Ale czy przytulanie czy nawet pocałunki to już faktycznie się klasyfikuje jako aktywność około-seksualna? Dla mnie fizyczność tego typu byłaby ważna w związku, ale uważam się bardziej za aseksa niż grey-a: po prostu nie czuję pociągu seksualnego. Dla mnie to jest związane z potrzebą bliskości fizycznej - to bardziej romantyczne niż seksualne w naturze. Przytulać się lubię ogólnie, nie tylko do partnera, więc to nawet nie romantyczne, a platoniczne ;3dimgraf pisze:Ja nie widzę nic niezrozumiałego w gray-a. Z tą atrakcyjnością fizyczną to chyba właśnie chodzi o słaby pociąg seksualny pod wpływem czyjegoś wyglądu. Załóżmy, że ktoś Ci się podoba do tego stopnia, że chciałabyś się do niego po przytulać, może nawet jakoś po dotykać ale nie czujesz już potrzeby kontaktu fizycznego w postaci samego stosunku.
Potrafi mi się spodobać np. aktor - ale głównie ze względu na osobowość, którą zaprezentował w roli/w wywiadach itp. Dopiero wtedy staje się faktycznie naprawdę atrakcyjny fizycznie (w kategoriach estetycznych) i odczuwam pociąg romantyczny. Ale czy to faktycznie wyklucza mnie z grupy stuprocentowych aseksów? Jakoś tego nie czuję. Nadal nie odczuwam pociągu seksualnego ani trochę. Nie sądzę, żeby fizyczne manifestacje uczuć wykluczały kogoś z pola aseksualizmu, który definiuje się po prostu jako brak pociągu seksualnego.
Swoją drogą: to, co niektórzy piszą, chyba bardziej podpada pod aromantyzm ;3
A etykietki potrafią być zwyczajnie użyteczne. Zamiast rozwodzić się komuś nad tym, co odczuwam, mogę po prostu powiedzieć: heteroromantyczna aseksualna. Taka osoba wtedy może to sobie wygoglować, coś o tym przeczytać... to brzmi mniej jak mój wymysł, a bardziej jak coś, co faktycznie istnieje.