Gdy Was pytają...
Re: Gdy Was pytają...
"..czekam az się koledzy rozwiodą.."
"Chce mieć spokój w stresowej sytuacji natłoku, jestem jak statek zadokowany w doku..."
Re: Gdy Was pytają...
Przez ponad dwadzieścia lat mojego życia prawie nikt mnie nigdy o to nie pytał. Poza babciami oczywiście
Re: Gdy Was pytają...
Zwykle rzucam jakieś tekst, który spełnia swoje zadanie zdjęcia mnie z celownika i zmiany tematu, ale z drugiej strony sprawia, że nikt nigdy w życiu już by nie uwierzył, jakbym do tego dodał, że jestem AS-em Mnie to w sumie odpowiada - ludzie myślą, że przynajmniej pod tym jednym względem jestem normalny
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Re: Gdy Was pytają...
Ja jak to czytam, doszłam do wniosku, że mam o tyle lepiej, że krąg osób, które mogłyby zadawać mi jakieś pytania z tego zakresu, jest u mnie znacznie węższy.
Znajomych mam mało i to relacje na tyle płytkie, że o takich osobistych rzeczach nie rozmawiamy, poza jakimiś luźnymi uwagami raz na całą znajomość. Jeden kolega nadal jest trochę we mnie nieszczęśliwie zakochany, jemu powiedziałam co i jak.
Ojca nie obchodzę za bardzo, poza tym, że żyję i jeszcze nie utrzymuję się sama, matka przez lata przywykła do traktowania mnie i siostry jak dzieci, które nigdy nie wyjdą poza 11 lat, więc takie sprawy jak nasze ewentualne przyszłe małżeństwa chyba jej do głowy nie przychodzą Jedna babcia zostaje, ona ciągle o tym gada, bo "rodzina jest najważniejsza". Muszę przyznać, że po milionowym razie zaczęłam reagować na jej uwagi agresją Ciocia czasem coś napomknie, niby jej dwa lata temu mówiłam, że jestem aseksualna i ona jako lekarz nawet jest skłonna w to uwierzyć. Krąg znajomych babci czasem coś gadał, ale od ładnych paru lat praktycznie mnie na oczy nie oglądali, więc w naturalny sposób się skończyło.
Znajomych mam mało i to relacje na tyle płytkie, że o takich osobistych rzeczach nie rozmawiamy, poza jakimiś luźnymi uwagami raz na całą znajomość. Jeden kolega nadal jest trochę we mnie nieszczęśliwie zakochany, jemu powiedziałam co i jak.
Ojca nie obchodzę za bardzo, poza tym, że żyję i jeszcze nie utrzymuję się sama, matka przez lata przywykła do traktowania mnie i siostry jak dzieci, które nigdy nie wyjdą poza 11 lat, więc takie sprawy jak nasze ewentualne przyszłe małżeństwa chyba jej do głowy nie przychodzą Jedna babcia zostaje, ona ciągle o tym gada, bo "rodzina jest najważniejsza". Muszę przyznać, że po milionowym razie zaczęłam reagować na jej uwagi agresją Ciocia czasem coś napomknie, niby jej dwa lata temu mówiłam, że jestem aseksualna i ona jako lekarz nawet jest skłonna w to uwierzyć. Krąg znajomych babci czasem coś gadał, ale od ładnych paru lat praktycznie mnie na oczy nie oglądali, więc w naturalny sposób się skończyło.
Matka jest o 21 lat starsza od swojego dziecka. Za 6 lat dziecko będzie 5 razy młodsze od matki. Gdzie jest ojciec??
Re: Gdy Was pytają...
Jesli o mnie chodzi to pytanie o partnera nie istnieje. Moi znajomi skladaja to w moje rece. Co nie postanowie to i tak moja decyzja. A rodzina woli gdy jestem sama bo maja nadzieje ze w koncu noga mi sie podwinie i wroce do rodzinnego miasta.
Jestem zła, ale to dobrze.
Nigdy nie będę dobra, ale to nic złego..
Nigdy nie będę dobra, ale to nic złego..
Re: Gdy Was pytają...
MilutkoYoona246 pisze: A rodzina woli gdy jestem sama bo maja nadzieje ze w koncu noga mi sie podwinie i wroce do rodzinnego miasta.
- Keri
- łASkawca
- Posty: 1656
- Rejestracja: 16 cze 2009, 11:13
- Lokalizacja: ze źródła światła :D (okolice Łodzi :P )
Re: Gdy Was pytają...
Mnie się pytają. Tylko to wygląda tak:
- babcia i mama rozżalone bo kolejnego członka brak, babcia marudzi, że na ślub nie dożyje a mam bo by chciała wnuków/czki
- ojciec tylko ironicznie, żartobliwie jak z kimś obcym to wspomina, że "nie latam" za dziewczynami, nie interesuję się itd. Czasami ,gdy jest jakiś dzieciak klientów to wtedy coś wspomni, by dobrze by było.
Tylko mnie zastanawia, jedno. Z czego się bardziej cieszą? Ze mnie, że w ogólne jestem? Czy z tego, że będę spełniaczem ich życzeń i pragnień? Kim do ch***ry dla nich jestem? To po co się ma te dzieci? By były siłą napędową, czy by Żyły swoim życiem i cieszyć się z ich szczęścia? To takie egoistyczne według mnie postawa rodziców.
Zrobić dziecko by spełniało nasze marzenia i pragnienia. I nasze oczekiwania. Przez takie pytania ja się zastanawiam czym ja jestem zamiast kim ja jestem I po co mnie chcą i chcieli mnie mieć
- babcia i mama rozżalone bo kolejnego członka brak, babcia marudzi, że na ślub nie dożyje a mam bo by chciała wnuków/czki
- ojciec tylko ironicznie, żartobliwie jak z kimś obcym to wspomina, że "nie latam" za dziewczynami, nie interesuję się itd. Czasami ,gdy jest jakiś dzieciak klientów to wtedy coś wspomni, by dobrze by było.
Tylko mnie zastanawia, jedno. Z czego się bardziej cieszą? Ze mnie, że w ogólne jestem? Czy z tego, że będę spełniaczem ich życzeń i pragnień? Kim do ch***ry dla nich jestem? To po co się ma te dzieci? By były siłą napędową, czy by Żyły swoim życiem i cieszyć się z ich szczęścia? To takie egoistyczne według mnie postawa rodziców.
Zrobić dziecko by spełniało nasze marzenia i pragnienia. I nasze oczekiwania. Przez takie pytania ja się zastanawiam czym ja jestem zamiast kim ja jestem I po co mnie chcą i chcieli mnie mieć
- Słomiany Zapał
- ASter
- Posty: 621
- Rejestracja: 2 lis 2015, 16:31
Re: Gdy Was pytają...
Mnie nie pytano, mnie informowano o tym, jak będzie wyglądać moje życie - wywołało to u mnie fobię do świata. Głównie do ludzi - wręcz panicznie boję się dzielić z kimś życie. Teraz, kiedy już dotarło do wszystkich, że nie chcę zakładać rodziny, słyszę swój "ulubiony" tekst: "Nie przeszkadzaj ludziom. Oni są już dorośli".
U mnie nakłanianie do związków i dzieci wygląda tak:
Obserwacja pierwsza - argumenty: Ludzie nakłaniają do małżeństwa, chodzenia, dzieci itp. ale nigdy nie słyszę od nich choć jednego pozytywnego słowa na ten temat. Pytani przeze mnie o powód, dla którego się zdecydowali na ten krok i dlaczego mnie namawiają, odpowiadają: bo już czas, bo tak trzeba. Ale dlaczego? Wielkie oczy, szok. Jak to dlaczego? Przecież już na to czas.
Obserwacja druga - traktowanie potomstwa, jak trampoliny do dorosłości. Mam dziecko, jestem już dorosłą osobą. Ty też musisz już je mieć. Nie chcę mieć dzieci. Tak mówisz, ale nigdy nie wiadomo. Odmowa dołączenia do osób, które uległy presji kończy się zerwaniem kontaktów. Bo przecież skoro nie masz drugiej połówki, ani dzieci to jesteś dzieckiem/masz coś z głową - często jedno i drugie.
Obserwacja trzecia - podsumowanie pt. Dlaczego tylko ja mam się męczyć?: Osoby nudzące o tym, aby kogoś mieć/ rodzić same uległy presji - ktoś im nudził. Są to osoby uległe, bojące się robić czegokolwiek po swojemu, bo co ludzie powiedzą? Muszą mieć tę akceptację . Muszą. Zwykle w ich towarzystwie są same pary z dziećmi - nikt tam się nie cieszy z tego stanu rzeczy. Skarżą się na swoich partnerów/partnerki, skarżą na dzieci. Muszą z kimś być i ja muszę oraz inni. Dlaczego? Bo tak trzeba, bo to już czas. Ja nie chcę - element niepasujący. Wyrzucić. Przed tym faktem tekst - musisz kogoś znaleźć. Byle kogo. Byle żeby był. Nie rozumieją, że ktoś chce działać we własnym tempie. Ich poganiano, to oni też poganiają.
Pary szczęśliwe, często z dziećmi nie robią presji - interesują się sobą. Przyjaźnią się ze singlami i szanują brak pośpiechu.
Obserwacja czwarta - moja teoria: Presja na związki i dzieci bierze się ze zazdrości. Zazdrości o to, że ktoś umiał postawić na swoim. Układa życie po swojemu, spełnia swoje cele, żyje we własnym tempie. Nie mogą znieść tego, że ktoś nie robi tego, co wszyscy, że nie można go zmusić, tak jak ich.
Bo, czy ktoś kiedyś z sympatii doradzał innym coś, z czego sam nie czerpie radości i satysfakcji?
U mnie nakłanianie do związków i dzieci wygląda tak:
Obserwacja pierwsza - argumenty: Ludzie nakłaniają do małżeństwa, chodzenia, dzieci itp. ale nigdy nie słyszę od nich choć jednego pozytywnego słowa na ten temat. Pytani przeze mnie o powód, dla którego się zdecydowali na ten krok i dlaczego mnie namawiają, odpowiadają: bo już czas, bo tak trzeba. Ale dlaczego? Wielkie oczy, szok. Jak to dlaczego? Przecież już na to czas.
Obserwacja druga - traktowanie potomstwa, jak trampoliny do dorosłości. Mam dziecko, jestem już dorosłą osobą. Ty też musisz już je mieć. Nie chcę mieć dzieci. Tak mówisz, ale nigdy nie wiadomo. Odmowa dołączenia do osób, które uległy presji kończy się zerwaniem kontaktów. Bo przecież skoro nie masz drugiej połówki, ani dzieci to jesteś dzieckiem/masz coś z głową - często jedno i drugie.
Obserwacja trzecia - podsumowanie pt. Dlaczego tylko ja mam się męczyć?: Osoby nudzące o tym, aby kogoś mieć/ rodzić same uległy presji - ktoś im nudził. Są to osoby uległe, bojące się robić czegokolwiek po swojemu, bo co ludzie powiedzą? Muszą mieć tę akceptację . Muszą. Zwykle w ich towarzystwie są same pary z dziećmi - nikt tam się nie cieszy z tego stanu rzeczy. Skarżą się na swoich partnerów/partnerki, skarżą na dzieci. Muszą z kimś być i ja muszę oraz inni. Dlaczego? Bo tak trzeba, bo to już czas. Ja nie chcę - element niepasujący. Wyrzucić. Przed tym faktem tekst - musisz kogoś znaleźć. Byle kogo. Byle żeby był. Nie rozumieją, że ktoś chce działać we własnym tempie. Ich poganiano, to oni też poganiają.
Pary szczęśliwe, często z dziećmi nie robią presji - interesują się sobą. Przyjaźnią się ze singlami i szanują brak pośpiechu.
Obserwacja czwarta - moja teoria: Presja na związki i dzieci bierze się ze zazdrości. Zazdrości o to, że ktoś umiał postawić na swoim. Układa życie po swojemu, spełnia swoje cele, żyje we własnym tempie. Nie mogą znieść tego, że ktoś nie robi tego, co wszyscy, że nie można go zmusić, tak jak ich.
Bo, czy ktoś kiedyś z sympatii doradzał innym coś, z czego sam nie czerpie radości i satysfakcji?
Ostatnio zmieniony 25 cze 2017, 17:14 przez Słomiany Zapał, łącznie zmieniany 3 razy.
Re: Gdy Was pytają...
O co chodzi z tym nieprzeszkadzaniem? W jaki sposób im "przeszkadzasz"? Bardzo ciekawy post, tylko tego jednego nie zrozumiałam.Słomiany Zapał pisze:Teraz, kiedy już dotarło do wszystkich, że nie chcę zakładać rodziny, słyszę swój "ulubiony" tekst: "Nie przeszkadzaj ludziom. Oni są już dorośli".
- Słomiany Zapał
- ASter
- Posty: 621
- Rejestracja: 2 lis 2015, 16:31
Re: Gdy Was pytają...
Też chcę wiedzieć Traktują związek i interesowanie się tymi sprawami, jako dojrzałość/ bycie dorosłym - niezależnie od dojrzałości psychicznej. Zawsze mówią, że osoby, które się zwiążą układają sobie życie. Ja też mam swoje życie, ale nie jestem w żadnym związku, przez co traktują mnie jak taką trochę ułomną osobę - nie jesteśmy w tym samym klubie. Nie wiem, jak to dokładnie wytłumaczyć. Nie pojmuję tych ich wymysłów. Ale mniej więcej o to chodzi.Rheda pisze:O co chodzi z tym nieprzeszkadzaniem? W jaki sposób im "przeszkadzasz"? Bardzo ciekawy post, tylko tego jednego nie zrozumiałam.Słomiany Zapał pisze:Teraz, kiedy już dotarło do wszystkich, że nie chcę zakładać rodziny, słyszę swój "ulubiony" tekst: "Nie przeszkadzaj ludziom. Oni są już dorośli".
Ostatnio zmieniony 9 sty 2016, 20:01 przez Słomiany Zapał, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Gdy Was pytają...
Mnie nikt nigdy nie pytał . Nie wiem, może to jeszcze nie ten wiek
Chociaż czasami myślę, że znajomi bardziej by się zdziwili, gdybym kogoś sobie znalazł...
Chociaż czasami myślę, że znajomi bardziej by się zdziwili, gdybym kogoś sobie znalazł...
Re: Gdy Was pytają...
Mam koty, czasami nadal pytają.
Chociaż nigdy nie poszłam w wersję, że będę forever alone, bo marzę o szczęśliwym związku z drugą kobietą, więc powiedziałam rodzinie, że jestem les a o aseksualności nie muszą wiedzieć, wątpię czy by zrozumieli, zwłaszcza że są dość, hmm, 'wyzwoleni' i uważają seksualność za rzecz bardzo ważną w życiu człowieka. Nie mam ochoty, żeby matka zaczęła mi opowiadać jak dużo tracę albo coś podobnego w tym guście.
Chociaż nigdy nie poszłam w wersję, że będę forever alone, bo marzę o szczęśliwym związku z drugą kobietą, więc powiedziałam rodzinie, że jestem les a o aseksualności nie muszą wiedzieć, wątpię czy by zrozumieli, zwłaszcza że są dość, hmm, 'wyzwoleni' i uważają seksualność za rzecz bardzo ważną w życiu człowieka. Nie mam ochoty, żeby matka zaczęła mi opowiadać jak dużo tracę albo coś podobnego w tym guście.