Aseksualni aromantyczni
Re: Aseksualni aromantyczni
Trudno mi mówić za wszystkich. Uważam, że jestem aro (i generalnie hella queer). "Konwencjonalne" romantyczne związki w ogóle do mnie przemawiają - jak ktoś lubi, jego sprawa, ale ja wolałabym trzymać się z daleka. Miałam kiedyś chłopaka, to było dawno i nieprawda, i w ogóle się koszmarnie męczyłam - nieważne...
Mam grupę bliskich przyjaciół, których bardzo kocham. Moją rodzinę też bardzo kocham. Romantyczni nie mają monopolu na miłość, przykro mi. Nie mam z tym zupełnie żadnego problemu ani jakichś zmartwień na tym polu. No, prawie - w naszej kulturze (czy generalnie wśród allo) związki romantyczne mają absolutny priorytet. Uwielbiam moich przyjaciół i zrobiłabym dla nich bardzo dużo, ale jednak doskonale zdaję sobie sprawę, że dla nich ich romantyczni partnerzy mają pierwszeństwo. Ech, tego się człowiek wcześnie uczy. No nic.
Czy chciałabym być w związku - cholera wie. Z osobą alloseksualną i/lub romantyczną byłoby ciężko. Nie wiem, czy byłybyśmy/iśmy w stanie spotkać się w pół drogi. Poza tym nie wiem, na ile ta niechęć do związków ma związek z aromantycznością, a na ile z moim charakterem. Jakby nie patrzeć jestem strasznie introwertyczna i do tego nadal się leczę z fobii społecznej. W sumie mogłabym kiedyś z kimś mieszkać, jeśli moglibyśmy stworzyć platoniczny, przyjacielski związek. Jakoś tak mgliście widzę siebie, partnerkę, dziesięć kotów, dziesięć laptopów, i zero romansu .
Najpewniej jednak skończę sama plus te dziesięć kotów i dziesięć laptopów, i jest mi z tym zupełnie dobrze. Będę fajną dziwną ciocią dla dzieci przyjaciół.
Mam grupę bliskich przyjaciół, których bardzo kocham. Moją rodzinę też bardzo kocham. Romantyczni nie mają monopolu na miłość, przykro mi. Nie mam z tym zupełnie żadnego problemu ani jakichś zmartwień na tym polu. No, prawie - w naszej kulturze (czy generalnie wśród allo) związki romantyczne mają absolutny priorytet. Uwielbiam moich przyjaciół i zrobiłabym dla nich bardzo dużo, ale jednak doskonale zdaję sobie sprawę, że dla nich ich romantyczni partnerzy mają pierwszeństwo. Ech, tego się człowiek wcześnie uczy. No nic.
Czy chciałabym być w związku - cholera wie. Z osobą alloseksualną i/lub romantyczną byłoby ciężko. Nie wiem, czy byłybyśmy/iśmy w stanie spotkać się w pół drogi. Poza tym nie wiem, na ile ta niechęć do związków ma związek z aromantycznością, a na ile z moim charakterem. Jakby nie patrzeć jestem strasznie introwertyczna i do tego nadal się leczę z fobii społecznej. W sumie mogłabym kiedyś z kimś mieszkać, jeśli moglibyśmy stworzyć platoniczny, przyjacielski związek. Jakoś tak mgliście widzę siebie, partnerkę, dziesięć kotów, dziesięć laptopów, i zero romansu .
Najpewniej jednak skończę sama plus te dziesięć kotów i dziesięć laptopów, i jest mi z tym zupełnie dobrze. Będę fajną dziwną ciocią dla dzieci przyjaciół.
work in progress
-
- łASuch
- Posty: 155
- Rejestracja: 12 lip 2013, 19:28
Re: Aseksualni aromantyczni
A dlaczego mieliby stworzyć parę? Skąd taki pomysł? Co by ich spajało?Jeśli na swojej drodze spotkają kogoś, z kim się dobrze rozumieją, kogoś o podobnym podejściu do życia, to dlaczego nie mieliby stworzyć pary?
Ludzie podobni do siebie i żyjący obok siebie niekoniecznie muszą żyć razem i za wszelką cenę się łączyć.
Gdy dwoje ludzi pozbawionych jest dwóch czołowych motywacji do wchodzenia w związki, czyli potrzeb seksualnych oraz potrzeby bliskości, to nie istnieje spoiwo - problem rozwiązany.
Z dniem dzisiejszym, 2.10.2015, w 146 urodziny Mahatmy Gandhiego, ogłaszam, że oto miarka się przebrała i stałam się aromantyczna. Co za ulga.
Dawniej uważałam się za hetero-romantyczną ale mi przeszło .
Re: Aseksualni aromantyczni
U mnie było podobnie, około 2 lata temu miara też się przebrała i nastał aseksualizm aromantyczny. Jest wielka ulga, bo wreszcie spokój z tym całym cyrkiem jaki odstawiałem.satyamevajayate pisze:
Z dniem dzisiejszym, 2.10.2015, w 146 urodziny Mahatmy Gandhiego, ogłaszam, że oto miarka się przebrała i stałam się aromantyczna. Co za ulga.
Dawniej uważałam się za hetero-romantyczną ale mi przeszło .
Rzekł Jezus: "Bądźcie tymi, którzy przechodzą mimo!"
Ewangelia Tomasza 42
"Dla radowania się i bólu człowiek urodził się na ziemi. Jeśli to rozumiemy dobrze, bezpiecznie przez ten świat idziemy."
William Blake
Ewangelia Tomasza 42
"Dla radowania się i bólu człowiek urodził się na ziemi. Jeśli to rozumiemy dobrze, bezpiecznie przez ten świat idziemy."
William Blake
Re: Aseksualni aromantyczni
A u mnie aromantyzm jest od zawsze .
Nie próbuje nawet być normalna,
bo normalność to pierwszy syndrom
śmiertelnie groźnej choroby...
Gdy tylko czuję, że nadchodzi normalność
natychmiast szukam antidotum
bo normalność to pierwszy syndrom
śmiertelnie groźnej choroby...
Gdy tylko czuję, że nadchodzi normalność
natychmiast szukam antidotum
Re: Aseksualni aromantyczni
Skuszę się i napiszę parę słów od siebie.
Jestem aseksualna choć nazwanie tego zajęło mi cholernie wiele lat (za wiele) zanim potrafiłam nazwać rzeczy po imieniu. Aromantyczna jestem hmm od zawsze ale gdzieś tam umiałam sobie wytłumaczyć skąd się to wzięło.
Jestem od 15 lat w związku większość tego związku to bycie w formalnym związku małżeńskim. Mój mąż nie jest AS i bywa cholernie romantyczny. I prawdę mówiąc nie mam pojęcia co my ze sobą robimy. Z biegiem lat kiedy jego popęd rósł, mój no cóż. Męczyłam się bo go kocham z biegiem lat robiło się naprawdę męcząco ale było w tym chyba coś co można określić miłością ale nie przyjaźnią. Od niedawna uczę się tej wolności jaką daje świadomość tego kim się jest. Bez odganiania się i ciągłego odmawiania seksu. Przepraszania za jego brak, za kompletną obojętność. Za to że latami nie potrafiłam nawet poflirtować z własnym mężem , wiedziałam że flirtuje jak zaczynały się pretensje że tego nie czuję.
Gdzieś tam jednak przez te wszystkie lata stworzyliśmy związek on mnie kocha ja kocham jego, każde z nas kocha na swój sposób. Zobaczymy.
Reasumując sądzę, że to indywidualna sprawa ale nie wykluczałabym definitywnie że takie rzeczy się nie dzieją. Pytanie tylko jakie są tego konsekwencje....
Jestem aseksualna choć nazwanie tego zajęło mi cholernie wiele lat (za wiele) zanim potrafiłam nazwać rzeczy po imieniu. Aromantyczna jestem hmm od zawsze ale gdzieś tam umiałam sobie wytłumaczyć skąd się to wzięło.
Jestem od 15 lat w związku większość tego związku to bycie w formalnym związku małżeńskim. Mój mąż nie jest AS i bywa cholernie romantyczny. I prawdę mówiąc nie mam pojęcia co my ze sobą robimy. Z biegiem lat kiedy jego popęd rósł, mój no cóż. Męczyłam się bo go kocham z biegiem lat robiło się naprawdę męcząco ale było w tym chyba coś co można określić miłością ale nie przyjaźnią. Od niedawna uczę się tej wolności jaką daje świadomość tego kim się jest. Bez odganiania się i ciągłego odmawiania seksu. Przepraszania za jego brak, za kompletną obojętność. Za to że latami nie potrafiłam nawet poflirtować z własnym mężem , wiedziałam że flirtuje jak zaczynały się pretensje że tego nie czuję.
Gdzieś tam jednak przez te wszystkie lata stworzyliśmy związek on mnie kocha ja kocham jego, każde z nas kocha na swój sposób. Zobaczymy.
Reasumując sądzę, że to indywidualna sprawa ale nie wykluczałabym definitywnie że takie rzeczy się nie dzieją. Pytanie tylko jakie są tego konsekwencje....
- Poison Ivy
- fantAStyczny
- Posty: 578
- Rejestracja: 3 cze 2014, 23:14
Re: Aseksualni aromantyczni
Ale dobrze Wam z tym, czy jednak trochę się męczycie?
Nie pytam ze wścibstwa, tylko sama właśnie po długim okresie euforii związanej z samoświadomością zaczęłam analizować swoje wczesniejsze relacje z mężczyznami i refleksja jest taka, że krzywdziłam ludzi sama nie wiedząc dlaczego. I jestem zaskoczona, że niektóre z tych osób pozostały moimi przyjaciółmi, a może powinni nawet być kimś więcej. Właściwie to jedną konkretną osobę mam na myśli. I walczę teraz z dylematem czy zostawić sprawy takimi jak są, czy może odbyć poważną rozmowę, przeprosić i wytłumaczyć? Historia co prawda stara, ale znam człowieka całe wieki, jest fantastycznym przyjacielem mimo wszystko, a zostało takie niedopowiedzenie między nami i on może mieć poczucie, że coś zawalił w życiu, a to przecież nie jego wina...
Mam inteligencję emocjonalną na poziomie pierwotniaka. Zupełnie nie wiem jak się zachować w takich sytuacjach. Teraz to mówię jasno, że jestem aseksualna (oczywiście tłumaczenie trochę trwa), ale kiedyś zachowywałam się jak wariatka. Myślałam, że powinnam być w związku, jak wszyscy ludzie, flirtowałam z facetami - zresztą to mi akurat łatwo przychodzi, bo raczej jestem miła i towarzyska - a jak facet zakochał się po uszy, to ja się robiłam chłodna i wredna, żeby go odstraszyć, bo w gruncie rzeczy nie chciałam związku.
Nie pytam ze wścibstwa, tylko sama właśnie po długim okresie euforii związanej z samoświadomością zaczęłam analizować swoje wczesniejsze relacje z mężczyznami i refleksja jest taka, że krzywdziłam ludzi sama nie wiedząc dlaczego. I jestem zaskoczona, że niektóre z tych osób pozostały moimi przyjaciółmi, a może powinni nawet być kimś więcej. Właściwie to jedną konkretną osobę mam na myśli. I walczę teraz z dylematem czy zostawić sprawy takimi jak są, czy może odbyć poważną rozmowę, przeprosić i wytłumaczyć? Historia co prawda stara, ale znam człowieka całe wieki, jest fantastycznym przyjacielem mimo wszystko, a zostało takie niedopowiedzenie między nami i on może mieć poczucie, że coś zawalił w życiu, a to przecież nie jego wina...
Mam inteligencję emocjonalną na poziomie pierwotniaka. Zupełnie nie wiem jak się zachować w takich sytuacjach. Teraz to mówię jasno, że jestem aseksualna (oczywiście tłumaczenie trochę trwa), ale kiedyś zachowywałam się jak wariatka. Myślałam, że powinnam być w związku, jak wszyscy ludzie, flirtowałam z facetami - zresztą to mi akurat łatwo przychodzi, bo raczej jestem miła i towarzyska - a jak facet zakochał się po uszy, to ja się robiłam chłodna i wredna, żeby go odstraszyć, bo w gruncie rzeczy nie chciałam związku.
Re: Aseksualni aromantyczni
Do niedawna od czasu do czasu jakby brakowało kogoś z kim można się spotkać, porozmawiać. Ale ostatnio poważna zmiana. Jak zagaduję, szybko wypala się chęć podtrzymywania kontaktu, chyba totalnie zatraciłem chęć rozmowy z ludźmi. Jeśli utrzyma się to wszystko, to sprawa będzie dla mnie jasna: totalny ze mnie samotnik, wtedy będzie mi z tym dobrze z racji jasności w temacie.Poison Ivy pisze:Ale dobrze Wam z tym, czy jednak trochę się męczycie?
Rzekł Jezus: "Bądźcie tymi, którzy przechodzą mimo!"
Ewangelia Tomasza 42
"Dla radowania się i bólu człowiek urodził się na ziemi. Jeśli to rozumiemy dobrze, bezpiecznie przez ten świat idziemy."
William Blake
Ewangelia Tomasza 42
"Dla radowania się i bólu człowiek urodził się na ziemi. Jeśli to rozumiemy dobrze, bezpiecznie przez ten świat idziemy."
William Blake
- hispanistka
- starszASek
- Posty: 41
- Rejestracja: 24 cze 2015, 08:54
Re: Aseksualni aromantyczni
Mam dokładnie tak samo Nie byłam nigdy w związku i zupełnie sobie tego nie wyobrażam, ani pod względem emocjonalnym, ani fizycznym. Ale z drugiej strony, im jestem starsza tym bardziej mi brakuje tej "bratniej duszy". I nie mam tu na myśli niczego romantycznego, lecz prozę życia - wyskoczyć w góry na weekend, pójść do teatru, zjeść coś razem.Poison Ivy pisze:Mam inteligencję emocjonalną na poziomie pierwotniaka.
- wyrwana_z_kontekstu
- mASakra
- Posty: 2033
- Rejestracja: 12 mar 2011, 12:42
Re: Aseksualni aromantyczni
To nie jest typowo asekualne zachowanie.Poison Ivy pisze: Mam inteligencję emocjonalną pierwotniaka. Myślałam, że powinnam być w związku, jak wszyscy ludzie, flirtowałam z facetami - zresztą to mi akurat łatwo przychodzi, bo raczej jestem miła i towarzyska - a jak facet zakochał się po uszy, to ja się robiłam chłodna i wredna, żeby go odstraszyć, bo w gruncie rzeczy nie chciałam związku.
Wybacz, takie osoby powinny być do odstrzału sanitarnego.
Ostatnio zmieniony 17 cze 2016, 10:03 przez wyrwana_z_kontekstu, łącznie zmieniany 1 raz.
- Poison Ivy
- fantAStyczny
- Posty: 578
- Rejestracja: 3 cze 2014, 23:14
Re: Aseksualni aromantyczni
W życiu z nikim nie byłam dłużej niż dwa tygodnie. Czasem te dwa tygodnie się powtarzały, ale rok??? Kto by ze mną tyle wytrzymał?! Litości!wyrwana_z_kontekstu pisze: To nie jest typowo asekualne zachowanie. "Kolega" zachował się tak samo wobec mnie. Rok meczenia d***, ale jak przyszło co do czego - to takie koleżeńskie żarty, polalem Ci czarnej polewki, haha.
Wybacz, takie osoby powinny być do odstrzału sanitarnego.
Ale dzięki za poradę, nie będę przeciągała takich sytuacji.
I w tym miejscu rodzi się pytanie: jakie jest typowo aseksualne zachowanie?
Egoizm nie jest zarezerwowany dla osób seksualnych. Zresztą u mnie to nie wynika z oziębłości, podłości i perfidii - ja naprawdę za każdym razem miałam nadzieję, że to się uda. I lubiłam te osoby, zresztą lubię do dzisiaj.
Ja jestem towarzyską osobą i tak, jak parę innych osób tu napisało, chętnie przygarnęłabym jakąś bratnią duszę do wspólnych wypadów. Mam kolegów, ale to nie to samo, zwłaszcza kiedy oni mają swoje partnerki/partnerów. Nie zawsze mają dla mnie czas i muszę obdzwaniać pół miasta, kiedy chcę gdzieś wyjść, albo bujać się sama. A przy dalszych wyjazdach muszę się dostosowywać do większości, bo jestem sama.