnie mamy w spadku po przodkach zwierzęcych. Uczucia, hm... wydaje się, że też. Nie znamy do końca natury uczuć nawet ludzkich, tym bardziej nie-ludzkich, więc nie można od razu powiedzieć, że przywiązanie psa jest inne niż oddanie człowieka wobec człowieka, czy że miłość zwierzęcej matki jest jakościowo inna niż miłość matki ludzkiej.
Więc skoro zarówno uczucia nieseksualne, jak i popęd, są naturalne, powinniśmy je wszyscy odczuwać, mniej lub bardziej (pomijam przypadki chorobowe, oczywiście). A nawet jeśli aktualnie nie odczuwamy, czy nie powinniśmy mieć jakiegoś wstępnego, biologicznie uwarunkowanego rozumienia, czym one właściwie są? I tylko, ewentualnie, nie mieć ochoty poddawania się ich działaniu?
Jak to właściwie jest? Czy osoba, która nigdy nie odczuwała popędu seksualnego, w ogóle nie rozumie, czym on jest? (to nie jest pytanie retoryczne, chętnie się dowiem) Bo wydaje się, że osoba, która nigdy nie kochała, rzeczywiście nie rozumie, czym jest miłość. Ale czy nie rozumie, bo nie jset w stanie, czy nie rozumie, bo nie chce? Być może jest tak, że dla kogoś, kto pojęcie o miłości (przyjaźni, oddaniu, właściwie także nienawiści, bo czemu nie; to także niezwykle silne uczucie, które potrafi zmienić percepcję świata) ma jedynie teoretyczne, z obserwacji/rozmowy/lektury, właściwie rozumienie byłoby dostępne, ale ponieważ są to stany, które potrafią całkowicie wywrócić dotychczasowe mniemanie o sobie i o świecie, to świadomie nie chciałoby się w nie wchodzić. Ot, taka atawistyczna zachowawczość; lepsze znane teraz niż podejrzewane nieznane. A jak najłatwiej zabezpieczyć się przed ogarnięciem przez coś, co prawdopodobnie przejmie nad nami kontrolę? Najlepiej odmówić temu czemuś racji bytu; zanegować samo jego istnienie. Wiara (także w nieistnienie) czyni cuda... Silne przekonanie, zwłaszcza nieświadomie podtrzymywane przez instynkt zachowawczy, może naprawdę skutecznie impregnować.
Nie wiem, może za bardzo puściłam wodze fantazji analitycznej :)

Re: Czy...

: 26 cze 2006, 00:50
autor: Shadow
Wydaje mi się Alicjo, że odpowiedź na twoje nie-retoryczne pytanie jest w gruncie rzeczy dość prosta. Naturalna zdolność do odczuwania takich i innych emocji, cokolwiek miałoby to znaczyć, może być potencjalnie dostępna wszystkim - a nich im będzie. Sama zdolność nie ma jednak większego znaczenia dopóki tej konkretnej rzeczy faktycznie nie doświadczymy. Sęk w tym, że człowiek potrafi zrozumieć i opisać tylko coś co znajduje się w jego bagażu doświadczeń, a nie potencjalnej możliwości doświadczenia czegoś. To tak jak np. z oparzeniem. Jeśli się nigdy nie sparzyliśmy, to choć widok cierpiącego z tego powodu zasugeruje nam, iż nie jest to przyjemne odczucie, to i tak nie będziemy w stanie sobie tego wyobrazić. Innym przykładem niech będą lody waniliowe. Jeśli ktoś nigdy ich nie spróbował, to nawet najzdolniejszy poeta nie znajdzie słów by opisać nam ich smak tak, abyśmy doświadczyli przeżycia analogicznego do faktycznego ich skonsumowania. To samo jest z miłością. Haczyk w tym przypadku stanowi niepowtarzalność, brak analogii do innych doświadczeń, do których mógłby się odwołać zakochany, tłumacząc co przeżywa osobie emocjonalnie niezaangażowanej. Doświadczając nowej kuchni, choć mogę nie wiedzieć czego moje podniebienie może się spodziewać, to jednak wcześniejsze doświadczenia z jedzeniem sugerują mi, że jakiś nowy bodziec poczuję wraz z pierwszym kęsem. W przypadku miłości, jeśli nigdy wcześniej nie kochałem, to nie mam się do czego odwołać we własnym doświadczeniu i dlatego jest to dla mnie puste słowo bez znaczenia. Do czasu oczywiście aż życie wypełni je... a wtedy oczy się dopiero otworzą :wink: .

Re: Czy...

: 26 cze 2006, 05:44
autor: WendyKroy
Tylko czy da sie zalozyc, ze osoba calujaca nic nie odczuwa? nie odczuwa ppodniecania to po co sie caluje? tak dla sportu i zeby sprobowac jak smakuje slina partnera/partnerki? Ja wlasnie nie bardzo w to wierze...

Re: Czy...

: 26 cze 2006, 22:28
autor: Shadow
Czyli jednak zadałaś pytanie które już zdążyłem zadać powyżej w twoim imieniu i na nie odpowiedzieć. Nie wiem zatem co jeszcze mogę dodać, jak to wytłumaczyć w inny sposób. Może wyobraź sobie małe dziecko całujące maskotkę/lalkę i pomyśl co ono czuje, dlaczego to robi. Przecież nie dla seksu. Jeżeli nie potrafisz doszukać się analogii w tych 2 sytuacjach, to już nie wiem jak mógłbym Ci to wytłumaczyć. Może ktoś inny zrobi to lepiej :? .

Re: Czy...

: 27 cze 2006, 09:23
autor: WendyKroy
Nie da sie tego porownac do malego dziecka calujacego lalke czy maskotke, w to nie uwierze. Jesli nawet to uwazam, ze takie dziecko zwyczajnie "kocha" te pluszaki i w calusa wstadza jakies emocje itd - pewnie nie seksualne jeszcze ale jaki to ma zwiazek z tym, ze idzie mloda para na randke i sie caluje? Przeciez jest inny cel obu zdarzen. Dlatego zapytalam o to jeszcze raz bowiem uwazam, ze nie jest to wytlumaczone nadal, dlatego zostane przy swojej teorii. Czym innym jest zabawa dziecka, czym innym jest calus w policzek kogos z rodziny a czym innym wsadzanie jezyka i jedzenie/picie sliny bo nie wiem jak to obrzydlistwo inaczej nazwac. Czekam na inne teorie.

Re: Czy...

: 27 cze 2006, 14:17
autor: Agnieszka
Sama sobie odpowiedziałaś
WendyKroy pisze: Jesli nawet to uwazam, ze takie dziecko zwyczajnie "kocha" te pluszaki i w calusa wstadza jakies emocje itd - pewnie nie seksualne jeszcze.
Zamiast 'dziecko' wstaw 'chłopak/dziewczyna', zamiast pluszaki wstaw 'chłopaka/dziewczynę' i wyjdzie teoria. Chłopak/dziewczyna zwyczajnie kocha swoją dziewczynę/swojego chłopaka (bądź odwrotnie - zależy, co kto lubi) i w całusa/pocałunek wkłada jakieś emocje - emocje nieseksualne.
O uczucia cały czas chodzi. Nie umiem napisać tego dziesiąty raz innymi słowami. O uczucia NIEseksualne.

Re: Czy...

: 27 cze 2006, 18:28
autor: Shadow
@Wendy
No i sprawa się chyba wyjaśniła. Nie możemy się dogadać bo najprawdopodobniej używamy tego samego słowa "całować", a rozumiemy przez nie 2 zupełnie różne rzeczy. Z Twojego postu wnioskuje, że chodzi Ci o wkładanie języków do gardeł, co dla mnie jest wręcz obrzydliwe i w życiu by mi coś takiego przez głowę nie przeszło. Osobiście tego nawet całowaniem bym nie nazwał. Przypuszczam, że tym, którzy zgadzają się z moją linią rozumowania w powyższym wątku, chodziło raczej o całowanie np. w policzek, szyję czy usta ale bez wspomnianej przez Ciebie "wymiany płynów". Może teraz, gdy już wyjaśniliśmy sobie terminologię (od czego powinniśmy byli zacząć), zapanuje większe zrozumienie intencji i odczuć osób takich jak ja.

Re: Czy...

: 27 cze 2006, 18:48
autor: WendyKroy
AGA:
Agnieszka pisze:Zamiast 'dziecko' wstaw 'chłopak/dziewczyna', zamiast pluszaki wstaw 'chłopaka/dziewczynę' i wyjdzie teoria. Chłopak/dziewczyna zwyczajnie kocha swoją dziewczynę/swojego chłopaka (bądź odwrotnie - zależy, co kto lubi) i w całusa/pocałunek wkłada jakieś emocje - emocje nieseksualne.
O uczucia cały czas chodzi. Nie umiem napisać tego dziesiąty raz innymi słowami. O uczucia NIEseksualne.
Nie zgodze sie z prostej przyczyny. Otoz nie mozna mieszac SWIADOMOSCI dziecka do SWIADOMOSCI mlodziezy badz ludzi doroslych. Ten sam hest wykonany przez czlowieka inaczej ukszaltowanego znaczy co innego, wiec tutaj nie da sie nic wstawic zamiast czegos i juz bedzie ok. Czy uczucia moga byc nieseksualne? Oczywiscie, ze moga ale dlaczego - na boga - trzeba uzywac do tego fizycznosci? Nie bardzo rozumiem. Chociaz daleko mi do chrzescijanstwa to pamietam jak dystukowalam na ten temat z zakonnicami kiedys i wlasnie one ladnie mowily, ze gesty pocieszania, gesty "milosci", zrozumienia a nawet romantyzmu mozna wykazywac bez udzialu kontaktu fizycznego.

SHADOW:
Shadow pisze:@Wendy
No i sprawa się chyba wyjaśniła. Nie możemy się dogadać bo najprawdopodobniej używamy tego samego słowa "całować", a rozumiemy przez nie 2 zupełnie różne rzeczy. Z Twojego postu wnioskuje, że chodzi Ci o wkładanie języków do gardeł, co dla mnie jest wręcz obrzydliwe i w życiu by mi coś takiego przez głowę nie przeszło. Osobiście tego nawet całowaniem bym nie nazwał. Przypuszczam, że tym, którzy zgadzają się z moją linią rozumowania w powyższym wątku, chodziło raczej o całowanie np. w policzek, szyję czy usta ale bez wspomnianej przez Ciebie "wymiany płynów". Może teraz, gdy już wyjaśniliśmy sobie terminologię (od czego powinniśmy byli zacząć), zapanuje większe zrozumienie intencji i odczuć osób takich jak ja.
Nie do konca sie wyjasnila. Mnie brzydza nie tylko pocalunki takie bardziej namietne ale i te mniej zaangazowane. Calus w usta zawsze jest seksualny, policzek jest po prostu oficjalnieprzyjety przez normy spoleczne jak rowniez dyplomatyczne, szyja zdecydowanie seksualna do poubdzania. Takze ja nadal nie zgodze sie i nie uwierze, ze te pocalunki sa bez jakis podtekstow seksualnych. To tak jakby grac muzyke bez uczuc albo puscic film bez slow. Nikt by tego nie zaakceptowal. W takim razie proponuje calowac sie przez szybe, lizac lizaka w folii, jesc schabowego owinietego w tekturowy talerzyk itd. to sa absurdy. Jakby nie bylo dzieki za rzeczowa dyskusje chociaz uwazam, ze to dalej stoi w miejscu. Ja moze jeszcze raz zapytam o to samo, skoro nie ma w tym tych zjawisk o ktorych psizemy to po co to robic? Dlatego ze wiekszosc robi? No ale wiekszosc jest glupia to inteligenci tez maja byc glupi?

Pozdrawiam :sea: :ciasto: :!:

Re: Czy...

: 27 cze 2006, 19:45
autor: Agnieszka
WendyKroy pisze: Nie zgodze sie z prostej przyczyny. Otoz nie mozna mieszac SWIADOMOSCI dziecka do SWIADOMOSCI mlodziezy badz ludzi doroslych. Ten sam hest wykonany przez czlowieka inaczej ukszaltowanego znaczy co innego, wiec tutaj nie da sie nic wstawic zamiast czegos i juz bedzie ok.
Ale skąd wiesz, co siedzi w głowie aseksualnego człowieka całującego swojego partnera? Ja wiem, bo tego doświadczyłam i jest to uczucie nieseksualne. Dla mnie to jak całowanie misia przez dziecka - i żeby nie było wątpliwości - bardzo kochałam swojego misia z dzieciństwa - zresztą nadal go mam, co chyba o czymś świadczy :D
WendyKroy pisze:Czy uczucia moga byc nieseksualne? Oczywiscie, ze moga ale dlaczego - na boga - trzeba uzywac do tego fizycznosci? Nie bardzo rozumiem. Chociaz daleko mi do chrzescijanstwa to pamietam jak dystukowalam na ten temat z zakonnicami kiedys i wlasnie one ladnie mowily, ze gesty pocieszania, gesty "milosci", zrozumienia a nawet romantyzmu mozna wykazywac bez udzialu kontaktu fizycznego.
Mi to kojarzy się z zimnym wychowem. Osobiście nie jestem zwolenniczką kontaktu fizycznego w nadmiarze ani od osób obcych, ale uważam, że przytulenie, pogłaskanie czy całus są czymś, czym można wyrazić uczucie.
WendyKroy pisze:Nie do konca sie wyjasnila. Mnie brzydza nie tylko pocalunki takie bardziej namietne ale i te mniej zaangazowane. Calus w usta zawsze jest seksualny, policzek jest po prostu oficjalnieprzyjety przez normy spoleczne jak rowniez dyplomatyczne, szyja zdecydowanie seksualna do poubdzania.
Hmm, u mnie w rodzinie przyjęte jest trzykrotne pocałowanie się w usta na powitanie - chodzi o kuzynów, kuzynki, babcie, dziadków, wujków, ciocie itp. Wprawdzie nie przepadam za tym i w sumie rzadko widuję rodzinę, ale ani razu nie odniosłam wrażenia, aby kuzynem czy kuzynką, wujkiem lub ciocią kierowały jakiekolwiek uczucia seksualne.
Nie z każdym człowiek ma relacje na dystans, na poziomie przyjętym w dyplomacji. Są ludzie - nieliczni, ale jednak - których kocham, którym ufam i którym okazuję te uczucia w sposób nieseksualny tak, jak mi się podoba i jak jest mi to potrzebne.

[quot="WendyKroy"]Takze ja nadal nie zgodze sie i nie uwierze, ze te pocalunki sa bez jakis podtekstow seksualnych. To tak jakby grac muzyke bez uczuc albo puscic film bez slow. Nikt by tego nie zaakceptowal.[/quote]

Hmm, to ciekawe - widziałam wiele filmów niemych i przyznam, że były całkiem niezłe - z tego co wiem, szeroka publika je zaakceptowała.

W sumie osobiście jest mi wszystko jedno, czy dyskusja stoi w miejscu, czy nie - bez względu na to, co myślisz, ja wiem, co czuję i Twoje wątpliwości czy niechęci tego nie zmienią. Uczucia nie przestaną istnieć tylko dlatego, że Ty w nie nie wierzysz.

Re: Czy...

: 27 cze 2006, 20:13
autor: WendyKroy
Agnieszka pisze: Ale skąd wiesz, co siedzi w głowie aseksualnego człowieka całującego swojego partnera? Ja wiem, bo tego doświadczyłam i jest to uczucie nieseksualne.
W takim razie moze nie jestes osoba aseksualna? Skoro K. wpadla to moze Ty wpadniesz lada dzien, miesiac, rok? Dlaczego mamy przyac tylko jedna sluszna teorie a potem nagle wpadka i teoria legla w gruzach... Roznie moze byc.
Mi to kojarzy się z zimnym wychowem.
Ja mialam wychowanie raczej zwyczajne ale mysle, ze z wieksza dawka milosci ze strony mamy niz to jest tak przecietnie, chociaz ciezko tutaj uznac cos za przecietnosc. Takze to nie jest przyczyna takiego mojego podejscia na pewno.
Hmm, to ciekawe - widziałam wiele filmów niemych i przyznam, że były całkiem niezłe - z tego co wiem, szeroka publika je zaakceptowała.
Filmy nieme to troche takie muzyczne ich troje, raczej kicz dla mas niz sztuka.
Uczucia nie przestaną istnieć tylko dlatego, że Ty w nie nie wierzysz
Jest wlasnie w 100% odwrotnie, dlatego uwazam, ze nie ma pocalunkow bez uczuc takze tych seks. dlatego osoba aseksualna sie nie caluje.

Wendy :sea: :ciasto: