Duży problem z określeniem się
: 18 wrz 2016, 21:30
Trochę trudno mi zawsze się przełamać jeśli chodzi o pisanie o sobie w internecie czy na forach. Przyszedł jednak chyba taki moment, że w poszukiwaniu siebie zdecydowałem się poradzić kogoś w sprawie mojego problemu.
Jak sprawy się mają?
Otóż nie wiem za bardzo jak określić swoją seksualność.
Z jednej strony "fizycznie" u mnie wszystko działa prawidłowo. Z drugiej niezbyt ciągnie mnie do uprawiania seksu. Decyzję o rozpoczęciu współżycia podjąłem w wieku dopiero 21 i było to mniej więcej na skutek przemyśleń, że chyba w końcu najwyższy czas zobaczyć czym się wszyscy tak bardzo emocjonują, o co chodzi z tym seksem, że wszędzie go pełno.
Odbywałem, a raczej próbowałem odbywać stosunki z kilkoma osobami, obu płci (mogę obdarzyć romantycznymi uczuciami zarówno kobiety jak i mężczyzn, płeć jest mi obojętna, fakt mojego zainteresowania mężczyznami przyjąłem bez negatywnych emocji). Nie odczuwam przyjemności z jakiejkolwiek formy seksu, sporadycznie zdarzyło mi się dojść do finału w czasie seksu, ale ani sam seks ani sam finał nie sprawiły mi przyjemności. Jedyne uczucie jakiego doznawałem w tym momencie było na poziomie satysfakcji z robienia kupy lub oddawania moczu - jakby ulga że to ze mnie zeszło i nic więcej. Poniekąd moją potrzebę dania sobie spustu postrzegam w kategoriach czegoś uciążliwego.
Bardzo lubię się przytulać, mocno wtulić w jakąś żywą, ciepłą osobę i tak sobie leżeć przez kilka godzin, nawet w milczeniu, bardzo mi przyjemnie, gdy ktoś gładzi mnie po twarzy, czy tarmosi mi brodę, to samo lubię robić drugiej osobie (no może w przypadku kobiet odpada tarmoszenie brody bo raczej jej nie mają ). Lubię bliskość drugiej osoby, ale raczej nie w kontekście seksualnym.
Nawet jeśli w czasie przytulania itp zdarzy mi się, że zostanę przez np ocieranie się nieco pobudzony fizycznie, moje pobudzenie właściwie momentalnie znika gdy ma dojść do czegokolwiek więcej, choćby do całowania się. Delikatne pocałunki są dla mnie miłym sposobem na okazanie bliskości, ale całowanie jako takie w ogóle mnie nie rusza. Ogólnie nie sprawia mi za bardzo przyjemności, a seksualnej przyjemności wcale. Tak samo jak inne czynności okołoseksualne.
Pobudzenie stref intymnych zdarza mi się też rano lub czasem przy nagłych zmianach temperatury. I tu od razu napomknę dlaczego uważam, że fizycznie jest wszystko ok. Gdy czuję, ze to wszystko za bardzo we mnie siedzi, zdarza mi się dać upust swoim potrzebom, ale przyjemnośc jest na poziomie oddania kału. Robię to tylko dlatego, że w pewnym momencie potrzeba staje się uciążliwa i zdarzało się, ze wszystko po prostu schodziło ze mnie w czasie snu i to również było uciążliwe. Jednocześnie nawet w takim stanie nie odczuwam potrzeby seksu, wręcz przeciwnie, nawet dłuższe myślenie o nim sprawia, ze się trochę "ostudzam".
Seksu próbowałem zarówno z osobami, z którymi nie łączyło mnie nic, jak i z takimi, które darzyłem zaufaniem i jakimiś uczuciami (to drugie było najpierw). W obu przypadkach z obojgiem płci.
Zastanawiałem się, czy może problemem u mnie nie jest np jakiś fetysz i starałem się zaobserwować jakieś reakcje mojego organizmu na naprawdę szeroką gamę róznorodnych rzeczy, ale niczego nie znalazłem, nawet najdrobnieszego przebłysku, poszlaki.
Seksualność i seks mnie nie obrzydza. Dotykanie przeze mnie czyjegoś ciała i vice versa nie odpycha mnie ani nie obrzydza, nie odrzuca. Czynności seksualne, stosunek, miłość oralna czy analna również nie odpychają. Nie musze się "przełamywać" ani nic z tych rzeczy aby podjąć się takich czynności. Jednocześnie nie robią na mnie wrażenia, raczej mnie nie podniecają itd. Są na poziomie przytulenia się do kogoś, z czym z przytulenia się mam sporo przyjemności (nieseksualnej) a z czynności seksualnych raczej żadnej. Ot, jest to miłe bo ktoś jest blisko ale raczej nic ponad to.
Czy fizycznie ludzie mi się podobają? Owszem, mam nawet swoje upodobania estetyczne jeśli chodzi o każdą z płci, aczkolwiek jest to bardziej na zasadzie że ktoś mi się podoba wizualnie, jak powiedzmy jakieś dzieło sztuki a nie obiekt seksualny. Tak jak lubię się wpatrywać w pewne dzieła malarskie i występujące w nich motywy i zawsze sprawia mi to przyjemność, tak samo lubię wpatrywać się w pewne typy urody.
Od pewnego czasu odczuwam coraz silniejsza potrzebę żeby się z kimś związać, ale seks jakoś nie pojawia w moich myślach się jako element takiego związku. Może to i egoistyczne, ale chyba nie chciałbym związku z osobą, która wizualnie odpycha mnie fizycznie (chociaż takich osób jest niewiele, jednak takie są, np osoby mocno otyłe). I teraz sprowadzę człowieka do poziomu przedmiotu, ale raczej nie chciałbym do końca życia patrzeć na kogoś, kto z wyglądu mnie odpycha, tak jak nie chciałbym całe życie mieszkać w mieszkaniu z różowymi ścianami i fioletowym gumolitem na podłodze. Oczywiście z czasem "uroda" się wytraca, ale jest mnóstwo osób starszych, które mimo wieku, zmarszczek itp uważam za ładne, dostojne, świetnie wyglądajace dzieła sztuki.
Uff, chyba w miarę udało mi się streścić mniej więcej co mi leży na sercu. I tu się zwracam do Was. Może ktoś miał podobnie? Może ktoś doradzi, w jakim kierunku szukać informacji? Czy to wszystko w ogóle jakoś może jakkolwiek nawiązywać do aseksualizmu, czy jednak raczej nie tędy droga i powinienem jednak szukać w jakimś kompletnie innym kierunku? A może wręcz przeciwnie, warto zgłębić ten kierunek? Oczywiście nie chcę, żeby ktoś dał mi prostą odpowiedź i po prostu mnie określił że jestem taki albo taki. Liczę raczej na jakieś drogowskazy, sugestie itp.
Jeśli ktoś miałby jakieś pytania, w miarę możliwości odpowiem, chętnie wdam się w konstruktywną dyskusję.
btw
Próbowałem podpytywać kilkoro znajomych, osoby będące aktywnymi zawodowo psychologami, czy spotkały się z osobami aseksualnymi lub ogólnie co wiedzą na ten temat, ale albo nie miały z tym tematem styczności, albo np uważały aseksualność za problem o podłożu choroby fizycznej. Stąd moja drobna niechęć do udania się z moimi wątpliwościami do psychologa (oczywiście do żadnego psychologa którego znam prywatnie na konsultacje nie pójdę). Pewnie jednak kiedyś się przełamię i pójdę, na razie chyba nie jestem gotowy.
Jak sprawy się mają?
Otóż nie wiem za bardzo jak określić swoją seksualność.
Z jednej strony "fizycznie" u mnie wszystko działa prawidłowo. Z drugiej niezbyt ciągnie mnie do uprawiania seksu. Decyzję o rozpoczęciu współżycia podjąłem w wieku dopiero 21 i było to mniej więcej na skutek przemyśleń, że chyba w końcu najwyższy czas zobaczyć czym się wszyscy tak bardzo emocjonują, o co chodzi z tym seksem, że wszędzie go pełno.
Odbywałem, a raczej próbowałem odbywać stosunki z kilkoma osobami, obu płci (mogę obdarzyć romantycznymi uczuciami zarówno kobiety jak i mężczyzn, płeć jest mi obojętna, fakt mojego zainteresowania mężczyznami przyjąłem bez negatywnych emocji). Nie odczuwam przyjemności z jakiejkolwiek formy seksu, sporadycznie zdarzyło mi się dojść do finału w czasie seksu, ale ani sam seks ani sam finał nie sprawiły mi przyjemności. Jedyne uczucie jakiego doznawałem w tym momencie było na poziomie satysfakcji z robienia kupy lub oddawania moczu - jakby ulga że to ze mnie zeszło i nic więcej. Poniekąd moją potrzebę dania sobie spustu postrzegam w kategoriach czegoś uciążliwego.
Bardzo lubię się przytulać, mocno wtulić w jakąś żywą, ciepłą osobę i tak sobie leżeć przez kilka godzin, nawet w milczeniu, bardzo mi przyjemnie, gdy ktoś gładzi mnie po twarzy, czy tarmosi mi brodę, to samo lubię robić drugiej osobie (no może w przypadku kobiet odpada tarmoszenie brody bo raczej jej nie mają ). Lubię bliskość drugiej osoby, ale raczej nie w kontekście seksualnym.
Nawet jeśli w czasie przytulania itp zdarzy mi się, że zostanę przez np ocieranie się nieco pobudzony fizycznie, moje pobudzenie właściwie momentalnie znika gdy ma dojść do czegokolwiek więcej, choćby do całowania się. Delikatne pocałunki są dla mnie miłym sposobem na okazanie bliskości, ale całowanie jako takie w ogóle mnie nie rusza. Ogólnie nie sprawia mi za bardzo przyjemności, a seksualnej przyjemności wcale. Tak samo jak inne czynności okołoseksualne.
Pobudzenie stref intymnych zdarza mi się też rano lub czasem przy nagłych zmianach temperatury. I tu od razu napomknę dlaczego uważam, że fizycznie jest wszystko ok. Gdy czuję, ze to wszystko za bardzo we mnie siedzi, zdarza mi się dać upust swoim potrzebom, ale przyjemnośc jest na poziomie oddania kału. Robię to tylko dlatego, że w pewnym momencie potrzeba staje się uciążliwa i zdarzało się, ze wszystko po prostu schodziło ze mnie w czasie snu i to również było uciążliwe. Jednocześnie nawet w takim stanie nie odczuwam potrzeby seksu, wręcz przeciwnie, nawet dłuższe myślenie o nim sprawia, ze się trochę "ostudzam".
Seksu próbowałem zarówno z osobami, z którymi nie łączyło mnie nic, jak i z takimi, które darzyłem zaufaniem i jakimiś uczuciami (to drugie było najpierw). W obu przypadkach z obojgiem płci.
Zastanawiałem się, czy może problemem u mnie nie jest np jakiś fetysz i starałem się zaobserwować jakieś reakcje mojego organizmu na naprawdę szeroką gamę róznorodnych rzeczy, ale niczego nie znalazłem, nawet najdrobnieszego przebłysku, poszlaki.
Seksualność i seks mnie nie obrzydza. Dotykanie przeze mnie czyjegoś ciała i vice versa nie odpycha mnie ani nie obrzydza, nie odrzuca. Czynności seksualne, stosunek, miłość oralna czy analna również nie odpychają. Nie musze się "przełamywać" ani nic z tych rzeczy aby podjąć się takich czynności. Jednocześnie nie robią na mnie wrażenia, raczej mnie nie podniecają itd. Są na poziomie przytulenia się do kogoś, z czym z przytulenia się mam sporo przyjemności (nieseksualnej) a z czynności seksualnych raczej żadnej. Ot, jest to miłe bo ktoś jest blisko ale raczej nic ponad to.
Czy fizycznie ludzie mi się podobają? Owszem, mam nawet swoje upodobania estetyczne jeśli chodzi o każdą z płci, aczkolwiek jest to bardziej na zasadzie że ktoś mi się podoba wizualnie, jak powiedzmy jakieś dzieło sztuki a nie obiekt seksualny. Tak jak lubię się wpatrywać w pewne dzieła malarskie i występujące w nich motywy i zawsze sprawia mi to przyjemność, tak samo lubię wpatrywać się w pewne typy urody.
Od pewnego czasu odczuwam coraz silniejsza potrzebę żeby się z kimś związać, ale seks jakoś nie pojawia w moich myślach się jako element takiego związku. Może to i egoistyczne, ale chyba nie chciałbym związku z osobą, która wizualnie odpycha mnie fizycznie (chociaż takich osób jest niewiele, jednak takie są, np osoby mocno otyłe). I teraz sprowadzę człowieka do poziomu przedmiotu, ale raczej nie chciałbym do końca życia patrzeć na kogoś, kto z wyglądu mnie odpycha, tak jak nie chciałbym całe życie mieszkać w mieszkaniu z różowymi ścianami i fioletowym gumolitem na podłodze. Oczywiście z czasem "uroda" się wytraca, ale jest mnóstwo osób starszych, które mimo wieku, zmarszczek itp uważam za ładne, dostojne, świetnie wyglądajace dzieła sztuki.
Uff, chyba w miarę udało mi się streścić mniej więcej co mi leży na sercu. I tu się zwracam do Was. Może ktoś miał podobnie? Może ktoś doradzi, w jakim kierunku szukać informacji? Czy to wszystko w ogóle jakoś może jakkolwiek nawiązywać do aseksualizmu, czy jednak raczej nie tędy droga i powinienem jednak szukać w jakimś kompletnie innym kierunku? A może wręcz przeciwnie, warto zgłębić ten kierunek? Oczywiście nie chcę, żeby ktoś dał mi prostą odpowiedź i po prostu mnie określił że jestem taki albo taki. Liczę raczej na jakieś drogowskazy, sugestie itp.
Jeśli ktoś miałby jakieś pytania, w miarę możliwości odpowiem, chętnie wdam się w konstruktywną dyskusję.
btw
Próbowałem podpytywać kilkoro znajomych, osoby będące aktywnymi zawodowo psychologami, czy spotkały się z osobami aseksualnymi lub ogólnie co wiedzą na ten temat, ale albo nie miały z tym tematem styczności, albo np uważały aseksualność za problem o podłożu choroby fizycznej. Stąd moja drobna niechęć do udania się z moimi wątpliwościami do psychologa (oczywiście do żadnego psychologa którego znam prywatnie na konsultacje nie pójdę). Pewnie jednak kiedyś się przełamię i pójdę, na razie chyba nie jestem gotowy.